Kobieta w Kościele i Europie

Grupa docelowa: Studenci Rodzaj nauki: Katecheza Tagi: Browary wiary, Dusza Europy, Rola kobiety

1. Kim jesteś, kobieto?

WSTĘP

Kim jest kobieta? Odpowiedź niby prosta. Jest kobietą!  Ale skoro można tak prosto na to pytanie odpowiedzieć, to dlaczego na ten temat pisze się książki? Spróbujmy i my odpowiedzieć napytanie: kim jest kobieta?

AKTYWIZACJA

Praca indywidualna. Formularz – dziewczynka.[1] Zadanie jest następujące: poszukujemy odpowiedzi na pytanie: kim jest kobieta? Czas na wykonanie zadania. Prezentacja na forum. Czas na dyskusję.

PUENTA

Biblia przypomina nam prawdę, że Bóg stworzył człowieka jako mężczyznę i kobietę. Oboje mają jednakową godność i oboje powołani są do świętości. Oboje też są sobie wzajemnie potrzebni, gdyż mają sobie tylko właściwe uzdolnienia i niepowtarzalne możliwości. Bez kobiety mężczyzna pozostawałby w świecie rzeczy i zwierząt. Byłby samotny.

Bóg obdarza mężczyznę obecnością kobiety, gdyż ona jest zdolna, by wprowadzić go w świat dialogu, w świat osób, w świat więzi z ludźmi i z Bogiem. Spotkanie z kobietą jest dla mężczyzny tak ważne, że opuści on nawet swoich rodziców, aby złączyć się z kobietą miłością wierną i wyłączną, czyli miłością małżeńską.

Dopiero poprzez spotkanie z kobietą mężczyzna może w pełni odkryć i zrealizować samego siebie, stając się mężem i ojcem, ucząc się miłości i odpowiedzialności. To właśnie z tego względu, że kobieta wprowadza mężczyznę w świat więzi i miłości, najpierw ona zostaje w raju zaatakowana przez szatana.[2]

Godność kobiety

List apostolski „Mulieris dignitatem„ujął Papież w formie rozważania, które obejmuje wielkie bogactwo tematów.[3] Najistotniejszy spośród nich wydaje mi się ten, który jest po części nie wypowiedzianym założeniem, a po części tylko możemy odczytać go wprost z papieskich słów.

Chodzi tu o próbę odnalezienia w „Mulieris dignitatem„odpowiedzi na podstawowe pytanie: czym jest kobieta? co to jest kobiecość? Nie znajdziemy jakiegoś fragmentu mogącego stanowić pewną „definicję” kobiety czy kobiecości. W wielu miejscach natomiast Papież wiąże z kobiecością pewne cechy, można więc na tej podstawie spróbować przybliżyć papieskie rozumienie „biblijnego »paradygmatu» niewiasty” czy też – używając innego sformułowania Jan Pawła II – „zamysłu Bożego określającego powołanie i posłannictwo kobiety„.

Wśród wypowiedzi Jana Pawła II przybliżających jego rozumienie kobiecości można wyróżnić takie, które niejako opisują ten fenomen i – analogicznie – fenomen męskości.

W zakresie tego, co »ludzkie«, co po prostu osobowe, »męskość« i »kobiecość« różnią się, ale jednocześnie dopełniają i wzajemnie tłumaczą„. „Orędzie biblijne i ewangeliczne strzeże prawdy o tej godności i o tym powołaniu, jakie wynikają ze swoistej odmienności i »oryginalności« osobowej mężczyzny i kobiety„.

Zauważmy, że w tych wypowiedziach ani nie zakłada się perspektywy, z której analizowane są męskość i kobiecość (a przecież mówiąc o tych rzeczywistościach mówimy o czymś, co najgłębiej nas dotyczy), ani też nie przyjmuje się za oczywiste lub normatywne pewnego rozumienia męskości i kobiecości. Ale, jak zaznaczono, to tylko część nauczania papieskiego. Istnieją również – i jest ich chyba więcej – fragmenty, które nie pozostawiają wątpliwości, że Papież patrzy na kobiecość z perspektywy męskiej, i że pewną określoną wizję kobiecości stawia kobietom za wzór, za normę.

Te wypowiedzi zakładają, że podstawowym wyróżnikiem kobiecości jest jej „inność” od męskości. „Niewiasta jest drugim »ja« we wspólnym człowieczeństwie„. „Oryginalność” kobiety jest tym, co „ją odróżnia od mężczyzny„. Trudno tu mówić o wzajemnym tłumaczeniu i dopełnianiu się męskości i kobiecości. Ostatecznie bowiem jako kobiece zostaje określone to, co różni kobietę od mężczyzny. W tych wypowiedziach (być może nieświadomie) założone jest już pewne rozumienie tego, co męskie. Chciałabym zaznaczyć, że w nauczaniu Jana Pawła II znajdujemy wiele sformułowań mających upewnić adresatki i adresatów, iż nie uznaje on tej kobiecej inności za niższą, podporządkowaną. To dlatego mówi o „istotnym, ogromnym bogactwie kobiecości„, „geniuszu kobiety„, „osobowych zasobach kobiecości„, które „na pewno nie są mniejsze od zasobów męskości – są tylko inne„.

Mimo tych zastrzeżeń z takiego ujęcia kobiecości – jako innej od męskości – wynikają konsekwencje, które dla wielu kobiet mogą stanowić i stanowią trudność.

