Pieniądze w krwiobiegu
Sport umożliwia człowiekowi realizację celów zarówno godziwych, jak i niegodziwych
Wygodnie jest rozpocząć tekst efektownym sformułowaniem — agresja jest tak stara jak ludzkość. Począwszy bowiem od zabójstwa Abla przez Kaina przez całą swoją historię po dziś dzień człowiek nie wyzbył się chęci dokonywania aktów przemocy i destrukcji. To smutna konstatacja. Niczego wszakże nie wyjaśnia. Ani przyczyn wywołujących, ani mechanizmów regulujących agresywne zachowania człowieka.
Sport jest dziedziną, gdzie agresja istnieje od dawna, ale ostatnio obserwuje się jej szczególne nasilenie. Niektórzy gotowi są twierdzić, że „agresja w sporcie jest dziś zjawiskiem powszechnym”. Przy olbrzymiej popularności i dostępności sportu, zarówno bezpośredniej, jak i pośredniej (uczestnictwo we współzawodnictwie sportowym czy w charakterze widzów) , brutalność i łamanie zasad fair play uczą agresji i ją tolerują.
Zaniepokojone coraz ostrzejszymi aktami przemocy zawodników i ekscesami widzów na imprezach sportowych (w szczególności w czasie meczów piłkarskich) państwa Rady Europy apelują o ich powstrzymanie. Ogłaszają specjalną konwencję, która określa ramy wielostronnych działań w celu ograniczenia i zapobiegania aktom przemocy w sporcie.
Ojciec Święty Jan Paweł II powiedział przed kilkoma laty na spotkaniu w Watykanie z liczną grupą sportowców: „odczuwa się niezbędność przywrócenia sportowi nie tylko odnowionej godności, ale także zdolności wzbudzania i podtrzymywania niektórych najgłębszych potrzeb człowieka — wzajemnego szacunku, samoograniczającej się wolności i poświęcenia dla jakiegoś celu”.
Sport znalazł się w trudnym momencie swojego rozwoju. Potrzebuje odnowy. Czy zdolny będzie do podjęcia tej trudnej próby?
Czym jest agresja
Wszystkie definicje agresji, mimo pewnych różnic, zgodnie podkreślają, że jest to działanie zmierzające do wyrządzenia szkody natury fizycznej lub psychicznej (lub obu naraz) osobie (w tym miejscu, nie wiem czy koniecznie, niektórzy dodają) , która pragnie tego uniknąć (czy wielu jest takich, którzy chcieliby stać się przedmiotem agresji? ). Tak więc agresja jest działaniem podyktowanym świadomym zamiarem. Poleca się, by odróżniać agresję instrumentalną (przy wyładowaniu agresywnym nie musi dochodzić do wyrządzenia szkody) od drugiej odmiany — agresji wrogiej, której sekunduje złość, a celem wyraźnym jest destrukcja.
Zgodnie z tą klasyfikacją panuje przekonanie, że w sporcie spotykamy się przede wszystkim z agresją instrumentalną. Zachowania agresywne najczęściej ujawniają się w typowych momentach walki sportowej — gdy chodzi o zdobycie piłki, uzyskanie punktu czy powstrzymanie ataku przeciwnika. Śmiem twierdzić, że w sporcie mamy również do czynienia z agresją drugiego typu. Jak często? Być może częściej, niż można by sądzić, gdyż rozróżnianie tych dwóch agresywnych zachowań jest dość trudne.
Słowo o naturze ludzkiej
Nie siląc się z braku kompetencji na głębsze rozważania o naturze ludzkiej, wystarczy, jeśli w dużym uproszczeniu stwierdzimy (na nasze tu potrzeby będzie to wystarczające) , że tkwią w niej dwie siły sobie przeciwstawne. Jedna — pozytywna, sprzyjająca aktom tworzenia, druga negatywna, niszczycielska. Wiąże się to z istnieniem dwóch układów psychicznych, o których wspominają psychologowie. Pierwszy ma umożliwiać człowiekowi rozróżnianie „tego, co jest słuszne, a co niesłuszne od tego, co dobre, a co niedobre”, opierając się na takich naczelnych kryteriach wartości, jak odwaga, życzliwość, prawda, mądrość. Drugi układ zaś powoduje, że człowiek, jak każdy żywy organizm, utrzymuje się w stanie równowagi oraz dąży do ekspansji. Ta ekspansja to także chęć władania rzeczami, ludźmi, przyrodą oraz zaspokajanie potrzeb hedonistycznych. Wynikałoby z tego, że agresja pojawia się wówczas, gdy szala zwycięstwa w walce owych sił wewnętrznych przechyla się na stronę sił negatywnych.
