Osiemnastka

Grupa docelowa: Młodzież Rodzaj nauki: Homilia Tagi: Jubileusz, Jubileusz 2000, Rok jubileuszowy

KONFERENCJA DLA MŁODZIEŻY

  • UWIELBIAM, gdy przed rozpoczęciem modlitwy na katechezie podchodzi ktoś do mnie z kawałkiem smacznego, urodzinowego tortu – jest zwyczaj, że do szkoły przynosi się coś słodkiego, aby obdarować nauczycieli i przyjaciół ciastem z okazji 18 urodzin… śpiewamy, składamy życzenia, modlimy się w intencji solenizanta…
  • uczniów mam przystojnych, uczennice przepiękne… potem sobie myślę, co z człowieka wyrośnie, gdy lat przybędzie i mądrości trochę jeszcze, gdy zamiast dodawać sobie, aby się poczuć starszym, ludzie zaczynają sobie odejmować, aby ocalić młodość i świeżość życia…
  • zjawisko odejmowania sobie lat, pragnienie bycia wiecznie młodym dotyczy nie tylko wchodzących w dorosłość nastolatków, ale dotyczy również Kościoła!!! Otóż w połowie II wieku autor Hermas napisał dzieło pt. PASTERZ. Opowiadał w nim o swoich modlitewnych wizjach…

Trzy wizje były powalające!!!

Stara kobieta z siwymi włosami, zasiadająca na tronie… potem – młodsza, stojąca… na końcu – całkiem młoda i niezmiernie piękna…

Co to za kobiety? To jedna  ta sama – KOŚCIÓŁ święty, my sami!!!

STARZY – „ponieważ (…) duch już się zestarzał i osłabł przez brak wysiłku i wątpliwości… utraciliście chęć do wysiłku w zmaganiach doczesnych, popadliście w zniechęcenie i nie przerzuciliście trosk swoich na Pana, tak że złamało się wasze serce, a ciągłe zmartwienia przyspieszyły waszą starość…”

TROCHĘ MŁODSI – „Pan ulitował się nad wami i odnowił w was ducha. A wy zrzuciliście wasze zniechęcenie powróciły wam siły i umocniliście się w wierze…

MŁODZI I PIĘKNI – „jeśli ktoś zatroskany otrzyma dobrą nowinę, natychmiast zapomina swoich trosk poprzednich i o niczym innym nie myśli, tylko o tej nowinie, którą usłyszał”.

  • wizje te pokazują Kościół, który wbrew stworzonej naturze odradza się z czasem, młodnieje, pięknieje, nabiera życia… dlaczego tak się dzieje? starość i młodość Kościoła, wiary, miłości nie mierzy się liczbą lat, ale bliskością lub oddaleniem od Boga,
  • Jubileusz 2000 może być jak wizyta u kosmetyczki lub znakomitego fryzjera – Kościół nabiera blasku i piękna, ale nie tylko jeśli chodzi o wygląd, lecz przede wszystkim piękno wewnętrzne… trzeba tylko zrozumieć ideę Jubileuszu…

Idea jubileuszu, a nawet sam wyraz[1] pochodzi z Biblii. Podstawą tej idei była instytucja roku szabatowego, który polegał na tym, że co siedem lat powstrzymywano się od uprawiania ziemi (por. Wj 23,10n; Kpł 25,2-7). Bibliści domyślają się, że rok szabatowy stanowił przypomnienie i symboliczny powrót do pasterskiego trybu życia, jaki prowadzili patriarchowie. Być może instytucja ta wzięła się z przeświadczenia, że ziemia, jeśli nie da się jej odpoczynku, przestanie rodzić. Kto wie, może jednym ze źródeł tej instytucji była utajona tęsknota za powrotem do raju. Fakt faktem, że zachowywanie roku szabatowego wiązało się z niemałym – i to na skalę społeczną – wysiłkiem ascetycznym (por. 1 Mch 6,49).

Natomiast każde kolejne siedem lat szabatowych podsumowywano rokiem jubileuszowym, który był czasem powszechnej amnestii. Niewolnicy uzyskiwali wtedy wolność, dłużnikom darowano długi, rodziny odzyskiwały swoją dziedziczną własność: „W Dniu Przebłagania zatrąbicie w róg w całej waszej ziemi. Będziecie święcić pięćdziesiąty rok, oznajmijcie wyzwolenie w kraju dla wszystkich jego mieszkańców. Będzie to dla was jubileusz – każdy z was powróci do swej własności i każdy powróci do swego rodu” (Kpł 25,9n).

Rok jubileuszowy – tak jak wszystkie religijne instytucje Starego Testamentu – znalazł zupełnie nieoczekiwane wypełnienie w Nowym Testamencie. Przypomnijmy: Barankiem paschalnym Nowego Testamentu, jedynym dla wszystkich narodów i pokoleń, jest Syn Boży, który sam siebie złożył za nas wszystkich w ofierze miłości (por. J 1,29; 19,36). On również jest naszym Szabatem, w którym odpoczynek i pokrzepienie mogą znajdować wszyscy utrudzeni i obciążeni (por. Mt 11,28-30). Świątynia Nowego Testamentu jest zbudowana z żywych kamieni, a jesteśmy nią my, złączeni z Jezusem Chrystusem przez wiarę i chrzest (por. 1 P 2,5; 2 Kor 6,16). Manną Nowego Testamentu jest Eucharystia, która jest nie tylko pokarmem w drodze do życia wiecznego, ale także obecnością samego Dawcy tego życia (por. J 6,49-51).

