Prawo pokrzepia duszę

Grupa docelowa: Dorośli Rodzaj nauki: Homilia Tagi: Kpł 19, Mt 25, Prawo Pańskie, Ps 19, Świętymi bądźcie

„BĄDŹCIE ŚWIĘTYMI, BO JA JESTEM ŚWIĘTY” (Kpł 19, 2)

HOMILIA 1

1. Prawo Pańskie jest doskonałe, ale czy rzeczywiście pokrzepia duszę? A może bardziej wskazuje na ludzką słabość i niemoc w pełnym tego Prawa wypełnianiu?

2. Przepaść między oczekiwaniami Boga a nędzą i egoizmem człowieka była nie do przekroczenia.

3. Przepaść tę zasypał dopiero Zbawiciel, prawdziwy Bóg i prawdziwy Człowiek. Ofiara Jego życia, męki i zmartwychwstania otworzyła drogę do Boga, której nic nie ograniczy.

4. Blaskiem miłości Chrystusa „jaśnieje przykazanie Pana i olśniewa oczy”.

Radonie, 7 marca 2022, Kpł 19,1-2.11-18; Ps 19; Mt 25,31-46

HOMILIA 2

  1. Prawa strona w starożytnych tekstach ma charakter uprzywilejowany. Tak jest z określeniem „prawy”, „podajcie sobie prawe dłonie”. mówimy też czasem o chodzeniu na „lewiznę” lub robieniu czegoś „na lewo”.
  2. Owce kozły pasły się razem, ale przed zimną nocą kozły zapędzano do pomieszczenia, natomiast owce zostawały na zewnątrz, wolały chłód.
  3. Czy w Ewangelii chodzi o bycie dobrym? W końcu Jezus nie pyta o wiarę, ale o dobre uczynki… NIE!
  4. Zbawienie otrzymają ci, którzy dla Chrystusa będą czynić dobre uczynki. Rozpoznają Go w pokrzywdzonych, pomogą w potrzebie.
  5. Niebawem Jezus odejdzie do Ojca – Jego posłańcy rozejdą się po świecie. w nich będzie Boża moc…
  6. Podstawą dobrego czynu jest współpraca z Bogiem, nie moja chluba. Nie zaniedbujmy dobra!

Gidle. 19 lutego 2018, Kpł 19,1-2.11-18; Ps 19; Mt 25,31-46

HOMILIA 3

1. Dobrze jest przypomnieć sobie te ogniste spory, które uczeni w Prawie toczyli z Jezusem i Jego uczniami. Chodziło min. o to, że: uczniowie nie poszczą za często, jedzą posiłki nieczystymi rytualnie rękami, spożywają ziarno w szabat, nie stosują rytualnych obmyć…

2. Czy Chrystus zapyta na sądzie ostatecznym o to, ile razy i jak pościłeś? Czy kubki i misy były obmywane? Czy dłonie były rytualnie czyste? Będzie pytał o coś zupełnie innego…

Radonie, 19 lutego 2024, Kpł 19,1-2.11-18; Ps 19; Mt 25,31-46

LEKTURA DODATKOWA

 Jezus ostrzegł wprost przywódców religijnych przed zbliżającym się Bożym sądem nad tymi, którzy nie uwierzyli w Niego, nie wyłączając ich samych. Jedni już wkrótce staną się obywatelami królestwa Bożego, a inni pozostaną w królestwie złego. Zniszczona zostanie świątynia w Jerozolimie i będzie miało miejsce wiele innych wydarzeń. Ostatni obraz mówi o paruzji, o Synu Człowieczym, który zasiada na tronie chwały otoczony przez aniołów.

    Tylko Mateusz przekazuje ten obraz do odbiorców jego ewangelii, którymi są Judejczycy, a nie poganie. Wśród pytań nie ma więc pytania o wiarę, bo jeśli w życiu Judejczyków widoczne są owoce wiary, to zakłada się, że jest i wiara. Jeśli tych owoców nie ma, to nie ma również wiary.
„Ten ceniony przez wielu tekst […] bywał w przeszłości nadinterpretowany i używany do wykazania, iż do zbawienia nie potrzeba ani wiary w Chrystusa, ani przynależności do Kościoła.”

