Leczenie dotykiem

Grupa docelowa: Młodzież Rodzaj nauki: Lektura Tagi: Christus vivit, Eksperymenty medyczne, Leczenie dotykiem, Uzdrowienie

Bliższe spojrzenie na leczenie dotykiem

Amerykańscy naukowcy dowodzą, że twierdzenia o skuteczności leczenia dotykiem są bezpodstawne

Leczenie przez dotyk (ang. therapeutic touch) jest rozpowszechnioną metodą związaną z mistycyzmem i rzekomo opartą na naukowych podstawach. Terapeuci praktykujący ją twierdzą, że potrafią leczyć wiele schorzeń poprzez wpływanie przy pomocy rąk na wyczuwalne ponad powierzchnią skóry „pole energetyczne człowieka”. Ustalenie, czy leczący dotykiem rzeczywiście wyczuwają to pole napotykało dotychczas poważne przeszkody. Terapeuci praktykujący leczenie przez dotyk niechętnie poddają się badaniom wykonywanym przez osoby nie będące zwolennikami tej metody.

W 1996 r. Fundacja Oświatowa Jamesa Randiego wyznaczyła nagrodę w wysokości 742.000 dolarów dla osoby, która udowodni, że potrafi wykrywać pole energetyczne człowieka. Chociaż ponad 40.000 osób w Ameryce twierdzi, że posiada taką zdolność, tylko jedna osoba zgodziła się poddać testom. Eksperyment zakończył się niepowodzeniem; do tej pory, pomimo intensywnych wysiłków, nie znalazł się ani jeden chętny do powtórzenia testu, pomimo że oferowana suma zdążyła wzrosnąć do ponad miliona dolarów.

Dotychczas nie opublikowano żadnych wyników eksperymentu ilościowego przeprowadzonego z udziałem więcej niż kilku osób leczących dotykiem. Pionierami w tych badaniach wydają się być Amerykanie: Linda Rosa i Stephen Barrett. Linda jest dyplomowaną pielęgniarką związaną z amerykańską radą ds. oszustw medycznych. Stephen jest lekarzem w Pensylwanii i aktywnie udziela się w organizacji „Antyznachor”. Na łamach prestiżowego tygodnika Amerykańskiego Towarzystwa Lekarskiego JAMA z 1 kwietnia 1998 r. dowodzą oni, że twierdzenia o skuteczności leczenia dotykiem są bezpodstawne i jej stosowanie w celach leczniczych nie ma uzasadnienia.

Rosa i S. Barret podjęli się zbadania, czy 21 osób, które zachęcili do udziału w eksperymencie, nie widząc dłoni eksperymentatora, potrafi rozpoznać, która z ich dłoni znajduje się bliżej dłoni eksperymentatora. Badanych poproszono o wskazanie, czy niewidziana przez nich dłoń eksperymentatora znajduje się nad ich prawą czy lewą dłonią. Prawdziwość teorii leczenia dotykiem zostałaby potwierdzona, gdyby badani poprawnie określili położenie dłoni eksperymentatora w 100% przypadków. Odsetek prawidłowych odpowiedzi rzędu 50% byłby zgodny z rozkładem losowym.

Wyniki były szokujące. Badani poprawnie określili położenie ręki eksperymentatora jedynie w 44%, co jest właśnie wynikiem zbliżonym do rozkładu losowego.

Teoria uzdrowicieli

Osoby leczące dotykiem twierdzą, że potrafią wyleczyć wiele chorób lub poprawić stan chorego poprzez ręczną manipulację „pola energetycznego” wyczuwalnego ponad powierzchnią ciała pacjenta. Twierdzą również, że potrafią wykrywać choroby i pobudzać organizm do walki z nimi poprzez swoją wolę uzdrowienia. Podręczniki leczenia dotykiem wymieniają trzy etapy terapii, z których żaden nie wymaga w istocie dotykania ciała pacjenta.

