19 niedziela zwykła, rok B

Grupa docelowa: Dorośli Rodzaj nauki: Homilia Tagi: 1 Krl 19, 19 niedziela zwykła, Ef 4, J 6, rok B

„Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata ” (J 6,51)

Wielu ludzi czeka na śmierć jak na wy­bawienie. Są podobni do proroka Eliasza, zmęczonego ucieczką przed prześladowcami. Siedząc pod jałowcem modlił się: „Wielki już czas, o Panie, odbierz mi życie, bo nie jestem lepszy od moich przodków”. Ten sam typ modlitwy spotykamy u Hioba, proroka Jeremiasza, Estery. Człowiek utrudzony życiem, a zwłaszcza wypełniony cierpie­niem, ma prawo modlić się o śmierć. Nie ma jednak prawa ani prosić innych, by go uśmier­cili, ani sam sobie życia odebrać. Panem życia i śmierci jest je­dynie Bóg. Dar życia został zło­żony w nasze ręce i jak długo go posiadamy, tak długo jesteśmy Bogu potrzebni tu na ziemi. By­wają sytuacje, w których nikt z ludzi nas już nie potrzebuje, mo­że się zdarzyć, że innym zawa­dzamy. Sami możemy dojść do wniosku, że nasze życie na ziemi nie ma już sensu, że jest to nie­potrzebne zmaganie o każdą na­stępną minutę. Tak to niejedno­krotnie wygląda z punktu wi­dzenia naszej ziemskiej ekonomii. Inaczej jednak ocenia to Bóg z punktu widzenia swojej ekonomii. Ponieważ jest to eko­nomia wiecznej miłości, w jej punkcie centralnym jest najwy­ższa troska o nasze dobro. Gdy­by pobyt na ziemi nie był dla nas dobry, Bóg nie przedłu­żałby go ani o jedną sekundę. Bywa, że troskę o nasze dobro Bóg łączy z troską o dobro naszych bliskich, nawet tych, dla których jesteśmy ciężarem.

Tego sensownego spojrzenia na cierpienie i nieprodu­ktywne życie z punktu widzenia doczesnego mogą poza­zdrościć ludziom wierzącym ci, którzy nie mają odniesie­nia do Boga i nie znają jego wiecznej ekonomii. Człowiek zamknięty wyłącznie w ekonomii doczesności nie jest w stanie uciec przed pokusą eutanazji. Ona jawi się dla niego jako jedyne sensowne rozwiązanie. Człowiek bo­wiem, nie mogący rozwiązać jakiegoś węzła, sięga po nóż, aby go przeciąć. Jest to stosunkowo łatwe w podejściu do wielu trudnych sytuacji, ale nie do życia. Z tego bowiem, że ktoś nie uznaje istnienia swej wieczności, nie wynika jeszcze, że wiecznym nie jest. Gdybyśmy mogli siebie unicestwić, to eutanazja byłaby w jakiejś mierze uspra­wiedliwiona. Ale to jest poza zasięgiem człowieka, o czym mówią wszystkie religie świata, bazując na wrodzonym zmyśle religijnym.

Dyskusje nad eutanazją i aborcją zostały podjęte przez lu­dzi niewierzących, czyli nie liczą­cych się z Bożym prawem i są testem dla wierzących. Przyjęcie motywacji, jaką oni się posługu­ją, jest równoznaczne z opuszczeniem świata wiary. Dziś rzad­ko kiedy bezpośrednio atakuje się wartości religijne. Najczęściej uderza się w wartości moralne. Pośrednio ich podważenie pro­wadzi do odrzucenia Bożego pra­wa, a razem z nim i samego Pra­wodawcy.

Ktokolwiek wchodzi na teren podejrzanych dialogów na tema­ty moralne, winien uważnie śle­dzić, gdzie kończy się skała pew­ności wynikającej z wiary Bogu, a zaczyna niebezpieczny teren ludzkich sugestii, kuszących, ale jakże groźnych. Wędrowanie ty­mi ścieżkami może nie tylko wprowadzić nieład w moralne ży­cie, ale i doprowadzić do utraty wiary.

Spojrzenie na wielkie wartości moralne należy ustalić w spotka­niu z samym Bogiem, a więc na modlitwie, tak jak to czynili świę­ci. Bóg bowiem jest dawcą tych wartości i ich właścicielem, my jedynie jesteśmy ich szafarzami.

Ks. Edward Staniek, ŹRÓDŁO, nr 32/94, 19 niedziela zwykła

1 Krl 19,4-8; Ef 4,30-5,2; J 6,41-51