Związek z tym, co powiedziano wyżej, zdają się mieć również teoretyczne koncepcje agresji, jakie pojawiły się na przestrzeni lat w literaturze psychologicznej. Tak więc teorie instynktu przyjmują, że człowiek rodzi się z instynktem agresji. Zachowania agresywne są zatem nieuchronne, spontaniczne, albowiem agresja kumuluje się i, jak para w czajniku, musi być co pewien czas uwalniana. Łatwo pojąć, dlaczego zwolennicy tej teorii tak zachęcają do korzystania ze sportu wyczynowego. Chodzi o dokonywanie kontrolowanych wyładowań tej energii. Niestety, dały o sobie znać ograniczenia tej teorii. Nie sposób było przystać na to, że poziomy i formy agresji są u wszystkich osobników jednakowe (zwłaszcza u osobników różnych kultur) . Zdarza się obserwować jednostki uczestniczące w bardzo agresywnych sportach, u których trudno dostrzec agresywne zachowanie.
Zdawało się, że bliższa prawdy o agresji będzie teoria popędu. Przyjmowała ona, że głównym powodem agresji jest frustracja. I tę teorię trzeba było jednak poprawiać, uzupełniać, ale i tak nie zyskała pełnego uznania.
Wreszcie trzecia teoria — społecznego uczenia się — mówi, że agresja jest zachowaniem, tak samo jak inne, nabytym społecznie. Agresję kształtujemy w sobie albo poprzez tzw. wzmocnienie, albo obserwację. Sport stwarza, niestety, doskonałe okazje, sprzyjające zarówno wzmacnianiu, jak i uczeniu się zachowań agresywnych. Oto jedna z typowych sytuacji — widzowie gromkimi oklaskami nagradzają wściekły najazd hokeisty swojej drużyny, który rzuca przeciwnika na bandę, mimo iż sędzia każe go za to usunięciem z tafli. Oto inny obrazek — trener poleca, wręcz nakazuje swemu zawodnikowi grę faul, gdyby nie mógł powstrzymać akcji groźnego napastnika drużyny rywali. Podobna sytuacja, tylko w „łagodniejszej”, za to bardziej perfidnej, formie: podczas meczu trener publicznie daje wyraz dezaprobaty dla gry faul swego piłkarza, ale po meczu, w szatni chwali go za skuteczne akcje obronne.
Inaczej niż dwie poprzednie, ta teoria nie wskazuje na jakieś bezpośrednie źródło agresji. Ma się ona ujawniać tylko w określonych warunkach. Gdyby tak było naprawdę, byłoby to obiecujące. Jeśli bowiem zachowania agresywne miałyby się rodzić u człowieka w pewnych sytuacjach, to być może byłoby możliwe ich kontrolowanie. A może nawet uczenie się zachowań nieagresywnych w takich właśnie sytuacjach.
Kilka słów o naturze sportu
Sport jest zjawiskiem niejednorodnym. Świadczy o tym wielość definicji sportu. My koncentrujemy się na takiej działalności sportowej, która nosi specyficzny charakter i prowadzi do rozwoju cech fizycznych i psychicznych sportowca, by mógł on uzyskiwać — w warunkach współzawodnictwa — coraz wyższe wyniki. Jeśli celem nie jest maksymalizacja wyniku (ocenianego w relacji do rekordów) , to uprawianie ćwiczeń fizycznych wiąże się na ogół z pragnieniem podtrzymania sprawności fizycznej ciała i czerpania przyjemności z wysiłku (tak, wysiłek bywa przyjemny) . Współzawodnictwo nie jest w tym przypadku warunkiem koniecznym. Jakkolwiek dobrze wiemy, jaką satysfakcję sprawia oldbojowi wygranie ze swoim rówieśnikiem seta w grze w tenisa, zajęcie lepszego niż kolega miejsca w biegu na nartach.
Prawie każdy sport zawiera w sobie elementy gry, zabawy i walki. Są one ujęte w przepisach i podlegają określonym zasadom. Nie ulega wątpliwości, że współzawodnictwo, a kiedy przybiera ono postać bezpośredniej konfrontacji — walka stanowią zasadniczy rys sportu wyczynowego.
