Spirala agresji
Wzrost przestępczości, gwałtów i agresji wśród nastolatków wiele osób coraz częściej wiąże z narastającą brutalizacją kina i telewizji, ślęczeniem młodzieży przed ekranem telewizora. Jednocześnie przemilcza się wzrost bezrobocia, rozpad rodziny i norm moralnych, jak też narastającą korupcję.
Przykładów nie brakuje, zarówno za granicą, jak i w kraju. Co chwilę opinię publiczną bulwersują akty gwałtów i przemocy nastolatków, a nawet kilkuletnich dzieci! Piętnastolatek zgwałcił dwie koleżanki po tym, jak naoglądał się hard porno, wreszcie sam chciał się przekonać, jak to jest naprawdę. Chłopcy naśladują „męskie” zachowania bohaterów filmowych. W Kalifornii małolat zamordował ojca kolegi, oczy posypał mu solą, tak jak to wcześniej widział w telewizji.
Mordercy z przedszkola
W Polsce przed ponad dwoma laty kilku wyrostków powiesiło młodszą koleżankę, a do izby dziecka prócz drobnych przestępców trafiają też brutalni mordercy. W potocznym przekonaniu, przemoc, tak jak wypadki uliczne, stają się stałą scenerią życia codziennego. Pięcio- i sześciolatek w Szwecji i Norwegii zainspirowani kreskówkami „Żółwie Ninja” oraz „Batman” zamordowali swych rówieśników. W połowie października trzech sześciolatków skatowało na śmierć dziewczynkę. Skopali ją, rzucali kamieniami w głowę, potem półnagą, tak po prostu, porzucili w śniegu.
Tego było już za wiele. Bezpośrednio po tych wydarzeniach kierownictwo telewizji państwowej w obu krajach podjęło decyzję o zaniechaniu pokazywania scen przemocy w programach rozrywkowych i filmach nadawanych przed godziną 21. Naciski na podjęcie podobnej decyzji pojawiły się też w Polsce. Okazuje się, że ponad połowa polskich uczniów w wieku 16–17 lat ma kłopoty z przystosowaniem się do wymogów stawianych przez szkołę i rodzinę.
Statystyki są zatrważające. Dzieci i młodzież w ciągu roku o glądają na ekranie telewizora kilka tysięcy aktów gwałtu, przemocy i zabójstw. Jednego dnia mogą być świadkami co najmniej kilkunastu takich scen. Nic dziwnego, skoro przeciętne dziecko w wieku 6–13 lat codziennie spędza przed telewizorem 2–3 godziny, a co trzeci chłopiec szkoły podstawowej — ponad 4 godziny. Po 10 latach nauki więcej czasu poświęcają na oglądanie telewizji (18 tys. godzin) niż na naukę w szkole (15 tys. godzin) . Potrafią opowiadać sceny i wymieniać nazwiska aktorów lub bohaterów filmowych, ale mają kłopoty z płynnym czytaniem. Do poradni psychologicznych zaczynają trafiać dzieci uzależnione od telewizji.
100 tys. aktów gwałtu
Dotychczas dorośli u wielbiali za wszystko o bwiniać szkołę i nauczycieli. Teraz wygląda na to, że znaleźli sobie kolejnego kozła ofiarnego własnych błędów — relacje telewizyjne i filmy wideo. Wielu z nich zapomniało, że nie tak dawno sami podtykali swym pociechom kasety z thrillerami i horrorami, byle tylko mieć święty spokój. Kasety z filmami porno zostawiali na półce o bok słowników, encyklopedii i podręczników szkolnych.
Uczeni od 40 lat spierają się o to, jak duży wpływ na młodych ludzi może mieć ukazywanie aktów przemocy. Wciąż jednak brak jednoznacznych dowodów. Ciągle pojawiają się jakieś wątpliwości. Przed dwoma laty, pod naciskiem opinii publicznej, głos na ten temat zabrało Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne. W specjalnie wydanym raporcie eksperci podkreślili, że w ich ocenie przeciętny amerykański dziesięciolatek widział już 100 tys. aktów przemocy! Ale nawet w tym opracowaniu nie są oni zgodni, jak poważne są tego skutki.
Prawdopodobnie najmniej szkodliwe są sceny grozy, z którymi dawniej dzieci stykały się bajkach , a teraz mogą oglądać je w filmach. Dzięki nowoczesnej technice oraz animacjom komputerowym, fikcja może stać się nadzwyczaj „realna”. Przykładem jest „Jurassic Park”, w którym dinozaury pożerają ludzi, a największym ich przysmakiem są. .. dzieci. Podczas tego filmu mogły one poczuć się jak prawdziwe ociekające krwią świeże pożywienie. Wtedy jednak psychologowie nie namawiali rodziców do tego, by zabronili go oglądać dzieciom. Niektórzy podkreślali nawet, że sceny grozy mogą przyczynić się do ich rozwoju psychicznego!
Cenzurowanie braci Grimm
U dorastających dzieci stresy wywołane podczas o glądania filmów mogą pełnić „rolę wychowawczą”. Nie brak też opinii, że nie należy przesadnie chronić pociech przed najmniejszym złem tego świata, i tak nie jest to możliwe. Amerykański psychoanalityk Bruno Bettelheim uważa nawet, że „cenzurowanie” przez rodziców bajek braci Grimm lub i nnych budzących grozę o powiadań może wręcz ograniczyć wyobraźnię dziecka. Ludzie mają zarówno dobre, jak i złe cechy. Taki już jest świat, w których przyjdzie im zmagać się z trudami dnia codziennego. I taka jest teza uczonego, ale czy da się ją pogodzić z nadmierną brutalizacją programów telewizyjnych?
