Sakrament pojednania
1. Najważniejsze…
WSTĘP
W różnych okresach życia przywiązujemy do elementów spowiedzi różną rolę. Ale w końcu co jakiś czas trzeba zapytać: co w sakramencie pojednania jest najważniejsze? A co mniej ważne?
AKTYWIZACJA
Praca indywidualna. Metoda – talia kart do gry. Zadanie jest następujące: na „kartach do gry” zaznaczyć poszczególne figury oraz to, co jest najważniejsze w sakramencie pokuty i pojednania. Można to ukazać za pomocą hasła lub rysunku. Czas na wykonanie zadania. Prezentacja „talii kart” na forum. Czas na dyskusję.
PUENTA
KKK 1451 Wśród aktów penitenta żal za grzechy zajmuje pierwsze miejsce. Jest to „ból duszy i znienawidzenie popełnionego grzechu z postanowieniem niegrzeszenia w przyszłości”.
KKK 1452 Gdy żal wypływa z miłości do Boga miłowanego nade wszystko, jest nazywany „żalem doskonałym” lub „żalem z miłości” (contritio). Taki żal odpuszcza grzechy powszednie. Przynosi on także przebaczenie grzechów śmiertelnych, jeśli zawiera mocne postanowienie przystąpienia do spowiedzi sakramentalnej, gdy tylko będzie to możliwe.
KKK 1453 Także żal nazywany „niedoskonałym” (attritio) jest darem Bożym, poruszeniem Ducha Świętego. Rodzi się on z rozważania brzydoty grzechu lub lęku przed wiecznym potępieniem i innymi karami, które grożą grzesznikowi (żal ze strachu). Takie poruszenie sumienia może zapoczątkować wewnętrzną ewolucję, która pod działaniem łaski może zakończyć się rozgrzeszeniem sakramentalnym. Żal niedoskonały nie przynosi jednak przebaczenia grzechów ciężkich, ale przygotowuje do niego w sakramencie pokuty.
Myśląc i pisząc o wielu ważnych sprawach, związanych ze spowiedzią, w pewnym momencie trzeba się zapytać: „co w tym wszystkim jest najważniejsze?”[1]
Na pewno nie historia sakramentu pokuty, nie przygotowanie do spowiedzi, nie samo podejście do konfesjonału: ale jedynie skrucha. I od razu zjawia się możliwość całkowitego nieporozumienia. „Nie mam w sobie tego, co najważniejsze — żalu, bo popełniam grzechy, nawet te poważne, ciężkie — jak je nazywacie — ale przy spowiedzi nic nie czuję. To znaczy bez tego istotnego elementu moja spowiedź nie ma sensu. Czy nie logicznie rozumuję???” Ależ tak — jak najbardziej poprawnie, konsekwentnie, tylko że żal jest czymś innym.
Nie polega w swojej istotnej treści na przeżyciu emocjonalnym; to znaczy — jest dobrze, jeśli odczuwamy smutek, ból z powodu dokonanego zła. To nam pomaga, nawet ułatwia przeżycie sakramentu pokuty. Bardzo się cieszę, gdy coś odczuwam, to polepsza moje samopoczucie, mobilizuje siły psychiczne, ale są dni, gdy jestem suchy, wyprany z wszelkich wzruszeń, nic nie przeżywam. Jeśli coś jest we mnie, to zniechęcenie do siebie samego, wszystko mnie „odrzuca” od spowiedzi. I nawet w takim stanie wyznanie grzechów wobec kapłana jest w pełni wartościowe i może powstać twórczy żal.
Mówiąc o tym, czym nie jest żal za grzechy, należy ponadto zwrócić uwagę, że nie jest on psychoanalitycznym poczuciem winy. Dla psychoanalityka, wyznającego zasady Freuda, istnieje zbieżność świadomości winy i schorzeń psychicznych. Religię i poczucie winy freudysta traktuje jako archaiczne relikty i neurotyczne fikcje. Usiłuje on zasugerować pacjentowi, że na jego poczuciu winy nie ciąży rzeczywista wina, lecz raczej jakiś kompleks, jakieś seksualne praprzeżycie, jakiś przymus. W wyniku takiego „leczenia” chory, nękany poczuciem winy i jej neurotycznym kompleksem, powinien uświadomić sobie przekorną grę podświadomości, a przez to poznanie wyzwolić się od „fałszywego ciężaru winy”, a także i od neurozy. Niestety, pacjent po odczuciu chwilowej ulgi nadal pozostaje nie wyleczony, bo choroba tkwi głębiej niż sięga psychoterapia.
