Synowie światłości
HOMILIA 1
- Rzeczywiście jesteśmy synami i córkami światłości. tej światłości, którą daje mały płomień płonącego Paschału wnoszonego do świątyni w noc paschalną.
- Rzeczywiście jesteśmy synami i córkami dnia, tego dnia, w którym śpiewamy długo wyczekiwane ALLELUJA!
- Niech będzie chwała Jezusowi Zmartwychwstałemu, Panu żywych i umarłych – w Jego Kościele.
Radonie, 31 sierpnia 2021, 1 Tes 5,1-6. 9-11; Ps 27; Łk 4,31-37
HOMILIA 2
1. Do wymienianych wcześniej wymiarów braterstwa w Kościele (chrzest, słuchanie Słowa, jedna nadzieja na zbawienie, Eucharystia) dochodzi dzisiaj jeszcze jeden wymiar: wzajemna zachęta i wzajemne budowanie się.
2. Tę zachętę można różnie wyrazić: napominanie, prośba, wezwanie, pocieszenie, pokrzepienie. Dobrze mieć kogoś, grupę ludzi, wspólnotę, z którą razem można przejść przez życiowe trudy.
3. Zjednoczenie z Chrystusem jest pewne! Mając zatem ten sam cel – zbawienie – nie musimy się martwić, że Pan przyjdzie niespodziewanie.
4. Zachęcając się nawzajem do życia w Bogu, budując razem wspólnotę Kościoła, o to Pana prosimy i o to zabiegamy, abyśmy zawsze mogli przebywać w Jego domu, po wszystkie czasy!
Radonie, 5 września 2023, 1 Tes 5,1-6. 9-11; Ps 27; Łk 4,31-37
Bóg – światłość
Bóg jest światłością, a nie ma w Nim żadnej ciemności. Jest w nas wiele lęku z powodu grzechów, które popełniamy. Pierwszy lęk wynika z tego, że uznajemy siebie za złych dlatego, że jest w nas grzeszność, że grzeszymy. Potępiamy i przekreślamy siebie z powodu własnej niedoskonałości. To taki ludzki sposób „poradzenia” sobie ze złem, które w nas jest. Jednak przysparza nam on kolejnych zranień. Już nie tych wywołanych przekroczeniem przykazań. Gdy zgrzeszymy pojawia się jeszcze większa pokusa: pokusa odrzucenia samych siebie. Odsuwamy się od siebie, gardzimy sobą. Ranimy siebie bo w chwili, gdy najbardziej potrzebujemy miłości – wtedy najbardziej jej sobie odmawiamy. Dziś Św. Jan kieruje do nas słowa listu i poucza o Bogu: Bóg jest światłością, a nie ma w Nim żadnej ciemności. Co to znaczy? Oznacza to, że miłość, którą Bóg ma ku nam jest tak wielka, że giną w niej wszelkie grzechy, które wyrzuca nam sumienie. I nie tylko one same. Ginie w niej również wszelka złość na siebie samych, wszelka wrogość do siebie, która rodzi się w nas, gdy uświadamiamy sobie własną niedoskonałość, wszelkie zarzuty, które do tej pory formułowaliśmy pod własnym adresem. Cały ludzki mrok oddany Bogu ginie w światłości Bożej miłości.
Warto też uświadomić sobie, że nikt z nas nie rodzi się z negatywnym nastawieniem do siebie samego, siebie samej. Uczymy się tego od różnych ważnych dla nas osób. Uczymy się źle odnosić do siebie: surowo oceniać, potępiać, odrzucać, pogardzać, upokarzać czy szydzić z siebie… – lista negatywnych postaw wobec siebie jest bardzo długa. Ale Bóg jest światłością – to znaczy, że w Bogu nie znajdziemy żadnej z tych postaw wobec nas samych. Bóg jest miłością, a miłość nie potrafi odrzucać, potępiać, upokarzać, pogardzać, wyśmiewać. Miłość po prostu tego nie umie! I to jest dobra nowina! Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy. Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, [Bóg] jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości. Jeśli mówimy, że nie zgrzeszyliśmy, czynimy Go kłamcą i nie ma w nas Jego nauki.
