Katecheza w diecezji płockiej
Referat wygłoszony przez ks. Józefa Kraszewskiego na spotkaniach katechetycznych w Pułtusku, Ciechanowie, Rypinie i Płocku, w dniach od 28 do 31 sierpnia 2000 r.
I. Uwagi wstępne
W roku bieżącym mija dziesięć lat od powrotu katechezy do szkoły. Już tylko niektórzy z nas pamiętają, z własnego doświadczenia, jej wygnania i powroty, jej umiejętność dostosowywania się do różnych, trudnych sytuacji. Wielu z nas z dumą wspomina swoje trzydzieści kilka katechez tygodniowo w zimnych kościołach, na strychach kościelnych, w piwnicach, we wrakach autobusowych zamienionych na salki katechetyczne, w zakrystiach i w domach prywatnych ludzi rozumiejących potrzebę chwili. Nasze lekcje, czasami dłuższe niż 45 minut, najczęściej jednak krótsze, staraliśmy się prowadzić dla każdej klasy osobno, mimo niezliczonych przeszkód i złośliwych trudności ze strony szkoły i określonych instytucji ustanowionych dla walki z Kościołem Katolickim. Dzisiaj, dla nas starszych, jest to jedynie wspomnienie, a dla większości Państwa historia mniej lub więcej znana.
Rozpoczynam moją refleksję na temat sytuacji i kondycji katechezy w diecezji płockiej po dziesięciu latach jej obecności w szkole, od wspomnienia tamtych czasów, bowiem mimo, że większość naszych katechetów duchownych, zakonnych i świeckich zna ją jedynie od strony ucznia (wychowanka) to jednak z pewną nostalgią wraca się do tamtych warunków, szczególnie wtedy gdy jesteśmy zmęczeni, zawiedzeni lub zrażeni do naszych sytuacji szkolnych. Zaczynamy marzyć o katechezie z małą grupką uczniów posłusznych, otwartych na przekazywane treści i współpracujących z nami. Chętnie pozbylibyśmy się tych trudnych, uciążliwych, przeszkadzających, a nawet złośliwych i cynicznych. Dla niektórych powrót do sal parafialnych i kościołów wydaje się być pewnym remedium na trudności związane z prowadzeniem katechezy w szkole. Ta tęsknota za salą parafialną jest szczególnie wyraźna u katechetów duchownych wielkich miast. W naszej diecezji są to, na szczęście, jedynie głosy sporadyczne i mam nadzieję, odosobnione.
Bardziej niż ta tęsknota pewnej grupy katechetów za łatwiejszą katechezą z wybranymi, zaangażowanymi uczniami, niepokoi przekonanie niektórych katechetów, a nawet katechetyków naszych katolickich uczelni w Polsce o niemożności prowadzenia katechezy w szkole. Według nich, w szkole można jedynie nauczać treści religijnych, ale nie można wychowywać po chrześcijańsku, nie można wypracowywać postaw wiary i kontaktować z Bogiem, nie można ewangelizować, nie można inicjować w sakramenty święte i modlitwę. Tego rodzaju przekonanie pochodzi przede wszystkim z doświadczeń niektórych katechetów wielkich miast w Polsce oraz z nauczania religii w niektórych krajach zachodnich. (Na ten temat wypowiadam się w dwóch obszernych artykułach w numerze czerwcowym Katechety „Po dziesięciu latach katechezy w szkole” oraz w ostatnim numerze Horyzontów „Katecheza w rodzinie, w szkole i w parafii”. Zachęcam do przeczytania tych artykułów).