Pierwszym etapem jest koncentracja – terapeuta skupia się na swojej woli pomocy pacjentowi. Faza ta przypomina medytację i ma pomagać również i leczącemu. Drugim etapem jest badanie – dłonie terapeuty wędrują wokół ciała pacjenta od stóp do głowy, przemieszczając się w odległości 5-10 cm. Na tym etapie ma dokonywać się „dostrojenie” terapeuty do stanu chorego możliwe dzięki odczuwaniu przez leczącego „zmian sygnałów sensorycznych” w dłoniach. Trzecim etapem jest faza interwencji, w trakcie której ręce terapeuty „porządkują pole energetyczne” pacjenta usuwając „zatory”, uzupełniając obszary niedoboru energii i wyrównując miejsca zaburzonego przepływu. Stan „równowagi energetycznej” będący wynikiem takiego zabiegu ma powstrzymywać choroby i umożliwiać samoleczenie organizmu pacjenta. Zwolennicy leczenia dotykiem twierdzą, że „widzieli, że to działa.”.

Metoda leczenia dotykiem została opracowana w latach 70. przez dr Dolores Krieger, dypl. piel., pracownika naukowego Wydziału Pielęgniarstwa Uniwersytetu w Nowym Jorku. Chociaż leczenie dotykiem często przedstawia się jako naukową adaptację „nakładania rąk”, podstawy tej metody są jednak, zdaniem amerykańskich naukowców nasycone metafizyką. Krieger zrównywała „składnik aktywny” leczenia dotykiem do ra, czyli „siły życiowej” postulowanej przez tradycyjną filozofię hinduską ayurwedę.

Wkrótce po powstaniu metody leczenia dotykiem zaczęto ją łączyć z dostosowanymi na użytek kultury Zachodu poglądami nieżyjącej już Marthy Rogers, dziekana Wydziału Pielęgniarstwa w nowojorskim uniwersytecie. Rogers twierdziła, że ludzie nie tylko posiadają pola energetyczne, lecz sami są polami energii, które pozostają w ciągłej interakcji z otaczającym ich „polem energii otoczenia”. Poglądy te nazwała „nauką o jednolitym człowieku”. Wprowadzone przez nią nazewnictwo stało się impulsem do zajmowania się leczeniem przez dotyk jako metodą „naukową”. W prawie wszystkich toczonych dzisiaj dyskusjach na temat leczenia dotykiem operuje się pojęciami wprowadzonymi przez Rogers, chociaż używa się również terminów metafizycznych związanych z filozofią Wschodu np. czakram.

Od wielu innych alternatywnych metod leczenia, a także od medycyny naukowej, leczenie dotykiem odróżnia się podkreślaniem znaczenia woli uzdrawiacza. Podczas gdy w badaniach dotyczących skuteczności większości metod leczenia wymagane jest sprawdzenie, czy nie zachodzi tzw. efekt placebo (na który często ma wpływ przekonanie leczonego o skuteczności leczenia), teoretycy leczenia dotykiem sugerują, że efekt placebo nie ma znaczenia. Krieger twierdzi, że wiara osoby leczonej w powodzenie terapii nie wpływa znacząco na wyniki leczenia. Jej zdaniem, wiara ma znaczenia psychologiczne – wpływa na przyjęcie przez chorego do wiadomości swojej choroby i następującego po niej wyzdrowienia i znaczenia tych faktów dla chorego. Z drugiej strony uzdrowiciel musi opierać swoje działanie na pewnym systemie przekonań, jeżeli jego zachowanie chcemy uznać za racjonalne.

Jak widać, hipoteza leżąca u podłoża leczenia przez dotyk, jak i cała praktyka leczenia przez dotyk, opierają się na założeniu, że terapeuta potrafi wykryć pole energetyczne pacjenta i świadomie na nie oddziaływać. Mając to na uwadze pionierzy leczenia dotykiem doszli do wniosku, że kontakt fizyczny może nie być potrzebny.