  • Pierwszą z nich jest sugerowanie, że pewne cechy charakteryzują kobietę tylko dlatego, iż jest kobietą, że nie musi ona ich wypracowywać, że nie kosztują one jej wewnętrznego trudu. Papież za kobiece uznaje takie cechy jak wrażliwość, dyspozycja do zwrócenia się ku konkretnemu człowiekowi, troskliwość (zwłaszcza o najbardziej potrzebujących). Specyfikę kobiecą określa Jan Paweł II również przez to, że pewne podstawowe kategorie antropologiczne, które najpierw odnosi do obojga, do mężczyzny i kobiety, następnie „w szczególny sposób” przypisuje kobietom: „porządek miłości„, odnajdywanie siebie poprzez „bezinteresowny dar z siebie” czy macierzyństwo jako „szczególną część rodzicielstwa. Ojcostwo można by również określić jako szczególną część rodzicielstwa, a bytowanie w relacji z innymi jako konsekwencja bycia na obraz Boży oczywiście odnosi się też i do mężczyzny. To, że takich stwierdzeń na temat męskiej strony człowieczeństwa się nie czyni, znowu świadczy o tym, że w spojrzeniu na człowieka dominuje męska perspektywa.
  • Kolejną konsekwencją ujęcia kobiecości jako „innej” od męskości jest traktowanie macierzyństwa jako podstawowego powołania kobiety. Macierzyństwo jest bowiem tym, co czyni kobietę najbardziej „inną” od mężczyzny. Przywołajmy ponownie słowa Papieża: „Analiza naukowa w całej pełni potwierdza fakt, że sama konstytucja cielesna kobiety oraz jej organizm zawierają w sobie naturalną dyspozycję do macierzyństwa, do poczęcia, brzemienności i urodzenia dziecka jako następstwa małżeńskiego zjednoczenia z mężczyzną„. Najistotniejsze jest jednak to, że macierzyństwo jako fakt i fenomen ludzki tłumaczy się w pełni na gruncie prawdy o osobie. Macierzyństwo jest związane z osobową strukturą kobiecości oraz z osobowym wymiarem daru„. Kobieta okazuje się zatem potencjalną matką. Jan Paweł II wszelką twórczą działalność kobiet łączy z macierzyństwem: ujmując je jako macierzyństwo duchowe dziewic czy też oparte na macierzyństwie biologicznym.

Ta skoncentrowana na macierzyństwie wizja kobiecości znajduje swe dopełnienie w papieskim nauczaniu o Maryi jako ideale kobiecości. „Pełnia łaski [Maryi] oznacza zarazem pełnię doskonałości tego, co »niewieście«, co »kobiece«.

[Według Jana Pawła II] znajdujemy się tutaj niejako w szczytowym punkcie i prawzorze osobowej godności kobiet„. Syntezę papieskiego nauczania o kobiecie mogą stanowić słowa: „Biblijny paradygmat »niewiasty« znajduje swój punkt kulminacyjny w macierzyństwie Bogurodzicy„.

Refleksja Jana Pawła II nad tajemnicą kobiety pokazuje, jak bardzo teologiczne ujęcie Bożego zamysłu względem kobiety zależne jest od kulturowego czy antropologicznego (przed)rozumienia płci. Tego rodzaju refleksja budzi uzasadnione pytanie: Czy próbując teologicznie określić „paradygmat” kobiety, nie popadamy siłą rzeczy w jakieś ograniczanie, określanie z góry tego, kim kobiety mają być i co robić, a więc w jakąś formę paternalizmu? Tego rodzaju krytyczne pytanie powstaje niezależnie od tego, czy uznaje się (czy też nie) olbrzymią wartość macierzyństwa. W pytaniu tym chodzi bowiem przede wszystkim o perspektywę spojrzenia na kobietę.

Czy zatem słuszną drogą jest tworzenie idealnego obrazu kobiety, który później zostaje uznany za normę, podczas gdy podobnego wzoru nie stawia się mężczyźnie, zakładając bogactwo, a więc wielość (!) takich wzorców? Dlaczego dla kobiet miałby być tylko jeden? Tego rodzaju pytania wyrażają największą trudność, jaką stanowi dla wielu kobiet, katoliczek, nauczanie papieskie.

2. Kobieta w Biblii

WSTĘP

Biblia wiele mówi o kobiecie i kobiecości. W świętych księgach znaleźć można wiele intuicji o Bożym zamyśle wobec niewiasty. Zapoznajmy się teraz zaledwie z kilkoma.

AKTYWIZACJA

Praca indywidualna. Techniki plastyczne – malowanie lub kirigami. Zadanie: zilustrowanie wybranego fragmentu Biblii. Prezentacja na forum. Teksty: Rdz 2,18-25; Rdz 3,1-7; Rdz 3,8-16; Łk 1,26-36; Ef 5,20-33; Dz 1,10-14; Ap12,1-6

PUENTA

Poznała od razu

O kobietach w Biblii opowiada o. Augustyn Jankowski, benedyktyn z Tyńca.

(…) żebro było najbliżej serca

Opis stworzenia człowieka, czyli kobiety i mężczyzny, jest niejednorodny. Istnieją bowiem dwie tradycje. Tradycja kapłańska jest o wiele późniejsza niż jahwistyczna. Najczęściej powołujemy się na tę drugą przywołując słowa: Wtedy to Pan sprawił, że mężczyzna pogrążył się w głębokim śnie, i gdy spał, wyjął jedno z jego żeber, a miejsce to zapełnił ciałem. Po czym Pan Bóg z żebra, które wyjął z mężczyzny, zbudował niewiastę. A gdy ją przyprowadził do mężczyzny, mężczyzna powiedział: „Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta”. Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem (Rdz 2, 21-24).

