Pani i jej orszak
Królowa Matka, Przyboczna, Fundatorka, Outsiderka. Takie role pełnią dziewczęta w paczkach koleżeńskich. I nawet te wyśmiewane zrobią wszystko, byle tylko być w grupie.
Kilka lat temu Rosalind Wiseman na weselu przyjaciela w Waszyngtonie spotkała agenta literackiego. Jego wizytówkę położyła potem na swoim biurku i spoglądała na nią codziennie przez wiele miesięcy. Nosiła w głowie pomysł na książkę, miała już nawet gotowy tytuł. Była młoda, niewiele po trzydziestce, ale od lat uczyła dziewczęta samoobrony i sztuki przeżycia w tym, co nazywa Światem Dziewczyny: wśród klik, plotek, narzeczonych i ciosów w plecy.
Słodkie i wredne
Książka pod tytułem „Królowe matki i ich świta” miała właśnie traktować o tym świecie. Pierwszy człon tytułu odnosił się do najpopularniejszych (i najpaskudniejszych) dziewczyn w klasie, drugi do tych, które się do nich garną i są gotowe zrobić wszystko, żeby wkupić się w ich łaski. Wiseman zbierała się aż pół roku, żeby zadzwonić do agenta. Wspólnie napisali konspekt książki; wzbudził zainteresowanie jedenastu wydawnictw, każde chciało się z nią spotkać. Te rozmowy dały jej przeczucie, że utrafiła w czuły punkt. Uczestniczyło w nich podejrzanie dużo osób, które chciały nie tyle dyskutować o projekcie, ile o sobie. Mówili: „Czytałam konspekt i od razu stanęło mi przed oczami, kiedy miałam 12 lat”- i w kółko to samo przez wszystkie 11 spotkań.
– Na jedno z nich przyszło dwóch ojców nastoletnich córek, jeden z redaktorów, a nawet wiceprezes oficyny. W sumie 15 osób, wszystkie się na mnie rzuciły, coś niesamowitego; mówiły jedna przez drugą: „Konspekt jest świetny, ale chcemy zadać parę pytań”. Jeden z ojców zwraca się do mnie: „Moja córka została zaproszona na imprezę. Jest nowa w tej szkole – ale inne nowe dziewczyny nie dostały zaproszenia. Po przeczytaniu pani konspektu zrozumiałem, że została dokooptowana przez świtę Królowej Matki i sam nie wiem, co jej doradzić”. Pomyślałam – oho, chyba dostanę ten kontrakt, moja książka mocno obchodzi każdego przy tym stole.
Książka wyszła wreszcie kilka miesięcy temu w Stanach Zjednoczonych i niedawno w Anglii. Wiseman jest zachwycona, że ma tak wielkie powodzenie, nie tylko wśród rodziców. – Jestem zdumiona, że czytają ją dziewczyny. Nigdy by mi do głowy nie przyszło, że wezmą do ręki coś, co czytają ich matki.
Wiseman nie wygląda na swoje 33 lata – ma wręcz dziewczęcą aparycję. Jest drobnej budowy, ciemnowłosa, o bardzo wyrazistej urodzie. Umówiliśmy się, że zabierze mnie na jedną ze swoich lekcji „upodmiotowienia”. Uczy dzieci ze wszystkich warstw społecznych. Tym razem ma to być lekcja dla dzieci ze śródmieścia, które muszą jeździć na autokarową wycieczkę za miasto po to, by zobaczyć, jak wygląda las.
Upał nie do wytrzymania, ale Wiseman wciąż mówi, wyrzuca z siebie okrzyki, zdania, nieustanny potok słów. Tryska dowcipem, czego się można było spodziewać po książce, pełnej bystrych obserwacji na temat dziewczęcych typów, której rozdziały noszą takie tytuły jak „Wspomnienia znad stołówkowej tacy” czy „Narodziny owocowej dziewczyny”. Ale do wielu spraw podchodzi bardzo poważnie, treść książki zaś jest znacznie głębsza, niż można się spodziewać na pierwszy rzut oka.
