Rok Hioba. Skąd cierpienie i nieszczęście?
TYGODNIK POWSZECHNY: – Ostatnie 12 miesięcy: tsunami pustoszy Daleki Wschód, huragan niszczy Nowy Orlean. Skąd cierpienie i nieszczęście?
Ks. GRZEGORZ RYŚ: – Nie wiem.
Skóra za skórę
Wyjaśnienia można szukać w Księdze Hioba. Bóg zakłada się z Szatanem, za stawkę posłuży życie sprawiedliwego. To dosyć przerażający obraz.
– Każda księga Biblii charakteryzuje się szczególną formą literacką. Znamy kroniki historyczne, przypowieści, nawet bajkę.
U Hioba mamy do czynienia z formą mocno udramatyzowaną, a jeżeli wziąć pod uwagę prolog – nieco baśniową, bo rzecz rozgrywa się na dworze Boga. Nie liczy się jednak forma i kostium, lecz treść. Pytanie dramatu brzmi: o co idzie w zakładzie między Bogiem i szatanem?
– O to, czy człowiek dotknięty nieszczęściem nie straci wiary w Boga.
– Nie. Pytanie brzmi: czy na świecie znajdzie się ktokolwiek, kto kocha Boga bezinteresownie? Na tym zasadza się pułapka, jaką szatan zastawia na Boga. Bo jeżeli Bóg nie zgodzi się wypróbować Hioba, tym samym przyzna, że wszyscy kochają Go za to, co otrzymali – majątek, rodzinę, zdrowie. A Hiob kocha Boga mocno, bo dostał od Niego dużo.
Bóg przyjmuje zatem zakład. Ziemie Hioba pustoszą Sabejczycy i Chaldejczycy, piorun pali jego owce i sługi. Wichura burzy dom, pod gruzami giną jego synowie i córki. Jednak Hiob nie przestaje kochać Boga. Dlatego na niebiański dwór znów przychodzi szatan i mówi: “Skóra za skórę. Wszystko, co człowiek posiada, odda za swoje życie” (Hi 2, 4). Hioba dotyka trąd. Bierze skorupę, żeby zdrapywać nią skórę i siada na gnojowisku. Mimo klęsk Bóg ufa, że Hiob nie przestanie pokładać w Nim wiary.
– Bóg musi szatanowi cokolwiek udowadniać?
– Nie musi. Powtarzam, że w Biblii nie wolno alegoryzować każdego szczegółu. Tu należy się skupić na nauczaniu. Warto zwrócić uwagę, że w Starym Testamencie nie brak innych cierpiących sprawiedliwych. Na przykład Tobiasz, którego rodzinę uprowadzono do niewoli w Niniwie: “Ja, Tobiasz, chodziłem drogami prawdy i dobrych uczynków przez wszystkie dni mojego życia. Dawałem wiele jałmużny moim braciom i moim rodakom, uprowadzonym razem ze mną do kraju Asyrii do Niniwy” (Tb 1, 3). W niewoli Tobiasz skrupulatnie przestrzega prawa, nie je pogańskich potraw. Tymczasem król Sennacheryb morduje Izraelitów, a ich ciała każe wyrzucić poza mury miasta. Tobiasz – ryzykując życie – grzebie zabitych. Ktoś donosi na niego królowi. Tobiasz się ukrywa, władca grabi jego majątek i “nie zostało mi nic, co by nie poszło do skarbu królewskiego, oprócz mojej żony Anny i mojego syna Tobiasza” (1, 20).
Ale najgorsze jeszcze przed nim: grzebiąc umarłych, zaciąga rytualną nieczystość i nie może wejść do domu, więc śpi na zewnątrz: “Z powodu upału miałem twarz odkrytą. Nie zauważyłem, że ptaki siedziały nade mną na murze. Wtedy spadły ciepłe odchody ich na moje oczy i spowodowały bielmo” (2, 9-10). Świat dookoła uważa go za wariata: Popatrz, czyniłeś dobrze, i to ściągnęło na ciebie ślepotę. Ale wciąż trwasz przy Bogu.
– Podobne wyrzuty czyni Hiobowi żona: “Jeszcze trwasz mocno w swej prawości? Złorzecz Bogu i umieraj!” (2, 9).
