Jezus i ludzkie zniechęcenie

Grupa docelowa: Dorośli Rodzaj nauki: Homilia Tagi: 5 niedziela zwykła, Łk 5, Powołanie uczniów

„Przyciągnąwszy lodzie do brzegu, zostawili wszystko i poszli za Nim” 

W szarej codzienności ludzkiego życia przeplatają się momenty radosnego entu­zjazmu i chwile bolesnego zniechęcenia. Optymizm zrodzony w dniach powodzenia gaśnie nagle, gdy trudne doświadczenie przygniata ciężarem, który wydaje się być ponad siły. Pokusa bezwolnego poddania się biegowi spraw staje się coraz mocniej­sza. Kto jej ulega, traci wewnętrzny pokój, przestaje się uśmiechać, nie wierzy już we własne możliwości, ani w pomoc kogokol­wiek. Postrzega całe otoczenie jako nie­przyjazne. Nawet jeżeli nie pozwala dojść do głosu agresji, maska pewności siebie oddala go od innych. Im bardziej cierpi, tym bardziej jest osamotniony. Kto jednak w tak krytycznym momencie potrafi do­strzec obecność Chrystusa, nie załamie się. Pokusa zniechęcenia ustąpi miejsca woli współdziałania z Nim w misji przemiany tego świata. Wydarzenie nad jeziorem Ge­nezaret jest doskonałą tego ilustracją.

Zmęczeni nocnym połowem Szymon i jego towarzysze zajęli się czyszczeniem sieci. Tej nocy nic nie złowili. Nadzieja na zarobek, który pozwoliłby przeżyć ten dzień bez niepokoju o utrzymanie rodzin, znowu okazała się płonna. Tyle trudu i wszystko na nic. Szymon pogrążony w myślach, mechanicznie wykonywał czynno­ści powtarzane od lat. Z zamyślenia wy­rwała go prośba Jezusa, by odpłynął nieco od brzegu. Zrobił to chętnie, widząc tłum, który cisnął się, aby słuchać Mistrza. Sam był ciekaw Jego słów. Wsłuchiwał się w nie, usiłując odnaleźć w nich swoją własną rzeczywistość. Codzienne troski nie prze­stały być ważne. To, co słyszał z ust Jezusa, niosło jednak jakieś nowe, tajemnicze światło, które pozwalało dostrzec prawdzi­wą wartość życia, pracy, modlitwy…

Każdy chrześcijanin jest słuchaczem Je­zusa. Pismo św., nauczanie Kościoła, kate­cheza i zwyczajne zdarzenia, analizowane w świetle wiary, niosą ze sobą ten sam ładunek Bożych treści, który pozwalał Szymonowi i innym uczniom Mistrza z Nazaretu odkrywać pozytywną stronę co­dzienności. Potrzeba jedynie odrobiny uwagi, chęci wniknięcia w słowo Pana, aby to, co przykre, smutne, złe przestało zagra­żać wewnętrznemu pokojowi. Do człowie­ka nastawionego na słuchanie może w pewnym momencie dotrzeć wezwanie: „Wypłyń na głębię i zarzuć sieci na połów!” (Łk 5, 4). Spróbuj wejść głębiej w swoją własną rzeczywistość, aby odkryć nowe możliwości rozwiązania problemów. Spróbuj sięgnąć do ich korzeni, aby prze­konać się, że – wbrew piętrzącym się trud­nościom – są one do rozwiązania. Zoba­czysz, że masz wystarczające siły, aby przezwyciężyć niedogodności. Być może i świat, który cię otacza, przyjdzie ci z pomo­cą.

Wobec tej zachęty pokusa zniechęcenia odezwie się na nowo. Zdrowy rozsądek podsunie na jej poparcie cały stos argu­mentów, zbudowany na przeżytym do­świadczeniu. „Mistrzu, przez całą noc pra­cowaliśmy i niceśmy nie ułowili” (Łk 5,5). Jezu, tyle razy próbowaliśmy odbudować naszą miłość małżeńską i nadal nie może­my się zrozumieć… Panie, tylekroć już przebaczałem… Boże, może Ty doliczysz się moich „postanawiam się poprawić i więcej nie grzeszyć”… Wszystko na nic…

Doświadczenie można przeważyć jedy­nie wiarą. Potrzeba zaufania, aby zanego­wać własne, minione przeżycia i pójść za głosem Jezusowego wezwania. Trzeba za­ufania, by powiedzieć: „Na Twoje słowo zarzucę sieci” (Łk 5, 5). Na Twoje słowo podejmę raz jeszcze trud odbudowywania miłości, przebaczania, nawrócenia…

Udało się! W sercu drgnęła radosna stru­na powodzenia. Ale w tym momencie moż­na też wszystko przegrać. Można tak za­chłysnąć się odniesionym sukcesem, mate­rialną lub duchową korzyścią, że Chrystus przestanie nas w ogóle interesować. Nie będzie miał już nic do zaoferowania. Dla­tego jedynie akt pokory może uratować od największego błędu. Trzeba, jak Szymon, przypaść Jezusowi do kolan z wyznaniem: „Odejdź ode mnie Panie, bo jestem czło­wiek grzeszny” (Łk 5, 8). Dla niego nie liczyły się ryby wymykające się z podartej sieci, ani te, które w niej pozostały, zwia­stując niezły zarobek i koniec kłopotów. On spojrzał na całe to wydarzenie oczyma wiary i odczytał właściwie Boży znak. Nie zachłysnął się sukcesem, ale zrozumiał, że przełamanie zniechęcenia, które opanowy­wało jego serce, zawdzięcza Jezusowi. Pan docenił jego zaufanie. Zapowiedź przy­szłej misji była tego dowodem.

Tak też w życiu chrześcijanina kryzys może być czasem wzrostu. Wystarczy wsłuchać się w słowo Boga, zaufać Jego wszechmocy i nawet wbrew nadziei podjąć wezwanie. Gdy trudności ustąpią miejsca powodzeniu, nie wolno zatrzymać się na osobistym doświadczeniu, ale dostrzec wy­ciągniętą, pomocną dłoń Boga i uchwycić się jej na całe życie. Jezus mówi każdemu zdesperowanemu, zagubionemu, zrozpa­czonym: „Nie bój się” (Łk 5, 10). Nie jesteś sam. Zaufaj mi. Wypłyń na głębię – a zwy­ciężysz!

Ks. Paweł Ptasznik, ŹRÓDŁO, nr 6/95, 5 niedziela zwykła