    Jeśli zapytamy się o to, co po wielu wiekach mogłoby być przedmiotem oceny i podziału, to nie będzie nim kryterium etniczne. Tu nie stają po lewej i prawej strony narody: poganie i Judejczycy, lecz wierzący i niewierzący w Jezusa Chrystusa.

    Prawa strona ma w tekstach starożytnych uprzywilejowany charakter. W różnych scenach sądu oraz w ceremoniale dworskim jest zarezerwowana dla sprawiedliwych, lewa dla nieprawych, dla najwyższych i niższych godnością.

    Chociaż owce i kozły pasły się razem, pasterze z Palestyny zwykle oddzielali nocą owce od kozłów, ponieważ kozły musiały znajdować się w ciepłym pomieszczeniu, zaś owce wolały przebywać na wolnym powietrzu. Owce były bardziej cenione od kozłów.

    Wszystkie uczynki, które wymienia Jezus (z wyjątkiem odwiedzania więźniów i grzebania umarłych), były w judaistycznej nauce uczynkami sprawiedliwości. Troska o ubogich, udzielanie gościnności obcym i odwiedzanie chorych były podstawą judaistycznej pobożności.

    Fragment ten odnosi się przypuszczalnie do przyjęcia posłańców Chrystusa. Głosiciele ci będą potrzebowali schronienia, pożywienia i pomocy, gdy znajdowali się w więzieniu oraz gdy doświadczali prześladowań. Ustawienie tronu chwały ma być poprzedzone głoszeniem królestwa pośród wszystkich narodów.

    Po prawej uprzywilejowanej stronie znajdą się ci, którzy od założenia świata poszukiwali Boga, wierzyli w Niego, uwierzyli w Jezusa, nawrócili się, stali się uczniami, przynosili owoc, byli świadkami Jezusa. Tam znajdą się ci którzy przyjęli apostołów i innych uczniów Jezusa i ewangelię o zbawieniu przez wiarę w Jezusa Chrystusa. Ci którzy ich przyjęli do swych domów, nakarmili, dali im wszystko, co jest potrzebne, aby mogli pójść dalej głosić i służyć. Oni przyjęli zaproszenie do królestwa Bożego.

    Po drugiej stronie, lewej staną ci, którzy nie uwierzyli, gdy był im głoszony Jezus jako jedyny Zbawiciel, Mesjasz, ci którzy odrzucili apostołów i uczniów Jezusa, gdy im Go głosili. Wielu w z nich wierzyło w Boga, ale odrzucało Jego zbawienie. Mówili „Panie, Panie”, a nie widzieli działania Boga w ich otoczeniu. Nie pomagali tym, którzy rozsławiali Jego imię pośród narodów, a podobnie jak nauczyciele religijni czynili uczynki pobożne po to, aby ich ludzie chwalili. Oni nie przyjęli zaproszenia do królestwa Bożego przez wiarę w Jezusa Chrystusa.

    Jezus podsumowuje dzieło misyjne. Jako Mesjasz, król Izraela ogłosił bliskość królestwa i zapowiedział swoje powtórne przyjście w chwale.

    Jezus kończy swoją służbę misyjną. W Galilei, Judei i Jerozolimie ludzie się podzielą na tych, którzy wierzą w Jezusa i na Jego przeciwników. Część wrogów Jezusa po zmartwychwstaniu uwierzy w Niego. Ale w świecie aż do paruzji pozostanie ten podział, który ujawnił się w Jerozolimie w czasie procesu, męki i śmierci Jezusa, trwał po Jego zmartwychwstaniu, i trwa do dzisiaj. Kiedy Syn Boży zasiądzie na tronie chwały ten podział zostanie odsłonięty. Wtedy nie będzie już czasu na nawrócenie.

