O wierze 36-40
Grupa docelowa: Dorośli Rodzaj nauki: Lektura Tagi: brak tagów
Kościół i istnienie świata
- Jest takie stary dowcip o tym, jak do zawodów stanęli rodzice małych dzieci. Konkurencja polegała na tym: kto najdłużej będzie odpowiadał na zadawane przez dzieci pytania. Podobno wygrała pewna mama, która nie znalazła odpowiedzi dopiero na 158 pytanie. Brzmiało ono: mamusiu, dlaczego gryziesz czajnik?
- Takich pytań można postawić wiele także w temacie wiary, Kościoła i Boga. Czasami same przychodzą do głowy… czasami pod postacią różnych wątpliwości, czasami jakieś wydarzenie je sprowokuje… warto na te pytania poszukiwać odpowiedzi… Jednym z nich może być na przykład takie – po co Bóg stworzył świat? Właściwie z jakiego powodu podjął taką decyzję? W jakim celu istnieje to wszystko, co istnieje?
- Chrześcijanie pierwszych wieków mieli na to odpowiedź równie prostą, co – na pierwszy rzut oka – bezczelną. Było bowiem zdania, że „Świat został stworzony ze względu na Kościół”. Proszę sobie to wyobrazić – świat został stworzony dlatego, aby zaistniał w nim w pewnym momencie Kościół Chrystusa…
- Jak to uzasadniali? Otóż Bóg stworzył świat, aby zaprosić człowieka do przyjaźni z sobą samym, do zawarcie więzi, do komunii – czyli wspólnoty. ta bliskość staje się faktem przez „zwołanie” ludzi w Chrystusie; tym zwołaniem” jest Kościół. Z tego względu można powiedzieć, że Kościół jest celem wszystkich rzeczy.
- No dobrze, a co z grzechem, śmiercią, szatanem… czy to nie pokrzyżowało planów Bogu? Może Kościół, o którym On myślał miał być piękniejszy, złożony z pobożniejszych ludzi, bardziej święty…
- Katechizm mówi nam jednak, żebyśmy się tym zbytnio nie martwili. Ponieważ nawet bolesne wydarzenia, takie jak upadek aniołów i grzech człowieka, zostały dopuszczone przez Boga tylko jako okazja i środek do okazania całej mocy Jego ramienia, ogromu miłości, jakiej chciał udzielić światu. (KKK 760)
- Zaproszenie do bliskości z Bogiem trwa nadal. Każdego dnia Bóg chce, aby człowiek przybliżył się do niego, tym bardziej, gdy ma ważne pytania i oczekuje ważnych odpowiedzi… tu już nie chodzi o czajnik, ale o nasze zbawienie…
Kościół jest Królestwem Chrystusa (KKK 763nn)
- OBIECAŁAŚ! OBIECAŁAŚ! W starej telewizyjnej reklamie mała dziewczynka mówiła tak do swojej mamy zdecydowanym głosem. To OBIECAŁAŚ wypowiedziane dziecięcym głosem miało taką siłę przekonywania, że mama musiała po prostu spełnić obietnicę i coś tam dziecku kupić.
- Dlaczego o tym mówię? Ponieważ pewna ważna obietnica jest również wyrażona w Ewangelii. Na początku swojej działalności Jezus głosił: „Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie”. Można dzisiaj zapytać – GDZIE JEST TO OBIECANE KRÓLESTWO? Czy długo mamy na nie czekać? Czy naprawdę mamy na nie czekać, aż wszyscy ludzie się nawrócą?… czyli…
- Gdy zacząłem szukać odpowiedzi na to pytanie – ogarnęło mnie zdumienie. Co się okazało? Że to obiecane królestwo naprawdę jest. Że na dodatek jest bardzo blisko nas. Że jest nim… Kościół, czyli my właśnie.
- To było dla mnie wielkie odkrycie. Ja jestem królestwem Chrystusa. On przyszedł na ziemię, aby głosić jego nadejście, nadejście królestwa zapowiadanego w Piśmie św. aby wypełnić wolę Ojca zapoczątkował to królestwo. Założył Kościół, którego częścią jest każdy z nas, ochrzczonych i wierzących.
- Szczerze mówiąc, jak się patrzę na siebie, to nie bardzo chce mi się w to wierzyć… Ja i królestwo Chrystusa… rzekłbym – wątpliwej nieco jakości… nie najważniejsza jest jednak tu moja jakość… ale sam Pan Jezus… kiedy przyglądam się Jego życiu, to jaśniej widzę kształt królestwa – w jego słowach, czynach, byciu z ludźmi była jakaś moc i godność... Jezus zebrał swoich uczniów, nauczył ich nowego sposobu postępowania, a także swojej modlitwy. Nadał im także pewną strukturę, która będzie trwała aż do czasu wypełnienia się królestwa.
