O wierze 16-20
Grupa docelowa: Dorośli Rodzaj nauki: Lektura Tagi: brak tagów
Trudne dary trzech króli…
- Co by tu kupić? Co dać w prezencie? Przed takim dylematem stanęło wielu z nas, gdy zbliżały się święta… gazety pełne były dobrych rad i intuicji – to ofiarować dziecku do lat 4, to nastolatkowi, tamto jeszcze aktywnej kobiecie czy swojemu mężczyźnie… prasa podawała nam dobre rady, jak dobrać prezent do osoby obdarowywanej, aby nie urazić, zainteresować, pobudzić do nauki, wdzięczności… czasami jak spełnić czyjeś marzenia…
- Tylko Trzej Królowie nie mają takich dylematów. Od wieków wręczają Jezusowi co roku te same dary: złoto, kadzidło i mirrę.[1]
- Złoto – symbol władzy królewskiej, mocy i potęgi. Doskonale nadaje się na insygnia władzy – koronę, berło, ozdoby… Kadzidło – gdy rzucamy je na rozżarzone węgle – wznosi się do góry niczym modlitwa. Mirra – jest gorzka. Oznacza cierpienie. Mowa jest o niej e Ewangelii, gdy zmieszano ja z winem i podano do picia Chrystusowi na krzyżu. To był narkotyk. Jezus nie chciał pić, nie chciał go przyjąć.
- Święty Augustyn komentując dary trzech króli pisze: „Złożyli Mu złoto jako wielkiemu królowi, kadzidło jako Bogu, mirrę jako Temu, który miał umrzeć za zbawienie wszystkich”. Taaaaa… trzej królowie doskonale dobrali swoje dary.
- Ja też, gdy idę do kościoła, chcę Bogu coś od siebie ofiarować. Księdzu odpalam złotówkę. Jeden złoty. Rzucam na tacę, i ten dar złożony w sumie Kościołowi, jest w pewnym sensie symbolem złota ofiarowanego przez królów.
- Bogu ofiaruję mój czas, moją modlitwę. Ona jest jak kadzidło. Nie będzie jednak tylko dymem wznoszącym się do nieba, ale wartością, która ubogaca moje serce.
- Mirra jest symbolem cierpienia. Mogę też Bogu ofiarować moje cierpienie. Chcę je przyjąć świadomie. Wierzę, że będzie to znak dojrzałości. I ten dar składam Bogu łącznie z cierpieniem Chrystusa.
- Jak wybrać prezent? Jak dobrać go do osoby? Trzej królowie się nie szczypali. Przynieśli Jezusowi trudne dary. Ciekawe, co nam przyniesie ten nowy rok…
[1] Zobacz koniecznie: ks. Edward Staniek, Ewangelia dziś. Rozważania na niedziele i święta roku C, tom 1, Kraków 1993, s.48nn.
Na obraz i podobieństwo Boże
- Czy twoje dzieci są podobne do ciebie i twojego męża? Czy można o nich powiedzieć: wykapana mama, albo – wykapany tata? Myślę, że rodzice cieszą się, gdy dzieci są do nich podobne. Gdy mają podobne oczy, twarz, a także zachowanie czy charakter… Czasami też można usłyszeć o kimś – charakterek to masz po matce lub po ojcu…
- A czy spotkałaś kiedyś człowieka, o którym można by powiedzieć, że jest podobny do Boga? Do którego pasowałoby powiedzenie: wykapany Bóg?
- Myślę, że można to powiedzieć o każdym człowieku. Naprawdę. Bez żadnej przesady. Dlaczego? Ponieważ zostałem stworzny na obraz i podobieństwo Boże.
- Co to znaczy? Przede wszystkim to, jestem zdolny do poznania i miłowanie swego Stwórcy, czyli mogę Go poszukiwać, poznawać, mogę Go kochać i stale uczyć się tej miłości.
- Stworzenie na obraz i podobieństwo oznacza również, że jestem osobą. Człowiek to KTOŚ, a nie coś. Katechizm powie, że człowiek „jest zdolny poznawać siebie, panować nad sobą, w sposób dobrowolny dawać siebie oraz tworzyć wspólnotę między z innymi osobami; przez łaskę jest powołany do przymierza ze swoim Stwórcą, do dania Mu odpowiedzi płynącej z wiary i miłości, jakiej nikt inny nie może za niego dać” (KKK 357).
