Paraliżujący strach
Przypowieść o talentach mówi o ludziach inicjatywy. Otrzymali w formie kredytu duże pieniądze. Właściciel dobrze zorientowany w możliwościach każdego z nich, przekazał w ich ręce odpowiednie kwoty. Dwaj z nich natychmiast zabrali się do działania i zdołali o sto procent pomnożyć to, co zyskali. Uczynili to w sposób uczciwy, bo znając uczciwość właściciela wiedzieli, że przy rozliczeniu będą musieli udowodnić, jakimi drogami to osiągnęli.
Jednego sparaliżował strach przed właścicielem. Wiedział, że w interesach należy się liczyć z ryzykiem, że może się coś nie udać, że to nie takie pewne, czy będzie zysk, bywa bowiem i strata. Bał się ryzyka. To przekreśliło jego inicjatywę. Bał się tego, który mu udzielił kredytu. „Panie, wiedziałem, że jesteś człowiekiem twardym, że chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał. Bojąc się więc poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi”. Wypowiedź świadczy o dobrym rozeznaniu postawy życiowej i zasad, jakimi kieruje się pan. Sługa wie, że pan jest bezwzględnie wymagający, że trzeba przed nim z wszystkiego się rozliczyć, że oczekuje od współpracowników inwencji (chce żąć tam, gdzie nie posiał i zbierać tam, gdzie nie rozsypał).
Przedstawione w Ewangelii rozliczenie idealnie potwierdza dobrą znajomość taktyki działania pana. Zebrał o sto procent więcej niż dał. Niestety, podwładny sparaliżowany strachem nie dostrzegł, iż pan jest również niezwykle sprawiedliwy i konsekwentny. Liczy się u niego nie to, co daje, lecz inicjatywa, i ją nagradza. Nagroda zaś to nowe, jeszcze większe zadanie, to gest niejszego zaufania, a przez to ugruntowanie więzi między nim a podwładnym, to dopuszczenie sługi do udziału w swojej radości. Bezwzględnie też rozprawia się z poddanym bez inicjatywy. Zwrot tego, co dał, mało go interesuje. Sparaliżowany strachem podwładny wyliczył się co do grosza. Oddał to, co otrzymał. Nic za długi, lecz za brak inicjatywy został „wrzucony w ciemności, gdzie jest płacz i zgrzytanie zębów”. To nie tylko bezrobocie, to więzienie.
Przypowieść jest tak twarda, iż w odniesieniu do Boga napełnia bo-jaźnią. On czeka na inicjatywę. On rozlicza z inicjatywy. On gromadzi wokół siebie ludzi z inicjatywą. Jeśli tak jest, to Jego „interesy” stoją dobrze. Święci to ci, którzy zdołali pomnożyć talenty, to ludzie, którzy siłę przebicia, jaką żyje świat, umieli zaangażować w dzieło Boże. „Weszli więc do radości swojego Pana”.
Chcąc właściwie odczytać nasze odniesienie do Boga, należy koniecznie tę przypowieść zestawić z przypowieścią o synu marnotrawnym. Ten nie tylko nie pomnożył, ale stracił przeznaczając pieniądze na rzeczy tego świata. Różnica jednak polega na tym, że nie był sługą, lecz synem, a jako taki, pieniądze otrzymał na własność.
Te dwie różne płaszczyzny – sługi i pana, syna i ojca – ujawniają różnicę, jaka istnieje między ludźmi, którzy nie uwierzyli w Chrystusa i nie otrzymali łaski uświęcającej, a tymi, którzy przez wiarę i chrzest stali się dziećmi Boga. Bóg zawsze posiada wszystkie rysy wymagającego Pana z przypowieści o talentach i miłosiernego Ojca z przypowieści o synu marnotrawnym, mobilizującego do inicjatywy nagrodą i zaufaniem oraz przebaczającego, gdy marnotrawny syn potrafi żałować.
Ks. Edward Staniek, ŹRÓDŁO, nr 46/93, 33 niedziela zwykła
Prz 31,10-13.19-20. 30-31.; 1 Tes 5,1-6; Mt 25,14-15.19-20