  • Jubileusz 2000 lat od przyjścia na świat Pana Jezusa to dobry czas, aby zastanowić się nad Kościołem i moim miejscem w Kościele,

KIM JESTEM???

  • JAKĄ JESTEM ZIEMIĄ… Chrystus obdarza mnie swoją miłością, sieje ziarno nie patrząc, czy pada na dobrą czy na kiepską ziemię… nie oszczędza wcale… na zewnątrz wszystko może pięknie wyglądać, ale w środku może być różnie… jakie plony przynoszę?… dbam o swoje życie duchowe, czy nie?…
  • co urośnie z życia podtrzymywanego „odświętnie”… z chrześcijaństwa odświętnego…
  • ST przeświadczenie, że ziemia, jeśli nie odpocznie, przestanie rodzić… NIECH ZIEMIA MOJEGO SERCA ODPOCZNIE TROCHE OD GRZECHÓW I ZŁA, KTÓRE RODZI…
  • amnestia i uwolnienie dłużników – uwolnienie od nienawiści, przebaczenie i uwolnienie siebie samego…
  • powrót do swojej ziemi – powrót do Chrystusa i Kościoła, rozumienie tego, że Bóg mnie potrzebuje, że chce mojej obecności…
  • mam wrażenie, że traktujemy go czasem jak ciepłe i niesmaczne, tanie PIWO, a którego uszedł gaz i smak… została gorycz, trochę procentów i chęć do napicia się… takie piwo nie smakuje, nie daje przyjemności picia… napawa wstrętem… tylko w przypadku konieczności człowiek po nie sięgnie… albo taki, któremu już wszystko jedno, byleby się napić…

REKLAMA

  • czasem młodzi ludzie traktują Kościół jako instytucję, z której uszedł już POWER… jak rozładowaną bateryjkę, wyżutą gumę do żucia… straciła moc magicznego przyciągania, atrakcyjności, zszarzała… i wiara już nie ta sama, modlitwa nudna i byle jaka… bez pociechy, owoców… „wyczucia Boga”…
  • za staruszkami młodzieńcy się nie oglądają na ulicy… może dlatego odchodzą z Kościoła, nudzą się w Kościele, że przyzwyczaili się do tego, co w nim jest szare i zwykłe, i nie chcą zobaczyć czegoś więcej?…
  • spojrzenie w głąb domaga się wysiłku, wiary, życie wewnętrznego, modlitwy, aby w codziennym życiu dostrzec moc rytuałów miłości między Bogiem a człowiekiem…
  • zamiast szukać Boga, budować szczęście z dnia na dzień lepiej przeczytać horoskop, zobaczyć, co gwiazdy zadecydowały – będę szczęśliwy, czy nie? Wystarczy potem poddać się biegowi rzeczy… a gdy szykuje się coś złego, to i tak się stanie… nie da się uniknąć…
  • niektórzy mówią – kończy się Era Ryb, zaczyna się Era Wodnika – wiary, ale nie w Boga chrześcijan, ale w energię, wszechobecne bóstwo, magię, czary, amulety, tajemną wiedzę…

Niektórzy niewierzący – zresztą wielu z nich przypisuje sobie imię chrześcijanina – stawiają Go wśród (a nawet ponad) takich mędrców jak Sokrates czy Gandhi, wśród (a nawet ponad) takich świętych jak Mojżesz czy Franciszek z Asyżu, wśród (a nawet ponad) takich geniuszy religijnych jak Budda czy Mahomet.

Musimy sobie jednak powiedzieć wyraźnie i z całą mocą: W Chrystusa wierzy tylko ten, kto wraz z Apostołem Piotrem wyznaje: „Ty jesteś Chrystus, Syn Boga żywego!” – i to tylko pod tym warunkiem, że wyznaje tak nie dlatego, iż takie są jego wierzenia, ale dlatego, bo wie, że taka jest prawda.

Gdyby Chrystus nie był Synem Bożym, ale tylko się za niego uważał, albo gdyby był nim tylko w ludzkich wierzeniach, chrześcijaństwo nie tylko przemieniłoby się w kupę bredni, ale w kupę bredni wysoce szkodliwych. Może dlatego niektórzy niewierzący tak chrześcijaństwa nienawidzą, bo tak właśnie je postrzegają.

Są również tacy niewierzący, którzy – choć w gruncie rzeczy w Chrystusa nie wierzą – do Jego nauki odnoszą się z szacunkiem. Niekiedy są to ludzie o mocnym temperamencie religijnym, którzy marzą sobie nieraz o stworzeniu religii doskonalszej niż chrześcijaństwo. W ich światopoglądzie jest to, rzecz jasna, marzenie logiczne. Zauważmy jednak, jak wielka rozpacz kryje się za takim marzeniem. Jeżeli bowiem chrześcijaństwo trzeba zastąpić jakąś religią doskonalszą, to ta następna religia też kiedyś przeminie, żeby ustąpić jakiejś innej, lepszej, lepiej dostosowanej do tamtej przyszłej mentalności.