Prostota życia wyraża się w tym, że umiemy uznać swoje upadki i grzechy. Nie musimy ich ukrywać przed Bogiem, przed sobą. Wspólnota Kościoła jest nie dla grzecznych, ale dla grzesznych. I to Bóg jest rozwiązaniem paradoksu i rozdarcia, które w sobie nosimy: rozdarcia pomiędzy złem a dobrem, które jest w nas i będzie do końca życia. Św. Jan zaprasza nas do prostoty życia: jeśli zgrzeszysz i sumienie Ci to wyrzuca, to przeproś Boga: powiedz Tato, przepraszam, wstań, otrzep się i ruszaj dalej. Nie tkwij ze spuszczoną głową w użalaniu się nad sobą, wyrzucaniu sobie jaki to jesteś do niczego i jak wszystko umiesz zepsuć. To nie jest dobra nowina! Dobra nowina podnosi i daje radość, przyjmuje przebaczenie i przebacza innym. Pozwala zawsze zacząć od nowa. Aby móc to uczynić trzeba powierzyć się Bogu, który jest światłością bez cienia ciemności. Także w sakramencie pojednania.
Św. Katarzyna ze Sieny – dzisiejsza patronka – usłyszał na modlitwie słowa od Jezusa: Ty zajmij się mną, a ja zajmę się Tobą. Odnów się dziś w swoim myśleniu. Przestań zajmować się sobą. Zajmij się Jezusem, a On z całą delikatnością i miłosierdziem zajmie się Tobą.
Źródło tekstu: chwila-jezuici.pl
Synowie światłości
Ga 3,26-28, Udekorowany Paschał w prezbiterium, dużo światła
HOMILIA
Zapewne uderza was widok udekorowanego Paschału. Wyobraźnia wiary podsuwa nam jakże bogate skojarzenia. Najpierw sam fakt stworzenia światła przez Boga: „Rzekł Bóg: niech się stanie światłość. I stała się światłość. Bóg widząc, że światłość jest dobra, oddzielił ją od ciemności” (Rdz 1,3). Światło Paschału przywołuje także naturę samego Boga, który jest światłością, podkreśla św. Jan (1 J 1,5) i mieszka w światłości (1 Tm 6,16). W ostatniej księdze Nowego Testamentu czytamy, że w wieczności nie będzie światła słonecznego, nie będzie świec, bo sam Pan Bóg będzie świecił nad zbawionymi (Ap 22,5).
Światło świecy paschalnej kojarzy się ze słońcem. To tak oczywiste — bez słonecznego światła nie ma żadnego życia, ani kwiatów, totalna ciemność. Nie dziw przeto, że ludy czciły słońce jako boga. Chrystus określił siebie jako światłość (J 8,12: „Ja przyszedłem na świat jako światło” (J 8,46). A umiłowany uczeń potwierdził: „Słowo Boże, które przyszło na świat jest prawdziwą światłością” (J 1,9). Nie może ujść naszej uwagi, jak często w życiu Jezusa Chrystusa pojawia się światłość — jak było przy narodzeniu — jasność Pańska oświeciła pasterzy (Łk 2,9), przy przemienieniu na górze Tabor: „Jego twarz zajaśniała jak słońce, a odzienie stało się białe jak światło” (Mt 17,2). Nade wszystko Paschał jest symbolem Chrystusowego zmartwychwstania, zwycięstwa.
