Modlitwa o śmierć II

Grupa docelowa: Dorośli Rodzaj nauki: Lektura Tagi: Cierpienie, Księga Tobiasza, Modlitwa w cierpieniu, Rafał Archanioł, Sara, Tb 3

LEKTURA DODATKOWA

W czasie, gdy Tobiasz wznosił swe modły do Boga, czyniła to również Sara. Jej imię oznacza „księżniczkę”. Była córką Raguela i Edny i mieszkała z nimi w Ekbatanie, starożytnej stolicy Medii (dzisiejszy Hamadan w Iranie, oddalony dwieście osiemdziesiąt kilometrów na zachód od Teheranu).

Sara była kobietą nieszczęśliwą. „Była ona wydana za siedmiu mężów, których zabił zły duch, Asmodeusz, zanim byli razem z nią, jak to jest przeznaczone żonom” (Tb 3,8). Cierpienie Sary miało wymiar duchowy i moralny. Z jej powodu ginęli inni. Autor biblijny przypisuje śmierć niedoszłych mężów Sary Asmodeuszowi. Jego imię oznaczające „niszczyciela” wywodzi się od hebrajskiego i perskiego słowa „niszczyć”. W literaturze żydowskiej nazywany bywa także „złym demonem” (Asmondi).

„Wyraz «demon» oznaczał początkowo nadludzką moc, a więc także boską. Jednakże w łonie greckiej ludowej religijności demonami nazywano złe duchy, przede wszystkim duchy zmarłych, a nie pogrzebanych, lub tych ludzi, którzy zeszli z tego świata gwałtowną śmiercią. Wiara w istnienie demonów rozwijała się początkowo przede wszystkim u Babilończyków i Asyryjczyków, a później także u Persów” (M. Petera). „Mity przypisują Asmodeuszowi dwojakie pochodzenie. Należy do upadłych aniołów i przewodzi demonom, duchom powietrza, które Bóg miał stworzyć wieczorem szóstego dnia i którym nie zdążył już stworzyć ciał (to duchy związane z ziemią, nie mające nic wspólnego ze światem aniołów), albo jest owocem związku człowieka i demona (lub upadłego anioła). (…) Uważany jest za demona niszczącego relacje między żoną i mężem” (A. Myszewska-Dekert).

Siedmiu niedoszłych mężów, zapewne krewnych, zostało uśmierconych, zanim doszło do zbliżenia małżeńskiego. Niektórzy z autorów widzą tutaj metaforę nieudanych relacji małżeńskich i niezdolność Sary do bliskiej więzi z mężczyzną: „Sytuacja Sary jest obrazem serca niezdolnego do kochania. Nie chodzi tu oczywiście o siedmiu mężczyzn zamordowanych fizycznie, ale o siedem nieudanych związków, w których ta kobieta próbowała zbudować coś sensownego, ale nie udało się jej. Każdy związek kończył się w chwili, gdy zaczynało pojawiać się w nim coś dobrego. W naszych czasach, jak nietrudno zauważyć, to dość powszechny problem. Ogromnie wielu ludzi nie potrafi przejść z fazy zakochania do poważnego i wiążącego budowania relacji. (…) Dzisiaj to głównie mężczyźni mają ogromny problem, by się zaangażować na serio w związek i rzeczywiście przejąć za niego odpowiedzialność” (A. Szustak).

Motyw Sary i siedmiu mężów wykorzystali saduceusze, chcąc zdyskredytować nauczanie Jezusa, zwłaszcza o zmartwychwstaniu: „Potem przyszli do Niego saduceusze, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania, i pytali Go w ten sposób: Nauczycielu, Mojżesz tak nam przepisał: Jeśli umrze czyjś brat i pozostawi żonę, a nie zostawi dziecka, niech jego brat pojmie ją za żonę i wzbudzi potomstwo swemu bratu. Otóż było siedmiu braci. Pierwszy pojął żonę, a umierając, nie zostawił potomstwa. Drugi ją pojął za żonę i też zmarł bez potomstwa; tak samo trzeci. I siedmiu ich nie zostawiło potomstwa. W końcu po wszystkich umarła także kobieta. Przy zmartwychwstaniu więc, gdy powstaną, którego z nich będzie żoną? Bo siedmiu miało ją za żonę” (Mk 12,18-23). Odpowiedź Jezusa demaskuje ignorancję saduceuszów, którzy odrzucają świat duchowy i zmartwychwstanie, i z ironią podchodzą do „rewelacji” Księgi Tobiasza: „Jezus im rzekł: Czyż nie dlatego jesteście w błędzie, że nie rozumiecie Pisma ani mocy Bożej? Gdy bowiem powstaną z martwych, nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, ale będą jak aniołowie w niebie. Co się zaś tyczy umarłych, że zmartwychwstaną, to czy nie czytaliście w księdze Mojżesza, tam gdzie mowa o krzewie, jak Bóg powiedział do niego: Ja jestem Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba? Nie jest On Bogiem umarłych, lecz żywych. Jesteście w wielkim błędzie” (Mk 12,24-27). Jezus wykazał, że saduceusze nie znają Pisma, choć się do niego odwołują, ani mocy Boga, choć podają się za Jego wyznawców.  „Dobry Bóg przeprowadzi ze śmierci do życia tych, którzy chodzą drogami prawdy i sprawiedliwości. Żadne złe duchy, niewola, czy inne nieszczęścia nie są w stanie odłączyć człowieka od miłości Boga” (M. Szmajdziński).