Co najważniejsze, wszystkie te „coraz doskonalsze” religie byłyby dziełami tylko ludzkimi, tworzonymi w ciemnościach i w cieniu śmierci, w tęsknocie za prawdą, ale bez jej znajomości. Krótko mówiąc, tworzenie „doskonalszej religii” skończyłoby się tym samym, do czego – na naszych oczach – prowadzi tworzenie „moralności doskonalszej” niż moralność oparta na Dekalogu i Ewangelii, to znaczy osunięciem się w chaos i rozpacz. Z marzeń o religii rzekomo doskonalszej od chrześcijaństwa prześwituje ciemna rozpacz nieosiągalności prawdy ostatecznej.

Byłaby to rozpacz w pełni uzasadniona, gdyby orędzie o Jezusie Chrystusie było jedynie wytworem ludzkich tęsknot i marzeń. Spostrzeżenie Apostoła Pawła, że „jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest wasza wiara i aż dotąd pozostajecie w swoich grzechach (…), bardziej od wszystkich ludzi godni politowania” (1 Kor 15,17.19) – odnosi się nie tylko do zmartwychwstania naszego Pana, ale do całej prawdy o Nim. Gdyby Chrystus nie był Synem Bożym, to my jesteśmy najgłupsi i najbardziej niebezpieczni ze wszystkich ludzi.

Na szczęście chrześcijaństwo nie jest dziełem ludzkim, ale Bożym. Na szczęście Jezus z Nazaretu jest tym samym Słowem Bożym, które – równe swojemu Przedwiecznemu Ojcu – świat powołało do istnienia. Bóg naprawdę tak umiłował świat, że Syna swego nam dał, abyśmy mieli życie wieczne (por. J 3,16). Jezus Chrystus naprawdę jest „Barankiem Bożym, który gładzi grzech świata” (J 1,29) i „nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przez Niego” (J 14,6). „I nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4,12).

Dlatego tak prawdziwie brzmią zdania bulli Incarnationis mysterium, że „Jezus jest prawdziwą nowością, przerastającą oczekiwania ludzi i pozostanie nią na zawsze, przez wszystkie kolejne epoki dziejów” (IM 1) oraz że „Rok Jubileuszowy jest jakby zaproszeniem na ucztę weselną” (IM 4).

Przypomnijmy biblijną ideę nowości nieprzemijającej. W Nowym Testamencie wyrażona jest ona za pomocą wyrazu kainós. Przymiotnik neos opisuje nowość zwyczajną: nowa może być koszula, dom, wiadomość. Za jakiś czas ani koszula, ani wiadomość nie będą już nowe.

Przymiotnik kainós określa nowość nieprzemijającą. Od chwili, kiedy ludzkość wynalazła koło czy gotowanie pokarmów, nie sposób zrezygnować z tych wynalazków. W tym sensie Ewangelie i listy apostolskie mówią o nowym przymierzu, nowym przykazaniu, nowym stworzeniu, nowym człowieku – są to nieprzemijalne i nie starzejące się dary i obietnice, jakie otrzymaliśmy dzięki Chrystusowi.

Sam Chrystus Pan jest nowością, przekraczającą nawet wymienione przed chwilą nowości. Co więcej, jest nowością, przekraczającą oczekiwania tych nawet, którzy w Niego wierzą i Go kochają. W Nim przecież, w Jego Ciele, mieszka cała pełnia Bóstwa (por. Kol 2,9). Z Jego nieskończoności już teraz jesteśmy ponad miarę obdarzeni, ale zupełnie przekracza to naszą wyobraźnię, jak wiele jeszcze otrzymamy (por. J 1,16; 1 J 3,2).

Mądrość Chrystusa Pana nieskończenie przewyższa tę, którą można znaleźć u Platona czy Konfucjusza, a miłość matki Teresy z Kalkuty czy Maksymiliana Kolbego jest zaledwie cieniem tej miłości, która ponad wszelką miarę jest w Chrystusie. Dlatego On jest kimś wiecznie i najdosłowniej nowym. Nawet w życiu wiecznym nie przywykniemy do Jego wspaniałości. Można powiedzieć, że w niebie On będzie naszą wiekuistą, nieskończenie radosną, Niespodzianką.

W życiu doczesnym to radosne spotkanie z Chrystusem ma się zacząć i pogłębiać. Rok Jubileuszowy to tylko znak i przypomnienie, że cały eon obecny jest czasem przeznaczonym na to, by „głosić narodom jako Dobrą Nowinę niezgłębione bogactwo Chrystusa” (Ef 3,8), który jeden może uzdrowić nas z naszych grzechów i doprowadzić do swojego Ojca.

[1] Jobel oznacza barana, ale także róg barani, którym obwieszczano początek roku jubileuszo-wego (por. Kpł 25,9).