Nazwę „leczenie przez dotyk” zaczęto stosować, gdyż pierwotne określenie „nakładanie dłoni” zostało uznane za przeszkodę utrudniającą akceptację tej metody przez „komisje ds. programu studiów i inne instytucjonalne bastiony współczesnej cywilizacji”. Mistyczną otoczkę próbowano wyciszyć, proponując w zamian rozmaite wyjaśnienia np. znaczenie terapeutyczne kontaktu skóra-skóra, rezonans transferu elektronów, wiązanie tlenu przez hemoglobinę, stereochemiczne podobieństwa między chlorofilem i hemoglobiną, zmianę potencjałów elektrostatycznych pod wpływem fal mózgowych uzdrowiciela i inne bliżej nieokreślone pojęcia z zakresu teorii kwantów.

W 1994 r. Ośrodek Nauk Medycznych Uniwersytetu Kolorado w Denver powołał komisję naukową do oceny postulatu włączenia przedmiotu „leczenie przez dotyk” do programu studiów z dziedziny opieki pielęgniarskiej. Po zapoznaniu się z opublikowanymi pracami komisja stwierdziła, że „nie ma wystarczającej liczby danych, tak jakościowych jak i ilościowych, przemawiających za uznaniem leczenia przez dotyk za odrębną i skuteczną metodę leczenia.”

Zdaniem autorów pracy w kwietniowej edycji tygodnika JAMA, wobec niewielkiej ilości danych klinicznych i liczbowych potwierdzających celowość stosowania leczenia przez dotyk, zwolennicy tej metody koncentrują się wyłącznie na badaniach jakościowych, będących zaledwie zbiorem anegdotycznych doniesień.

Komu zależy na leczeniu dotykiem?

Propagatorzy leczenia dotykiem podają, że ponad 100 000 ludzi na całym świecie zostało przeszkolonych w zakresie stosowania tej metody. Wśród nich jest podobno 43 pracowników służby zdrowia. Podaje się także, że około połowa z przeszkolonych osób praktykuje tę metodę. Metoda leczenia dotykiem nauczana się w ponad setce szkół wyższych w 75 krajach. Leczenie dotykiem zdobyło największą popularność wśród osób praktykujących pielęgniarstwo holistyczne. Jeżeli chodzi o opiekę pielęgniarską, leczenie dotykiem stosowane jest przez pielęgniarki w co najmniej 80 szpitalach w Ameryce Płn., często bez zgody a nawet wiedzy lekarzy opiekujących się chorymi. W jednym z najbardziej poczytnych czasopism poświęconych opiece pielęgniarskiej, ukazało się wiele artykułów przychylnie odnoszących się do leczenia dotykiem.

Wiele organizacji zrzeszających pielęgniarki promuje leczenie dotykiem. W 1987 liczące 50 tysięcy członków Towarzystwo Pielęgniarek Prowincji Quebec zatwierdziło leczenie dotykiem jako umiejętność pielęgniarską „bona fide”. National League for Nursing, instytucja przyznająca licencje dla szkół pielęgniarek w Stanach Zjednoczonych, zaprzecza wprawdzie, by zajęła oficjalne stanowisko na temat leczenia dotykiem, ale firmowane przez tę organizację publikacje książkowe i wideokasety promują tę metodę. Amerykańskie Stowarzyszenie Pielęgniarek organizuje warsztaty leczenia dotykiem na dorocznych zjazdach. W piśmie będącym oficjalnym organem ASP zamieszczono najważniejsze artykuły na temat leczenia dotykiem, a ostatnio artykuł namawiający do nauczania leczenia dotykiem w ramach kształcenia ustawicznego. Poprzedni prezes stowarzyszenia jest autorem artykułów, w których broni leczenia dotykiem przed krytykami. Amerykańskie Stowarzyszenie Holistycznej Opieki Pielęgniarskiej nadaje dyplomy z dziedziny „uzdrawiania przez dotyk”, odmiany leczenia dotykiem. The Nurse Healers and Professional Associates Cooperative, organizacja utworzona w celu promocji leczenia dotykiem, ma, jak twierdzą jej władze, około 1200 członków.