Cierpienie Sary potęgowało dodatkowo otoczenie, między innymi służąca: „Służąca mówiła do niej: To ty zabijasz swoich mężów. Oto już za siedmiu byłaś wydana i od żadnego nie otrzymałaś imienia. Dlaczego nas dręczysz z powodu twych mężów, dlatego że pomarli? Odejdź zatem z nimi, abyśmy już nigdy nie zobaczyli twego syna ani córki” (Tb 3,8-9). Służąca uznaje Sarę za morderczynię swych niedoszłych mężów, chociaż na żadnego z nich nie podniosła ręki. Służąca jest bezwzględna. „Lekceważy karę chłosty, wymierzaną najwyraźniej za obrażanie pani” (M. Wojciechowski). Życzy Sarze nie tylko bezpłodności, ale także śmierci. Nieszczęśliwa młoda dziewczyna traktowana jak czarownica opętana przez złego ducha, jest wystawiana na obrażanie i pośmiewisko całego miasta.

Sara była kochana przez rodziców i żyła w poczuciu komfortu materialnego.  „Podobnie jak starszy Tobiasz, Sara żyła w przekonaniu, że jest zacną, cnotliwą i skromną kobietą, że stara się czynić tylko to, co dobre i sprawiedliwe”. (E. von Kalckreuth). Jednak cierpienia moralne sprawiły, że mimo miłości najbliższych, jej życie stało się jednym wielkim cierpieniem, wręcz niemożliwym do udźwignięcia. Postrzegała swoją sytuację jako beznadziejną, a siebie samą jako małowartościową.

Głębokie doświadczenie cierpienia zrodziło w Sarze myśli o samobójstwie. Jest rzeczą interesującą, że samobójstwo w Biblii należało do wypadków bardzo rzadkich. Biblia zna w zasadzie tylko dwa przypadki bezpośredniego samobójstwa. W Starym Testamencie samobójcą był Achitofel. Gdy jego rada została odrzucona przez uzurpującego sobie władzę Absaloma, powiesił się (2 Sm 17,23). Przyczyną samobójstwa była podrażniona pycha. W Nowym Testamencie samobójstwo popełnił apostoł Judasz. Jego samobójstwo było z kolei konsekwencją zdrady Jezusa, wyrzutów sumienia i rozpaczy (Mt 27,5). Biblia opisuje również przypadki samobójczej śmierci władców czy żołnierzy, którzy odebrali sobie życie w imię honoru. Jednak przypadków tych nie traktuje w kategoriach samobójstwa.

Myśli samobójcze Sary były skutkiem jej depresji. Brak nadziei na zmianę sytuacji doprowadził ją do wrót piekła: „Największym nieszczęściem człowieka jest utrata nadziei, gdyż łączy się z wypaleniem się w duszy człowieka wiary i miłości. Gdy ginie nadzieja, zaczyna się piekło” (A. Zwoliński). Sara nie odczuwa wsparcia osób najbliższych. Pogrąża się coraz bardziej w samotności i oddzieleniu od ludzi. Czuje się wciągana w bezmiar cierpienia i rozpaczy. Włoski psychiatra Vittorino Andreoli pisze: „Rozpacz to życie bez nadziei. Nadzieja zaś to oczekiwanie, potrzeby związane z Bogiem, z drugim człowiekiem czy z samym sobą. Kiedy tego rodzaju mechanizm się zatnie, człowiek czuje się osamotniony albo otoczony ludźmi, którzy nie mają z nim nic wspólnego, z którymi nic go nie łączy. Człowiek zrozpaczony nie ma żadnych relacji, żadnego zaczepienia. Targa nim wiatr, nade wszystko wiatr cierpienia” (cyt. za K. Biel).