Czym zatem jest żal za grzechy? Przeczuwam pewne opory psychiczne u Czytelnika, bo za chwilę chcę powołać się na definicję Soboru Trydenckiego. Niestety, nie spotkałem we współczesnej teologii bardziej precyzyjnego określenia żalu za grzechy niż to, które podał Trydent. Nieco uwspółcześniając to określenie, można powiedzieć, iż żal ten jest bólem psychicznym, obrzydzeniem sobie popełnionych grzechów połączonym z postanowieniem poprawy.
Kluczowym wyrazem definicji jest: „ból”. Sobór wyraził się jeszcze dosadniej, mówiąc o „bólu duszy”. Nie ma się tu na myśli jedynie przeżyć, ale przede wszystkim odczucia naszej świadomości, jak strasznym cierpieniem psychicznym i fizycznym dla Chrystusa był i jest nasz każdy grzech śmiertelny. Spowodował przecież śmierć Boga-Człowieka. Tylko przez taki ból może człowiek umrzeć dla grzechu. Boleść ta budzi życie, bo jednoczy się ona nie tylko ze śmiercią, ale i ze Zmartwychwstaniem Chrystusa. Prawdziwa boleść żalu nie jest tylko suchym aktem woli, lecz bólem „serca”, bo jesteśmy syntezą ducha i ciała. Jednak stale to przypominać należy, że decydującym elementem jest strefa najgłębszej świadomości.
W analizie treści świadomości warto zwrócić uwagę na strefę motywacji. Motywem skłaniającym często do żalu, zwłaszcza u ludzi powierzchownych i niedojrzałych duchowo, jest lęk. Obawa przed piekłem nie jest motywem najszlachetniejszym, ale już wystarcza, aby powstał żal, co prawda — niedoskonały. Do skutecznego przyjęcia sakramentu pokuty wystarcza jako minimum motyw obawy przed karą piekła, jednak w tym żalu musi się zawierać jakiś początek miłości. Jeśli ktoś rozumie, iż piekło to nie tylko „smoła i siarka”, ale przede wszystkim wieczna samotność bez Boga, czyli przekreślenie przyjaźni z Chrystusem, wówczas jest nie do pomyślenia, aby z bojaźni przed taką wizją potępienia żal nie zawierał elementów początkowej miłości.
W jednym tylko wypadku sprawa niebezpiecznie się skomplikuje, mianowicie gdy ktoś jest skłonny popełnić grzechy ciężkie z założeniem warunkowym: „jeśliby nie istniało zagrożenie mękami piekielnymi”. Trudno uznać takiego grzesznika za właściwie przygotowanego do sakramentu przebaczenia. Z ograniczenia do minimum motywu skruchy widać wyraźnie jakąś wielką, Boską wyrozumiałość, miłosierdzie dla grzesznika. Wystarcza bowiem przy spowiedzi zdobyć się jedynie na żal niedoskonały, o tak mało wzniosłej motywacji. W chwili rozgrzeszenia Bóg przez swe tajemnicze działanie przekształca żal niedoskonały w doskonały, tzn. taki, którego pobudką nie jest lęk, lecz miłość Boga.
2. Rachunek sumienia
WSTĘP
Chyba najpilniej przykładamy się do zrobienia rachunku sumienia… dbamy, żeby nie zapomnieć o żadnych grzechach, zastanowić się nad minionym czasem… Dobrze zrobiony rachunek sumienia daje konkretny zysk w postaci spokoju sumienia po spowiedzi. Co jeszcze daje dobry rachunek sumienia?
AKTYWIZACJA
Praca indywidualna. Formularz – zysk.[2] Zadanie jest następujące: poszukujemy odpowiedzi na dwa pytania: co zyskujemy robiąc porządny rachunek sumienia? Jak zrobić porządny rachunek sumienia? Czas na wykonanie zadania. Prezentacja na forum. Czas na dyskusję.
PUENTA
Największym zyskiem dobrego rachunku sumienia jest prawidłowy obraz Boga.
Spowiedź nie jest rozliczaniem się z Bogiem.