Inna racja, która leży u podstaw mojej dzisiejszej wypowiedzi to doświadczenia szkolno-katechetyczne naszych braci z Kościoła państw zachodnich. Tam gdzie jeszcze jest religia w szkole nie ma ona nic wspólnego z katechezą. W szkole uprawia się jakiś rodzaj religioznawstwa lub zapoznaje się uczniów z Biblią jako jedną ze świętych ksiąg wielkich religii świata. Nie ma w tej chwili ani czasu, ani potrzeby szukania przyczyn takiego stanu rzeczy. Faktem jest, że Kościół w tych krajach zmuszony jest do prowadzenia systematycznej katechezy poza szkołą w salkach parafialnych bowiem nie jest w stanie tego czynić w szkole. Moje doświadczenia tej katechezy, szczególnie we Francji i Szwajcarii, lat ostatnich, są przykre i wręcz zmuszające do głębokiej refleksji nad przyszłością naszej katechezy w Polsce. W niektórych Kościołach lokalnych Europy zachodniej sytuacja katechezy parafialnej jest tak dramatyczna, że odpowiedzialni za nią zastanawiają się nad tym, czy jej nie ograniczyć jedynie do przygotowania do I-szej Komunii św. i na tym pozostać. Nie mają chętnych do prowadzenia społecznie katechezy w parafii, a ci którzy podjęli się jej prowadzenia są całkowicie nieprzygotowani do tej pracy ani doktrynalnie, ani metodycznie. Szybko się zniechęcają i odchodzą. Oczywiście, że trudności z katechezą dzieci i młodzieży wynikają z ogólnej sytuacji Kościoła na Zachodzie, a przede wszystkim z laicyzacji rodziny i życia społecznego.
Proces laicyzacji katolików krajów zachodnich na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat oraz nasze polskie doświadczenia z ostatnich dziesięciu lat związane ze zmianą systemu, z otwarciem się Polski na Zachód, z bezkrytycznym stosunkiem i swoistego rodzaju zachwyceniem się części społeczeństwa polskiego wszystkim co z tego Zachodu płynie, domagają się od nas katechetów duchownych, zakonnych i świeckich głębokiego zastanowienia nad sposobami działania w naszym polskim Kościele w celu nie dopuszczenia do sytuacji religijnej panującej w krajach zachodnich, a przynajmniej do zahamowania tych procesów laicyzacyjnych, które zaczęły się w społeczeństwie polskim zaznaczać. Nas tu obecnych interesują przede wszystkim działania Kościoła w Polsce na polu katechetycznym i wychowawczym. Nie jedynym i nie wyłącznym, ale jednym z pól na którym rozgrywa się walka o oblicze religijne i moralne Polaków jest szkoła, a w niej miejsce i rola katechezy. Nasza dezercja z niej lub ograniczenie się jedynie do przekazu treści Doktryny chrześcijańskiej z jednoczesną rezygnacją z wychowania religijnego, które jest specyficznym celem katechezy, byłoby katastrofą dla przyszłości sytuacji religijnej w Polsce. Dlatego głosy wywodzące się z wewnątrz Kościoła, domagające się wyraźnego rozdziału pomiędzy lekcją religii w szkole i katechezą w parafii są nie tylko niepokojące, ale niebezpieczne. Zdaniem zdecydowanej większości katechetów i katechetyków, rodziców, wielu nauczycieli i osób głęboko zaangażowanych w życie religijne, nie można dokonywać sztucznego i niebezpiecznego wychowawczo podziału na religię w szkole i katechezę w parafii. Miejsce bowiem niczego nie załatwi. Ludzie, którzy nie potrafili prowadzić katechezy w szkole nie będą też w stanie prowadzić jej w parafii. Ograniczanie się zaś do coraz mniejszej liczby uczniów (tzw. elity z dobrych rodzin) prowadzi, jak widzimy to na przykładzie Kościoła zachodniego do nikąd, do całkowitego pogrzebania wszelkich wpływów wychowawczych. W naszej więc pracy katechetycznej, szkoła, obok rodziny i parafii, musi stanowić podstawowe środowisko wychowawcze. Od strony prawnej, dzięki Konkordatowi, katecheza w szkole jest dobrze zakotwiczona. Od tej strony nic jej nie grozi. Niebezpieczeństwa dla katechezy istnieją w nas kapłanach, w nas katechetach. Przyszłość katechezy w szkole, a więc i przyszłość oblicz religijnego naszego społeczeństwa, zależy od naszej wiary, naszej gorliwości i naszej formacji doktrynalnej i metodycznej, od naszej osobowości.
Dobrze więc będzie jeśli dokonamy krótkiej oceny katechezy w szkole po dziesięciu latach jej obecności oraz jej współdziałania z rodziną i parafią. Zdaję sobie sprawę, że jest to zadanie trudne i przerastające możliwości czasowe i treściowe tego referatu. Dlatego ograniczę się tylko do diecezji płockiej oraz do kilku podstawowych i bezdyskusyjnych (powszechnie wypowiadanych przekonań) obserwacji zarówno odnośnie do jej pozytywów, jak i negatywów. Jedne i drugie wymienię w celu zaproponowania pewnych konkretnych rozwiązań. Przechodzę do drugiego punktu mojej wypowiedzi.