- Decydujący jednak był całkowity dar z siebie dla naszego zbawienia, który Jezus złożył z siebie na krzyżu. Dar ten wyraził także poprzez ustanowienie Eucharystii. Św. Ambroży powie nawet: „Jak Ewa została utworzona z boku śpiącego Adama, tak Kościół narodził się z przebitego serca Chrystusa, który umarł na krzyżu”.
- Jezus obiecał, że założy królestwo. Spełnił swoja obietnicę. Założył Kościół. To my jesteśmy królestwem Chrystusa.
- Nie wierzysz? Żyj według Jego wskazań – przekonasz się na własnej skórze…
Kościół sakramentem zbawienia świata
- Gdy błogosławię małżeństwa miłych i znajomych ludzi, to często trzymam dla nich w kieszeni niespodziewankę. Jest nią tubka zwykłego biurowego kleju. W czasie kazania wyciągam go z kieszeni i pokazuję, na co się przez ślub decydują – na złączenie ze sobą na zawsze i bezwzględnie. Tak właśnie działa sakrament małżeństwa – łączy ludzi ze sobą nawzajem, łączy ludzi z Kościołem i oczywiście z Bogiem. Tak działają również i inne sakramenty.
- Bo przecież siedem sakramentów to znaki i narzędzia, za pośrednictwem których Duch Święty rozlewa łaskę Chrystusa w Kościele. Znamy je na pamięć: chrzest, bierzmowanie, Eucharystia, spowiedź, namaszczenie chorych, kapłaństwo i małżeństwo.
- Jakiś czas temu natknąłem się w Katechizmie na… ósmy sakrament.
- Co nim jest? Kościół – jako wspólnota ludzi wierzących. Oczywiście nie wprost, ale tylko przez podobieństwo do innych sakramentów.
- Jak to się dzieje? No skoro w Kościele udzielane są sakramenty, to posiada on i rozdziela łaskę niewidzialną, której sam jest znakiem. Właśnie w tym analogicznym sensie, czyli przez podobieństwo – jest nazywany „sakramentem”. KKK 774
- I tak właśnie, jak klej ma za zadanie skleić małżonków między sobą, oraz ich razem skleić z Bogiem, tak właśnie i Kościół ma za zadanie zjednoczyć cały rodzaj ludzki z Bogiem. To jest jego najpierwsze i najważniejsze zadanie.
- Drugie jest równie niebanalne i ważne – ponieważ więź między ludźmi opiera się na zjednoczeniu z Bogiem, Kościół jest także sakramentem jedności ludzi między sobą. Taka jedność jest już w nim zapoczątkowana, ponieważ gromadzi on ludzi „z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków” (Ap 7, 9); Kościół jest równocześnie „znakiem i narzędziem” pełnej realizacji tej jedności, która musi się jeszcze wypełnić.
- I kiedy człowiek odchodzi od Boga, to najczęściej zaczyna się to przez nie chodzenie do kościoła, przez wyrzekanie się więzi ze wspólnotą Kościoła….. przez to, że przestaje przystępować do sakramentów i lekceważy ich moc i działanie. Odchodzi. Ale wygląda wtedy na duszy dość marnie. Jak?
- Żeby się tego dowiedzieć, proszę wykonać następujące ćwiczenie – porządnie skleić dwie kartki papieru klejem biurowym, a na drugi dzień spróbować je rozłączyć. Zostaną z nich strzępy….
Kościół jest jednym Ciałem
- Przychodzą czasami takie dni, że człowiek czuje się po prostu źle. Na barometrze wskazówka spada w dół. Boli wtedy głowa, nie można znaleźć sobie miejsca, człowiek jest ospały i ma zawroty. Wtedy warto sobie zmierzyć ciśnienie krwi. Dzisiaj to proste, na małym ekranie automatycznie otrzymamy potrzebne wyniki. A zresztą wielu z nas ma barometr w głowie, albo w kościach… to się po prostu czuje, kiedy idzie na zmianę pogody.
- Dlaczego o tym mówię? Podobnie dzieje się również w Kościele! Ponieważ w Chrystusie jesteśmy jednym Ciałem – my wszyscy, którzyśmy przez chrzest zostali włączeni we wspólnotę Kościoła właśnie. „W Ciele tym życie Chrystusowe rozlewa się na nas – wierzących, którzy przez sakramenty jednoczą się w sposób tajemny i rzeczywisty z umęczonym i uwielbionym Chrystusem”. Jest to szczególnie prawdziwe w odniesieniu do chrztu, przez który jednoczymy się ze Śmiercią i Zmartwychwstaniem Chrystusa, oraz do Eucharystii, kiedy w Komunii świętej przyjmujemy Ciało Chrystusa do naszego ciała i duszy.