Dlaczego światło, a nie inny symbol? Bo wskazuje ono na treść tego czynu zbawczego. Zmartwychwstanie przynosi życiu człowieka ostateczny sens, cel, niekończącą się perspektywę, prawdziwe życie. Pamiętamy może, że w II wieku sakrament chrztu nazywano oświeceniem. Wyrażenie pochodzi z Hbr 6, 4-6. Autor mówi o tych, którzy raz zostali oświeceni i zakosztowali daru niebieskiego i stali się uczestnikami Ducha Świętego, zakosztowali również wspaniałości słowa Bożego i mocy przyszłego wieku. Najwcześniejszym świadectwem stosowania takiej nazwy jest św. Justyn (I Apologia 61,12) — „to obmycie nazywa się oświeceniem”.
(Można odwołać się także do innych wypowiedzi)
„Oświeceni”. Jan Chryzostom tych, którzy sposobią się do otrzymania oświecenia — neofitów, porównuje do gwiazd. Św. Bazyli pojmuje chrzest jako wejście w światłość. Grzegorz z Nazjanzu nazywa chrzest oświeceniem, ponieważ komunikuje człowiekowi udział w Bożym pięknie i wspaniałości Słowa. Swoiste „misterium oświecenia” prezentuje św. Dionizy. Chrzest jest dla niego inicjacją w Boże światło i sakramentem, który dzięki temu umożliwia kontemplowanie światła innych świętych obrzędów.
W Kościele rzymskim szczególnie św. Augustyn często mówił o chrzcie jako „oświeceniu” (Sermo 216,4,7; Sermo 223,1). Biskup z Hippony (podobnie jak św. Ambroży) łączy „oświecenie” również z Eucharystią. Tomasz z Akwinu w swojej syntezie dotyczącej „oświecenia chrzcielnego” odwołuje się do Ojców greckich i Dionizego. Rozumie je jako wewnętrzny dar wiary dla ochrzczonego, a także jako objawienie (w porządku zewnętrznym).
Obrzędy chrztu dzieci (1969) wspominają o „oświeceniu łaską Ducha Świętego” (Wprowadzenie ogólne 3); Chrystus jest prawdziwą światłością, która oświeca każdego człowieka (J 1,9). Po oświeceniu ochrzczeni stają się synami światłości (1 Tes 5,5) i samą światłością (Ef 5,8).
Jakże nie odwołać się do najstarszego (z II wieku) hymnu chrześcijańskiego, który nazywa Chrystusa „radosnym światłem”? Za chwilę zbliżymy się z waszymi dziećmi do ołtarza — do Chrystusa, który jest Światłością, to jest zbawieniem i życiem.
Dziecko, które przytulacie do serca, to Promyk Boga Światłości. Żywy, kochany Promyk. Życzę, by był dla was radością i rozweseleniem.
Źródło tekstu: opoka.org.pl
Z komentarza św. Chromacjusza, biskupa, do Ewangelii św. Mateusza
Wy jesteście światłością świata (Traktat 5, 1. 3-4)
„Wy jesteście światłością świata. Nie może ukryć się miasto położone na górze. Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu”. Solą ziemi nazwał Pan swoich uczniów, albowiem mądrością z nieba przywracają świeżość nadpsutym przez szatana ludzkim sercom. Teraz znowu nazywa ich światłością świata, ponieważ oświeceni przez Tego, który jest wiecznym i prawdziwym światłem, oni z kolei stają się światłem wśród ciemności. Skoro Chrystus jest słońcem sprawiedliwości, słusznie zatem nazywa swoich uczniów światłem świata, ponieważ przez nich, jakby za pośrednictwem jasnych promieni, przekazuje całemu światu światło swego poznania. Oni to bowiem ukazawszy światło prawdy, usunęli z serc ludzkich ciemności błędu.
Także i my, przez nich oświeceni, staliśmy się światłem, będąc niegdyś ciemnością, jak to powiada Apostoł: „Niegdyś bowiem byliście ciemnością, lecz teraz jesteście światłością w Panu; postępujcie jak dzieci światłości”. I znowu: „Nie jesteście synami nocy ani ciemności, lecz jesteście synami światłości i synami dnia”. Słusznie też święty Jan w swym liście powiada: „Bóg jest światłością, a kto trwa w Bogu, trwa w światłości, jak i On jest w światłości”. A zatem, skoro radujemy się uwolnieniem od mroków błędu, postępujmy w świetle, jako synowie światłości. Dlatego właśnie powiada Apostoł: „Między nimi jawicie się jako źródła światła, zawierające słowo życia”.