II. Próba oceny katechezy szkolnej w diecezji płockiej
A. Szkoła jest dobrym i odpowiednim dla katechezy środowiskiem
- Warto na początku przypomnieć, że przed powrotem lekcji religii do szkoły 10 lat temu, funkcję katechetów pełniło zaledwie kilkanaście osób świeckich, kilkanaście osób zakonnych i wszyscy kapłani zaangażowani w duszpasterstwie. Przeciążenie kapłanów ilością katechez było znaczne bowiem zdarzało się nawet, że sięgało ono do 40 godzin tygodniowo. Na ile była możliwa realizacja tych 40 godzin przy równoczesnym obciążeniu pracami duszpasterskimi, to już jest inne zagadnienie, które zostawiam na marginesie moich rozważań. Dzisiaj w dzieło katechizacji w diecezji płockiej zaangażowanych jest 968 katechetów. W tym katechetów świeckich jest 597, duchownych 320 i 51 sióstr zakonnych. Czyli oprócz kapłanów i zakonnic, do pracy w katechezie dołączyła ogromna rzesza katechetów świeckich. Pozyskanie dla pracy katechetycznej tak ogromnej grupy ludzi świeckich jest wielkim sukcesem naszego lokalnego Kościoła w mijającym dziesięcioleciu. Jeśli się weźmie jeszcze pod uwagę, że przygotowanie do pracy katechetycznej katechetów świeckich, 10 lat temu, było prawie żadne, liczyła się dobra wola i osobista pobożność u większości początkujących katechetów, a dzisiaj mamy 90% katechetów z pełnym przygotowaniem zawodowym. Jeśli do tego doda się jeszcze, że nieliczni są katecheci z tzw. przypadku czyli braku innej pracy, że zdecydowana większość to są katecheci z powołania, którzy lubią, cenią i szanują swoją pracę oraz uważają ją za swoistego rodzaju posłannictwo to z powodzeniem okres ostatnich 10 lat możemy odnotować jako ogromny sukces katechetyczny i duszpasterski Kościoła płockiego.
- Innym powodem do radości naszego Kościoła jest ilość dzieci i młodzieży uczęszczającej na katechezę w szkole. Z opracowania ks. prof. Ryszarda Czekalskiego w MP (grudzień 99) wynika, że w Szkole Podstawowej na katechezę uczęszcza 99,57%, w Gimnazjum 99,44%, w Liceum 98,54%, w Technikum 98,89%, w szkołach zawodowych 98,62. W sumie objętych katechezą jest 99,28% uczniów. Dane te pochodzą z 236 kwestionariuszy wypełnionych przez księży proboszczów w roku 1999. Z powyższego zestawienia wynika, że możliwości naszego wpływu katechetycznego są ogromne. Jeśli te procenty zestawi się z procentami uczniów, szczególnie szkół zawodowych uczęszczających na lekcję religii niegdyś do sal katechetycznych to różnica jest ewidentna i można ją uważać jako sukces katechezy w szkole.