Owo żebro nie jest czymś, co zabierałoby kobiecie jej godność. Wręcz przeciwnie — kobieta została utworzona z żebra, bo jest ono najbliżej serca. W defiladzie dzikich zwierząt (Rdz 2, 20), która wydawać by się mogła czymś naiwnym, chodzi o pokazanie, że wśród zwierząt nie ma kogoś, kto mógłby stanąć vis a vis pierwszego człowieka. Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! (Rdz 2, 23) — powie pierwszy człowiek.

I tak kobieta została „wzięta” z mężczyzny, a więc jak gdyby od niego pochodzi. Pochodzi od mężczyzny, jednak na zasadzie kogoś, kto z natury musi być jej równy.

św. Paweł pod obstrzałem

Choć Stary Testament zna historie kilku wybitnych kobiet, musimy przyznać, że Hebrajczycy nie traktowali ich na równi z mężczyznami. Ślady tego myślenia możemy znaleźć w niektórych fragmentach Nowego Testamentu, na przykład w wystąpieniach św. Pawła. Kobieta była wówczas służebnicą swego męża. Wiąże się z tym dawna forma zwracania się żony do męża: baali, co oznacza panie mój. Z czasem dopiero zaczęto używać zwrotu: mężu mój. Pamiętajmy jednak, że św. Paweł przyznał kobiecie te same prawa, które miał mężczyzna.

Nie wszystkie nakazy apostolskie mają tę samą rangę. Z czasem niektóre z nich przestały być ważne, bo zmienił się układ społeczny. Weźmy na przykład niewolnictwo. Było ono instytucją niemoralną, a jednak w Nowym Testamencie nie ma jego zniesienia (i choć żaden z Apostołów nie przyłącza się do buntu Spartakusa, wiemy, że niewolnictwo było złe).

Nowy Testament wszystkich ludzi traktuje jak braci — tym samym zniesione zostało upodlające niewolnictwo. Podobnie jest ze słowami św. Pawła: Żony niechaj będą poddane swym mężom (Ef 5, 22); wiemy, że mowa jest o tamtej wizji poddania, która wynika z rajskiego wyroku. Dlatego najważniejszą zasadą lektury Pisma Świętego jest czytanie go w szerokim kontekście, nie wolno tu być jednostronnym. Jeśli z tekstów Pawłowych wyrwie się tylko to jedno zdanie: Żony niechaj będą poddane swym mężom, będzie ono dziś szokujące.

Tadeusz Żychiewicz w jednym ze swych felietonów napisał kiedyś: „Kobiecie nie jest łatwo słuchać drugiej kobiety”. Co prawda miał na myśli zakonnice, ale doświadczenie pokazuje, że jest lepiej, gdy sprawami domowymi rządzi mężczyzna. Mówię tak, bo słyszałem to od samych kobiet.

Dziś często możemy spotkać się z tym, że „szefem” domu jest kobieta. Jest to najlepszy dowód, że nie musi być tak, jak było w czasach św. Pawła. Obecnie rola kobiety, szczególnie ta społeczna, wygląda zupełnie inaczej. Kiedy zaś feministki mówią, że św. Paweł nie lubił kobiet, zastanawiam się, czy one kiedykolwiek wzięły Pismo Święte do ręki i przeczytały całe. W liście do Efezjan Apostoł pisze: Mężowie, miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół (5, 25a). Kiedy czytam ten fragment ze studentami, zabraniam im czytać słowo „Kościół”, bo w języku polskim jest ono rodzaju męskiego. Sens słów św. Pawła o wiele lepiej oddaje łacina, Ecclesia jest bowiem rodzaju żeńskiego. Wiele języków europejskich idzie za tym wzorem.

nie tylko Ewa i Maryja

Najwyższy czas, by w naszym rozważaniu o kobietach przyjrzeć się postaciom Ewy i Maryi. Pierwszym, który to uczynił, był św. Ireneusz, biskup Lyonu (zm. 202 r.). Wykazał, że Ewa z trzeciego rozdziału Księgi Rodzaju została zrealizowana w Maryi. Ten ojciec apostolski znalazł na to dowód w Nowym Testamencie. Jezus dwukrotnie zwraca się do matki w sposób inny niż czynili to Żydzi. Żyd mówił: „moja matko”, tymczasem Jezus w Kanie Galilejskiej i pod krzyżem mówi: „niewiasto”. Jest to nawiązanie do niewiasty z trzeciego rozdziału Księgi Rodzaju, nazywanego protoewangelią.

Ewa i Maryja to nie jedyne kobiety w Biblii. Pierwszą uczennicą, którą pozyskuje Jezus, jest bezimienna Samarytanka. W scenie przy studni św. Jan pokazuje Jezusa, który wchodzi w dialog z kobietą, w dodatku Samarytanką. Rozmowa ta jest zapowiedzią dialogu, który później pojawi się między zmartwychwstaniem a wniebowstąpieniem. Jezus powie: Będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi (Dz 1, 8). Samarytanka powoli dochodzi do prawdziwej wiary w Jezusa Chrystusa. To jest jej główna rola — jako pierwsza dowiaduje się od Jezusa, że jest On Mesjaszem, chociaż innym dozował tę prawdę bardzo długo.

Scena z Samarytanką jest pewną próbą psychologiczną. Kiedy czytamy jej opis, rodzą się w nas czysto ludzkie pytania. Na przykład dlaczego ta kobieta przychodzi do studni w samo południe, kiedy z nieba leje się największy żar? Otóż Samarytanka, będąc konkubiną, nie chciała spotkać się przy studni z innymi kobietami. Chciała jakoś ułożyć sobie życie, stąd jej słowa do Jezusa: Daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać (J 4, 15).