    To ostatnie publiczne słowa Jezusa w relacji Ewangelii według św. Mateusza. Ewangelista Jan w podobnej sytuacji przytoczy słowa Jezusa: „Nie przyszedłem bowiem po to, aby świat sądzić, ale aby świat zbawić. Kto gardzi Mną i nie przyjmuje słów moich, ten ma swego sędziego: słowo, które powiedziałem, ono to będzie go sądzić w dniu ostatecznym.”

Źródło tekstu: fbiblos.org

Hipokryta uważa, że wypełnia dobre uczynki i jest miłosierny. Ale prawda o naszym życiu objawi się wówczas, kiedy dostrzeżemy siebie tak, jak widzi nas Bóg. I wcale nie musimy czekać na Sąd Ostateczny. To dziś Słowo Boże może dokonać sądu nad naszym życiem. Osiem Błogosławieństw oraz przekleństwa wypowiedziana nad hipokrytami w dwudziestym trzecim rozdziale, znajdują swoją kulminację w rozważanej dziś perykopie. Sąd ostateczny w opisie Mateusza jest ostatnią przypowieścią w nauczaniu Jezusa. Kryterium, według którego dokonuje się podział na tych po lewej i tych po prawej stronie nie ma w sobie nic ze szczegółowości faryzejskiego wypełniania prawa, nic z histerycznej pobożności, która lękliwie nakazuje wypełnić jak najdokładniej wszystkie możliwe akty pobożności. Błogosławionym jest ten, który pozwolił, aby Bóg zastąpił jego hierarchię wartości, zbudowaną na egocentrycznym pragnieniu znaczenia, swoim nowym „oprogramowaniem”, pragnieniem świętości i sprawiedliwości. Natomiast Jezusowe „biada” słyszą ci, którzy sami uznali siebie za sprawiedliwych. A sąd to moment definitywnego oddzielenia jednych od drugich.

Powracający w chwale Syn Człowieczy stawia jedno, proste i bardzo ogóle pytanie: czy w czasie swej ziemskiej pielgrzymki dostrzegłeś obecność Boga w historii świata i w historii swego życia? Czy dostrzegłeś Boga, który zmienia paradygmat ludzkiego spojrzenia na świat władzy, znaczenia, pozycji społecznej, sukcesu i utożsamia się z najsłabszymi, ostatnimi, zepchniętymi na obrzeża życia przez „możnych tego świata”? Oczywiście tak zaprezentowanej tezie podsumowującej scenę sądu natychmiast można przeciwstawić odpowiedź zbawionych. Przecież oni wyraźnie mówią, że nie byli świadomi, iż w każdym akcie miłosierdzia służą samemu Chrystusowi. Ale taki zarzut potwierdza wyłącznie nasze przywiązanie do wiary w zbawienie „z uczynków”. Istotą wiary nie jest racjonalny wybór, ale dar łaski, na którą człowiek odpowiada. „Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał.” Jeśli szukamy racjonalnej syntezy, to może przypominać ona owoc poszukiwań René Grirad’a, francuskiego filozofa, który stwierdza, iż wyjątkowość chrześcijaństwa objawia się w trosce o ofiary, niewinnie skazywane przez społeczności pełne przemocy.

Stanięcie po prawej stronie zasiadającego na tronie Syna Człowieczego wcale nie wymaga skomplikowanych, filozoficznych poszukiwań i analiz. Ono jest owocem przemiany serca, którego dokonuje w nas łaska Boga. To owoc poddania natury starego człowieka osądowi Słowa już za naszego ziemskiego życia. Święty Paweł ukazuje to jako esencję chrześcijańskiej inicjacji: „To wiedzcie, że dla zniszczenia grzesznego ciała dawny nasz człowiek został razem z Nim ukrzyżowany po to, byśmy już więcej nie byli w niewoli grzechu. Kto bowiem umarł, stał się wolny od grzechu. Otóż, jeżeli umarliśmy razem z Chrystusem, wierzymy, że z Nim również żyć będziemy, wiedząc, że Chrystus powstawszy z martwych już więcej nie umiera, śmierć nad Nim nie ma już władzy.”