- W salkach katechetycznych stać nas było na jedną godzinę w tygodniu dla każdej klasy. Sukcesem naszej diecezji było uczenie klasami szkolnymi, a nie jak w niektórych diecezjach, tworzenie grup parafialnych uczniów uczęszczających do różnych szkół z terenu parafii. Zachowanie systemu klas szkolnych wpływało niewątpliwie na frekwencję uczniów oraz na solidarność klasową i odpowiedzialność za całą klasę. Uczniowie wzajemnie zachęcali się do uczestnictwa w katechezie. Niemniej jednak owa godzina w tygodniu pozostawała często jedynie pobożnym życzeniem wielu katechetów. Praktycznie rozpoczynało się systematyczną katechezę ok. 20 września, a kończyło już pod koniec maja. Liczne przeszkody duszpasterskie sprawiały, że lekcje były skracane lub odwoływane. Złośliwość osobista lub sugerowana z góry niektórych dyrektorów szkół i nauczycieli sprawiała, że uczniowie, mimo dobrej woli nie mogli przyjść na katechezę. Od momentu znalezienia się katechezy w siatce godzin lekcyjnych jej sytuacja zmieniła się diametralnie. Katecheza trwa, jak inne lekcje, od dzwonka do dzwonka czyli 45 minut. Skończyła się pokusa skracania lekcji lub jej przedłużania. Dla księży katechetów zajęcia duszpasterskie nie mogą być powodem do odwoływania i opuszczania lekcji religii. W szkole podstawowej i gimnazjum każda klasa ma po dwie godziny tygodniowo. W liceach i szkołach zawodowych, od pierwszej klasy, wprowadzamy również po dwie godziny. Zwiększyły się więc nasze możliwości dla skutecznej katechezy. Tę konfortową sytuację dla naszej pracy dydaktycznej i wychowawczej daje nam szkoła. Do salek parafialnych uczniowie przychodzili zmęczeni i wyczerpani wieloma godzinami stresującej pracy w szkole. Trudno było podejmować poważne zagadnienia domagające się uwagi i skupienia. Uczniowie często mówili: zrobiliśmy wysiłek przyjścia po 6-ciu godzinach pracy i dwóch klasówkach, a ksiądz jeszcze stawia nam jakieś wymagania. Zdarzało się więc, że katechezy ograniczały się do luźnych pogaduszek i swoistego rodzaju odreagowania na szkolne przeżycia. Miało to swoje dobre strony, ale było też zwykłą stratą czasu. Szkoła daje więcej możliwości do systematycznej pracy, realizacji programu oraz rozwiązywania niepokojących uczniów problemów.
- Nie mniej ważne jest miejsce w którym odbywa się katecheza. Nie wiem co mają na myśli zwolennicy katechezy jedynie w parafii. W parafii tzn. w zakrystii, w kościele, na strychu czy w podziemiach kościelnych. Nie wiem dlaczego katecheza w tych miejscach ma szanse sukcesu, a katecheza w szkole ich nie ma. Powracając do szkoły znaleźliśmy najlepsze z możliwych miejsce pracy dydaktycznej i wychowawczej. Mamy widne, przestrzenne, wyposażone w odpowiednie meble i pomoce sale. Mamy atmosferę sprzyjającą pracy dydaktycznej i wychowawczej. Lekcja religii znalazła swoje dobre miejsce w pejzażu szkoły. Sceptycy i jej przeciwnicy albo się przekonali o jej pozytywnej roli albo się wyciszyli i rzadko podnoszą swoje absurdalne argumenty na temat dyskryminacji mniejszości i nie tolerancji religijnej. Z moich doświadczeń wiem, że szczególnie dyrektorzy, nawet o przekonaniach lewicowych i antykościelnych, uważają religię na terenie szkoły za wartość wychowawczą. Coraz częściej nauczyciele innych przedmiotów otwierają się na współpracę z katechetami, szczególnie przy okazji różnego rodzaju uroczystości szkolnych i patriotycznych. Szkoła więc jako miejsce i jako środowisko daje katechezie, a właściwie katechetom ogromne możliwości oddziaływania na uczniów. Pozostaje tylko pytanie na ile my potrafimy te możliwości wykorzystać.
- Szkoła skłania nas nie tylko do systematycznej, ale i metodycznej pracy oraz do ciągłego podnoszenia własnych kwalifikacji. Mamy tego namacalny dowód w procesie, który dokonał się wśród naszych katechetów. Z początku u wielu katechetów świeckich zauważałem pewien kompleks niższości wobec swoich kolegów uczących innych przedmiotów. Czuli się słabiej przygotowani do pracy, nie posiadali odpowiednich kwalifikacji i dyplomów, religię uważano za przedmiot, którego każdy może uczyć bez względu na przygotowanie i posiadaną formację. Dzisiaj sytuacja zmieniła się radykalnie. Katecheci mają nie mniejsze kwalifikacje i wykształcenie od swoich szkolnych kolegów. Dyrektorzy, dzięki licznym hospitacjom dokonywanym wraz z pracownikami Wydziału Katechetycznego, zrozumieli, że dobre, poprawne prowadzenie katechezy wymaga nie mniejszego kunsztu niż prowadzenie innych lekcji. Dzięki współpracy Wydziału Katechetycznego z Ośrodkami Kształcenia Nauczycieli, szczególnie w Płocku i Ciechanowie, katecheci korzystają z wielu form podnoszenia kwalifikacji przeznaczonych dla wszystkich nauczycieli. Istnieje w szkołach pewna zdrowa rywalizacja pomiędzy nauczycielami odnośnie do stosowania pomocy dydaktycznych i dopracowywania się warsztatu pracy. W tej rywalizacji biorą udział i katecheci z korzyścią dla jakości katechezy. Zdaję sobie sprawę, że to nie są wszystkie korzyści, które szkoła przynosi katechezie. Jest ich o wiele więcej. Nie mówię o takim „drobiazgu” jak utrzymanie materialne katechetów. Pensje katechetów, jak wszystkich nauczycieli, są w dalszym ciągu żebracze. Żyjemy ciągle nadzieją, że ta sytuacja się zmieni na lepsze w najbliższym czasie. Ale cóż by się stało gdyby cały ciężar utrzymania katechetów spadł na parafie w przypadku jej przejścia do sal katechetycznych? Tym bardziej nie rozumiem tych bzdurnych propozycji formowania nowych katechetów do pracy w parafiach i szukania tzw. społeczników, którzy bez wynagrodzenia będą podejmowali się pracy katechetycznej w parafii. Na szczęście nic takiego nam nie grozi i póki co sytuacja katechezy w szkole jest na tyle mocna i zagwarantowana ustawowo, że nawet rządy lewicy jej nie mogłyby zaszkodzić.