Przystępując do spowiedzi św., nie powinniśmy chcieć rozliczyć się skrupulatnie ze wszystkiego. Wcale nie znaczy to, iż nie powinniśmy zrobić przed sakramentem pokuty rachunku sumienia. Z dużym jednak niepokojem słucham przesadnie szczegółowych prób rozliczenia się z Bogiem. Największym smutkiem przejmuje wizja Boga — Wielkiego Buchaltera lub Niemiłosiernego Szefa urzędu finansowego. A taki obraz często przebija ze słów człowieka, klęczącego przy konfesjonale.
Taka to karykatura Ojca syna marnotrawnego powstała w mentalności niektórych wiernych. Piszę ze smutkiem, bo skrupulaci są biednymi ludźmi. Są na ogół bardzo gorliwi, chcą jak najlepiej, ale wskutek trudnych do wyleczenia nerwic efekt nie jest najlepszy. Oczywiście sąd Najsprawiedliwszego i Najmiłosierniejszego Ojca, przenikający intencje i motywy człowieka, może być zupełnie inny. W pewnym momencie życia duchowego „choroba skrupułów” jest twórcza. Mam na myśli okresy życiowego przełomu, „nawrócenia”. Wówczas pojawia się zapał neofitów i pewna delikatność, wrażliwość sumienia z pogranicza nieomal skrupułów. Mówiąc ze współczującym niepokojem o przesadnym rozliczaniu się, nie można zaprzeczyć, iż z jeszcze większą obawą myśli się o ludziach z szerokimi sumieniami, którzy ze skromną miną wyznają, że właściwie „nie mają się z czego spowiadać”. Po „wstrząśnięciu” sumieniem okazuje się, że „zapomnieli” o opuszczonej dobrowolnie i świadomie niedzielnej mszy św., o kilku poważniejszych kradzieżach lub o takim „drobiazgu” jak szóste przykazanie. Przestronne i szerokie jak stepy są sumienia ludzi, którzy beztrosko oświadczają przy konfesjonale: „nikogo nie zabiłem, nic nie ukradłem, więc czuję się czysty i w porządku”.
Sumienie nie jest tylko wstecznym lusterkiem. To także spojrzenie przed siebie.
Fałsz nadmiernego zawężenia, jak i zbytniego rozszerzenia sumienia pochodzi (poza przyczynami organicznymi i wpływami środowiska) ze zbyt jednostronnego pojmowania samego sumienia. Większość z nas określa sumienie jako „jakiś głos wewnętrzny, sygnalizujący złe postępowanie”. Jest to rozumowanie zbyt negatywne i retrospektywne. W tym ujęciu sumienie przypomina boczne lusterko w samochodzie, pozwalające kontrolować sytuację z tyłu, a przecież to lusterko ma również swoją pozytywną funkcję, umożliwiającą bezpieczną jazdę „do przodu”.
Podobnie i sumienie, obok funkcji retrospektywnych, badających sytuację w przeszłości, ma swoje istotne zadanie kształtowania przyszłości. Człowiek bowiem nie jest „już gotowy”, ale wciąż przekracza siebie, „staje się”, dokonuje się. W zdążaniu do czegoś lub kogoś bardzo ważne jest postawienie pytania: „dokąd ja właściwie idę?” Na początku rachunku sumienia muszę znać cel mego „stawania się”. Jeżeli powiem, że rozwijam się po to, aby „ludziom było lepiej”, to już wspaniale, lecz za mało! Bo i niewierzący mogą dążyć do tego samego. Jeżeli dążę do zremoalizowania dziesięciu przykazań, to po pewnym czasie ogarnia mnie znużenie i zniechęcenie. Czy warto aż tak się wysilać dla przestrzegania przepisów prawnych? Tylu ludzi łamie codziennie prawo i śpi spokojnie.
Dla mnie, chrześcijanina, sens życia polega na upodabnianiu się do największego Przyjaciela — Jezusa Chrystusa. Jedno z pierwszych pytań rachunku sumienia to nie „ile razy” i „z kim”, ale czy „jestem podobny”, czy „naśladuję”.
Dlaczego to robię?