Walka toczy się o zwycięstwo. Z całą pewnością dla dzisiejszego sportowca zwycięstwo jest wartością nadrzędną. Zawodnicy, a przy nich trenerzy zyskują sławę, popularność, stają się ludźmi bogatymi. Ale zwycięstwa stały się potrzebne nie tylko sportowcom. Okazuje się, że pragną ich równieżbiznesmeni, producenci różnych wytworów, politycy, rządy. Światowa rywalizacja sportowa toczy się na bardzo wysokim poziomie. W niektórych sportach pretendentów do czołowych miejsc jest wielu, a wszyscy oni są równie ambitni i zdeterminowani. Wskutek tego walka zaostrza się, zwycięstwo przychodzi z coraz większym trudem. I przypada ono tylko jednemu zawodnikowi. O zdobywcy srebrnego medalu powiada się, że to „pierwszy przegrany”. Trudność z odniesieniem zwycięstwa w walce prowadzonej fair stwarza pokusę użycia środków niedozwolonych, rodzi frustrację. Tak jak porażki. Frustracja, cokolwiek by mówiły na jej temat teorie, sprzyja gromadzeniu energii agresywnej. Pragnąc ograniczenia agresji w sporcie należałoby zatem ograniczyć kult zwycięstwa. Czy jest to do przyjęcia dla dzisiejszego sportu?
O czym jeszcze należy wspomnieć. Otóż w pewnych sportach, wiadomo jakich, agresja jest jakby wpisana w ich treść. Jest akceptowana i cieszy się przyzwoleniem społecznym. Czyny agresywne zaś, a zwłaszcza ich skutki nie spotykają się z żadną sankcją. Można więc, wyrządzając szkody innym osobom, egzystować na ringu, boisku czy macie, a także na widowni, nawet bez poczucia winy.
Wróćmy jeszcze na moment do teorii agresji. Jedna z nich sugerowała, że ostra walka sportowa wywołuje katharsis. Skutki owego oczyszczenia miały być widoczne w życiu pozasportowym. Niestety, te poglądy nie zyskały potwierdzenia empirycznego. Sami zresztą moglibyśmy podać sporo przykładów, kiedy to — mimo wielu okazji do oczyszczenia się w ogniu walki sportowej — zawodnicy potrafili zachować jeszcze sporo energii agresywnej i wyładować ją do końca na przypadkowych osobach. Działa tu bowiem, jak w treningu, prawo superkompensacji. Energia utracona jest następnie odbudowywana, i to z nadwyżką.
Logika rozwoju sportu
Ostatnio ktoś się wyraził, że sport jest niereformowalny. Sport zabrnął w ślepą uliczkę, z której nie ma wyjścia. Jakże tak, przecież ciągle się rozwija? Rzadziej, ale rekordy jednak padają nadal. Sport kiedyś przejął się na serio hasłami: citius, altius, fortius i dlatego rekordy osiągnęły dziś pułap prawie maksymalny. Pogoń za nimi to był główny napęd rozwoju sportu, w tym wyraża się logika jego rozwoju. Ale sport nie jest jednowymiarowy. Płaszczyzna konfrontacji sił fizycznych, z większym czy mniejszym zaangażowaniem psychiki i umysłu, jest może najważniejsza, ale nie jedyna. Chociaż i dla regulacji zachowań na niej można spróbować ograniczyć wybuchy agresji przez mądre regulacje przepisów. Stosując surowsze sankcje za wykroczenia przeciw zasadzie fair play. Nawet teraz, gdy do krwiobiegu sportu przedostało się tyle pieniędzy, a pragnienie ich zdobycia każe myśleć tylko o zwycięstwie. Tylko nieco lepszy wizerunek sportu, to już inna lekcja wychowawcza dla odbiorców.
Niezależnie od stanu, w jakim znajduje się sport, nie przestaje być on środkiem, który umożliwia człowiekowi, świadomie bądź nieświadomie i chociaż tylko wokreślonym stopniu, realizację zarówno celów godziwych, jak i niegodziwych. Jakkolwiek w większym stopniu rozbudza dziś potrzebę ekspansji, to jednak nie wyklucza całkowicie możliwości zaspokajania potrzeby bycia prawdziwym, godnym szacunku. Trzeba by było tylko umieć wybierać z niego to, co dobre.
Należy przy tym zdawać sobie sprawę, że ten wpływ sportu bynajmniej nie pochodzi z samej rywalizacji, od tego, jaki nosi ona charakter, czy panuje zgodność z przyjętymi zasadami, lecz od całokształtu stosunków i relacji, jakie zachodzą w całym systemie sportu, pozostającym, co już nie jest jego winą, pod nieustanną presją otoczenia.