Włączenie do grona zbawionych nie dokonuje się dzięki spełnianiu dobrych uczynków, któremu towarzyszy zaciskanie zębów wobec niesprawiedliwości i nienaprawialności świata, a zwłaszcza uporu ludzkiego serca. Po prawej stronie znajdują się ci, którzy zgodzili się umrzeć dla światowych kryteriów szczęścia, sukcesu, kariery, miłości, samorealizacji, itd. Umrzeć nie po to, aby uciec, definitywnie odseparować się od nieznośnego zła tego świata, ale umrzeć dla pożądliwości tego świta, które żyją w każdym z nas. Dojrzałość do zbawienia, dojrzałość wiary jest wydaniem na śmierć tego, co w nas nie jest z Boga. Wsłuchajmy się w Pawła: „To wiedzcie, że dla zniszczenia grzesznego ciała dawny nasz człowiek został razem z Nim ukrzyżowany po to, byśmy już więcej nie byli w niewoli grzechu.” „Bo jeżeli będziecie żyli według ciała, czeka was śmierć. Jeżeli zaś przy pomocy Ducha uśmiercać będziecie popędy ciała – będziecie żyli.” „A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje z jego namiętnościami i pożądaniami.” „Bo jeżeli będziecie żyli według ciała, czeka was śmierć. Jeżeli zaś przy pomocy Ducha uśmiercać będziecie popędy ciała – będziecie żyli.”

Nauka Pawła nie ma nic wspólnego z dobrymi uczynkami wykonywanymi „ na siłę”, zaciskając zęby, „bo tak trzeba”. Tu nie ma nic z kompulsywnego leczenia własnych obaw o przyszłość gestami miłości. Nie jest to także usiłowanie uśmierzenia lęku przed karą za popełnione zło. „I wy byliście umarłymi na skutek waszych występków i grzechów, w których żyliście niegdyś według doczesnego sposobu tego świata, według sposobu Władcy mocarstwa powietrza, to jest ducha, który działa teraz w synach buntu. Pośród nich także my wszyscy niegdyś postępowaliśmy według żądz naszego ciała, spełniając zachcianki ciała i myśli zdrożnych. I byliśmy potomstwem z natury zasługującym na gniew, jak i wszyscy inni.  A Bóg, będąc bogaty w miłosierdzie, przez wielką swą miłość, jaką nas umiłował, i to nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia. Łaską bowiem jesteście zbawieni.” „Niegdyś bowiem i my byliśmy nierozumni, oporni, błądzący, służyliśmy różnym żądzom i rozkoszom, żyjąc w złości i zawiści, godni obrzydzenia, pełni nienawiści jedni ku drugim. Gdy zaś ukazała się dobroć i miłość Zbawiciela, naszego Boga, do ludzi,  nie ze względu na sprawiedliwe uczynki, jakie spełniliśmy, lecz z miłosierdzia swego zbawił nas przez obmycie odradzające i odnawiające w Duchu Świętym, którego wylał na nas obficie przez Jezusa Chrystusa, Zbawiciela naszego, abyśmy, usprawiedliwieni Jego łaską, stali się w nadziei dziedzicami życia wiecznego.”

Paradoks Ostatecznego Sądu zawiera się nie w tym, że poznając prawdę o wartości swoich czynów zakrzykniemy: „To ja proszę o dodatkowe 5 minut!” i wybiegniemy szybko nakarmić kilku głodnych. Fundamentem osądu jest pozostanie człowiekiem cielesnym, zmysłowym, który nie poddaje się działaniu łaski. „Kiedy wdzieliśmy cie głodnym, albo spragnionym, albo …” Jasne, że gdybyś zobaczył potykającego się przed tobą na ulicy znanego z mediów milionera, to od razu rzuciłbyś się mu na pomoc. Ale ponieważ tym, który się przed tobą potyka, jest bezdomny, który od wielu tygodni nie widział łazienki, więc przechodzisz na drugą stronę ulicy i mówisz sobie, że przecież sobie poradzi, a jeśli nie to są od tego odpowiednie służby. Hipokryzje polega na tym, że to my chcemy decydować, w jaki sposób dojdziemy do życia wiecznego.