Doświadczenie rozpaczy, „bólu duszy” wykorzystuje zły duch. Podpowiada Sarze destrukcyjne myśli. „Poszła do górnej izby swojego ojca, chcąc się powiesić” (Tb 3,10). Dom rodziców Sary był „typowym starożytnym zamożnym domem miejskim, który miał dziedziniec otoczony jednopiętrowymi zabudowaniami. Na piętrze spano, ale życie codzienne toczyło się na parterze; na piętrze Sara mogła być sama” (M. Wojciechowski). Po chwili destrukcji uczuć i myśli, odzyskała jednak zdolność logicznego myślenia. Przyszło światło: „Zaraz opamiętała się i rzekła: Niechaj nie szydzą z mego ojca, mówiąc do niego: Miałeś jedną umiłowaną córkę i ona z powodu nieszczęść się powiesiła. Nie mogę w smutku doprowadzać do Otchłani starości ojca mego. Lepiej dla mnie będzie nie wieszać się, lecz błagać Pana o śmierć, abym nie wysłuchiwała więcej obelg w moim życiu” (Tb 3,10). Sara zdała sobie sprawę, że samobójstwo byłoby ogromnym cierpieniem zadanym rodzicom. Nie mogliby cieszyć się wnukami ani przedłużeniem swego rodu. Utraciliby jedyne możliwe wsparcie i opiekę w wieku sędziwym. Zapewne zamartwialiby się do końca życia i odeszli do Szeolu z powodu zgryzoty. Ponadto samobójcza śmierć jedynego dziecka byłaby bardzo źle odebrana przez krewnych i sąsiadów. Rodzice Sary prócz żalu po stracie córki musieliby znosić ich drwiny i zniewagi. Sara, mimo ogromnego cierpienia, bardzo kochała swych rodziców. Nie chciała stać się przyczyną ich dalszych strapień.

W tak trudnej sytuacji otrzymała natchnienie, aby się pomodlić: „Błogosławiony jesteś, miłosierny Boże, i błogosławione Twoje imię na wieki, i wszystkie Twoje dzieła niech Cię błogosławią na wieki! A teraz wznoszę moje oblicze i zwracam me oczy ku Tobie. Pozwól mi odejść z ziemi, abym więcej nie słuchała obelg. Ty wiesz, o Władco, że jestem czysta od wszelkiego nieczystego pożycia z mężczyzną. Nie splamiłam mojego imienia ani imienia mojego ojca w kraju mojej niewoli. Jestem jedyną córką mojego ojca i nie ma on innego dziecka, które by po nim dziedziczyło, ani nie ma on bliskiego po sobie, ani nie zostaje mu żaden rodak, dla którego miałabym siebie zachować na przyszłą żonę. Już siedmiu mężów straciłam, na cóż miałabym żyć dłużej? A jeśli nie podoba Ci się odebrać mi życia, to wysłuchaj, Panie, jak mi ubliżają” (Tb 3,11-15). Sara przedstawia Bogu swą rozpacz i bezsilność. Zaczyna modlitwę od uwielbienia Boga; wysławia Jego miłosierdzie, wierność i sprawiedliwość. Powierza się Bożej opiece i kierownictwu w momencie przytłaczającej beznadziei, w chwili, w której śmierć wydaje się jedynym rozwiązaniem, jedynym wybawieniem. Sama nie widzi już żadnej możliwości kształtowania udanego życia. Nie chce jednak odebrać go sobie, jak wcześniej planowała. Dlatego powierza się woli Bożej, wyrażając głębokie pragnienie, żeby Bóg pozwolił jej umrzeć. Odrobina zaufania do Boga nie pozwala jej upaść całkowicie, gdy nie ma już oparcia w swoich dotychczasowych strukturach życiowych. Gdyby jednak Bogu spodobało się pozostawić ją przy życiu, prosi, a właściwie żąda, aby uwolnił ją od zniewag. Przecież Bóg widzi, że ma czyste sumienie (podobnie jak Hiob) i nie zasługuje na fałszywe oskarżenia.

Bóg wysłuchał modlitw starego Tobiasza i Sary i zesłał im upragnione uzdrowienie. Uzdrowicielem okazał się młody Tobiasz i archanioł Rafał. Imię Rafał oznacza „uleczył Bóg”. Pan Bóg zawsze wysłuchuje człowieka cierpiącego, udręczonego i wołającego o pomoc. Czasem czyni to bezpośrednio, ale zazwyczaj przez swych wysłanników – aniołów w ludzkiej postaci.

Źródło tekstu: czestochowa-jezuici.pl

Dla człowieka wierzącego najważniejszą pomocą duchową w cierpieniu jest modlitwa. Św. Izaak Syryjczyk pisze, że gdy człowiek cierpiący zwraca się na modlitwie do Boga, On zawsze odpowiada i nie wzdryga się współcierpieć z tym, który Go wzywa. A Orygenes uzupełnia: Tylko modlitwa jest zdolna zwyciężyć Boga.