Jeśli przypominamy sobie i zastanawiamy się nad popełnionymi złymi czynami, to należy sięgnąć głębiej — do samego źródła. Jeśli kłamię, to „dlaczego”? Czymś zupełnie innym jest kłamstwo z tchórzostwa, innym kłamstwo z bezmyślności, a zupełnie różnym mijanie się z prawdą ze względu na przerost ambicji. Ocena moralna tej samej sytuacji, zależnie od ujawnionej motywacji będzie zupełnie inna. Dokonując jeszcze głębszej introspekcji, powinno się dojść do ustalenia: „co jest moją główną wadą?”
Konstruktywne jest również pytanie, odnoszące się do wszystkich grzechów: „czy popełniam je wskutek słabości?” „Czy jest w tym premedytacja?” Albo: „może już przyzwyczaiłem się do zła?” W ostatnim przypadku chodzi nam przede wszystkim o grzechy powszednie. Zapewne niekiedy można się oswoić i ze zbrodnią, ale znacznie łatwiej przyzwyczaić się do małego zła, które sprawia nawet odrobinę satysfakcji. Osobiście lubię plotkować. Niby głupstwo, ale czuję, iż to „lubienie” jest w tym drobiazgu najgorsze.
Powtarzany grzech powszedni z przyzwyczajenia, to jakby „kurz na miłości”. Początkowo nieomal niewidoczny, później pokrywa coraz grubszą warstwą, która może zacząć dusić, tak iż z wolna tracimy oddech życia, umiera miłość. Warto pamiętać, że tolerowane grzechy powszednie mogą prowadzić do popełnienia grzechu ciężkiego. Grzech lekki może nagle „skoczyć jakościowo” w grzech śmiertelny. Najplastyczniej to widać przy kradzieży. Drobna kradzież jest drobnym grzechem. Tak jest na ogół (ale trzeba zwrócić uwagę na okoliczności: „Kogo okradziono?”; dla człowieka w skrajnej nędzy albo w sytuacji ostatecznego zagrożenia drobiazg wcale nie jest drobiazgiem, np. kawałek chleba w naszej rzeczywistości i ta sama porcja w obozie koncentracyjnym). Systematyczne powtarzanie drobnej kradzieży, wskutek kumulacji wartości, w pewnym momencie przechodzi ze względu na intencję w „dużą aferę”, staje się wielką kradzieżą, grzechem poważnym.
Unikaj schematycznych pytań
Przy rachunku sumienia unikajmy schematycznych pytań, nawet z najpobożniejszych książeczek. Używanie szablonu to pierwszy krok do hamowania rozwoju.
W sposób nietypowy, antyschematyczny, można próbować siebie samego „zaskoczyć” takimi pytaniami, jak: Co o mnie sądzi sam Bóg? A co dodałby do mego rachunku sumienia człowiek, który mnie najlepiej zna? A człowiek, który mnie nie znosi lub nie lubi? Czy przypadkiem moje życie nie jest wypełnione jedynie troską o samego siebie? Jakie jest zasadnicze nastawienie i dążenie mojego życia? Jak słucham natchnień Ducha Świętego? Czy jestem świadkiem Zmartwychwstałego? Czy mówiąc o Kościele, myślę: „my”, a nie „oni”? Czy zrealizowałem postanowienie poprawy z ostatniej spowiedzi św.?
3. Postanowienie poprawy
WSTĘP
Postanowienie poprawy to jeden z warunków dobrej spowiedzi.
AKTYWIZACJA
Praca indywidualna. Metody plastyczne. Zadanie jest następujące: rysujemy postanowienie poprawy. Czas na wykonanie zadania. Prezentacja prac na forum. Czas na dyskusję.
PUENTA
Ustalenie sprecyzowanych środków działania
Mając sprecyzowany cel działania, powinienem zająć się ustaleniem właściwych środków, które mogą mi umożliwić prawidłowe zdążanie. I tu dotykamy sfery zapomnianej przez wielu współczesnych, a którą określa się w teologii jako cnotę roztropności. Zastanawiające, że człowiek o tak wybitnym intelekcie jak św. Tomasz z Akwinu główny nacisk kładł właśnie na roztropność, a nie na sumienie. Wychowując roztropność, wychowujemy prawidłowo reagujące sumienie.
namysł
W działaniu, czyli zdążaniu do celu, przechodzimy przez kilka etapów roztropności. Najpierw powinien być „namysł” — namyślam się nad środkami, które powinienem zastosować. Są ludzie, przeważnie sangwinicy, którzy za mało poświęcają czasu na refleksję. Chcą działać od razu, z miejsca. I od samego początku popełniają głupstwa.