Z punktu widzenia jednostki zmiana stosunku do uczestnictwa w sporcie z wyczynowego na samodoskonalący, ze świadomie powściąganymi potrzebami hedonistycznymi, za to z poszerzaniem wiedzy dla lepszego rozumienia siebie i innych ludzi, mogłaby przygodzie sportowej nadać walor jakże cennego doświadczenia życiowego. Zdaje się, że niechcący zbliżyłem się do momentu, kiedy trzeba by było stawiać pytania najpoważniejsze, o sens ludzkiego istnienia, zasadnicze cele życia człowieka, więc lepiej będzie, jeśli te rozważania zakończę, przypominając, iż miały dotyczyć agresji w sporcie.
Autor jest redaktorem naczelnym miesięcznika „Sport Wyczynowy”
Boks – za i przeciw
* „Bokser, wchodząc do ringu, narusza jedno z podstawowych praw społecznych: może uderzyć. Znika kluczowa zasada ludzkiej egzystencji — zakaz agresji. Można bić człowieka. Wszystkie zasady we wszystkich innych sportach tego zabraniają. Można uderzać w ludzkie ciało. Jeśli chodzi o intensywność przeżywania, boks ma dla mnie posmak wojny. Właśnie w tym kontekście piszę o ludziach, którzy nie weszli do ringu, nie byli na wojnie, jako o tych, których ominęła wyższa forma egzystencji” — tak w swej „Historii boksu” napisał profesor filozofii na uniwersytecie w Caen (Francja) Alexis Philonenko.
* Profesor medycyny Waldemar Roszkowski, założyciel, wraz z Jerzym Kulejem, Polskiego Towarzystwa Przyjaciół Boksu: „Socjologiczny i psychologiczny aspekt boksu jest faktem. Są sekty zaniedbanych chłopców, potencjalny społeczny margines tego kraju. Trzeba starać się przynajmniej co dziesiątego z nich ściągnąć na salę gimnastyczną, by mógł wyładować agresję. Społeczne skutki boksu są bez wątpienia pozytywne. Tyson, gdyby nie był bokserem, skończyłby na krześle elektrycznym. Rozładowaniu agresji służy też oglądanie boksu. ”
Ofiary futbolu
* 24 maja 1964, Lima, Peru: W ostatniej minucie meczu towarzyskiego Argentyna zdobywa gola i wygrywa 1:0 z Peru. Za bramami stadionu dochodzi do wojny między kibicami, bierze w niej udział ok. 20 tysięcy Peruwiańczyków i ok. 3 tysięcy Argentyńczyków. Policja peruwiańska w ogóle nie interweniuje. Bilans: ok. 300 zabitych i ok. 500 rannych.
* 1969: Po meczu Salwador – Honduras rozpoczyna się tzw. wojna futbolowa. Mecz był pretekstem do wszczęcia regularnych walk, a podłożem konfliktu było wypędzenie z Hondurasu tysięcy osiedlonych tam obywateli Salwadoru. Wojna pochłonęła tysiące ofiar.
* 31 października 1976, Yaounde, Kamerun: Po przyznaniu rzutu karnego zespołowi Kongo w eliminacyjnym meczu mistrzostw świata bramkarz Kamerunu rzuca się z pięściami na sędziego z Gambii i na trybunach zaczynają się rozruchy. Prezydent Kamerunu, który obserwował mecz w telewizji, kieruje na pomoc helikoptery z komandosami. Giną dwie osoby.
* 6 grudnia 1976, Port-au-Prince, Haiti: Podczas meczu eliminacyjnego mistrzostw świata Haiti – Kuba goście zdobywają bramkę, a jeden z kibiców strzela racą świetlną. Wywołuje to panikę na widowni i do akcji wkracza wojsko. Jeden z żołnierzy strzela i zabija dwoje dzieci. Dwie inne osoby giną, gdy tłum w panice rzuca się do wyjścia. Ginie też kibic usiłujący skoczyć z trybuny. Żołnierz, który użył broni, po miesiącu popełnia samobójstwo.
* 20 października 1982, Moskwa: Przed zakończeniem meczu na stadionie Łużniki milicja zmusza kibiców do opuszczenia trybun. Wtedy właśnie, w ostatnich sekundach meczu, pada jedyny gol. Część widzów chce wrócić na trybuny, siły porządkowe przystępują do krwawej masakry. Według nigdy nie potwierdzonych danych jest 340 ofiar śmiertelnych.
Źródło tekstu: archowum ROL, 20 stycznia 1997 r.
Andrzej Pac-Pomarnacki