A jeśli nie uczynimy tego, wtedy okaże się, iż naszą niewiernością, jakby zasłoną, na własną i drugich szkodę zakrywamy i zaciemniamy tak bardzo potrzebne człowiekowi światło. Wiemy przecież i czytamy, że ten, kto otrzymał talent, aby zamienić go na wieczną chwałę, słuszną poniósł karę, skoro wolał go raczej ukryć niż we właściwy sposób wykorzystać. A zatem gorejąca owa pochodnia zapalona dla naszego zbawienia niechaj płonie w nas nieustannie. Mamy bowiem pochodnię niebieskiego przykazania i duchowej łaski, o której Dawid powiedział: „Twe słowo jest dla moich stóp pochodnią i światłem na moich ścieżkach”. Zaś Salomon mówi: „Pochodnią jest nakaz prawa”. Dlatego nie wolno nam zasłaniać pochodni wiary i przykazań, ale dla dobra powszechnego trzeba umieścić ją w Kościele jakby na świeczniku, abyśmy sami mogli korzystać z tego światła, a zarazem, by wszyscy wierzący mogli być przezeń oświecani.
Źródło tekstu: brewiarz.pl
14 PAŹDZIERNIKA 2019, Dlaczego Bóg przyjdzie jak złodziej?
Dlaczego Pan Jezus, kiedy mówi o swoim przyjściu na końcu czasów, porównuje się do złodzieja? Dlaczego święty Piotr, opisując w jednym ze swoich listów nadejście Dnia Pańskiego, powtarza dokładnie ten sam obraz? Dlaczego Apokalipsa również pisze o Jezusie w ten sposób? Dlaczego Bóg, opowiadając o swoim przychodzeniu do człowieka, porównuje się do kryminalisty i złodzieja?
Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie. A to rozumiejcie: Gdyby gospodarz wiedział, o jakiej porze nocy nadejdzie złodziej, na pewno by czuwał i nie pozwoliłby włamać się do swego domu. Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie.
Mt 24,42–44
Jak złodziej zaś przyjdzie dzień Pański, w którym niebo z szumem [ze świstem] przeminie, gwiazdy się w ogniu rozsypią, a ziemia i dzieła na niej zostaną odnalezione.
2 P 3,10
Jeśli więc czuwać nie będziesz, przyjdę jak złodziej, i nie poznasz, o której godzinie przyjdę do ciebie.
Ap 3,3
Dlaczego Bóg przyjdzie jak złodziej? Bardzo dziwne, że Pan Jezus używa tego określenia, by opowiedzieć o swoim przyjściu. Jeśli dokładnie przejrzy się całe Pismo Święte w poszukiwaniu wszelkich możliwych kontekstów, w których pojawia się złodziej, okazuje się, że w żadnym z nich nie jest to pozytywne skojarzenie. W Starym Testamencie jako o złodziejach zawsze mówi się o ludziach złych, czyniących jakieś nieprawości. W Nowym Testamencie miejsc, w których używa się tego określenia, jest zaś bardzo mało, ale są to silnie pejoratywne konteksty. Na przykład o Judaszu mówiono, że był złodziejem, bo wykradał pieniądze ze wspólnego trzosa.