Ona wciąż myślała o studni i wodzie, która w niej była. A Jezus mówił o czymś zupełnie innym. Dopiero z czasem odkryła, kim jest jej rozmówca. Ale kiedy już to odkryła, mimo trudnej sytuacji, w jakiej się znajdowała, zaświadczyła o Nim w pełni wolności. Wielu Samarytan z owego miasta zaczęło w Niego wierzyć dzięki słowu kobiety świadczącej: „Powiedział mi wszystko, co uczyniłam” (J 4, 39).

trzy Marie Magdaleny

Mówiąc o Marii Magdalenie trzeba najpierw usunąć dość powszechny błąd. Otóż Marię, pochodzącą z niewielkiej galilejskiej miejscowości zwanej Magdalą, niepotrzebnie identyfikuje się z bezimienną jawnogrzesznicą, namaszczającą Jezusowi nogi (7 rozdz. Ewangelii Łukasza) oraz z Marią z Betanii, która z tych samych powodów szuka u Chrystusa odpuszczenia grzechów. Św. Grzegorz jako pierwszy połączył te trzy kobiety w jedną postać. Zrobił to z pobudek duszpasterskich i tak już zostało aż do czasów papieża Pawła VI. Ten dokonał reformy i znów mówimy o trzech różnych „Magdalenach”. Dodam, że w Kościele bizantyńskim zawsze rozdzielano te trzy uczennice Pańskie.

Ale wróćmy do naszej Marii Magdaleny. Wiemy o niej na pewno jedno — była opętana. To z niej Jezus wypędził siedem złych duchów. Oczywiście, znów nie należy dosłownie brać tej liczby, dla nas ważne jest, że była opętana, a właściwie, że została uwolniona od złych duchów. W konsekwencji tego wydarzenia, wdzięczna Jezusowi za uratowanie życia, Maria idzie za Nim. Maria Magdalena jest przykładem kobiecej wdzięczności za niesłychany dar, jakim było uwolnienie od złych mocy.

Uczennice doświadczyły więcej

Chrystus zupełnie zmienił ówczesny stosunek mężczyzny do kobiety. Otóż w tamtych czasach rabbi nie rozmawiał z kobietą, nie mogła ona też zostać jego uczennicą. Przypomnijmy sobie jeszcze raz spotkanie Jezusa z Samarytanką przy studni Jakubowej: kiedy przyszli uczniowie, zdziwili się, że Nauczyciel rozmawia z kobietą, nikt jednak nie śmiał Go o nic zapytać. Uczniowie zrozumieli wtedy, że Jezus postępuje inaczej niż rabini, On rozmawia z kobietami. Ale Jezus nie tylko z nimi rozmawiał, one były też Jego uczennicami. Oprócz Samarytanki była nią także Maria Magdalena. Były więc uczennice. Chodziły za Jezusem. Słuchały.

Jezusowi bardziej zależało na tym, by być nauczycielem słuchanym niż przyjętym pod dach i nakarmionym. W doskonale znanej nam scenie obrazującej Marię i Martę, zazwyczaj widzi się tylko pochwałę życia kontemplacyjnego, w przeciwieństwie do czynnego. Być może wniosek ten jest uzasadniony, ale Łukasz chciał nam powiedzieć coś zupełnie innego: Maria jest prawdziwą uczennicą Pańską, bo zachowuje się tak jak uczniowie, siedzi u stóp Pana jak uczniowie wokół rabinów.

Kobiety w Ewangelii doświadczyły znacznie więcej niż mężczyźni. Pod krzyżem wszystko się zaczęło. Prymas Tysiąclecia mawiał, że przy zmartwychwstaniu kobiety pełnią znacznie ważniejszą rolę niż mężczyźni — kobiety, z Magdaleną na czele, są pierwszymi apostołkami zmartwychwstania; one „znały się” na rzeczy. Dopiero później Apostołów przemienił i umocnił Duch Święty. U mężczyzn, gdzie górę wzięła przyziemna logika, wszystko było przegrane. Uczniowie idący do Emaus mówili: a myśmy się spodziewali… (Łk 24, 21). Tymczasem te kobiece serca były przywiązane do Pana. Kobiety cierpliwie czekały i doczekały się. Toteż gdy Jezus powiedział: Mario, ona obróciwszy się powiedziała do Niego po hebrajsku: „Rabbuni”, to znaczy: Nauczycielu! (J 20, 16). Poznała Go od razu.

3. Rola kobiety

WSTĘP

W adhortacji o Kościele w Europie papież podkreśla także niezwykle ważną rolę kobiety w naszej europejskiej kulturze i Kościele.

AKTYWIZACJA

Praca na forum. Zadanie jest następujące: poszukujemy odpowiedzi na pytanie: dzięki czemu rozwija się rola kobiety w naszej kulturze i w Kościele? Czas na dyskusję.

PUENTA

EE 42. Kościół jest świadomy specyficznego wkładu kobiety w służbę Ewangelii nadziei. Historyczne koleje wspólnoty chrześcijańskiej dowodzą, że kobiety zawsze odgrywały znaczącą rolę w dawaniu świadectwa Ewangelii.

Trzeba przypomnieć, jak wiele uczyniły one – często w milczeniu i w ukryciu – przyjmując i przekazując dar Boży, zarówno poprzez fizyczne, jak i duchowe macierzyństwo, dzieło wychowania, katechezę, rozwijanie wielkich dzieł miłosierdzia, przez życie modlitwy i kontemplacji, doświadczenia mistyczne oraz pisma bogate w ewangeliczną mądrość.