- Jestem stworzony na obraz i podobieństwo Boże. Obraz i podobieństwo jedna różnią się trochę między sobą. Obraz ma jakby charakter statyczny – można go porównać do sytuacji, gdy dziecko ma twoje rysy, oczy, podobne włosy, czy ruchy ciała. Ono jest jakby stworzone na twój obraz. Tego nigdy zatracić nie można. To pozostaje na stałe.
- Podobieństwo ma charakter dynamiczny – oznacza decyzje życiowe, postawy, wybory. W tym można być bardziej lub mniej podobnym do Boga. I wtedy przez swoje życie aniżeli wygląd ktoś może bardziej lub mniej przypominać Boga. Być jego czytelnym znakiem, albo dokładnym zaprzeczeniem.
- Jestem stworzony na obraz i podobieństwo Boże. Na ile przypominam innym Boga?
Ciało i dusza
- Chodzę teraz po kolędzie, odwiedzam moich parafian, rozmawiam na różne tematy. Wspieram słowem i modlitwą szczególnie starszych i schorowanych. Im należy się największy szacunek. Ale bardzo często to właśnie ci starsi i schorowani ludzie są dla mnie znakiem nadziei, nie poddawania się chorobie i smutkowi, są znakiem optymizmu życiowego. Z uśmiechem powiadają „proszę księdza, na coś w końcu trzeba umrzeć…”
- .. w tych słowach jest optymizm. Jeśli mówi mi to człowiek, który masuje bezwładną, sparaliżowaną rękę lub pani, która ma na półce kilkadziesiąt pudełeczek z lekarstwami, to w ich słowach jest jakieś naprawdę niezwykłe poczucie skończoności tego ziemskiego życia w ciele, jest poczucie skończoności ciała, ale również tego, że śmierć ciała nie jest końcem człowieka.
- Miałaś kiedyś poczucie, że jesteś nieśmiertelna? Że od momentu, w którym Bóg stworzył twoją duszę, a rodzice pomogli w powstaniu ciała, że od tego momentu już nigdy i bez końca będzie w tobie życie? Że przeniesiesz przez bramę śmierci ciała swój rozum, wolę, uczucia, pamięć, wyobraźnię… że w końcu czasów na nowo twoja dusza zjednoczy się ze zmartwychwstałym ciałem?
- Taka jest nasza wiara w człowieka złożonego z duszy i ciała. „Duch i materia w człowieku nie są dwiema połączonymi naturami, ale ich zjednoczenie tworzy jedną naturę” (KKK 365).
- KKK 363: Pojęcie dusza często oznacza w Piśmie świętym życie ludzkie lub całą osobę ludzką. Oznacza także to wszystko, co w człowieku jest najbardziej wewnętrzne i najwartościowsze; to, co sprawia, że człowiek jest w sposób najbardziej szczególny obrazem Boga: dusza oznacza zasadę duchową w człowieku.
- KKK 364: Ciało człowieka uczestniczy w godności „obrazu Bożego”; jest ono ciałem ludzkim właśnie dlatego, że jest ożywiane przez duszę duchową, i cała osoba ludzka jest przeznaczona, by stać się w Ciele Chrystusa świątynią Ducha.
- Tak sobie myślę o tym wszystkim…i bardzo się dziwię, bo zdaję sobie sprawę, że tak naprawdę znakiem nieśmiertelności jest dziś dla mnie stary i schorowany człowiek…
Dwie połówki – kobieta i mężczyzna…
- Znasz takie określenie „moja druga połówka”? masz swoją drugą połówkę? Pasujecie do siebie?
- Księża mówią: Bóg stworzył człowieka jako mężczyznę i kobietę. Łatwo powiedzieć, prawda? Jednym zdaniem załatwić wszystko… ale to nie jest takie proste…
- .. kiedy Bóg stwarzał wszechświat, to rzeczywiście na Jego SŁOWO wszystko powstało. On kazał powstać materii z nicości, słowem oddzielił dzień od nocy, wody od suchej powierzchni, rozkazał wodom wywieść ryby i płazy,[1] ziemi – zwierzęta i ptaki. Ale kiedy przyszedł czas na człowieka, to „Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą” (Rdz 2,7). Ten obraz jest niesamowity – Bóg bierze w swoje ręce proch ziemi. Brudzi, paprze sobie nim ręce, lepi człowiek z niezwykłą uwagą, wręcz czułością. Wiesz, co to znaczy – kochać to, co się ulepiło… kochać to, co się z miłością stworzyło?