Psychologowie zgodnie oceniają, że najbardziej na serio biorą wszystko dzieci do 5–6 roku życia. Nie potrafią jeszcze odróżnić świata realnego od świata fikcji i fantazji. Dopiero w późniejszym wieku, kiedy stają oko w oko z czarownicą lub potworem, coś zaczyna i m mówić, że to tylko film, a wszystko rozgrywa się na niby. Jeśli dziecko tego sobie nie uświadamia, w jego psychice po wielu latach mogą u jawnić się u razy o dniesione w dzieciństwie pod wpływem oglądania przerażających scen.
Rodzice muszą zatem brać pod uwagę nie tylko wiek dziecka, ale i jego wrażliwość. Po jednych sceny grozy „spływają”, ale w psychice innych pozostawiają trwałe ślady.
Nie ma też wątpliwości, że oglądanie brutalnych scen z wojny w Bośni czy zagłady jakiejś sekty, co zdarza się coraz częściej, może mieć dużo większy wpływ na psychikę nastolatków niż filmy wideo. Programy informacyjne są często bardziej „brutalne” niż filmy ze Szwarzeneggerem. Ale nie jest to regułą. Jak na razie udało się wykazać, że dzieci u jawniające większą agresywność chętniej też oglądają akty przemocy. Nikt jednak nie u dowodnił jeszcze, że istnieje też odwrotna zależność. Są tylko domysły i spekulacje.
Zabijanie wrażliwości
Podobnie jest z badaniami, które sugerują, że wraz z rozwojem sieci telewizyjnych o d zakończenia wojny w wielu krajach kilkakrotnie wzrosła przestępczość. Rozpowszechniony jest pogląd, że dzieci najpierw naoglądają się, jak się gwałci i rozłupuje czaszki, a gdy dorosną wcielają w życie zapamiętane sceny. Mniej natomiast mówi się o tym, że gwałtownie wzrasta liczba ludności, rozwodów, postępuje urbanizacja, coraz większe są kontrasty społeczne i wzrasta nadużycie narkotyków.
Zastanawiające są obserwacje amerykańskie: Rodzice ostatnio mniej czasu spędzają z dziećmi. Dłużej same pozostają w domu, podobnie jak w Polsce. — Czy to tylko zbieg okoliczności, że rośnie też przestępczość młodocianych? — pyta „The Economist”.
Według powszechnie akceptowanej teorii, agresja u dzieci jest efektem naśladownictwa zachowania dorosłych. Wskazują na to klasyczne już badania amerykańskiego psychologa, Roberta Bandura. Dzieci, które o bserwowały, jak lalka jest maltretowana za pomocą drewnianego młotka, zaczynały same to robić, a nawet atakować swych rówieśników. Nie ma jednak prostych zależności. Z tych samych badań wynika, że maluchy nie postępowały tak, gdy były za to karcone. Zwykle powielają wzorce dorosłych, którzy nieświadomie sami nakłaniają swe pociechy do zachowań agresywnych.
Wielokrotnie pojawiały się o statnio w polskiej prasie poglądy specjalistów, że drastyczne sceny, powtarzane w telewizji, znieczulają dzieci, zaczynają bagatelizować ból, strach i cierpienie. To skutek mechanizmu obronnego, który stępia, a potem zabija wrażliwość. Wyjątkowo niepokojące zjawisko, podobnie jak coraz częściej pojawiające się u dzieci zachowania agresywne. Podpatrując „rzeczywistość telewizyjną” nabierają przekonania, że aby być silniejszym i zwyciężyć, trzeba innych zaatakować i zniszczyć. Tylko czy takie zachowania nie ujawniają się u nastolatków właśnie wtedy, gdy nie mają innych wzorców w rodzinie, gdy nie funkcjonuje system wychowawczy, wpajanie zasad moralnych, za to na rozwój dziecka większy wpływ ma ulica?
Umiarkowany rygor
Rodzice sami poprzez agresję rozładowują napięcia spowodowane przykrymi doświadczeniami, np. niepowodzeniami w pracy lub w łóżku. Dzieci jedynie uczą się podobnie rozwiązywać własne kłopoty. Jakby tego było mało, kult rywalizacji i rozpychania się łokciami, jaki o statnio zapanował nie tylko w Polsce, sprawia, że dorośli nawet nagradzają akty agresji u swych dzieci. Nagminne są już sytuacje, że gdy syn bije swych rówieśników, rodzice są zadowoleni, bo ich pociecha „z pewnością poradzi sobie w życiu”! Tymczasem postępowanie takie jedynie nakręca spiralę agresji. Dorośli nie zdają sobie sprawy, że syn, który poturbował kolegę, następnym razem może wyładować agresję także na nich, jeszcze bardziej brutalnie.
Wbrew pozorom bardziej agresywni mogą o kazać się rodzice, którzy pozwalają dzieciom niemal na wszystko. To im częściej zaczyna brakować cierpliwości niż rodzicom, którzy stosują u miarkowany rygor. Dochodzi do tego, że swe napięcia zaczynają wyładowywać w krzyku i u derzeniach. A jeden akt agresji zaczyna pociągać za sobą następne.
Znamienne są ostrzeżenia psychologów, że coraz więcej osób jest zakompleksionych, ma mniejsze poczucie własnej wartości. Coraz więcej ludzi ma wrażenie, że ktoś uraził ich godność. Czują się pokrzywdzeni i brakuje im nadrzędnego autorytetu. A także systemu wartości i norm moralnych. To dlatego m. in. przybywa ludzi dorosłych, a wraz z nimi dzieci i młodzieży, szukających ocalenia w różnych sektach religijnych, które w Europie i Polsce zaczęły rozrastać się jak grzyby po deszczu.
Zbigniew Wojtasiński
Źródło tekstu: Rzeczpospolita, 1994