Istota eksperymentu

W eksperymencie przeprowadzonym przez Lindę i Stephena uczestniczyło 21 terapeutów, parających się tą praktyką od 1 roku do 27 lat. Wśród nich było 9 pielęgniarek, 7 dyplomowanych masażystów, 2 osoby bez przygotowania medycznego, 1 kręgarz, 1 felczer i 1 osoba wykonująca upusty krwi. Przeprowadzono 2 serie badań. W 1996 piętnaście osób badano w ich domach lub gabinetach w różnych dniach na przestrzeni kilku miesięcy. W 1997 r., 13 osób, w tym 7 uczestniczących w eksperymencie rok wcześniej, badano jednego dnia.

Drugą serię testów przeprowadzono na życzenie producenta programów telewizyjnych dla telewizji publicznej, który dowiedział się o tych badaniach. Osoby uczestniczące w drugiej serii badań poinformowano, że przebieg eksperymentu będzie filmowany i najprawdopodobniej zostanie wyemitowany, na co wyraziły one zgodę.

Wszystkie osoby badane kładły obie dłonie wnętrzem do góry na płaskiej powierzchni. Odległość między dłońmi wynosiła ok. 25-30 cm. Aby badany nie mógł widzieć dłoni eksperymentatora nad rękami badanego umieszczono wysoki nieprzezroczysty ekran z wyciętymi u dołu otworami, na który dodatkowo kładziono ręcznik tak, aby zakrywał ręce badanego.

W każdym przypadku wykonywano 10 prób. Przed każdą serią prób proszono badanych o „skoncentrowanie się” i umożliwiano wykonanie wszelkich przygotowań, jakie uważali za konieczne. Eksperymentatorka rzucała monetą w celu wyboru dłoni badanego. Następnie umieszczała swoją prawą dłoń wnętrzem do dołu 8-10 cm nad wybraną dłonią badanego i mówiła „OK”. Wtedy badani określali, która dłoń znajduje się bliżej dłoni eksperymentatorki. Badanych nie obowiązywał żaden limit czasu odpowiedzi.

Przed rozpoczęciem eksperymentu przeprowadzono testy wstępne z udziałem innych osób nie przeszkolonych w zakresie leczenia dotykiem i nie będących zwolennikami tej metody, w celu ustalenia, czy badani są w stanie wykryć ruch powietrza lub ciepłotę ciała. Czworo badanych to dzieci, które nie znały celu badania. Z tych wstępnych badań wynikało, że zastosowane zasłony uniemożliwiały percepcję bodźców czuciowych przez badanych.

Prawdopodobieństwo, że przypadkowo udałoby się uzyskać 8 prawidłowych odpowiedzi na 10 prób wynosiło 45 na 1024 (P=0.04). Ten poziom uważa się za znamienny statystycznie w wielu badaniach klinicznych. Przed przeprowadzeniem badań przyjęto, że 8 lub więcej prawidłowych odpowiedzi na 10 oznaczać będzie wynik pozytywny. Osoby, które uzyskały taki wynik, miały być powtórnie badane, jednak wyników ponownego eksperymentu miano nie uwzględniać w późniejszych analizach. Ustalono, że wyniki otrzymane dla całej grupy zostaną uznane za pozytywne jedynie wtedy, gdy przeciętna będzie wyższa niż 6,7 przy poziomie ufności równym 90%.

Wyniki eksperymentu

Autorzy eksperymentu zakładali, że jeżeli leczący dotykiem są rzeczywiście w stanie odczuwać pole energetyczne człowieka, to uczestnicy badań powinni prawidłowo podać położenie ręki eksperymentatora w 10 przypadkach na 10 (100%). Przeciętny wynik losowy wynosi w tym przypadku 5 (50%).

Przed rozpoczęciem badań wszyscy uczestnicy zapewniali, że umieją leczyć dotykiem i uzyskiwać dzięki temu znaczące efekty terapeutyczne. Badani opisywali w różny sposób bodźce czuciowe, na podstawie których oceniają stan pola energetycznego i oddziałują na nie. Niemal wszyscy wypowiadali się na temat umiejętności leczenia dotykiem z dużą pewnością siebie.