Mając na uwadze bogate świadectwa z przeszłości, Kościół wyraża ufność, że i dzisiaj kobiety mogą znacznie przyczynić się do budzenia nadziei na wszystkich płaszczyznach. Istnieją pewne wymiary współczesnego społeczeństwa europejskiego, które stanowią wyzwanie dla właściwych kobietom zdolności wytrwałego i bezinteresownego otwarcia na innych, dzielenia się i rodzenia w miłości.

Weźmy na przykład rozpowszechnioną mentalność naukowo-techniczną, która usuwa w cień wymiar afektywny i funkcję uczuć, brak bezinteresowności, coraz powszechniejszy lęk przed dawaniem życia nowym istotom ludzkim, trudność w nawiązywaniu wzajemnych relacji i w przyjmowaniu kogoś, kto jest odmienny. W tym kontekście Kościół oczekuje od kobiet ożywczego wkładu, rodzącego nową falę nadziei.

EE 43. Aby mogło to nastąpić, konieczne jest – przede wszystkim w Kościele – promowanie godności kobiety, gdyż jednakowa jest godność kobiety i mężczyzny, którzy oboje zostali stworzeni na obraz i podobieństwo Boga (por. Rdz 1,27), a każde z nich zostało wyposażone we właściwe im, specyficzne dary.

Należy sobie życzyć, jak podkreślono na Synodzie, aby – dla umożliwienia kobietom pełnego udziału w życiu i misji Kościoła – ich zalety zostały w większym stopniu dowartościowane, również przez powierzanie im funkcji kościelnych, jakie prawo wyznacza osobom świeckim. Należy również odpowiednio dowartościować misję kobiety jako małżonki i matki oraz jej poświęcanie się życiu rodzinnemu.

Kościół nieustannie zabiera głos, by potępiać niesprawiedliwości i przemoc w stosunku do kobiet, gdziekolwiek i w jakichkolwiek okolicznościach do tego dochodzi. Domaga się on, by było rzeczywiście stosowane prawo chroniące kobietę i by zostały podjęte skuteczne środki przeciwko upokarzającemu wykorzystywaniu kobiet w reklamie handlowej oraz przeciwko pladze prostytucji; wyraża życzenie, aby wkład matki w życie domowe – tak samo jak wkład ojca – cieszył się uznaniem, również w formie wynagrodzenia ekonomicznego, jako udział w budowaniu dobra wspólnego.

4. Kobieta i kapłaństwo

WSTĘP

Pierwsze dwadzieścia lat pontyfikatu Jana Pawła II można opisać jako czas wciąż wzrastającego znaczenia „kwestii kobiecej” dla Kościoła. Znajduje to swoje odzwierciedlenie zarówno w ocenach postawy Papieża, jak i w jego nauczaniu. Jan Paweł II okazuje się tu wielkim kontynuatorem Jana XXIII i Pawła VI.

Dwa wydarzenia z ich działalności pasterskiej miały symboliczne i przełomowe znaczenie:

  • Jan XXIII jako pierwszy papież pozytywnie ocenił promocję kobiety w świecie współczesnym – dostrzegając w tym procesie znak czasu (encyklika „Pacem in terris„, 1963 r.).
  • Paweł VI w 1970 roku po raz pierwszy w historii nadał godność Doktora Kościoła, czyli świętego nauczyciela Kościoła powszechnego, wyróżniającego się w swych pismach prawowiernością i wybitną wiedzą teologiczną, dwóm kobietom: Teresie Wielkiej i Katarzynie ze Sieny. W 1997 r. do tych wybitnych kobiet dołączyła trzecia – uznana za Doktora Kościoła przez Jana Pawła II – św. Teresa od Dzieciątka Jezus.

Jan Paweł II, podążając śladami swych poprzedników, odważnie wkracza na nowe drogi. Jest pierwszym papieżem, który tematyce kobiecej poświęcił oddzielny dokument – list apostolski „Mulieris dignitatem” o godności i powołaniu kobiety, wydany w 1988 roku z okazji Roku Maryjnego.

To nie jedyne świadectwo jego szczególnego zaangażowania w tej dziedzinie. W 1994 r. wydał list apostolski „Ordinatio sacerdotalis” o udzielaniu święceń kapłańskich wyłącznie mężczyznom. Była to bezpośrednia reakcja na pierwsze święcenia kobiet w Kościele Anglii.

Trzecim ważnym dokumentem papieskim jest wydany w 1995 roku, z okazji Światowej Konferencji ONZ w Pekinie poświęconej kobiecie, List do kobiet całego świata.

Te trzy listy są nie tylko najważniejszymi dokumentami papieskimi o kobiecie i do kobiet, ale zarazem symbolizują trzy wątki istotne dla „kobiecego” nauczania Jana Pawła II.

O pierwszym z dokumentów i jego wymowie już mówiliśmy w trakcie naszego spotkania. Teraz zastanówmy się nad tematyką kolejnego i problemem, który przy okazji dość często powracał w dyskusjach w Kościele i społeczeństwie.

Mowa tu o „święceniach kapłańskich” kobiet…

AKTYWIZACJA

Dyskusja na forum. pytanie jest następujące: dlaczego powraca motyw konieczności udzielenia „święceń kapłańskich” kobietom, skoro Kościół już wiele razy stwierdzał, że jest to niemożliwe? Czy nie jest to czasami dyskryminacja?