We władzy faceta
Wiseman zżyma się, kiedy ludzie uznają, że książka traktuje wyłącznie o Królowych Matkach i o tym, jak okropne potrafią być dla siebie dziewczęta. Owszem, są okropne, ale książkę napisała po to, by ukazać, jak dynamika Świata Dziewczyny może sprawić, że młode kobiety stają się podatne na przemoc. Chciałaby pomóc dziewczętom nauczyć się unikania gwałtów na randce i toksycznych związków z chłopakami. Choćby z tego powodu, że sama jako nastolatka chodziła z chłopakiem, który ją krzywdził.
Korytarze tej podstawówki są wymalowane na pastelowe kolory. Ale wszystkie róże i lawendowe fiolety świata nie przykryją dobrze nam znanej mieszaniny zapachu pasty do podłóg, stołówki i środków czyszczących. Dziewczyny, z którymi się spotykamy, biorą udział w sponsorowanym przez lokalną wspólnotę i kościoły programie „Moje marzenie”. W zeszłym tygodniu dyskutowały o ucieczkach z domu, dziś mowa o tym, dlaczego dziewczyny chodzą ze znacznie starszymi chłopakami.
Wiseman rysuje na tablicy prostokąt i prosi o słowa opisujące popularną dziewczynę. Drogie ciuchy, zadbane włosy, zapach dobrych kosmetyków. A jak się woła na niepopularne dziewczyny? Zdzira, dziwka. W jaki sposób dziewczyna może się starać o popularność? Czy 13-latka nie może sobie ubzdurać, że starszy narzeczony pomoże jej dostać się w obręb tego prostokąta? Jest już wpół do czwartej, duszno i parno tak, że równie dobrze moglibyśmy siedzieć po szyję w wodzie. A jednak wszyscy słuchają.
Poza kliką
Wiseman mieszka w kamienicy na przedmieściu Waszyngtonu z mężem, półtorarocznym synkiem i starym opasłym psem. Dorastała w Waszyngtonie jako ukochane dziecko zamożnej rodziny; była świetna w sporcie, chodziła do prywatnych szkół, wydawało się, że świetnie jej się powodzi. Oczywiście z wyjątkiem tego chłopaka. Bił ją? – A jakże! To było dokładnie tak jak w każdym przypadku toksycznego związku czy przemocy domowej – facet decyduje o tym, w co masz się ubrać, co masz zrobić i co ci wolno mówić, za każdym razem sprawia, że czujesz się durna i raz po raz niszczy wszystko to, co robisz. Ukrywała to przed rodzicami. Ale dlaczego go nie spławiła?
– Byłam rozdarta. Nie miałam pojęcia, czego pragnę. To bardzo cię rozbija, kiedy krzywdę robi ukochana osoba, z którą tak wiele cię łączy. To był mój najbliższy przyjaciel, powiernik. Był dla mnie wszystkim – i nie było sposobu, żeby go zostawić póki chodziłam do liceum. Dlatego właśnie wyniosłam się potem do college’u w Los Angeles. Chciałam uciec jak najdalej od wszystkiego i wszystkich.
W Los Angeles zaczęła się uczyć karate i – jak sama mówi – ześwirowała na jego punkcie. To, że pojęła, jak się bronić, wpłynęło na to, jak się postrzegała. -To było jak objawienie, które odmieniło mi życie.
Po studiach wróciła na wschodnie wybrzeże i zaczęła uczyć karate dziewczyny, które choć wydawały się całkiem pewne siebie, wcale takie nie były – i to przeważnie z powodu relacji z chłopakami. Któregoś dnia gdy siedziały razem na macie, Wiseman zapytała je: Co sprawiło, że stałyście się takimi dziewczynami, jakimi jesteście?
– Ja miałam wówczas 24 lata, one po 18. Zaczęły jedna przez drugą opowiadać wspomnienia z czasów, gdy miały 12, 13 lat; wspomnienia o innych dziewczynach, które były dla nich wredne, i tych bardzo przejętych tym, że inne je obserwują. Zaczęłam dostrzegać w grupie dziewcząt pęd do iście policyjnego nadzoru, występowanie ściśle skodyfikowanych reguł, czasami nieuświadomionych.
Polisa ubezpieczeniowa
Każda z moich dziewczyn dokładnie pamiętała, jak miała dziesięć lat i w pewnym momencie jej koleżanka przestała się do niej odzywać – i to jak bardzo się starała wrócić do jej łask. Albo wspominała, jak paczka dziewczyn nazwała je zdzirą i pisała w tej sprawie listy. Pamiętała lęk, że inne wygryzą ją z klasy.