Scena Sądu Ostatecznego nie ma za cel budzenie strachu ani też nie służy nadziei na ostateczny odwet na naszych nieprzyjaciołach. Nie jest też tanim pocieszeniem, że za wysiłki, trudy i poświęcenia będziemy sowicie nagrodzeni, „a ci niedobrzy, nielitościwy chciwcy dopiero się zdziwią. Dorze im tak będzie!”  Jezus prowadzi nas do radości sądu, który zakończy czas zmagania. Przypowieść o Sądzie Ostatecznym zamyka bowiem serię pięciu obrazów eschatologicznych. Odczytywanie znaków, służba braciom, troska o wiarę, aby nie przegapić momentu nadejścia Oblubieńca, wreszcie „inwestowanie” darów Jego Ducha w otaczającym nas świecie znajdują swą kulminację w najgłębszej radości obcowania z Bogiem. Czas drogi się kończy, Bóg przyjmuje nas do swego domu. Nie na podstawie naszych zasług, ale poprzez swoją miłość, którą znalazł w nas. Jeśli tylko pozwoliliśmy Mu, aby On przemieniał nasze serca i czynił z nich przybytek Swej łaski.

Ks. Maciej Warowny, Francja; sfd.kuria.lublin.pl

1. Intrygujące jest zdziwienie, zarówno sprawiedliwych jak i niesprawiedliwych, wobec werdyktu Króla. Zdziwienie sprawiedliwych oznacza zapewne, że czyniąc w swoim życiu dobro nie spodziewali się nagrody. Co więcej, nie stanęli przed Królem z nastawieniem jakoby zdobyli zasługi, aby się nimi pochwalić. Bo tak naprawdę na niebo nie można sobie zasłużyć. Niebo jest darem, ale nie w takim sensie, jakoby ono nic nas nie kosztowało lub jakbyśmy mieli bezczynnie na nie oczekiwać. Niebo jest darem, bo ostatecznie za każdym uczynionym przez nas dobrem stoi Bóg, chociaż wcale nie wyklucza to naszej twórczości, inwencji, nakładu sił. Jeśli nasza kreatywność, talenty, zdolności, uczucia wprzęgane zostają na służbę innym bez równoczesnego poczucia samozadowolenia i zadufania, to znak, że siłą „aktywizującą” i wspierającą nasz potencjał, jest sam Duch Święty. To chyba jedna z największych tajemnic i paradoksów chrześcijaństwa: całkowicie zależni od Boga i całkowicie wolni.

2. Idąc dalej można przypuszczać, że wśród tych rzesz sprawiedliwych będzie wielu niechrześcijan. Gdyby wszyscy byli chrześcijanami słyszeliby kiedyś ową Ewangelię, więc dlaczego mieliby się dziwić słowom Jezusa, gdyby wiedzieli, że służąc człowiekowi, służą Chrystusowi?

3. Na tej ziemi Bóg najczęściej przychodzi do nas przez człowieka. Podobnie jak Jego objawienie najpełniej dokonało się przez człowieczeństwo Jezusa, tak i tym podstawowym miejscem „spotkania” Boga jest człowiek, bez względu na to, czy go lubimy, czy nie. Jezus nie pyta: „Czy dostrzegliście mnie w zachodzie słońca, pięknie kwiatów, górskich szczytach, w modlitwie, w teologii, w Kościele, (oczywiście nie negując tych sposobów Jego obecności), lecz, czy zauważyliście człowieka w potrzebie i przyszliście mu z pomocą? Nie chodzi tu bynajmniej tylko o dziecko z Afryki, lecz głównie o tego, z kim żyję na co dzień.