W pierwszej serii badań badani prawidłowo podali położenie dłoni eksperymentatorki tylko w 47%. Tylko jedna osoba podała 8 prawidłowych odpowiedzi. W powtórnym badaniu ta sama osoba miała 6 poprawnych odpowiedzi.

Wątpliwe argumenty uzdrowicieli

Po każdej serii badań ich wyniki omawiano z osobą badaną. Ponieważ we wszystkich przypadkach oprócz jednego wyniki można uznać za niepowodzenie, uczestnicy badań zwykle próbowali racjonalizować przyczyny swego niepowodzenia. Podawali oni następujące argumenty:

Dłoń eksperymentatora pozostawiała za każdym razem „ślad”, przez co w kolejnych próbach odróżnienie rzeczywistego położenia dłoni od położenia „śladu” stawało się coraz trudniejsze.

Jednak wyniki pierwszych prób w serii (7 prawidłowych odpowiedzi i 8 błędnych) nie były lepsze od pozostałych. Ponadto badani powinni być w stanie stwierdzić, czy pole które odczuwają jest „świeże”.

Lewa dłoń pełni, zdaniem entuzjastów tej metody rolę „odbiornika” energii, a prawa – „przekaźnika”, w związku z czym pole znajdujące się nad prawa ręką może być trudniejsze do wykrycia.

W próbach, w których dłoń eksperymentatorki znajdowała się nad prawą dłonią osoby badanej, uzyskano jedynie 38% prawidłowych odpowiedzi. Ponadto w 44% dotyczyło rzekomo bardziej czułej lewej dłoni. Wynik ten jest zgodny z rozkładem losowym. osoby leczące dotykiem używają przecież obu dłoni do oceny pola energetycznego pacjentów.

Zdaniem badanych, eksperymentatorka powinna być bardziej aktywna tzn. powinna skoncentrować się lub próbować przekazać swoją energię siłą woli.

Postulat ten, zdaniem zespołu prowadzącego eksperyment, stoi w sprzeczności z podstawowym założeniem metody leczenia dotykiem, gdyż rola eksperymentatora jest taka sama jak pacjenta. Teoretycznie ważna jest tu jedynie wola i koncentracja leczącego. Jeżeli to nieprawda, to wyniki wczesnych eksperymentów (z udziałem „obiektów” raczej nie współdziałających z uzdrowicielem np. niemowląt), często cytowane przez propagatorów leczenia przez dotyk, należy uznać za niewiarygodne.

Niektórzy z badanych skarżyli się, że po kilku próbach ich dłonie rozgrzewały się do tego stopnia, że nie byli już w stanie wyczuwać pola energetycznego eksperymentatorki, lub mieli z tym trudności.

Szkoda, że wyrażający te zastrzeżenia wspominali o nich dopiero po przedstawieniu wyników, nie wcześniej. Wyjaśnienie to kłóci się z założeniem metody leczenia przez dotyk, według którego leczący mogą wyczuwać pole energetyczne i oddziaływać na nie w trakcie seansów trwających z reguły 20-30 minut.

Jeżeli założenia teorii leczenia dotykiem są prawidłowe, leczący powinni zawsze być w stanie wykryć pole energetyczne. Na razie autorzy eksperymentu, przeprowadzonego za oceanem pozostają wciąż z tymi samymi wątpliwościami, co i my na Starym Kontynencie, gdzie co chwilę słyszy się o wielotysięcznych seansach z udziałem coraz to innych uzdrowicieli. Pocieszmy się, że medycyna nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.

Opr. Marek Stankiewicz, w opracowaniu wykorzystano fragmenty artykułu „A Close Look at Therapeutic Touch”, publikowanego w tygodniku „JAMA” (1998/279, s.1005-1010) w tłumaczeniu Mariusza Górnicza. Copyright (c) 2005. Data utworzenia: 2007-04-04. Źródło tekstu: http://www.oil.org.pl/xml/nil/gazeta/numery/n1998/n199805/n19980513 (kwiecień 2019). Udostępnienie na prawach cytatu.