Skoro tak wiele racji przemawia za obecnością katechezy w szkole to skąd biorą się zastrzeżenia i niepokoje o jej skuteczność i owocność? Jestem głęboko przekonany, że przyczyną większości tych niepokojów nie jest samo środowisko szkolne, lecz raczej sposób uprawiania katechezy. Najczęściej przyczyną naszych niepowodzeń katechetycznych nie jest miejsce katechezy, lecz ludzie, którzy ją wykonują. Nie szkoła, nie środowisko szkolne, jest zagrożeniem dla skuteczności katechezy, ale sami katecheci, ich brak gorliwości, solidności i zaangażowania.
Nie mniej jednak, myślę, że można wskazać również na pewne warunki utrudniające katechezę w szkole, niezależne od nas katechetów. Warto jest uświadomić sobie przynajmniej niektóre z nich by w miarę naszych możliwości im przeciwdziałać.
B. Szkoła może być środowiskiem utrudniającym katechezę
- Katecheza w szkole może dawać uczniom wrażenie, że jest taką samą lekcją szkolną jak wszystkie inne. Kończy się biologia, a zaczyna religia, a po niej następna lekcja aż do 5-tej lub 6-tej lekcji. Wśród innych lekcji szkolnych zatraca się szczególność i wyjątkowość lekcji religii. Rzeczywiście, istnieje pewne niebezpieczeństwo traktowania przez uczniów lekcji religii jako jednego z przedmiotów, które proponuje szkoła. Uczniowie zazwyczaj nie uczestniczą w lekcjach z miłości do przedmiotu, ale z obowiązku. Ten obowiązek uczestnictwa przenosi się również na lekcję religii. Tymczasem chcielibyśmy by uczestnictwo w katechezie było aktem wolnego wyboru i osobistej decyzji jeśli chodzi o starszych uczniów, a w przypadku uczniów młodszych ich rodziców. Wprawdzie dokonuje się ten wybór na początku roku, ale później uczestnictwo w niej staje się obowiązkowe. Moim zdaniem to niebezpieczeństwo jest tylko pozorne. Jakość lekcji religii zależy w dużej mierze od samego katechety. Istnieje wiele przykładów świadczących o bez stresowym uczestnictwie uczniów w lekcjach religii oraz o traktowaniu jej jako przedmiotu szczególnego spotkania nie tylko z nauczycielem, ale przede wszystkim z osobowym Bogiem. Istnieje też możliwość, nawet podczas roku szkolnego, zaprzestania uczestnictwa za zgodą i wiedzą rodziców. Nie można więc mówić o przymusie lub nietolerancji z racji obecności religii na terenie szkoły. Wręcz odwrotnie, obserwuje się wychowywanie do uznawania poglądów i przekonań innych oraz podkreśla się dobrowolność uczestnictwa w lekcji religii.
