Typy edukacji seksualnej
W świecie znane są 3 rodzaje edukacji seksualnej, dzielą się na typy A, B i C. Zostały wprowadzone przez Amerykańską Akademię Pediatrii.
Typ A, stosowany od niedawna w USA, a także w Polsce, to wychowanie do abstynencji seksualnej nastolatków, czystości przedmałżeńskiej i wierności małżeńskiej.
Typ B to biologiczna edukacja seksualna, pozbawiona wartości etycznych, której wprowadzenia domagają się środowiska liberalne w Polsce.
Typ C zawiera w sobie oba powyższe typy edukacji.
Wyniki badań pokazują, że abstynencka edukacja seksualna przynosi najwięcej pozytywnych efektów. W USA, gdzie przez wiele lat realizowano edukację seksualną typu B i C, od kilku lat wraca się do edukacji typu A.
Spowodowane jest to wzrostem zachorowań wśród nastolatków na choroby weneryczne (syfilis, kiła, rzeżączka, chlamydia), zarażeń wirusem HIV, także wirusowe zapalenie wątroby oraz dużą liczbą niechcianych, pozamałżeńskich ciąż, które niestety, często kończą się aborcją.
Liberalna seksedukacja bez wartości etycznych niesie ze sobą jeszcze inne skutki:
- oddziela m.in. współżycie seksualne od kwestii rodziny, małżeństwa i prokreacji,
- przekonuje do stosowania środków antykoncepcyjnych, które nie chronią skutecznie ani przed zakażeniem, ani przed poczęciem dziecka,
- reszcie nie mówi całej prawdy o konsekwencjach stosowania środków zapobiegających ciąży.
Te negatywne skutki edukacji seksualnej w Stanach Zjednoczonych zauważono już dawno.
Były prezydent USA Ronald Reagan mówił: „Rodzice i nauczyciele powinni uczyć dzieci nieangażowania się w przedmałżeńskie współżycie czy też używanie narkotyków i powinni przedstawić ludzką płciowość w kontekście małżeństwa, wierności, wzajemnego oddania i dojrzałości”.
George Bush zażądał 30-procentowego wzrostu nakładów finansowych na realizację programów promujących czystość i abstynencję seksualną w amerykańskich szkołach, czyli na edukację seksualną typu A.
Obecnie program ten realizuje większość amerykańskich szkół.
Dobre, bo przyjemne?
Treści przekazywane w ramach edukacji seksualnej typu B kryją w sobie wiele mitów i przekłamań.
Pozorna nowoczesność tego typu nauczania sprowadza się właściwie do uznania wszelkich praktyk seksualnych (w tym takich, które są dewiacyjne) za pozytywne i dobre dla człowieka. Pozbawiona jest natomiast tematów związanych z małżeństwem, rodziną, naturalnym planowaniem poczęć.
Dodatkowo proponowane techniki i możliwości nadmiernie rozbudzają ciekawość młodzieży, zachęcając ją do wczesnego rozpoczęcia współżycia płciowego. Z jaką więc świadomością młodzi ludzie mają wejść w świat dorosłych?
Mity antykoncepcji
Istnieje wiele danych wskazujących na nieskuteczność promowanych środków antykoncepcyjnych. W latach 90. XX wieku rząd USA wycofał dofinansowanie w wysokości 2,6 mln dolarów na badanie skuteczności prezerwatyw w prewencji HIV/AIDS, ponieważ „prawdopodobnie w trakcie takich badań zbyt wiele osób mogłoby ulec zakażeniu” (D. Dew, „Condom «safe sex» theory full of holes”, „The Convington News” 3/16, 1995).
Ostatnio coraz więcej mówi się o skutkach ubocznych stosowania antykoncepcyjnych środków hormonalnych (m.in. większe ryzyko zachorowania na choroby nowotworowe, problemy z układem krążenia).
Odkłamywane są również powoli mity o rzekomo naturalnym działaniu środków hormonalnych – ich stosowanie jest ingerencją w organizm kobiety porównywalną ze stosowaniem środków farmakologicznych.
Zaczyna się też coraz głośniej mówić o faktycznym działaniu niektórych „pigułek” – nie zapobiegającym ciąży, ale wczesnoporonnym.
Stosowanie środków antykoncepcyjnych nie zapewnia 100-procentowego uniknięcia poczęcia dziecka czy zakażenia chorobami przenoszonymi drogą płciową.
Idee niektórych naukowców popierających antykoncepcję nie zawsze mają swe odzwierciedlenie w praktyce. Symboliczne stało się wydarzenie na Światowym Kongresie Seksuologii w Heidelbergu w 1987 r. Otóż ok. 800 uczestników Kongresu zostało poproszonych o podniesienie ręki, aby wskazać, czy zgodziliby się na odbycie stosunku seksualnego z osobą zarażoną wirusem HIV, używając prezerwatywy jako jedynej ochrony. Zgłosiła się jedna osoba – dziennikarz.
W 1991 r. na Kongresie w Amsterdamie zadano zebranym podobne pytanie. Spośród 60 obecnych profesorów nikt nie podniósł ręki. Dlaczego więc mamy promować zachowania i metody, których w praktyce nie stosują ich twórcy?
Polski model
Zarzuty środowisk lewicowych i liberalnych w Polsce dotyczące rzekomego braku edukacji seksualnej sprowadzają się właściwie do sprzeciwu wobec tradycyjnych wartości, jakie niosą ze sobą małżeństwo i rodzina.
Środowiska te proponują nauczanie o technikach współżycia płciowego (z coraz większym naciskiem na uwzględnienie osób tej samej płci) i formach zabezpieczeń, odłączonych od naturalnej prokreacji i rozwoju zdrowego społeczeństwa.
Tymczasem w Polsce od lat prowadzi się w szkołach zajęcia wychowania do życia w rodzinie, odpowiadające edukacji seksualnej typu A. Mieszczą się w nich wartości ważne dla Polaków, poczynając od rodziny. Efekty tego nauczania pokazują wyniki badań przeprowadzonych w Polsce i na świecie.
Według nich, polskie społeczeństwo charakteryzuje niska zachorowalność na choroby przenoszone drogą płciową w stosunku do największych państw zachodnich.
Nie możemy mówić o epidemii i zagrożeniu AIDS w takim stopniu, jak np. w USA. Dzięki nie najgorszej świadomości Polek, kobiety, które zaszły w nieplanowaną ciążę, nie myślą od razu o aborcji jako jedynym sposobie „rozwiązania problemu”.
W Polsce rodzi się coraz więcej dzieci. Dlaczego więc nie utrzymać tego stanu i nie kontynuować pracy nad wychowaniem nowych pokoleń Polaków, zwłaszcza że przynosi ono dobre efekty?