- Wprawdzie tworzymy rzeczywiście jedno ciało, to jednak ta jedność szanuje to, że jako ludzie bardzo różnimy się między sobą. Także Duch Święty rozdziela wszystkie dary, natchnienia ludziom na miarę potrzeb dzisiejszego świata. To skłania wiernych do dziękczynienia Bogu za wielkie dobrodziejstwa i łaski. Bóg cieszy się różnorodnością. I my cieszymy się, że możemy się różnić i kształtować świat i Kościół na różne sposoby.
- Jedność tę widać także w sytuacji, kiedy dzieje się coś złego. Jak człowieka boli głowa, to właściwie całe ciało to odczuwa. Podobnie jest także w Kościele. Gdy kogoś dosięga zło, to cały Kościół wespół z nim cierpi. Nie można wtedy powiedzieć – to jego sprawa, to jego problem. To jego ból.
- Jesteśmy jednym Ciałem. W każdym z nas pulsuje Boże życie, czy człowiek chory czy zdrowy, mały czy duży, kobieta czy mężczyzna – każdy czerpie to życie najpełniej w Komunii świętej, kiedy przyjmujemy Ciało i Krew Chrystusa.
- Zawsze może przyjść jakiś smutny dzień, kiedy i duchowo człowiek poczuje się źle, bardzo źle. To się czuje, że dzieje się coś złego. Nie znaczy to, że spada ciśnienie na dworze. To Boże życie przestaje pulsować w mojej duszy…
Cechy Kościoła – napęd na cztery koła
- Znudzony przydługawym i nudnym kazaniem księdza zapadam w letarg. Jest niedzielne południe, świeci gorące słońce i w kościele jest duszno. To pomaga przymknąć lekko oczy i odlecieć w myślach gdzieś daleko…
- Kilka dni temu oglądałem w TV zawody TRIAL TRUCK. Wielkie, bycze ciężarówki pokonywały karkołomne przeszkody w kamieniołomie. Centymetr za centymetrem pokonywały jary, twardymi oponami kruszyły skały, wspinały się na strome ściany, z wielką gracją mijały ustawione z cieniutkich listewek bramki. Mocny silnik, napęd na cztery koła, zmienianie ciśnienia w oponach, powolne wspinanie i szybkie decyzje kierowcy… To jest mistrzostwo – zapanować nad taką maszyną… mieć wyczucie i doświadczenie…
- O rany… ksiądz nagle kończy kazanie i szybko zaczyna wyznanie wiary: wierzę w jednego Boga… i tak miesza mi się ciężarówka i wyznanie wiary i powracam do rzeczywistości półgłosem recytuję razem z tłumem z pamięci słowa „wierzę w jednego Boga, Ojca wszechmogącego…” Chyba trochę grzeszę, bo warto by się trochę bardziej skupić, skoro już jestem w kościele na mszy i mam zamiar rzeczywiście się pomodlić…
- „Wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół…”.. zaraz… to doskonale pasuje do takiej wielkiej ciężarówki, albo chociaż zgrabnego jeepa z napędem na cztery koła… wtedy chyba nie ma takiej przeszkody, której nie można by pokonać…
- Cztery cechy Kościoła – jeden, święty, powszechny i apostolski… dlaczego mówimy, że w nie WIERZYMY? Dlaczego właśnie te? Skąd się wzięły?
- Gdy zacząłem szukać odpowiedzi na te pytania, to mi szczena opadła ze zdumienia… sam tekst wyznania wiary, który recytujemy w czasie niedzielnej mszy św. został ustalony w 4 wieku.
- A poza tym, proszę sobie wyobrazić taką autentyczną historię – w połowie 19 wieku pewien katolik w Londynie założył „Stowarzyszenie dla zjednoczenia chrześcijaństwa”.[1] Członkowie byli nieliczni i bez większych wpływów. Z rezerwą odnosili się do nich zarówno katolicy, jak i anglikanie. Katolicy szczególnie obawiali się, ponieważ zasadniczą myślą Stowarzyszenia była teoria „trzech różnych gałęzi” – czyli zasada równości „odłamów” – rzymskiego, prawosławnego i anglikańskiego.
- W 1864 roku Święte Officjum wydało list do biskupów angielskich, w którym podkreśla się wyraźnie, że „prawdziwy Kościół Jezus Chrystusa został z ustanowienia Bożego wyposażony w cztery znamiona umożliwiające jego rozpoznanie, o których stwierdzamy w wyznaniu wiary [w oryginale – w symbolu], ż należy w nie wierzyć.
- Zatem proponuję nasze cztery najbliższe spotkania poświęcić czterem cechom Kościoła – jedności, świętości, powszechności i apostolstwu.
- Z taki napędem na cztery koła można daleko dojechać i nie bać się żadnych przeszkód…
[1] BREVIARIUM FIDEI, 37nn.