- Religia w szkole straciła na sakralności i intymności. Łatwiej było wytworzyć atmosferę modlitwy w małej grupie, w pomieszczeniu sakralnym, z uczniami pochodzącymi z rodzin głęboko religijnych, niż w szkole. Bliskość kościoła, a w nim obecność Najświętszego Sakramentu dawała katechetom możność rozpoczynania lub kończenia katechezy przed Najświętszym Sakramentem. Łatwiej było też przeprowadzać, w ramach katechezy, nabożeństwa katechetyczne. Część katechezy odbywała się w salce, a część w kościele, dzięki czemu łatwiej było wprowadzać uczniów w modlitwę, w sakramenty święte, przygotowywać do uczestnictwa we Mszy św. Trudniej jest przeprowadzać tę część inicjacyjną katechezy w szkole. Nie można jednak powiedzieć, że jest rzeczą niemożliwą inicjować uczniów w modlitwę podczas katechezy szkolnej lub prowadzić katechezę w formie nabożeństwa katechetycznego. Wielu naszych katechetów to czyni z dużym powodzeniem. Charakter katechezy, jej intymność i sakralność w dużej mierze zależy od katechety, od sposobu prowadzenia katechezy. Katecheta musi być przeświadczony o prawdzie, że katecheza szkolna prowadzi do parafii, do sakramentów świętych, do Mszy świętej. W tym zaś co nie spełnia katecheza szkolna, powinna ją wspomagać katecheza parafialna. Przedłużeniem katechezy szkolnej musi być katecheza parafialna, ale prowadzona przez te same osoby w szkole i w parafii.
- Do salek katechetycznych w parafii, szczególnie małe dzieci, były przyprowadzane przez rodziców. Bywało często, że rodzice oczekując na swoje dzieci uczestniczyli w katechezach wraz z nimi. Stwarzało to okazję i możliwość katechezy rodziców. Poza tym zainteresowanie rodziców postępami dzieci było o wiele większe podczas katechizacji parafialnej niż dzisiaj w katechezie szkolnej, a współpraca rodziców z katechetami była o wiele ściślejsza i bardziej systematyczna. Dzisiaj katecheza w szkole podzieliła los innych przedmiotów. Rodzice chętnie przerzucili odpowiedzialność za wychowanie religijne na katechetów, uznając ich dla własnej wygody i spokoju sumienia za specjalistów w dziedzinie religijnej jak czynią to w stosunku do nauczycieli innych przedmiotów. W szkole wyraźnie rozluźniły się kontakty i współpraca między katechetami a rodzicami. Jednym z najpoważniejszych negatywów katechezy w szkole wydaje się być nie dostateczny, nie wystarczający kontakt i współpraca katechetów z rodzicami. Nad tym faktem nie tylko należy ubolewać, ale przede wszystkim szukać sposobów tej współpracy zarówno na terenie szkoły jak i parafii. Poza tym, przyczyn tego faktu należy szukać nie tylko w obecności katechezy na terenie szkoły, ale również w postępującej laicyzacji życia społecznego i rodzinnego oraz ogólnego zatroskania rodziców przede wszystkim o byt materialny swoich dzieci. Do tego zagadnienia jeszcze wrócimy w trzeciej części mojej wypowiedzi.
- W szkole publicznej i prywatnej, jeśli nie jest ona wyraźnie o profilu katolickim czy chrześcijańskim, próżno jest dzisiaj szukać atmosfery sprzyjającej wychowaniu religijnemu. Delikatnie mówiąc, atmosfera szkoły jest indyferentna. Istnieją wprawdzie szkoły publiczne na terenie naszej diecezji, w których taka atmosfera istnieje, ale są one nieliczne. W większości naszych szkół publicznych nauczyciele pogodzili się z faktem obecności katechezy w siatce godzin, a katechety na terenie szkoły. Do rzadkości należą jakieś wrogie wystąpienia przeciwko religii, ale powszechnie panuje w szkołach dystansowanie się nauczycieli od tego co dzieje się na katechezie, jeśli nawet ci sami nauczyciele uczestniczą w niedzielnej Mszy św. Tę niechęć u wielu nauczycieli do współpracy z katechetą w wychowaniu również postaw religijnych u uczniów widać szczególnie podczas rekolekcji wielkopostnych, uroczystości kościelnych, w których uczestniczą uczniowie szkoły, podczas modlitwy przed rozpoczęciem lekcji lub po ich zakończeniu jeśli to nie jest religia. To jest niezwykle poważny problem i dlatego wrócimy do niego jeszcze w trzeciej części referatu oraz myślę, że należałoby gruntowniej zastanowić się nad sposobami duszpasterstwa nauczycieli i tworzenia środowisk chrześcijańskich nie tylko w szkole.