To dało początek drobiazgowej analizie klik. Grupy obejmują: Królową Matkę, Przyboczną, Fundatorkę, Rozdartą Outsiderkę, Przyjemniaczkę, Aspirantkę. Obiegową monetą jest plotka, pragnienia i marzenia mają naturę czysto materialną. Wśród bogatszych liczy się, ile kto ma bransoletek od Tiffany’ego. Biedniejszym, czarnym dziewczynom wystarcza to, jak gęsto mogą sobie zapleść warkoczyki.
Większość dziewczyn przez lata odgrywa różne role. – Byłam okropną Królową Matką wobec córki przyjaciół moich rodziców – wspomina Wiseman. – Uważałam, że ta dziewczyna jest zupełnie niefajna. Traktowałam ją strasznie, gnoiłam ją. Wbiłam do głowy, że jej nie lubię. – Mówiłaś jej to? – I to jak. Ale dziewczyny nie muszą mówić tego wprost. Byłam prawdziwą Królową Matką.
Potem poszła do szkoły w Pittsburgu. Doskonale pamięta siebie w fartuszku w biało-zielone paski; próbowała trzymać z popularnymi dziewczętami. – Pamiętam, jak starałam się do nich przysiadać, a one mówiły: spadaj.
W wieku 12 lat wróciła do Waszyngtonu. – Nie pamiętam, dlaczego to było dla mnie aż takie ważne, żeby być razem z grupą najpopularniejszych dziewczyn, ale tak było. Przystałam do nich. Były bardzo pociągające, pewne siebie, ostro pogrywały z chłopakami. Nie było mowy, żeby się im postawić.
– Jedna z nich była bardzo ładna i miała starszego brata. Rodzice dziewczyny byli w rozjazdach, więc jej dom przypominał scenerię „Władcy much”. To poczucie swobody było super, zawsze chciałam z nią trzymać. Pragnęłam uczestniczyć w czymkolwiek. Byłam typową Aspirantką. Traktowały mnie strasznie. Czasami mówiłam: dajcie mi spokój, ale one twierdziły, że robię z igły widły i w końcu przepraszałam za wszystko, byle nie zostać za burtą. Mój Boże, ale te dziewczyny dały mi w kość.
Dopiero lata później jej uczennice pomogły zrozumieć, jak w tym wszystkim sytuował się jej narzeczony: Za wszelką cenę chciałam należeć do paczki. Potrzebowałam polisy ubezpieczeniowej – przecież każdego dnia mogłam zostać wykopana, każdego dnia mogły się przestać do mnie odzywać; to tragedia, jeśli tak zrobią najbliższe przyjaciółki. Wreszcie pojęłam, że ten chłopak był moją polisą. I to skuteczną! Najsmutniejsze jest to, jak bardzo skuteczną. Od kiedy zaczęłam z nim chodzić, mój status w grupie pozostał nienaruszony.
Świat Dziewczyny to groźne miejsce z punktu widzenia rodziców, zwłaszcza kiedy próbują rozmawiać z córką lub jak to określa książka: „otworzyć kanały komunikacji”.
Weźmy na przykład seks: co zrobić, jeżeli za każdym razem, kiedy pojawia się ten temat, córka mówi, że już wszystko wie i wychodzi z pokoju?
– Dzieje się tak dlatego, że ona jest skupiona na zewnętrznych aspektach seksu. Ale to tylko punkt wyjścia. Przekaz, jaki mają rodzice, brzmi: „porozmawiajmy o czymś więcej, niż tylko jak to się robi” – przecież w wieku 13 lat powinna usłyszeć to i owo o seksualności, o decyzjach z nią związanych, o powodach, dla których ludzie uprawiają seks.
– Wiedza o faktach daje tylko ograniczone rozeznanie. Wszystkie dzieciaki, które uczę, wiedzą sporo o ciąży i jak można zajść, ale to wcale nie znaczy, że dziewczyna z taką wiedzą nie zajdzie w ciążę. Jeśli chodzi z chłopakiem, któremu nie chce się nałożyć prezerwatywy, to prawdopodobnie nie będzie protestowała. Można uchronić dziewczynę przed zajściem w ciążę tylko sprawiając, że nie będzie czuła potrzeby zaspokajania chłopaka we wszystkim.
ANN TRENEMAN, 06.08.2002, The Times Newspapers Ltd