Nowy człowiek

Grupa docelowa: Dorośli Rodzaj nauki: Homilia Tagi: 18 niedziela zwykła, J 6

„Troszczcie się nie o ten pokarm, który ginie, ale o ten, który trwa na wieki, a który da wam Syn Człowieczy” (J 6, 27)

Uroczysty moment, świątynię wypełnia piękna melodia litanii do Wszystkich Świętych. Na posadzce leżą twa­rzą do ziemi młode kobiety. To ich ostatnia modlitwa, wsparta wołaniem Kościoła, przed ślubami wieczysty­mi. Wstaną, by powiedzieć Bo­gu: „Ślubujemy ubóstwo, posłuszeństwo, miłość”.

Od przekroczenia furty kla­sztornej upłynęło blisko dzie­sięć lat. Był to czas zastanowie­nia i przygotowania do realizacji tych ślubów. Ideał zawarty w nich jest piękny. Być posłusz­nym Bogu – to klucz do mądro­ści; umieć obfitować i umieć cierpieć biedę, co stanowi se­kret ewangelicznie rozumianego ubóstwa – to klucz do wolności; a opanować sztukę miłowania każdego człowieka – to klucz do szczęścia.

Trudność tkwi w tym, że jest to droga pod prąd opinii tego świata. Ten bowiem zabiega o pełnienie własnej woli, ceni tyl­ko tych, którzy mają wiele i za­biega o to, by potęgować głód posiadania. W miłości wybiera wyłącznie tych, z którymi mu dobrze i miło, nie zatrzymując się ani przy potrzebujących, ani przy wrogach. Wizja życia, którą roztacza świat, ma swego sprzy­mierzeńca w naszym egoizmie. Już św. Augustyn zwrócił uwagę na to, że świat buduje dom z egoizmu. Wszystko kręci się w nim wokół małego słówka „ja”. Śluby zaś może złożyć jedynie ten, kto w centrum swego życia ustawi nie siebie, lecz Boga i drugiego człowieka.

Długi okres przygotowania do ślubów jest potrzebny celem opanowania umiejętności życia według zasady przypomnianej przez Jezusa w Getsemani: „Ojcze, nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie”. To również czas sprawdzenia, w jakiej mierze człowiek potrafi żyć, ograniczając swe wymagania jedynie do tego, co konieczne. Wreszcie, to próba przestawienia swego podej­ścia do innych, w myśl zasady: „Nie ludzie dla mnie, lecz ja dla ludzi”. Wbrew pozorom nie jest to wcale takie łatwe, tym bardziej, że składanie ślubów nie jest koniecznie potrzebne do zbawienia, a w tej sytuacji trzeba nieustannie pamiętać, że znacznie mądrzej jest ślubów nie składać, niż słowa danego Bogu nie dotrzymać. Nie dziwimy się więc, że przygotowanie do nich trwa tak długo.

Zmaganie z egoizmem to zadanie dla każdego chrześcijanina. Pisze o tym Apostoł narodów w liście do Efezjan: „Bracia, to mówię i zaklinam was w Panu, abyście już nie postępowali tak, jak postępują poganie z ich próżnym myśleniem. (…) trzeba porzucić dawnego człowieka, który ulega zepsuciu na skutek kłamliwych żądz, a odnowić się duchem w waszym myśleniu i przyoblec człowieka nowego, stworzonego na obraz Boga w sprawiedliwości i prawdziwej świętości”. Ta przemiana człowieka „starego” w „nowego” stanowi istotę życia zakonnego. Chrystus,

chcąc pomóc wierzącym, powo­łuje niektórych, by zechcieli być dla pozostałych znakiem mądro­ści, wolności i ewangelicznej mi­łości. Często, aby uczynić ten znak czytelnym, ludzie powołani ubierają inny strój. Jest to znak poczucia odpowiedzialności spo­łecznej za pewne wartości.

Wysokie wymagania, jakie stawia społeczeństwo tym, któ­rzy dobrowolnie zgodzili się na pełnienie trudnej funkcji znaku, są pomocą w realizacji ich powo­łania. Świadczą bowiem o zapo­trzebowaniu na wartości, jakie prezentują. Nie należy się więc dziwić, gdy podnoszą się głosy ostrej krytyki, jeśli znak nie tylko przestaje spełniać swe zadanie, lecz wprowadza w błąd.

Wśród wielu zagrożeń, z jaki­mi winien się liczyć współczesny człowiek wierzący, trzeba do­strzec również poważne zagroże­nie zaniku powołań zakonnych, a wkrótce również i kapłańskich. Jedyną odpowiedzią na to zagrożenie jest modlitwa w intencji powołanych, by byli czytelnym znakiem wartości ewangelicz­nych we współczesnym świecie.

Ks. Edward Staniek, 18 Niedziela zwykła

Wj 16, 2-4. 12-15; Ef 4, 17. 20;24; J 6, 24-35