- W okresie PRL`u szkoła zagubiła wychowanie na rzecz dydaktyki. W założeniach obecnie przeprowadzanej reformy szkolnej wychowaniu w szkole ma być przywrócone należyte miejsce. Być może, że to kiedyś nastąpi. Póki co, w szkole kładzie się nacisk przede wszystkim na przekaz wiedzy. Formowanie zaś charakterów, osobowości, kształtowanie postaw etycznych i moralnych należy w dalszym ciągu do pobożnych życzeń. Odnoszę wrażenie, że dydaktyzm szkolny ma również wpływ na uprawianie katechezy na terenie szkoły. Odgórne rozporządzenie, że stopnie z religii stawia się tylko za wiedzę uczniów oraz ogólna atmosfera panująca podczas Rad Pedagogicznych gdzie rozlicza się uczniów głównie z ich wiadomości przedmiotów, sprawiają, że uczniowie przenoszą tę mentalność zdobywania bardziej wiedzy o Bogu na lekcji religii niż szukania osobistego kontaktu z Bogiem i pogłębiania własnej wiary.
Tak jak nie wymieniłem wszystkich pozytywów obecności religii w szkole, tak też nie wymieniłem z pewnością wszystkich jej negatywów. Te które wymieniłem jednak wystarczą nam dzisiaj do wyciągnięcia pewnych wniosków, które będą przedmiotem trzeciej i ostatniej części referatu.
III. Nasuwające się wnioski
- Nie religioznawstwo, nie lekcja religii, która ma na celu przekaz pewnych treści religijnych, ale katecheza powinna mieć swoje godne miejsce w szkole bowiem jej celem jest: nauczanie Doktryny Katolickiej, formowanie osobowości chrześcijańskiej i pogłębianie przyjaźni z Bogiem i osobistego z Nim kontaktu. Jeśli te trzy podstawowe cele będziemy w szkole realizowali to nie ma znaczenia czy będziemy przedmiot nazywać lekcją religii czy katechezą. Nasza katecheza musi być ewangelizacyjna. (nie mam czasu na rozpracowywanie tego aspektu katechezy, a nasz temat nie domaga się dalszych wyjaśnień).
- Świadomi zagrożeń indyferentyzmu religijnego, laicyzacji życia rodzinnego i społecznego, które drążą społeczeństwa zachodnie i wobec których to zagrożeń nasze społeczeństwo polskie dzisiaj staje, musimy szukać sposobów przeciwstawienia się owym tendencjom. Jednym z nich jest niewątpliwie dobrze prowadzona katechizacja na terenie szkoły. Nie ma lepiej przysposobionego miejsca do pracy dydaktyczno-wychowawczej jak szkoła, którą Kościół tworzył i która Kościołowi jest wyjątkowo bliska i droga. Szkoła jest naturalnym środowiskiem wszelkiego nauczania i wszelkiego wychowania, również wychowania religijnego.
- Osoby odpowiedzialne za katechizację, a do nich należą przede wszystkim katecheci duchowni, zakonni i świeccy, muszą mieć głęboką świadomość i żywe przekonanie, że ich praca katechetyczna jest nie tylko wykonywaniem wyuczonego zawodu, ale jest posłannictwem Boga na czasy trudne do dzieci i młodzieży, którzy będą kształtowali oblicze ziemi w nowym tysiącleciu. To przekonanie musi wyrażać się konkretnie w głębokiej, umotywowanej i żywej wierze w Boga, w umiłowaniu ucznia również tego trudnego i sprawiającego kłopoty wychowawcze oraz w ustawicznym podnoszeniu swoich kwalifikacji zawodowych.