Dlaczego zatem Pan Jezus, kiedy mówi o swoim przyjściu na końcu czasów, porównuje się do złodzieja? Dlaczego święty Piotr, opisując w jednym ze swoich listów nadejście Dnia Pańskiego, powtarza dokładnie ten sam obraz? Dlaczego Apokalipsa również pisze o Jezusie w ten sposób? Dlaczego Bóg, opowiadając o swoim przychodzeniu do człowieka, porównuje się do kryminalisty i złodzieja? Jednym z powodów, dla których Jezus tak siebie określa, jest fakt, że Jego przyjście to wielka niewiadoma. Bóg przyjdzie jak złodziej, czyli wtedy, gdy się Go zupełnie nie spodziewamy.
To, że Bóg przychodzi jak złodziej, nie oznacza jednak, że po prostu nie znamy ani dnia, ani godziny, ani minuty czy sekundy, kiedy On się pojawi w naszym życiu. Ważniejsze w Jego sposobie przychodzenia jest to, że Bóg może przyjść w każdej chwili. Nie musi czekać aż doczytamy stronę, nie musi wyczekiwać świąt kościelnych, nie ogranicza Go także nasz wewnętrzny stan, czyli to, czy jesteśmy na to przygotowani czy też absolutnie nie. Każdy dzień może być momentem Jego przyjścia. Każdy rozdział tej książki to szansa, że On niespodziewanie się pojawi. Nie wiadomo kiedy, ale przyjdzie – jak złodziej.
Przyjście złodzieja w praktyce oznacza zaś zawsze dwie rzeczy. Po pierwsze złodziej przychodzi do kogoś, by go okraść. Po drugie w związku z pojawieniem się złodzieja coś zostaje ukradzione. Co zatem chce ukraść Jezus i kto jest przez Niego okradany? Otóż dopóki nasz Pan nie przyjdzie powtórnie, mimo zbawienia, które się dokonało w śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa, wiele rzeczywistości tego świata jest jeszcze we władaniu Złego. Przez nasz grzech i przez panoszące się wokół nas zło tym światem niestety rządzi (a raczej uzurpuje sobie takie prawo) szatan. Właśnie jego chce okraść Jezus, który przyjdzie jak złodziej. On chce okraść nie nas, ale złego. W praktyce oznacza to zaś, że jeśli jest w nas jakakolwiek przynależność do szatana, jeśli w jakichś obszarach lub rejonach naszego życia jesteśmy jego własnością, to właśnie to Pan Jezus będzie kradł, przychodząc. On chce ukraść nas temu, kto nami włada, kto nas niewoli i kto zamienił nas w swoją własność.
Dlaczego jednak Bóg jest jak nocny złodziej, który dokonuje swoich działań pod osłoną mroku? Z jednego prostego powodu: On nie będzie czekał na dzień, który ma w nas nastać. W większości przypadków bowiem w ogóle by się na niego nie doczekał. Jeżeli więc jesteśmy w takim miejscu swojego życia, że śpimy, że czujemy, iż wszystko, co nam się wydarza, jest jak niepokojąca mara senna, jeśli pogrążamy się w sen śmierci i wiecznego braku życia, jeśli rośnie w nas lenistwo i opieszałość, jeśli zamieszkaliśmy w ciemnościach, to Bóg wcale nie będzie czekał na moment, kiedy wreszcie będzie jaśniej. On przyjdzie w nocy, zanim wstanie słońce. Jeżeli także boimy się, że jesteśmy tak bardzo pogrążeni w ciemności, że nie ma żadnej szansy na świt – nie szkodzi, ponieważ On przychodzi jak złodziej w nocy. Tam, gdzie wszystko jest szczelnie zamknięte, gdzie się nie spodziewamy, gdzie wydaje nam się, że panuje bezpieczeństwo, bo nikt tam nie wejdzie – On wejdzie, ponieważ Bóg działa jak nocny złodziej.
Dajmy więc szansę Złodziejowi, by wszedł. Bardzo wierzę, że za każdym razem, gdy wspólnie otwieramy tu Jego Słowo, by się z Nim spotkać, On dociera tam, gdzie nasze drzwi są zamknięte.
Fragment pochodzi z najnowszej książki o. Adama Szustaka „Nocny Złodziej”.