Religia dla niewierzących

Grupa docelowa: Młodzież Rodzaj nauki: Lektura Tagi: Ateizm, Inne religie

Ateiści też mają prawo do życia duchowego – przekonuje francuski filozof André Comte-Sponville

Jeśli nie zaproponujemy im, jak je kultywować, mogą łatwo ulec różnego rodzaju sektom. W równym stopniu co wojujący islam zagraża nam dziś nihilizm.

W młodości André Comte-Sponville (ur. w 1952 roku w Paryżu) zastanawiał się czy za dwieście lat ludzie będą jeszcze wierzyć w Boga. Dziś, w czasach rosnącego znaczenia islamu oraz różnych protestanckich sekt z Ameryki, często spotyka się z pytaniem, czy za dwieście lat będą jeszcze istnieli ateiści.

Zdaniem Comte-Sponville’a potrzeba życia duchowego jest bardzo silna i jeśli nie zostanie zaspokojona, człowiek łatwo może wpaść w pułapkę fundamentalizmu lub dać się uwieść jakiejś sekcie. W końcu ateiści też mają dusze i fakt, że nie wierzą w Boga, nie oznacza, iż nie chcą rozwijać swojej duchowości. Dlatego właśnie Comte-Sponville występuje dziś nie tylko przeciwko dogmatyzmowi i obskurantyzmowi naszych czasów, ale także przeciw postmodernistycznemu nihilizmowi mówiącemu, że wszystkie wartości są relatywne.

W swojej nowej książce „L’esprit de l’athéisme: Introduction a une spiritualité” (fr. Duch ateizmu: wprowadzenie do duchowości) filozof broni „prawa ateistów do duchowości”. Odwołuje się do ateistycznej mistyki bliskiej religiom Wschodu, takim jak buddyzm czy taoizm, w których nie ma pojęcia Boga. Przede wszystkim jednak nawiązuje do dawnych greckich szkół filozoficznych, na przykład do stoicyzmu.

Niedawna wypowiedź papieża na temat islamu wywołała burzliwą dyskusję, a Opera Berlińska zrezygnowała z wystawienia dzieła Mozarta „Idomeneo, król Krety”, ponieważ pokazywano w nim ściętą głowę Mahometa. W świetle tych wydarzeń Comte-Sponville uważa, że błędem jest „rezygnacja z wolności ducha w imię umiłowania pokoju”.

„Po podpisaniu układów monachijskich z Hitlerem Churchill zarzucił premierowi Chamberlainowi, że mając do wyboru wojnę i hańbę, wybrał hańbę, a w dodatku nie uniknie wojny – opowiada. – Co prawda islamizm to nie to samo co nazizm, ale autocenzura zawsze będzie błędem. Duńscy rysownicy mieli prawo rysować karykatury Mahometa. Byłem głęboko rozczarowany faktem, że tylko dwie francuskie gazety je przedrukowały. Ci ludzie ryzykowali własnym życiem, a my powinniśmy byli opowiedzieć się po ich stronie i po stronie wolności. Co do wypowiedzi papieża, nie mogę zgodzić się z jej treścią, ponieważ na Zachodzie było wielu filozofów, jak choćby, Kierkegaard, o wiele bardziej irracjonalnych niż muzułmanie w rodzaju Awerroesa. To jednak szokujące, że próbuje się zabronić wygłaszania takich opinii i krytykuje się papieża za to, że woli chrześcijaństwo od islamu”.

Zdaniem Comte-Sponville’a mamy do czynienia z dwoma różnymi problemami: nie tylko z agresywnością radykalnego islamizmu, ale też z głębokim kryzysem naszej cywilizacji. „Przeciwko nam działają nie tylko absurdalne przekonania fanatyków, lecz także fakt, że Zachód jest coraz bardziej bierny i zdemoralizowany. Dziś trzeba zwalczać zarówno fanatyzm, jak i nihilizm” – uważa filozof.

Terroryzm świadczy nie tyle o silnej pozycji islamistów, co raczej o ich słabości: zdali sobie sprawę, że przegrywają wojnę o ludzkie umysły. Z drugiej strony Comte-Sponville spodziewa się, że za jakiś czas islam czeka to samo, co spotkało sowiecki komunizm. Kilkadziesiąt lat temu wydawało się, że komunizm wygrał wojnę z Zachodem, a dziś już go nie ma. Dlatego trzeba walczyć również z nihilizmem, głoszącym, że prawda nie istnieje i wszystko jest względne. „W przeciwnym razie jak moglibyśmy krytykować fanatyków? – pyta filozof. – Jeśli prawda nie istnieje, to jaka jest różnica między wiedzą a zabobonem?”.

W świetle tych wszystkich przemyśleń André Comte-Sponville proponuje paradoksalne z pozoru rozwiązanie: „wierzący” ateizm. Ateizm – ponieważ odrzuca wiarę w Boga, „wierzący” – bo uznaje wartości wielkich religii, zwłaszcza judaizmu i chrześcijaństwa. „Wcale nie musimy z nich rezygnować – przekonuje filozof. – Już Spinoza twierdził, że Jezus był największym z filozofów. Ja za wielkich uznaję również Buddę, Lao-tse i Konfucjusza. To są duchowi mistrzowie ludzkości”.

Comte-Sponville uważa też, że powinniśmy odrzucić panujące obecnie na Zachodzie przekonanie, jakoby duchowość wiązała się koniecznie z religią. „Mistyka to nie to samo co wiara – wyjaśnia. – To relacja między tym, co skończone i tym, co nieskończone. Jej źródłem wcale nie jest chrześcijaństwo, znana była już w greckich szkołach filozofii, na przykład u stoików. Świadomość przebywania w wiecznej teraźniejszości, w nieskończoności, wewnątrz Całości to doświadczenie mistyczne niezależne od religii. Mam tu na myśli uczucie nierozerwalnej jedności z Całością i przynależności do tego, co uniwersalne”.

(…) „Proponuję zatem podział na duchowość immanentną, związaną ze światem, i transcendentną, wychodzącą poza ten świat, a więc opierającą się na wierze w bogów. Po dwóch tysiącach lat chrześcijaństwa Zachód najwyraźniej zapomniał o swojej immanentnej tradycji filozofii stoickiej i epikurejskiej. Teraz musimy na nowo nauczyć się tej immanencji”.

Źródło tekstu: wiadomosci.onet.pl