– Małżonka Tobiasza nie jest lepsza: “Gdzie są teraz twoje ofiary, gdzie są twoje dobre uczynki?” (2, 14). Te dwie kobiety stają się w tym momencie narzędziem szatana, formułują ostateczną pokusę: nie warto być dobrym. Tragedia polega na tym, że pokusa wychodzi od najbliższych.
Drugie kluczowe pytanie Księgi Hioba brzmi: skąd cierpienie? Powszechnie uważano, że cierpienie jest karą za grzechy. Tę logikę umacniało starotestamentalne przekonanie, że Bóg to ostateczna przyczyna sprawcza wszelkich zdarzeń. Łącznie z tym, że potrafi zatwardzić serce człowieka, co ilustrował przypadek Faraona z Księgi Wyjścia. Dziś żaden biblista nie powie, że Bóg uniemożliwił komukolwiek nawrócenie. Łagodnie tłumaczy się, że Bóg dopuścił, aby serce Faraona było zatwardziałe.
– To sofistyka.
– Nie. Nowoczesna krytyka biblijna polega na tym, żeby odcedzić to, co rzeczywiście jest Objawieniem, i to, co jest narzędziem, przejawem mentalności epoki czy literackich upodobań autora. Jeżeli starotestamentalny Żyd wierzył, że wszystko, nawet cierpienia i choroby, ma przyczynę w Bogu, a zarazem Bóg jest nieskończenie dobry i sprawiedliwy – w takim razie ukarał cię za grzechy.
W Psalmach i księgach mądrościowych uporczywie powraca również inna kwestia: dlaczego dobrze powodzi się wielu bezbożnikom? Tymczasem ich pomyślność jest niebezpieczna. Wszystko przychodzi im bez trudu, ale kosztem grzechu, niesprawiedliwości i krzywdy innych. Łatwy sukces usypia. Nie widzą, że kroczą śliską drogą wprost ku potępieniu.
– Ks. Andrzej Draguła powtarza: gdy dotyka Cię cierpienie, mów, że doświadcza Cię rzeczywistość. Nie mów od razu: Bóg, przypadek albo fatum. Boga nie należy mieszać do zbyt wielu ludzkich spraw.
– Ale żaden z przyjaciół Hioba nie wierzy mu, że jest człowiekiem sprawiedliwym. Bo sprawiedliwy nie może cierpieć, Bóg musi więc go karać. Jednak Hiob wciąż odpowiada: Nie, Bóg jest inny. Rozstrzygająca wydaje się ostatnia scena, gdy Bóg objawia się trzem przyjaciołom i ostrzega Elifaza z Temanu: “Zapłonąłem gniewem na ciebie i na dwóch przyjaciół twoich, bo nie mówiliście o Mnie prawdy” (42, 7). Cierpienie – uczy Bóg – nie musi być karą za grzechy.
Ta Księga jest również wielkim wykładem o przyjaźni. Do Hioba przychodzi trzech ludzi, siadają i przez tydzień milczą. Po prostu są z nim. To najpiękniejsza postawa, na jaką stać przyjaciela. Bo o czym tu gadać? Katastrofa zaczyna się, gdy tylko otworzą usta. Bo okazuje się, że nie wierzą w dobro przyjaciela. Nie potrafią wybić się ponad przekonanie, że cierpienie jest znakiem przekleństwa. To ciekawe, że cierpienie Hioba przerosło ich, a nie jego.
– Po prostu usiłowali zracjonalizować absurdalny fakt, że na człowieka spada niezawinione cierpienie.
– Racjonalizacja nie polega na wyjaśnianiu, skąd się wzięło cierpienie. Nie ma sensu tłumaczyć, że cierpię, bo np. ktoś mnie obmawia. Racjonalizować znaczy uczynić z cierpienia coś sensownego. Mimo bólu pozostać człowiekiem, który kocha.
Byłem kiedyś na zjeździe ruchu chorych i niepełnosprawnych. Kobieta, która była tam świeckim liderem, całe życie spędziła na wózku. Stanęła przed tymi ludźmi i powiedziała: “Bóg nas nie będzie sądził z niepełnosprawności. Będzie nas sądził z naszego dobra”.
Szalona teologia
– Wciąż nie znamy odpowiedzi na pytanie: dlaczego cierpią sprawiedliwi, a bezbożnym dobrze się wiedzie?