Po teoretycznym rozważeniu sposobów, rozsądek powinien dokonać wyboru najodpowiedniejszej metody działania. Niektórzy ludzie roztropnie dostrzegają wiele możliwości działania, ale ich błędem życiowym jest to, że nie mogą się zdecydować. Właśnie rozsądek powinien doprowadzić do najodpowiedniejszego wyboru. Nie można wyboru dokonywać bez zastanowienia, ale też nie można decyzji odkładać w nieskończoność.
realizacja
Po tej fazie teoretycznego wyboru następuje realizacja. Dotychczas dużo zależało od sprawności intelektualnej, teraz wola musi nakazać działanie. Bywają świetni teoretycy, doskonale programujący, którym niestety brakuje niekiedy sił do urzeczywistnienia planów. W pewnej chwili z teorii trzeba przejść do życia. I tu jest potrzebna roztropność, która nie tylko czuwa nad realizacją teoretycznych ustaleń, ale i kontroluje proces wykonania. Chcąc udoskonalić działanie roztropności, a przez to i wykształcić prawidłowe reakcje sumienia, trzeba pamiętać, że sama roztropność składa się jakby z kilku części integralnie połączonych.
pamięć
Pierwszym składnikiem tej cnoty (lepiej po polsku brzmi: „sprawności”) jest „pamięć”, która powinna mieć zakodowane dotychczasowe klęski i sukcesy. Ułatwia ona prawidłowe działanie, nie naraża na powtórzenie błędów już raz popełnionych. To bardzo ważne, bo łatwo możemy wpaść w zakłamanie. Często wiele rzeczy zapominamy i nam to otoczenie wypomina. Wówczas następuje proces normalnej, instynktownej samoobrony poprzez tzw. projekcję. Wszystkie własne błędy, niedbalstwa przerzuca się na kogoś. W ten sposób, zamiast otwarcie się przyznać, powoli, coraz bardziej okłamujemy siebie i innych. Rodzi się zakłamanie, powodujące po latach trudność odróżnienia prawdy od fałszu. Fałsz początkowo drobny, pozornie nieszkodliwy wnika w głąb psychiki i rozpoczyna proces zakłamania.
zmysł rzeczywistości
„Zmysł rzeczywistości” — drugi składnik roztropności jest tym samym, co określamy jako „wyczucie realizmu”. Zmysł rzeczywistości, związany z rozpoznaniem prawdy, również należy w sobie kształtować. Samowychowanie powinno doprowadzić do tego, aby panować nad wyobraźnią, aby zawsze jasno zdawać sobie sprawę z tego, co jest tylko jej grą, a co dzieje się naprawdę. Nieopanowanie fantazji jest źródłem strat nie tylko w życiu osobistym.
Starożytni Rzymianie mawiali mądrze: age quod agis — „czyń, co czynisz”, tzn. czyń, działaj z całą energią. Zlekceważenie tych może banalnych zasad prowadzi do osłabienia roztropności w fazie wykonania, a przez to także deprawuje sumienie.
gotowość uczenia się od innych
Człowiek roztropny powinien posiadać również docilitas, tzn. zdolność, gotowość uczenia się od innych, umiejętność przyjmowania od nich uwag. Tak nie lubimy, żeby nas ktoś pouczał. Oczywiście rad nie trzeba przyjmować bezkrytycznie. Należy wiedzieć, z czyjego doświadczenia można skorzystać. Zawsze wartościowe będą uwagi autentycznych fachowców i speców. Sami (trzeba to umieć przyznać) niestety nie jesteśmy najmądrzejsi.
prośbę o światło
Najmądrzej będzie jednak skorzystać z rady Najmądrzejszego. Duch Święty działa swoim światłem przez specjalny dar rady. Dar ten ma za zadanie uzupełnić to, czego niedostaje krótkowzrocznej i ograniczonej myśli ludzkiej. Nie może ona przeniknąć tajemnic planów Bożych. O dar rady powinni prosić w modlitwie zwłaszcza ci, którzy chcąc znaleźć cel swego życia, wahają się przy wyborze dalszej drogi. Męczą się, bo nie wiedzą, do czego zostali powołani. Roztropność nakazuje wówczas zastosować jedyny właściwy środek: modlitwę — prośbę o światło.