4. Zaskakuje również fakt, że Jezus nie wyrzuca niesprawiedliwym: „Bo zabiliście Mnie, zgwałciliście, oszukaliście, okradliście Mnie”. Jezus sądzi z zaniedbanego dobra, a nie wprost z jawnie wyrządzonego zła. Zaniedbanie dobra też jest złem. Niemniej można by z tego wnioskować, że jednym z najcięższych przewinień człowieka jest obojętność. Jakby Jezus chciał powiedzieć: wiele waszych grzechów będzie wam przebaczone, ale niewrażliwość i znieczulica jest czymś niewybaczalnym. Dlaczego? Obojętność zamienia serce w skamielinę, co czyni je niepodatnym na jakiekolwiek formowanie. A człowiek nie przyszedł na ten świat, aby pełnić funkcję figury woskowej lub słupa soli. Człowiek jest wezwany do tego, aby – używając tu przenośni – zachował w sobie plastyczność modeliny, a nie stawał się z wolna skostniałą i odporną na wszelki wpływ masą, z której już nic nie da się utworzyć. Albowiem do takiego serca już nic się nie wedrze. Wszystko zawsze jest w porządku. Zawsze znajdzie się jakieś wytłumaczenie i wymówka.

5. Król zwracając się do obu grup podkreśla niby oczywistą prawdę, że człowiek jest zdolny do czynienia dobra. Dzisiaj, kiedy na naszych oczach przetacza się cała lawina obrazów w mediach, które lubują się raczej w ukazywaniu człowieka jako monstrum na usługach zła, niż istoty powołanej do miłości, kiedy często stoimy niemal o krok od uwierzenia w tę zafałszowującą rzeczywistość wizję, zwrócenie uwagi na dobrą stronę człowieczeństwa i jej rozwijanie jest w szczególnej cenie. A tę zdolność winno się realizować nie jutro, lecz dzisiaj – w teraźniejszości. Niemniej bliźni w potrzebie zawsze pojawia się nie w porę, zawsze staje nam w poprzek drogi, zawsze mamy coś pilniejszego do zrobienia. Słowem, czynienie dobra wobec drugiego nie jest automatyczne. Zawsze trzeba z czegoś zrezygnować lub pozytywnie – coś z siebie dać.

6. Świętość nie zaczyna się od wielkich, spektakularnych czynów. Świętość dlatego jest trudna, bo jest prosta, a wielu myśli, że jest zbyt skomplikowana i nieosiągalna. Przypominamy sobie inne słowa Jezusa: „Kto w małych rzeczach jest wierny, ten i w wielkich wierny będzie”, a nie: „Kto w wielkich rzeczach jest wierny, ten będzie wierny i w małych”. Bo czyż np. podanie kubka wody, odzianie kogoś, odwiedzenie w szpitalu lub więzieniu, zajęcie się dzieckiem, wysłuchanie drugiego, drobne codzienne przysługi to czyny przekraczające ludzkie możliwości? Czy potrzeba do tego wielkiego wykształcenia, ogłady, majątku? Czy tego chcemy, czy nie, jesteśmy zdani na łaskę Bożą, choć nie zakłada to naszej bierności. Te proste gesty nie czynią nas świętymi, lecz wyrażają świętość – są znakiem tego, na ile przyjęliśmy łaskę Bożą. Często uchodzą one naszej uwagi, bo nie karmią naszego pragnienia wielkości i znaczenia, a do świętości wymagana jest pokora.

7. Dopóki istnieje ten świat nie będzie w nim raju i idylli. To może pobrzmiewać nieco pesymistycznie. Niemniej, jeśli potraktuje się tę konstatację jako cząstkę prawdy, to może ona podziałać na nas otrzeźwiająco. Bowiem aż do ostatniego dnia ziemskiego czasu będą w nim owce i kozły. Zawsze będziemy spotykać się z najrozmaitszymi oporami i trudnościami we własnym sercu, ze strony innych. Zawsze będziemy doświadczać swojej wielkości i kruchości. Takich trudności nie doznają jedynie ci, którzy już zobojętnieli. Dlatego dobrze, że od czasu do czasu słyszymy Jezusowe „Biada” i „Idźcie precz”! Może w niektórych przypadkach to dla nas jedyny ratunek?

Dariusz Piórkowski SJ, mateusz.pl