- Mężczyzna i kobieta. Stworzeni razem. Chciani przez Boga jako jedno dla drugiego… „Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam; uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc” (Rdz 2,18) . Kobieta, którą Bóg – według drugiego opisu stworzenia człowieka – „kształtuje” z żebra wyjętego z ciała mężczyzny i którą przyprowadza do mężczyzny, wywołuje u niego zachwyt podziwu, miłości i jedności: „Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała” (Rdz 2,23).[2]
- Mężczyzna i kobieta. Starożytni oddawali bliskość i jedność między nimi za pomocą dwóch słów: mężczyznę określano słowem „isz”, kobietę – słowem „iszsza”. To trochę tak, jakbyśmy dzisiaj powiedzieli: Karol i Karolina, albo: Józef i Józefa. Kiedy stary Wujek tłumaczył Biblię na język polski oddał tę bliskość i jedność w sposób przepiękny. Powiedział – mąż i mężyna. Dwie połówki.
- (Por. KKK 372) Dwie połówki, a mimo to Bóg nie stworzył nas „jako części” i „niekompletnych”. Bóg stworzył nas do wspólnoty osób, w której jedno może być pomocą dla drugiego, ponieważ są równi jako osoby i uzupełniają się jako mężczyzna i kobieta.
- Stwarzając człowieka, Bóg upaprał sobie ręce prochem ziemi. Stwarzając świat, okazał wielką i niesamowitą moc swojego słowa. Gdy wrócisz do domu i w swoje dłonie weźmiesz dłonie „drugiej połówki” – co mu powiesz?
[1] Por.: Tadeusz Żychiewicz, Stare Przymierze, Społeczny Instytut Wydawniczy ZNAK, 1986, s. 20. [2] KKK 371
Człowiek w raju
- Lubię czasami wziąć rower i pojechać gdzieś przed siebie… do parku… do lasu… szlakiem, ścieżką, bezdrożami… tam, wśród drzew czuję się spokojniej… tak jest cicho i nietaktem byłoby rozrabiać.
- Tam właśnie, w tej ciszy przerywanej stukaniem dzięcioła, czasami myślę sobie, że las ma w sobie coś z dalekiego raju, gdzie Bóg przechadzał się „w porze, kiedy był powiew wiatru”. Gdzie człowiek czuł się u siebie. Gdzie człowiek czuł się sobą.
- Raj polegał właśnie na tym. Totalna harmonia i przyjaźń ze swoim Stwórcą i harmonia z samym sobą.[1] Pierwotna świętość. Uczestnictwo w życiu Bożym.
- Dopóki człowiek pozostawał w zażyłości z Bogiem, nie miał ani umierać, ani cierpieć. Wewnętrzna harmonia osoby ludzkiej, harmonia między mężczyzną i kobietą, a wreszcie harmonia między pierwszą parą i całym stworzeniem dawała stan nazywany „pierwotną sprawiedliwością”.
- Symbolem nieśmiertelności było rosnące w środku raju drzewo życia. Człowiek mógł z niego zrywać i kosztować owoców do woli. Życie bez końca – to był dar Boży od samego początku ofiarowany człowiekowi.
- Na marginesie chciałbym dodać, że istnieje pewne podobieństwo pomiędzy tym biblijnym symbolem a symbolami religijnymi starożytnych kultur.[2] Tam również nieśmiertelność człowieka wiązana była z tajemniczą rośliną. Ale wszędzie nieśmiertelność w takiej postaci jest nieprzekazywalną i zazdrośnie strzeżoną własnością bóstw. W ostateczności człowiek może podjąć próbę jej wykradzenia – bezowocną jednak i z góry skazaną na klęskę.
- Jakże inaczej jest w Biblii. Tu nie trzeba niczego wykradać. W środku ogrodu jest drzewo życia. Przy nim właśnie trzeba trwać. Po prostu trwać. Bo życie jest darem Boga. Za darmo. Za nic. Na full.
- Ja dzisiaj nie żyję w raju. Nawet, jeśli las mi go przypomina. Natomiast w środku mojego świata jest również drzewo życia – jest nim krzyż Jezusa. W nim jest życie. Życie wieczne. Nie trzeba go wykradać. Wystarczy przy nim trwać.
[1] KKK 374 [2] zob.: Tadeusz Żychiewicz, Stare Przymierze, s.35.