PUENTA

Kobieta w Kościele

Dotykając kwestii święceń kapłańskich kobiet, podobnie spotykamy cały splot problemów, których nie sposób tu nawet wymienić. Chciałabym zwrócić uwagę na fakt, iż Kościół obecny w społeczeństwach coraz wyraźniej uznających równą godność kobiet i mężczyzn, niejako stale narażony jest na krytyczne pytanie, czy wykluczając kobiety z urzędu, nie dyskryminuje ich.

Stwierdzenia, że święcenia kobiet to nie kwestia praw człowieka i że Kościoła nie można ujmować wyłącznie w kategoriach socjologicznych, choć słuszne, nie wydają mi się wystarczającą odpowiedzią na takie pytanie.

Kościół przeszedł w obecnym stuleciu daleką drogę w uznaniu społecznej roli kobiet – od traktowania wszelkiej emancypacji kobiet za grzech przeciw wierności małżeńskiej (jak czynił to jeszcze Pius XI w encyklice „Casti connubii” z 1930 r.) do pełnego uznania „wzrostu obecności kobiet w życiu społecznym, ekonomicznym i politycznym na szczeblu lokalnym, krajowym i międzynarodowym (…) [za] proces dobroczynny” (Jan Paweł II, Orędzie na 28. Światowy Dzień Pokoju, 1995 r.).

Postulując pełny udział kobiet w życiu publicznym, Kościół musi odnieść ten postulat do siebie samego. „Kościół, dla dobra swojego i swojej misji, musi uznać wszystkie talenty kobiet i mężczyzn i zastosować je w praktyce” (Jan Paweł II, „Christifideles laici„).

Wydaje mi się, że ten postulat należy rozumieć dwojako – jako dwa zadania stojące przed Kościołem.

  • Po pierwsze, w Kościele posoborowym istnieją wielorakie możliwości zaangażowania kobiet, nie wymagające sakramentu święceń. Ile z tych możliwości faktycznie stoi otworem przed kobietami w Kościele w Polsce?
  • Po drugie, historycznie rzecz ujmując, przebieg dyskusji we wszystkich Kościołach ordynujących kobiety – czy to tradycji luterańskiej, reformowanej, anglikańskiej czy starokatolickiej – pokazuje, że kolejne argumenty przeciw święceniom kobiet uznawane były za mający znaczenie tylko historyczne element kulturowo-społeczny. Decyzje Kościołów wynikały nie tylko z uznania, że nie ma teologicznie przekonujących argumentów przeciw, ale również, iż urzędowemu posługiwaniu Kościoła brak pełni, gdy spełniane jest ono tylko przez przedstawicieli jednej płci. Zatem istotne teologicznie pytanie w debacie nad święceniami kobiet brzmi: na czym polega przykład Chrystusa, nie dopuszczającego kobiet do grona Dwunastu, skoro nie jest dyskryminacją kobiet? To wielkie pytanie oczekuje jeszcze na swoją wielką odpowiedź.

5. Nowy feminizm

WSTĘP

Zjawisko feminizmu w różnych swoich odcieniach i barwach jest faktem w naszym społeczeństwie i Kościele. Do tego zjawiska odwołuje się także Jan Paweł II, chociaż nie używa terminu, to jednak obficie czerpie z jego treści.

Gdy jednak w społeczeństwie dochodzi do dyskusji, wymiany poglądów, to okazuje się, że szybko tworzą się dwie grupy stojące naprzeciw siebie, i to wcale nie nastawione pokojowo… Opisowo możnaje nazwać „katoliczkami” i „feministkami”. Jedne będą bronić wiernościnauczaniu Kościoła, inne – zachęcać do otwartości i tolerancji dla innych decyzji.

Ale zamiast przekrzykiwać się i stroszyć wrogo, można obdarować się swoimi wartościami. Stąd pytanie…

AKTYWIZACJA

Dyskusja na forum. zadanie jest następujące: poszukujemy odpowiedzi na pytanie: w czym ”feministki” mogą pomóc „katoliczkom”?[4]

PUENTA

„Nowy feminizm”

Wędrówkę przez papieskie nauczanie[5] i gąszcz pytań, jakim próbuje ono sprostać, zakończmy ostatnim słowem Jana Pawła II w obecnej debacie nad kwestią kobiecą – wezwaniem do tworzenia nowego feminizmu: „W dziele kształtowania nowej kultury sprzyjającej życiu kobiety mają do odegrania rolę wyjątkową, a może i decydującą, w sferze myśli i działania: mają stawać się promotorkami »nowego feminizmu«, który nie ulega pokusie naśladowania modeli »maskulinizmu«, ale umie rozpoznać i wyrazić autentyczny geniusz kobiecy we wszystkich przejawach życia społecznego, działając na rzecz przezwyciężania wszelkich form dyskryminacji, przemocy i wyzysku” („Evangelium vitae„).

Nikt z poprzedników Jana Pawła II na Stolicy Piotrowej nie poszedł tak daleko, by wzywać do tworzenia feminizmu. Warto zarazem zwrócić uwagę, że Papież, mówiąc o roli i znaczeniu kobiet, nie tylko używa słowa „feminizm”, ale stosuje również inne pojęcia zaczerpnięte z analiz feministycznych. Można odwołać się do jego wcześniejszych wypowiedzi, w których opowiada się za zróżnicowaną, ale zasadniczo pozytywną oceną tego ruchu. Droga wiodąca do wyzwolenia kobiety to według Jana Pawła II „proces trudny i złożony, czasem nie wolny od błędów, ale zasadniczo pozytywny, choć do dziś nie zakończony” (Orędzie na 28. Światowy Dzień Pokoju, 1995).