– Pobożni cierpią nie dlatego, że Bóg ich wystawił na próbę. Cierpienie jest wpisane w dobro. Nie ma dobra, za które nie trzeba płacić. Kto czyni dobrze, jak Chrystus, musi zostać zakwestionowany przez rzeczywistość. I żeby było jasne: nie jest wolą Boga, aby człowieka zakwestionowano, lecz – aby czynił dobro. Czynisz dobro, to wiedz, że nie wszyscy będą zadowoleni. Jan od Krzyża siedział zamknięty w więzieniu przez współbraci, którzy go bili i głodzili, aż uciekł. Wolą Boga nie było, żeby św. Jan zbierał cięgi, tylko by zreformował Karmel. Ale reforma trafiła na opór ludzi, nie materii.
Zakończenie Księgi Hioba jest nieco bałamutne: Bóg zwraca mu wszystko, co stracił, i to z naddatkiem: owce, wielbłądy, woły i oślice, synów i córki, zdrowie. Tymczasem na świecie żyją tysiące Hiobów, którym nikt nic nie zwróci. Do śmierci będą gnić na gnojowisku.
– To prawda. Żadna Księga nie odpowie na wszystkie pytania. Autor chciał przekonać czytelnika, że koniec końców opłaca się postawić na dobro. Jeżeli jednak spojrzymy na całość Objawienia w historii, z biegiem wieków opłacalność dobra traci na wymierności. W Liście do Hebrajczyków czytamy o Chrystusie, że z “głośnym wołaniem i płaczem za dni ciała swego zanosił On gorące prośby do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości” (5, 7).
– Jezus modlił się w Ogrójcu, ale Bóg nie oszczędził Mu cierpienia.
– Przeciwnie, wysłuchał Go. Żeby to zrozumieć, trzeba patrzeć z perspektywy Zmartwychwstania. Hiob rozmawia ze Stwórcą nie bez goryczy i ostrych słów, ale trwa w przekonaniu, że Bóg jest dobry. Z kolei związek Chrystusa z Bogiem jest wyjątkowy. W Ogrójcu mówi: “Ojcze”, a właściwie “Abba”, czyli “Tato”. Nie traci wiary w ojcostwo Boga, chociaż znalazł się o krok od śmierci.
– Ale nie można wykluczyć, że czasem Bóg karze człowieka cierpieniem.
– Nawet jeżeli byłaby taka możliwość, nikomu nie wolno wskazać palcem: Bóg cię dotknął za zło, które uczyniłeś.
– Ileż razy słyszymy: “Bóg cię pokarał”.
– Tak samo mówi się: “wola Boża”. Tyle że trzeba się dobrze zastanowić, co nasz rozmówca pomyśli sobie o Bogu, gdy usłyszy coś takiego z naszych ust. Rodzicom umiera dziecko i słyszą: “wola Boża”. Jak potem głosić Dobrą Nowinę? Tak naprawdę znamy jedną Jego wolę wobec człowieka: Bóg zesłał Syna, Syn umarł za nas, abyśmy byli zbawieni. To powszechna wola zbawcza. Tyle można powiedzieć o tym, czego Bóg chce, a czego nie chce.
– Ale czasem sami sobie tłumaczymy: “To była wola Boża”. To chyba postawa godna pochwały: ufam Bogu, z pokorą przyjmuję wszystko, co mnie spotyka.
– A co to znaczy: przyjąć? Co jest pierwszym obowiązkiem chorego? Walczyć z chorobą, czy przyjąć ją z pokorą? A jeżeli chory nie ma szans wyzdrowieć, może zapewne czynić dobro, które znajduje się w jego zasięgu, mimo wszystkich ograniczeń.
Księga Hioba przedstawia również katalog pokus, jakim musi sprostać cierpiący. Taki człowiek osądza nieraz Boga, traci o Nim dobrą opinię. Ks. Józef Tischner powiedział: “Kto poczuł się lepszy od swego Boga, wszedł na najlepszą drogę do niewiary”. Z kolei, kto widzi tsunami albo huragan nad Ameryką, musi zmierzyć się z pokusą pytania, gdzie jest Bóg.
– W minionym roku lęk wzbudzały nie tylko kataklizmy naturalne, ale także ptasia grypa. Gdy zaraza szła przez średniowieczną Europę, na ulice wychodziły procesje flagelantów. Biczowali się, aby błagać Boga o wybaczenie. Tkwili w błędzie?