- Ważne są dobrze zredagowane programy katechetyczne, pomocne są dobre podręczniki dla ucznia i katechety, niezbędne są pomoce i środki katechetyczne, ale najważniejsza jest osobowość katechety. Szkoła jest dobrym terenem oddziaływań wychowawczych dla katechezy, ale trzeba, żeby ją uprawiali i prowadzili dobrze uformowani i gorliwi katecheci. Tak jak nie jest się uformowanym kapłanem raz na całe życie tak nie jest się raz uformowanym i przygotowanym katechetą. Katechetą, pełniejszym katechetą stajemy się każdego dnia. Każde dobre przygotowanie katechezy, każde świadectwo Boga w moim życiu czyni mnie lepszym katechetą. Katecheta jest wtedy skończony jako katecheta gdy stwierdza, że on już jest uformowany, przygotowany i żadnej innej formacji nie potrzebuje. Katecheta jest wtedy skończony gdy idzie na katechezę bez przygotowania i uważa, że on w każdej sytuacji sobie poradzi. Tacy katecheci mają pretensje do uczniów, kolegów w szkole, rodziców i całego świata za brak uwagi i współpracy uczniów podczas lekcji, za wyjątkiem do siebie samych. Naszą szansą i nadzieją są dobrzy i gorliwie katecheci. Za chwilę ks. dyr. Ryszard Czekalski będzie proponował różne formy doskonalenia katechetów. Przyjmijcie je wszystkie nie jako dopust Boży, ale jako dobrodziejstwo.
- Jeśli nasza katecheza ma być skuteczna to musi ona obejmować całe środowisko szkolne. Od woźnego poprzez uczniów i nauczycieli aż do dyrektora. Mam nadzieję, że nie muszę tłumaczyć iż są różne formy katechezy. Nie twierdzę, że powinniśmy organizować katechezę dla nauczycieli. Wystarczy, że nie uciekamy od ich trudnych pytań w pokoju nauczycielskim, że jesteśmy otwarci na współpracę, że na Radach pedagogicznych potrafimy zabrać głos sensownie, ze znajomością rzeczy i w sposób wyważony. Szczególnie kapłani powinni czuć się duszpasterzami szkolnego środowiska. Żmudna, konsekwentna i roztropna praca w tej dziedzinie przyniesie swoje owoce.
- Katecheza w szkole bez kontaktu z parafią jest skazana na zagładę. Katecheza musi znajdować swoje uzupełnienie i pogłębienie w parafii. Dlatego od dziesięciu lat powtarzamy, że katecheza powinna prowadzić do sakramentów św., do Mszy św. w parafii. Inicjacja sakramentalna może dokonać się w pełni w kościele, w środowisku parafialnym. Dlatego katecheta, który nie chce czy nie może mieć kontaktu z parafią, z której uczniowie pochodzą, nie ma racji bytu i nie może być skutecznym katechetą. Nie rozwijam tego punktu bowiem był on nader często przypominany i wyjaśniany. Należy rozbudowywać przygotowanie sakramentalne w kościołach i salkach katechetycznych, tym bardziej, że są już obecnie parafie, w których nie ma szkół podstawowych. Tu rodzi się nadzieja na spotkanie z rodzicami.
- Katecheza w szkole i w parafii bez ścisłej współpracy z rodzicami też nie będzie skuteczna. Jeśli na zachodzie salki katechetyczne świecą pustkami, a ostatnio kapłani zastanawiają się, czy nie ograniczyć katechezy jedynie do przygotowania do I-szej Komunii św. to między innymi dlatego, że rodziny są pogańskie. Jeśli mamy trudności z niektórymi uczniami w szkole i w parafii to najczęściej dlatego, że dla rodziców wychowanie religijne nie jest podstawową wartością, a praktyki religijne są powierzchowne, sporadyczne lub ich w ogóle nie ma. Musimy szukać form kontaktu i współpracy z rodzicami zarówno w szkole jak i w parafii i wszędzie tam gdzie to jest możliwe.
- Katecheza w szkole i w parafii potrzebuje pogłębienia w małych grupach. Mam na myśli różnego rodzaju organizacje, stowarzyszenia, schole, kółka różańcowe itp. Tu jest doskonała okazja do ewangelizacji, do formowania leaderów. Uczestnicy tych grup mogą stanowić doskonałą pomoc w katechezie szkolnej i parafialnej
Mam świadomość, że tak jak niektóre tylko wymieniłem pozytywy i negatywy katechezy w szkole, tak też przedstawiłem tylko niektóre wnioski i propozycje z nich wynikające. Na koniec dodam, że jestem głęboko przekonany, że społeczeństwo polskie nie podzieli losu społeczeństw zachodnich pod względem religijnym, a katecheza w naszym wydaniu: ta w szkole, ta w parafii i ta w rodzinie będzie jedną z przyczyn tego faktu.