W Liście do kobiet wyraża „podziw dla kobiet dobrej woli, które poświęciły się obronie kobiecej godności, walcząc o podstawowe prawa społeczne, ekonomiczne, i które podjęły tę odważną inicjatywę w okresie, gdy ich zaangażowanie było uważane za wykroczenie, oznakę braku kobiecości, a nawet grzech!„. Tego rodzaju reakcje na zaangażowanie kobiet na rzecz kobiet nie należą, niestety, tylko do historii…

Zupełnym novum papieskiego Listu do kobiet jest dostrzeżenie winy Kościoła wobec kobiet: „Z pewnością niełatwo ustalić odpowiedzialność za ten stan rzeczy, z uwagi na głęboki wpływ wzorców kulturowych, które w ciągu wieków kształtowały mentalność i instytucje. Ale jeśli, zwłaszcza w określonych kontekstach historycznych, obiektywną odpowiedzialność ponieśli również liczni synowie Kościoła, szczerze nad tym ubolewam. Niech to ubolewanie stanie się w całym Kościele bodźcem do odnowy wierności wobec ducha Ewangelii, która właśnie w odniesieniu do kwestii wyzwolenia kobiet spod wszelkich form ucisku i dominacji, głosi zawsze aktualne orędzie płynące z postawy samego Chrystusa„. Czy można przesłanie Kościoła wyrazić jaśniej? Czy nie trzeba go ciągle powtarzać, by zostało usłyszane i – przede wszystkim – zrealizowane, i to najpierw w łonie Kościoła?

Można by przytaczać jeszcze wiele fragmentów pism Jana Pawła II świadczących o tym, iż wątek kobiecy jest stałym elementem jego nauczania. Warte wspomnienia jest może jeszcze to, że podkreślając wagę aktywności kobiet, Papież nie zapomina o mężczyznach. Mówi o wzajemnym wpływie nowej, tworzącej się tożsamości kobiet na tożsamość mężczyzn: „Nowa świadomość kobiet pomaga również mężczyznom poddać rewizji swoje schematy myślowe, sposób rozumienia samych siebie i swojego miejsca w historii, organizacji życia społecznego, politycznego, gospodarczego, religijnego i kościelnego” (Vita consecrata).

Jan Paweł II widzi w feminizmie przede wszystkim szansę, szansę na pełniejszy udział kobiet w życiu Kościoła i społeczeństwa. Wydaje się, że te wezwania Jana Pawła II nie zostały jeszcze w Polsce usłyszane, a droga do ich realizacji jest daleka. Wiele z przytoczonych tu papieskich słów trzeba rozumieć proroczo i z nadzieją starać się je urzeczywistnić. Większość z nich rysuje zadania stojące przed nami. Czytając je nie zapominajmy jednak, że dla wielu i te – dla nas tak odważne – słowa Jana Pawła II nie spełniają ich oczekiwań w tym względzie.

Cezary Kościelniak, Katolicki feminizm — szansa czy zagrożenie?

Pojęcie feminizmu wywołuje sprzeczne skojarzenia.[6] Jedni rozumieją to pojęcie jako niezrozumiałą i histeryczną próbę ułożenia świata w „kobiecocentrycznej” konstelacji. U drugich wywołuje ono szacunek, że wreszcie ktoś dopomniał się o długo zapomniane i ośmieszone prawa kobiet. Feminizm jest ideą społeczną i jak każda tego typu idea posiada zarówno elementy godne pochwały, jak i krytyki. Nie można nie doceniać ruchów feministycznych za ich walkę o równość płac (bo niby dlaczego kobiety mają otrzymywać mniejsze wynagrodzenie niż mężczyźni?), czy praw wyborczych, które nawet w wielu krajach cywilizowanych wprowadzono dopiero w XX wieku.

Nie można jednak nie skrytykować feminizmu za lansowanie pozbawionej jakiejkolwiek racjonalności idei parytetu, czyli równego udziału mężczyzn i kobiet w instytucjach publicznych (bo niby dlaczego w jakiejkolwiek instytucji miałoby pracować tyle samo mężczyzn i kobiet? Przecież kryterium wyboru nie jest płeć, a umiejętności). Trudno o pochwalenie pojawiającej się raz po raz głośnej ideologii towarzyszącej feminizmowi, która neguje wszystko, co nie jest feministyczne.

Obiektywna i nieemocjonalna próba ocenienia tego ruchu społecznego jest trudna i niejednoznaczna (pozostawiam ją Szanownemu Czytelnikowi). Próbując opisać zjawisko feminizmu, powinniśmy zwrócić uwagę na pewien interesujący fakt: feminizm jest obecny w prawie każdej dziedzinie życia społecznego: w polityce, nauce, a także w religii.

Feminizm w Kościele

W jaki sposób feminizm objawia się w Kościele? Dla zilustrowania tego zagadnienia możemy zarysować kilka typów relacji Kościół — feminizm.

  • Relacje te można pogrupować, rozpoczynając od radykalnych, charakteryzujących się dużą dawką agresji do urzędu papieskiego i hierarchii.
  • Kolejną grupę stanowią relacje umiarkowane, gdzie nie przekreśla się zasad i struktury Kościoła, a jedynie ukazuje się pewne istotne dla kobiet problemy.
  • I wreszcie relacje „stonowane”, w których feminizm jest niegroźnym i ubogacającym Kościół ruchem społecznym. Przyjrzyjmy się pokrótce powyższym typom.