– Dokąd głosili pokutę, nikt ich nie oskarżał o błąd. Herezję zarzucono im dopiero w XIV wieku, gdy zabrnęli w przekonanie, że pokuta fizyczna stoi ponad sakramentalną.
– Mieszkańcy Nowego Orleanu powinnni czynić pokutę?
– Wszyscy powinniśmy czynić pokutę.
– Łatwa odpowiedź.
– Niełatwa. Zapytaliście o sens pokuty. Otóż pokuta powinna otwierać na drugiego człowieka. Dlatego Stary Testament uczy, że post nie ma nic wspólnego z pokutą, jeżeli zarazem walisz bliźniego pięścią, bo jesteś wściekły z głodu. Post nie wiąże się wyłącznie z tym, żeby odmawiać sobie posiłków. Tym, czego nie zjadłeś, masz się podzielić z innymi. Grzegorz Wielki mówił, że post trzeba uświęcać, czyli nadać mu sens przez czyny miłości. Jeżeli chodzi o tsunami czy tragedię Nowego Orleanu, pokuta polega na tym, że dostaliśmy szansę obniżenia naszego poziomu konsumpcji. Po to, żeby przekazać pieniądze albo żywność tym, którzy stracili wszystko.
– Po Nowym Orleanie brzmiała nuta Schadenfreude: Amerykanów spotkała kara właśnie za konsumpcjonizm.
– Niech tylko nikt nie twierdzi, że podobnie myśli Bóg. To miał być palec Boży? Do Jezusa przychodzą ludzie i mówią: Słyszałeś, w Siloam zwaliła się wieża na osiemnastu ludzi. Czy byli niegodziwsi od reszty mieszkańców Jerozolimy? Jezus odpowiada “Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie” (Łk 13, 5).
Dla Chrystusa nie liczy się pytanie, dlaczego zginęło tamtych osiemnastu, ale czy człowiek – pod wpływem nieszczęścia innych – odmieni własne życie. Czy odczyta znaki czasu? W przypadku Nowego Orleanu przewrotna logika wygląda tak: Aha, Bóg ukarał Amerykanów, a my jesteśmy ci lepsi. Tymczasem patrząc na tamte wydarzenia, które dowodzą, jak kruche jest życie ludzkie, że niewiele zależy od majątku czy wykształcenia – powinniśmy się nawracać. Ale wolimy się uspokoić, że jesteśmy bezpieczni, bo nie mieszkamy w Ameryce, ale w Polsce. To szalona teologia.
– W dziesiątkach wsi w Polsce stoją kapliczki i figury w podzięce za wyratowanie z zarazy. Gdy zbliża się epidemia, warto błagać Boga o pomoc.
– W obliczu zagrożenia zawsze należy prosić Boga o wsparcie. W tych kapliczkach kryje się wyczucie, że od Boga przychodzi dobro, nie zło. Często przychodzi mi na myśl opowieść o grzechu Dawida, gdy król zliczył Żydów (2 Sm 24). Potraktował Naród Wybrany jak własność, podczas gdy liczył nie swoich ludzi, lecz Bożych. Bóg posyła do niego proroka i każe wybierać: na kraj ma napaść nieprzyjaciel czy spaść zaraza? Dawid mówi: Nie chcę wpaść w ręce człowieka. Wybiera zarazę.
– Dlaczego?
– Bo wtedy wpadnie w ręce Pana, który jest miłosierny. Nawet jak przyjdzie zaraza, Dawid spodziewa się po Bogu dobra. Człowiek nie okaże litości.
Kupić Boga
– Skoro sprawiedliwe życie rzadko idzie w parze z powodzeniem i dostatkiem, jak w takim razie rozumieć fragment Psalmu: “Byłem dzieckiem i jestem już starcem, a nie widziałem sprawiedliwego w opuszczeniu ani potomstwa jego, by o chleb żebrało” (37, 25).