Działając roztropnie, nie można działać schematycznie, lecz elastycznie. Jasne, że nie chodzi tu o elastyczność w stosunku do niezmiennych, podstawowych zasad moralnych. Elastyczność ta polega na umiejętności przystosowania się do zmiennych okoliczności, w których człowiek działa. Należy mieć oczy szeroko otwarte, być spostrzegawczym, nie upierać się przy ciasnym doktrynerstwie, lecz reagować na nowe okoliczności i umieć zmieniać nawet najmądrzejszą uprzednią decyzję. W nowej sytuacji nie będzie ona już najmądrzejszą. Trzymanie się kurczowo zdezaktualizowanego programu nie tylko w życiu osobistym, ale i w każdej sferze może prowadzić do katastrofalnych skutków społecznych.
zdolność przewidywania
Ostatni element — zdolność przewidywania — jest niezmiernie istotnym elementem roztropnego działania. Sterując działalnością osobistą czy społeczną, trzeba umieć wyprzedzać sytuacje. Widzieć ciąg dalszy, przewidzieć posunięcia współpartnerów, a w dziedzinie politycznej i wojskowej — przeniknąć strategię przeciwnika. Przy szalonym tempie współczesności nie można się spóźniać, trzeba iść co najmniej krok z przodu. Tu jest potrzebna wyobraźnia nie kolorowa, bajeczna, ale regulowana przez spokojny realizm. Ludzie pozbawieni wyobraźni są bezradni, zagubieni, ograniczają się tylko do spojrzenia w przeszłość, opłakiwania popiołów historii własnego życia lub dziejów narodu. Brakuje im dynamiki — twórczego ukierunkowania na istotny cel życia.
4. Szczera spowiedź
WSTĘP
KKK 1455 Wyznanie grzechów (spowiedź), nawet tylko z ludzkiego punktu widzenia, wyzwala nas i ułatwia nasze pojednanie z innymi. Przez spowiedź człowiek patrzy w prawdzie na popełnione grzechy, bierze za nie odpowiedzialność, a przez to na nowo otwiera się na Boga i na komunię Kościoła, by umożliwić nową przyszłość.
AKTYWIZACJA
Praca indywidualna. Formularz – wyznanie. Zadanie: poszukujemy odpowiedzi na pytanie: co zrobić, aby to „wyznanie” było rzeczywiście WYZNANIEM? Jakie są cechy charakterystyczne wyznania? Następnie praca na forum. Dyskusja. Poszukujemy odpowiedzi na następujące pytanie: dzięki czemu będzie rzeczywiście szczere?
PUENTA
KKK 1456 Wyznanie grzechów wobec kapłana stanowi istotną część sakramentu pokuty: „Na spowiedzi penitenci powinni wyznać wszystkie grzechy śmiertelne, których są świadomi po dokładnym zbadaniu siebie, chociaż byłyby najbardziej skryte i popełnione tylko przeciw dwu ostatnim przykazaniom Dekalogu, ponieważ niekiedy ciężej ranią one duszę i są bardziej niebezpieczne niż popełnione jawnie”:
Gdy wierni Chrystusa starają się wyznać wszystkie grzechy, które sobie przypominają, niewątpliwie przedstawiają je wszystkie Bożemu miłosierdziu. Ci, którzy postępują inaczej i świadomie ukrywają niektóre grzechy, nie przedkładają dobroci Bożej tego, co mogłaby ona odpuścić za pośrednictwem kapłana. „Jeśli bowiem chory wstydzi się odkryć ranę lekarzowi, sztuka lekarska tego nie uleczy, czego nie rozpozna”.
KKK 1457 Zgodnie z przykazaniem kościelnym: „Każdy wierny, po osiągnięciu wieku rozeznania, obowiązany jest przynajmniej raz w roku wyznać wiernie wszystkie swoje grzechy ciężkie”. Ten, kto ma świadomość popełnienia grzechu śmiertelnego, nie powinien przyjmować Komunii świętej, nawet jeśli przeżywa wielką skruchę, bez uzyskania wcześniej rozgrzeszenia sakramentalnego, chyba że ma ważny motyw przyjęcia Komunii, a nie ma możliwości przystąpienia do spowiedzi. Dzieci powinny przystąpić do sakramentu pokuty przed przyjęciem po raz pierwszy Komunii świętej.