„Spisek mężczyzn”, czyli pogląd radykalny

W takim haśle można ująć stanowisko radykalne. Wyznawczynie tego stanowiska twierdzą, że kapłani-mężczyźni zdominowali i zawłaszczyli sobie sakrament kapłaństwa, uzyskując w ten sposób monopol na sprawowanie władzy w Kościele. Feministki te głoszą także własną myśl teologiczną, według której Boga należy utożsamiać z kobietą. Należy w tym miejscu podkreślić, że swoje poglądy wyrażają one agresywnie i niezwykle emocjonalnie, a ich podstawy często oparte są nie na nauce, lecz na nie uzasadnionych spekulacjach.

Radykalność myśli skrajnych feministek, przeradza się później w działania, które trudno nie nazwać absurdalnymi. Czytałem kiedyś wywiad z pewnym holenderskim dominikaninem, „feministą”, który regularnie wraz z grupą kobiet „sprawuje” Mszę świętą. Swoje praktyki interpretuje jako zbliżenie się do „kapłaństwa kobiet” oraz porównuje je do praktyk pierwszych chrześcijan, którzy również nie byli oficjalnie akceptowani. Niestety, ów dominikanin sam nie rozumie, że żyjąc w XXI wieku, nie jesteśmy już pierwszymi chrześcijanami i nie możemy zacząć interpretować wiary od początku, tak, jakby nie było za nami żadnej historii. To tak, jakbyśmy próbowali stworzyć jakieś nowe urządzenie techniczne, pomijając takie odkrycia jak koło, prąd, maszyny liczące czy silniki.

Kobieta zapomniana, czyli pogląd umiarkowany

„Długo byłyśmy na uboczu” — powiedzą feministki umiarkowane. Kościół — przynajmniej w warstwie decyzyjnej — tworzyli mężczyźni. Pozwólmy, by kobiety mogły kształtować Kościół w równym stopniu — głoszą umiarkowane feministki. Wskazują one, że przez całe wieki kobiety kształtowały wiarę, ale nie były docenione.

Przykładem (rzeczywiście pięknym i ciekawym) jest Estera, która uchroniła Żydów od podbicia przez wroga. Nie można nie wspomnieć o św. Katarzynie, która prowadziła wysiłki dyplomatyczne, a ich owocem było sprowadzenie papieża z Awinionu do Rzymu. U progu XXI wieku rozpowszechnia się orędzie miłosierdzia, które przekazała jedna z największych mistyczek w historii Kościoła: Faustyna Kowalska. Oczywiście przykładów jest o wiele więcej. Można zatem postawić pewien postulat: jeżeli kobiety kształtowały wiarę w historii Kościoła, to pozwólmy im teraz realnie wpływać na niego.

Kobieta jest w Kościele, czyli pogląd stonowany

Umiarkowane feministki domagają się, by kobiety były obecne na każdym obszarze działania Kościoła. By były wykładowcami na Wydziałach Teologicznych, by zarządzały majątkiem kościelnym, by mogły uczestniczyć w radach biskupich, by kierowały wydawnictwami i prasą religijną. Niewątpliwie, taki postulat wydaje się być racjonalny i uzasadniony.

Stonowany feminizm powiada, że kobieta była i jest obecna w Kościele. Jedyną wyższością naszych czasów nad historią jest to, że teraz można o tym jasno i jawnie mówić i pisać. Wyznawczynie tego poglądu nie walczą o lepszą pozycję, jedynie poszukują forum, na którym wyrażają opinie na temat swojej roli w Kościele.

Czy feminizm jest Kościołowi potrzebny?

Przy wielu niedogodnościach, jakie wnoszą feministki radykalne, z pewnością na to pytanie należałoby odpowiedzieć pozytywnie. W pewnym sensie polityka Kościoła wobec kobiet jest jeszcze in statu nascendi, choćby dlatego, że pierwsze poważne oficjalne teksty o ich roli powstały dopiero za Jana Pawła II. Wystarczy w tym miejscu wspomnieć o słynnym papieskim „Liście do kobiet”. W tekście tym Papież wyraża uznanie dla ich powołania oraz nobilituje ich miejsce w Kościele. Feministki włączają się i współtworzą debatę o kobietach w Kościele, której wynik nie jest jeszcze przesądzony. Wydaje mi się, że spośród wielu zagadnień należałoby przedyskutować kwestię statusu kobiet żyjących samotnie.

Uważam także, że ważnym zadaniem, jakie powinien spełnić feminizm w Kościele, jest uczulenie wrażliwości na sprawy kobiet oraz pomoc tym rejonom świata, gdzie podstawowe prawa kobiet są ciągle łamane.

Na zakończenie warto zaznaczyć, że feminizm jest znakiem czasu, i że więcej dobrego wniesie popieranie racjonalnych ruchów feministycznych, aniżeli walka z nimi. Zresztą, jeżeli prawdziwa jest zasada mówiąca, że „my rządzimy światem, a nami kobiety”, to walka ta na niewiele się przyda.

[1] Wykorzystałem tutaj ulotkę reklamową medycznego preparatu LEKO, lato 2003.

[2] Ks. Marek Dziewiecki, Geniusz kobiety. Analiza antropologiczna i psychospołeczna, źródło: www.opoka.org.pl

[3] Elżbieta Adamiak, Trzy listy, źródło: www.opoka.org.pl

[4] Zamiast dyskusji można zrobić „transparenty” z patyczków do szaszłyków i papieru.

[5] Elżbieta Adamiak, Trzy listy, źródło: www.opoka.org.pl

[6] Źródło: www.opoka.org.pl