– To doświadczenie religijnego człowieka, który napisał Psalm. Różne są losy, np. Jan Paweł II powtarzał, że nigdy nie stanął przed pokusą przeciw wierze. Bóg oszczędził mu wątpliwości. Ale przecież Papież nie chciał powiedzieć: kto się waha, nie jest chrześcijaninem. Podobnie Psalmista nie widział sprawiedliwego w opuszczeniu. Zresztą wedle tradycji autorem Psalmu jest Dawid. Popatrzmy na jego życie i powiedzmy uczciwie, czy ominęły go cierpienia: pierwsze dziecko zmarło, umiłowany syn się zbuntował i zginął. Ale Dawid, patrząc wstecz u schyłku swoich dni, odkrywa Boską logikę, która poprowadziła go przez wszystkie trudności.
– Aż do zbawienia. Czyli zbawienie jest aktem sprawiedliwości.
– Nie, jest aktem miłosierdzia.
– To dlaczego mówimy, że Bóg jest sprawiedliwy?
– Ks. Wacław Hryniewicz pytał niedawno: sprawiedliwość – ale jaka? Na ogół posługujemy się sprawiedliwością retrybutywną: oddać, co się komu należy. Natomiast Boża sprawiedliwość jest naprawcza. Nie chodzi o to, żeby odpłacić, ale – naprawić relacje z człowiekiem.
– A kara za popełnione zło, nagroda za dobro?
– To jest sprawiedliwość Sądu Ostatecznego. Ale póki żyjemy, sprawiedliwy Bóg chce usprawiedliwić człowieka.
– Trudno wytłumaczyć konającemu w bólach, że zaraz czeka go nagroda w Niebie. To brzmi płytko.
– Zgoda, dlatego nikt tak nie mówi. Bo – powtórzmy – nagroda czeka go nie za cierpienie, tylko za uparte trwanie przy wierze w dobro. I to bez względu na to, ile wiary w nim przetrwało. To prawda, że chrześcijaństwo naucza o nagrodach i karach, ale nie na tym opiera się jego centralna idea. Już w XV wieku mistycy hiszpańscy pisali: “Moja miłość do Ciebie jest tak wielka, że bez piekła i bez nieba kocham Cię tak samo”. Hiob, jak wiemy, powiedziałby: Boże, kocham Cię tak samo bez majątku i rodziny.
To pytanie o bezinteresowną miłość wobec Boga. Bóg był tak bezinteresowny, że Jezus umarł dla człowieka i wcale go tym nie kupił, lecz pozostawił wolnym. Tu właśnie jesteśmy wezwani do wzajemności: czyńmy dobro nie po to, aby kupić Boga, tylko żeby pokazać, że go kochamy.
– Nie mamy tyle siły co Hiob.
– Biblia nie jest historią herosów. Abraham kłamał, dwa razy handlował własną żoną. Teraz w komentarzach piszemy obłudnie, że postawę Abrahama można zrozumieć w kontekście historycznym. Jakbyśmy nie chcieli przyznać, że miał chwile słabości. Nie, wolimy go mieć jak z granitu. Zamiast prawdy Objawienia, preferujemy przyzwoitą pobożność.
Ciekawe również, ilu ludzi zastanawiało się nad tym, jak Paweł – w Liście do Galatów – upomina Piotra. Myślimy, że Piotr zaparł się Jezusa, ale potem był już idealny. Wcale nie był, Paweł oskarża go o dwulicowość: “Gdy następnie Kefas przybył do Antiochii, otwarcie mu się sprzeciwiłem, bo na to zasłużył” (2, 11). Otóż na soborze jerozolimskim ustalono, że można chrzcić nieobrzezanych. Piotr wszedł do Antiochii, gdzie Kościół wyrósł z pogaństwa. Na początku zachowywał się normalnie i brał udział w posiłkach, dopóki nie przybyli tam judeo-chrześcijanie z otoczenia Jakuba, którzy postulowali skrupulatne przestrzeganie prawa mojżeszowego. Wówczas Piotr dyplomatycznie odsunął się od braci pogańskiego pochodzenia. Paweł pisze: “To jego nieszczere postępowanie podjęli też inni pochodzenia żydowskiego, tak że wciągnięto w to udawanie nawet Barnabę” (2, 13). Zawsze powtarzam, że Biblia jest dla dorosłych.
– A co z człowiekiem, który nie potrafi wznieść się ponad cierpienie i odchodzi od Boga? Bóg widzi w tym okoliczność łagodzącą?
– Trzeba by się zapytać Boga. Ale sam mogę odpowiedzieć: Jasne, że tak. Wszystko należy sprowadzać do podstaw. Żeby mówić o grzechu, musi być świadomość i wolna decyzja, że człowiek odwraca się od Boga.
