Kościół przeprasza za postawę w czasie wojny domowej
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Hiszpanii bp Ricardo Blázquez Pérez uważa, że Kościół katolicki powinien poprosić o wybaczenie za swe „niektóre działania” w czasie wojny domowej w latach 1936-39.
Otwierając 19 listopada obrady episkopatu hierarcha oświadczył, że choć są powody do dziękowania Bogu z to, co wówczas robił Kościół, to jednak były też takie momenty, za które „powinniśmy prosić o przebaczenie”.
Odnosząc się do niedawnej beatyfikacji 498 męczenników hiszpańskich z czasów wojny domowej bp Blázquez Pérez podkreślił, że „każda zbiorowość ludzka – społeczeństwo, Kościół, partie polityczne, związki zawodowe – ma prawo przypominać swoją historię i kultywować pamięć zbiorową”. Nie powinno to jednak prowadzić do „ponownego rozdrapywania ran i podsycania uraz”. Hierarcha zachęcił do pamiętania o historii „nie po to, by ze sobą walczyć”, ale by uczyć się na błędach i dzięki temu znajdować siłę do kroczenia dobrą drogą. Odniósł się w ten sposób do debaty o ustawie o pamięci historycznej, poprzez którą socjalistyczny rząd Hiszpanii zamierza zrehabilitować ofiary strony republikańskiej w czasie wojny domowej i frankizmu z lat 1936-75.
Zdaniem francuskiej agencji AFP, wypowiedź przewodniczącego episkopatu „oznacza zmianę oficjalnego stanowiska Kościoła w Hiszpanii, który wspierał w 1937 r. «krucjatę chrześcijańską» oddziałów frankistowskich przeciwko ówczesnemu rządowi republikańskiemu”. Jeszcze w 2000 r. rzecznik episkopatu bp Juan José Asenjo Pelegrina przekonywał, że w czasie wojny domowej Kościół był jedynie „biernym podmiotem i ofiarą”.
W czasie wojny domowej Kościół katolicki, który miał wówczas prawie 33,5 tys. księży i sióstr zakonnych, stracił w wyniku rozstrzeliwań, tortur i innych prześladowań 6832 duchownych, w tym 12 biskupów i 1 administratora apostolskiego, 4184 księży diecezjalnych, 2365 kapłanów i braci zakonnych, 238 sióstr zakonnych i 32 seminarzystów. Stanowiło to blisko 12 proc. ogółu duchowieństwa.
Duchowni byli szczególnie prześladowani przez republikańską lewicę jako „ostoja reakcji” i przeciwnicy postępu społecznego. W niektórych środowiskach rewolucjonistów należało nawet do dobrego tonu zabicie „klechy” lub „czarnej”, czyli zakonnicy, przy czym zazwyczaj towarzyszyły temu znęcanie się nad ofiarami, szydzenie z wiary, gwałcenie mniszek oraz bezczeszczenie i burzenie kościołów, parodiowanie Mszy i nabożeństw itp. Księży nie tylko rozstrzeliwano, ale często krzyżowano, duszono, zrzucano z gór lub okien wielopiętrowych budynków.
Po wojnie Kościół odzyskał wolność i dawną pozycję, a nawet zdobył nowe przywileje, stając się na długie lata główną podporą zwycięskiego reżimu gen. Francisco Franco. Kościół potrafił jednak zachować dystans do władz i gdy w połowie lat sześćdziesiątych frankizm zaczął się chwiać i nie był w stanie rozwiązać coraz poważniejszych problemów społecznych i gospodarczych kraju, biskupi, a jeszcze bardziej szeregowi księża zaczęli odcinać się od reżimu. Dzięki temu gdy w 1975 r., po śmierci gen. Franco, rozpoczął się proces demokratyzacji kraju, Kościół odegrał ważną rolę zarówno mediatora, jak i współtwórcy przemian.
Źródło tekstu: http://info.wiara.pl/index.php?grupa=4&art=1195622281