KKK 1458 Wyznawanie codziennych win (grzechów powszednich) nie jest ściśle konieczne, niemniej jest przez Kościół gorąco zalecane. Istotnie, regularne spowiadanie się z grzechów powszednich pomaga nam kształtować sumienie, walczyć ze złymi skłonnościami, poddawać się leczącej mocy Chrystusa i postępować w życiu Ducha. Częściej otrzymując przez sakrament pokuty dar miłosierdzia Ojca, jesteśmy przynaglani, by być – jak On – miłosierni:
Ten, kto wyznaje swoje grzechy, już działa razem z Bogiem. Bóg osądza twoje grzechy; jeśli ty także je osądzasz, jednoczysz się z Bogiem. Człowiek i grzesznik to w pewnym sensie dwie rzeczywistości; gdy jest mowa o człowieku, uczynił go Bóg; gdy mowa jest o grzeszniku, uczynił go człowiek. Zniszcz to, co ty uczyniłeś, aby Bóg zbawił to, co On uczynił… Gdy zaczynasz brzydzić się tym, co uczyniłeś, wówczas zaczynają się twoje dobre czyny, ponieważ osądzasz swoje złe czyny. Początkiem dobrych czynów jest wyznanie czynów złych. Czynisz prawdę i przychodzisz do Światła.
5. Zadośćuczynienie
WSTĘP
Czasami bywają kłopoty z samą pokutą, z jej wykonaniem…
AKTYWIZACJA
Praca na forum. Dyskusja. Poszukujemy odpowiedzi na następujące pytania:
- Dlaczego pokuta bywa tak kłopotliwa?
- Czym jest pokuta – zadośćuczynienie?
- Jak naprawić skutki grzechów?
- A gdy nie da się wypełnić zadość uczynienia?
PUENTA
KKK 1459 Wiele grzechów przynosi szkodę bliźniemu. Należy uczynić wszystko, co możliwe, aby ją naprawić (na przykład oddać rzeczy ukradzione, przywrócić dobrą sławę temu, kto został oczerniony, wynagrodzić krzywdy). Wymaga tego zwyczajna sprawiedliwość.
Ponadto grzech rani i osłabia samego grzesznika, a także jego relację z Bogiem i z drugim człowiekiem. Rozgrzeszenie usuwa grzech, ale nie usuwa wszelkiego nieporządku, jaki wprowadził grzech. Grzesznik podźwignięty z grzechu musi jeszcze odzyskać pełne zdrowie duchowe.
Powinien zatem zrobić coś więcej, by naprawić swoje winy: powinien „zadośćuczynić” w odpowiedni sposób lub „odpokutować” za swoje grzechy. To zadośćuczynienie jest nazywane także „pokutą”.
KKK 1460 Pokuta, którą nakłada spowiednik, powinna uwzględniać sytuację osobistą penitenta i mieć na celu jego duchowe dobro. O ile to możliwe, powinna odpowiadać ciężarowi i naturze popełnionych grzechów.
Może nią być modlitwa, jakaś ofiara, dzieło miłosierdzia, służba bliźniemu, dobrowolne wyrzeczenie, cierpienie, a zwłaszcza cierpliwa akceptacja krzyża, który musimy dźwigać. Tego rodzaju pokuty pomagają nam upodobnić się do Chrystusa, który raz na zawsze odpokutował za nasze grzechy; pozwalają nam stać się współdziedzicami Chrystusa Zmartwychwstałego, „skoro wspólnie z Nim cierpimy” (Rz 8,17)51:
Zadośćuczynienie, które spłacamy za nasze grzechy, nie jest do tego stopnia „nasze”, by nie było dokonane dzięki Jezusowi Chrystusowi. Sami z siebie nic bowiem nie możemy uczynić, ale „wszystko możemy w Tym, który nas umacnia” (Flp 4, 13). W ten sposób człowiek niczego nie ma, z czego mógłby się chlubić, lecz cała nasza „chluba” jest w Chrystusie… w którym czynimy zadośćuczynienie, „wydając owoce godne nawrócenia” (Łk 3, 8), mające moc z Niego, przez Niego ofiarowane Ojcu i dzięki Niemu przyjęte przez Ojca52.
[1] http://www.mateusz.pl/ksiazki/pdzsims/przewodnik_01_p4.htm
[2] Wykorzystałem tutaj reklamę firmy Era, źródło: WPROST nr 9, 2 marca 2003, s.112.