– To chyba rzadkość, by bez żadnych życiowych zakrętów nagle oświadczyć: odchodzę od Boga.
– Podejście pierwotnego Kościoła do grzechu było jednak trochę inne niż obecnie. Teraz bawimy się w niesłychanie drobiazgową kazuistykę: grzech ciężki, lekki, nie wiadomo jaki. Nieraz mnie intrygowało, że starożytny Kościół pozwalał wiernym uzyskać rozgrzeszenie tylko raz w życiu.
A przecież nie było tak, że tamci chrześcijanie mieli zupełnie inną naturę niż nasza albo wybierali Chrystusa z taką mocą, że po chrzcie już nie czynili zła. Różnica leży w tym, że chrześcijanie pierwszych wieków traktowali grzech poważnie, jako świadomą decyzję przeciw Bogu. Tymczasem ktoś wystawiony na próbę wielkiego cierpienia, działa w emocjach, pod wpływem silnych bodźców. Jego odpowiedzialność jest ograniczona.
– Co można powiedzieć kobiecie, która straciła dziecko?
– Zachowywać się jak przyjaciele Hioba: być i milczeć.
– Ale wreszcie trzeba coś powiedzieć.
– Wtedy sięgnąć do słowa, które jest od Boga, nie od nas. Opowiedzieć chociażby o Jezusie towarzyszącym uczniom do Emaus. Tym ludziom zawalił się cały świat. Wszystko, czemu poświęcili ostatnie lata, zostało brutalnie zamordowane. Teraz kroczą prostą drogą do niewiary. I nawet nie wiedzą, że idą razem z Jezusem.
Olśnienie przychodzi zawsze po czasie. W Księdze Wyjścia jest opowieść o tym, jak Mojżesz chciał zobaczyć Boga. Bóg odpowiada, co czasem tłumaczy się dosyć zabawnie: “Zobaczysz Mnie z tyłu”. Ale tu nie chodzi o plecy. Autor natchniony użył słowa, które oznacza przejście: “Zobaczysz Mnie, gdy przejdę, minę cię, z perspektywy czasu”. Często w trudnych chwilach myślimy, że Boga nie ma – albo w ogóle, albo tu i teraz. Dopiero po czasie widzimy, jak był blisko.
– Wierzy Ksiądz w powszechne zbawienie? Że miłosierny Bóg wybaczy wszystkim bez wyjątku? I tym, co trwali jak Hiob, i tym, co odeszli?
– Tu nie ma nic do wierzenia. Chrystus umarł za wszystkich, Bóg jest miłosierny, a człowiek – wolny. Tyle wiem. Bóg serio bierze wolność człowieka. Zauważmy: póki jesteśmy na poziomie dogmatów, Kościół naucza, że istnieje piekło, ale o nikim nie powie, że został potępiony. Już samo istnienie piekła jest dowodem na wolność człowieka. Wolność zaś jest dowodem, jak mocno Bóg kocha człowieka. To również znak, że Bóg zawsze jest gotów cierpieć. Bo jeżeli się kocha, należy uszanować, że ktoś się odwraca i trzaska drzwiami.
– Jaki szaleniec wybierze wieczną mękę?
– W człowieku tkwi ciekawość zła. Św. Augustyn był na tyle uczciwy, żeby napisać, że w procesie jego nawrócenia zmagały się dwie wole: dobra i zła. I w tej wewnętrznej walce był po obu stronach. To rzadkie wyznanie. Na ogół człowiek mówi: No, wybrałem zło, bo byłem głupi, ale podoba mi się tylko dobro. Natomiast Augustyn miał odwagę powiedzieć, że zło jest atrakcyjne, potrafi intrygować, zaspokoić jakieś potrzeby. Oczywiście, od razu należy zapytać: na jak długo? Jakie są skutki? Jaka jest właściwa hierarchia potrzeb? Ale na krótką metę zło potrafi zafascynować. Nie wiem jak Wy, ale ja mam doświadczenie grzechu…
– Spuśćmy na to zasłonę milczenia. Ze słów Księdza można wysnuć tezę: Bóg będzie wiecznie cierpiał, jeżeli piekło nie okaże się puste.
– Nie mam wątpliwości.