5 niedziela wielkanocna, rok B
„Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity …” (J 15,5)
Szaweł należał do prześladowców Kościoła. Wielu uczniów Jezusa pamiętało krzywdy, jakie im wyrządził. W trakcie jednej z akcji prześladowczych dosięgła go łaska. W drodze do Damaszku spotkał Chrystusa Zmartwychwstałego, który postawił mu pytanie: „Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?”. Zdumiony, zapytał: „Kto jesteś, Panie?”. Usłyszał znamienne słowa: „Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz”. Mistrz Zmartwychwstały utożsamił się z Kościołem. Prześladowanie Kościoła, to prześladowanie Jego samego.
Trzy dni Szaweł rozważał spotkanie z Jezusem w drodze do Damaszku, nic nie jedząc i nie pijąc. Uwierzył w Jezusa i uwierzył w Jego słowa. Przyjął chrzest i stał się członkiem Kościoła. Z wroga zamienił się w Apostoła. Jako uczeń Gamaliela doskonale znał Pismo Święte Starego Testamentu, teraz mógł jego tekstami bronić mesjańskiej godności Wielkiego Proroka z Nazaretu.
Wkrótce Żydzi uznali go za zdrajcę i rozpoczęli polowanie na niego, po to, by go zabić. Dzieje Szawła, Bożego kuriera, to historia dramatyczna, to nieustanne ryzykowanie życia. Wrogów miał wielu, sporo lat spędził w ukryciu lub w więzieniu, gdzie czuł się najbezpieczniej.
Był jednak i drugi trudny problem w jego życiu. Chrześcijanie nieufnie podchodzili do jego nawrócenia. Jak dziecko boleśnie i niesprawiedliwie zbite przez ojca lub matkę, tak chrześcijanie, lecząc rany zadane im przez Szawła, nieufnie zbliżali się do niego, gdy chciał ich karmić słowami Pisma Świętego.
Odrzucony przez Żydów, nie był przyjęty przez chrześcijan, zwłaszcza w Jerozolimie, gdzie jako prześladowca dokonał największego spustoszenia.
Dzieje Szawła wzywają do refleksji nad losem człowieka skompromitowanego, który chce wejść w grono ludzi uczciwych. Sam musi być bardzo odporny na rezerwę, z jaką jest przyjmowany. Na zaufanie trzeba pracować bardzo długo, przekonanie innych o własnej uczciwości jest rzeczą trudną. Pamięć o popełnionych błędach tkwi w środowiskach nawróconego i lotem błyskawicy jest przekazywana tam, gdzie on się znajdzie.
Paweł nie miał o to pretensji do chrześcijan. Nie dziwił się, że znali Szawła i trudno im było przestawić się na przyjęcie Pawła. Sam zresztą dobrze znał prawdę o drodze swego życia i w imię umiłowania prawdy często składał świadectwo o sobie jako o grzeszniku. Ta pokora ułatwia przełamywanie barier, oporów, z jakimi trzeba się zmagać chcąc być zaakceptowanym przez środowisko.
Z punktu widzenia środowiska przyjmującego nawróconego potrzebna jest duża ostrożność i wielka rozwaga. Nawrócenie trzeba udokumentować całkowitą zmianą życia. Tu deklaracje nie wystarczą. Starania o zaufanie trzeba objąć modlitwą. Sam Duch Boży może rozpoznać autentyczność
nawrócenia i dać moralną pewność co do możliwości wyciągnięcia przyjacielskiej ręki do człowieka, który ma na sumieniu wyrządzone krzywdy. Naiwne zawierzanie kończy się ponowną i jeszcze dotkliwszą klęską zarówno dla jednej, jak i dla drugiej strony.
Wszyscy, którzy po nawróceniu zabiegają o akceptację tych, których skrzywdzili, winni spotkać się ze świętym Pawłem, by skorzystać z jego bolesnych doświadczeń. Dotyczy to szczególnie ojca, matki, męża, żony, wracających po nawróceniu do swojej rodziny. Dotyczy tych, którzy wyrządzili krzywdy sąsiadom, kolegom w pracy, czy w miejscu zamieszkania.
Przeżycie samego nawrócenia nie zmienia w cudowny sposób całego środowiska. Nawróconego czeka długa droga do odzyskania w środowisku zaufania. Trud tej drogi jest jednym z elementów pokuty za dawne złe czyny.
Ks. Edward Staniek, ŹRÓDŁO, nr 18/94, 5 niedziela wielkanocna
Dz 9, 26-31; 1 J 3, 18-24; J 15,1-8