Pomoc, jakiej Bóg udziela cierpiącemu nie zawsze polega na uzdrowieniu albo zmniejszeniu bólu. Bóg daje człowiekowi to, co w danej chwili jest dla niego najlepsze duchowo. Z tego punktu widzenia zarówno powrót do zdrowia jak i dalsze trwanie cierpienia może być dobrem. Poprzez cierpienie Bóg może udoskonalać wewnętrznie człowieka i przygotowywać go do przyjęcia jeszcze większych dóbr.

Cierpienie wymaga cierpliwości. A modlitwa ją wydoskonala. Daje wewnętrzny pokój i siłę, by je podejmować. Oczywiście, że modlitwa w cierpieniu, zarówno fizycznym, jak i psychicznym czy duchowym nie jest łatwa. Dlatego powinna być prostsza. Lepiej wtedy korzystać ze znanych formuł modlitewnych, np. różańca, litanii czy znanych modlitw ustnych. Mogą to być proste akty strzeliste wyrażające ufność, np. modlitwa s. Faustyny: Jezu, ufam Tobie, Ojcze ufam Tobie; albo modlitwa Jezusa z Ogrojca: Ojcze, bądź wola Twoja.

Jeżeli cierpienie na to pozwala, dobrze jest modlić się z Jezusem na Drodze Krzyżowej. Świadomość cierpienia Jezusa, które zbawia i świadomość, że w Jego ranach jest nasze zdrowie (Iz 53, 5) pomaga ufniej podejmować własny krzyż. Ponadto łatwiej wtedy łączyć swoje cierpienie z cierpieniem Boga-Człowieka i ofiarować je w intencji bliźnich.

W cierpieniu mogą pojawiać się sytuacje, w których człowiek wątpi, neguje obecność Boga, walczy z Nim, oskarża Go, bluźni, itd. Zauważmy, że tego typu sytuacje nie są obce Biblii. W Piśmie świętym mamy wiele przykładów modlitwy, która nie jest pokorna, ale wyraża bunt, sprzeciw, walkę. Wystarczy wspomnieć Hioba, ale także Księgę Lamentacji, czy Psalmy.

W czasie cierpienia szczególnie polecam modlitwę Psalmami. Jest wiele psalmów oddających sytuację choroby, bólu i cierpienia, np. Psalmy: 6, 7, 10, 12, 13, 17, 22, 26, 31, 35, 38, 39, 40, 41, 69… Warto również sięgać do psalmów ufności, np. Psalmy: 23, 27, 37, 42, 55, 62, 73, 84, 91, 131… Wprawdzie początkowo mogą rodzić bunt i sprzeciw, ale gdy będziemy modlić się nimi dłużej, cierpliwie, powoli będą wnosić w serca wewnętrzny pokój i ufność.

Ojcowie Kościoła zwracają uwagę na modlitwę wdzięczności. Odwołują się do słów św. Pawła: W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Chrystusie Jezusie względem was (1 Tes 5, 18). Św. Paweł podkreśla, że wolą Bożą jest, byśmy dziękowali w każdym położeniu, także w cierpieniu.

Czasami cierpienie jest tak silne, że żadna modlitwa nie jest możliwa. Nie pozostaje wtedy nic innego jak trwać milcząco w obecności Bożej. Takie ufne akceptujące trwanie jest wtedy owocniejsze niż najpiękniejsze słowa.

Jeżeli nawet ono nie jest możliwe, modlitwą jest samo cierpienie. Wystarczą wtedy krótkie westchnienia albo ofiarowanie Bogu drobnych form ascezy, np. spokojne przyjęcie leku czy cierpliwość wobec personelu medycznego.

Oprócz modlitwy chorego należy jeszcze wspomnieć o mocy modlitwy wstawienniczej za cierpiących. Do takiej modlitwy zachęca Pismo Święte: Choruje ktoś wśród was? Niech sprowadzi kapłanów Kościoła, by się modlili nad nim i namaścili go olejem w imię Pana. A modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan go podźwignie, a jeśliby popełnił grzechy, będą mu odpuszczone. Wyznawajcie zatem sobie nawzajem grzechy, módlcie się jeden za drugiego, byście odzyskali zdrowie. Wielką moc posiada wytrwała modlitwa sprawiedliwego (Jk 5, 14nn).

Modlitwa wstawiennicza za chorych łączy się z modlitwą całego Kościoła. Jej owocem może być duchowy pokój, wewnętrzna harmonia, integracja, nadzieja, odwaga do przeżywania lęków i bólu, zdolność do przebaczenia.

Możliwe jest także całkowite uzdrowienie (zwłaszcza w czasie modlitw lub Mszy św. „wstawienniczych”). Należy jednak podkreślić, że jednorazowe uzdrowienie fizyczne nie jest celem ostatecznym. Ono jest impulsem, bodźcem, który ma prowadzić do uzdrowienia wnętrza, uzdrowienia duchowego, opartego na miłości i dalszej wewnętrznej pracy.

Źródło tekstu: jezuici.pl