Uzdrawianie przez dotyk?

Grupa docelowa: Młodzież Rodzaj nauki: Lektura Tagi: Christus vivit, Leczenie dotykiem, Uzdrowienie
Uzdrawianie przez dotyk, czy to możliwe?

Każdy może leczyć. Każdy może przyjąć i dać energię drugiemu człowiekowi, bo każdy ma w sobie wielką moc – mówi Sara Godwin. I kładzie mi rękę na głowie.

LEKCJA UZDRAWIANIA 

Kiedy usłyszałam o tym, że uzdrawiaczem może być każdy, cichutko się roześmiałam. Że niby jak? Mogę usunąć sobie katar? Ból stawów? Wrzody żołądka? Ale okej, spróbuję. I zapisałam się na kurs do Instytutu Wiedzy Waleologicznej w Poznaniu. – Oczywiście, że możesz pomóc sobie i innym – uśmiechała się widząc moją dezaprobatę Irena Galińska, szefowa Instytutu. – Każdy może. Chodzi o to, żeby uruchomić pokłady dobrej energii, przyjąć ją od innych, a potem się nią podzielić. Sara to potrafi.

Sara Godwin przyleciała z Wielkiej Brytanii do Poznania na kilka dni. Sara już od dawna zajmuje się przekazywaniem energii Ilahinoor. Uczyła się tego w Szwajcarii i Turcji. Mówi, że wszyscy jesteśmy dziećmi wszechświata. Że musimy się tylko otworzyć sami na siebie. Uruchomić nasze trzecie oko –  dzięki niemu jesteśmy wrażliwsi na to, co niewidoczne.

Siadamy w kółeczku i zaczynamy medytację. Trzymamy się za ręce. Sześć kobiet i dwóch facetów. Co tu robią? – Ja zajmuję się gospodarstwem rolnym – wyjaśnia Wojtek. – Tutaj szukam potwierdzenia tego, co wiem już od dziecka – że wszystko jest energią i że możemy ją sobie przekazywać. To pomaga nam lepiej żyć, daje harmonię, spokój, wyciszenie. Uśmiech na co dzień.

Waldek przyjechał na warsztaty aż z Łowicza. Pracuje w branży komputerowej, ale interesuje się ezoteryką od dawna. Takie zajęcia, jak te pozwalają mu podładować akumulatory, inaczej spojrzeć na świat.  Czy rodzina śmieje się z jego zainteresowań? Pewnie, że tak. Ale on im odpowiada, że jedni znaczki zbierają, inni kochają brydża, a on się świetnie czuje, kiedy uczy się przyjmować energię Ilahinoor. Co w tym złego? Nic.

Teraz Sara i David Boldick, uzdrowiciel i jej przyjaciel, przekazują nam właśnie tę energię – energię Ilahinoor. Każdy z nas odczuwa to inaczej. Ja czuję ciepło w okolicy serca, widzę czerwone światło, czuję się spokojna i zrelaksowana, jak po dobrym masażu. Beata, uzdrowicielka z Poznania, widzi łąkę, pełną kwiatów.  Hania wyraźnie czuje wibracje energii wokół niej.

– Przyjechałam tutaj aż z Mazur, z okolic Orzysza – uśmiecha się Hania. – mieszkam tam sobie w małej osadzie, pod lasem, blisko przyrody, ziemi i zwierząt. Zajmuję się radiestezją, leczę głównie zwierzęta. Pięknie mi wychodzi szczególnie z końmi. Po prostu przykładam rękę do chorego zwierzaka i czuję na swoim ciele, gdzie go boli, bo przecież ono mi nie powie. I pomagam im, jak umiem – różdżką, przekazem energii, mocą, jaką ma każdy, ty Ola, też ją masz.

Czy Sara przekazałaby tę bezwarunkowa miłość do ludzi gwałcicielowi i mordercy? Pewnie, że tak – mówi Sara. – Ja nie jestem na ziemi od oceniania innych ludzi. Ich czyny, to ich bagaż. A pomoc należy się każdemu.

Agnieszka w czasie przekazu popłakała się, sama nie wie, dlaczego. – Takie emocje to we mnie wywołało – tłumaczy. – Nie umiem tego wyjaśnić. A po co mi takie warsztaty? Po to, żeby lepiej zrozumieć, po co żyjemy, dlaczego znaleźliśmy się tutaj – właśnie w tym czasie.

SZKOŁA CZARODZIEJEK  

Innego typu warsztaty prowadzi Ludmiła Frąckowiak. – Moje zajęcia nazywam szkołą czarodziejek – śmieje się Luda.- Przychodzą na nie kobiety, które mają problemy, a to szukają pracy, a to rozglądają się za partnerem, a to nie wiedzą, co chciałyby w swoim życiu zmienić. Zajęcia trwają przez dwa dni i w tym czasie uczymy się, jak odkryć w sobie królewnę, boginię, jak odmłodzić swoje ciało, jak pokochać siebie i przyciągnąć dobre moce z kosmosu. Przykład? Proszę bardzo. Masz w domu złe energie, kłócicie się często z mężem czy dzieciakami. No więc bierzesz świecę, zapalasz ją i obchodzisz cały dom , powolutku przy ścianach, według wskazówek zegara. Idąc, cicho odmawiasz modlitwę, obojętnie jaką, może to być „Ojcze Nasz.” I tam, gdzie czujesz, że świeca zaczyna ci trzeszczeć, zatrzymujesz się na dłużej, bo w tym miejscu jest na pewno zła energia. Jak świeca się uspokaja- idziesz dalej. W ten sposób oczyszczasz całe mieszkanie. Spróbuj, powiesz mi potem, czy atmosfera u was jest lepsza ,okej?

Katarzyna trafiła na warsztaty Ludy przez przypadek. Przeczytała gdzieś w Internecie, że jest coś takiego, a że stoi na życiowym rozdrożu, postanowiła spróbować. – Chciałam jakiejś wskazówki, co robić dalej – tłumaczy Katarzyna. – Ostatnio mi się nie układa, jakoś czuję, że powinnam zmienić pracę, że moje relacje z facetem są złe, dzieci jeszcze nie mam, ale też nie wiem, czy chcę rodzić, czy nie. To był bardzo fajny weekend. Poznałam ciekawe kobiety, Luda jest super, no i nauczyłam się wielu rytuałów. Na przykład na przyciąganie pieniędzy. Słyszałaś o prośbie o kasę? Nie? To ci opowiem. Siadasz na podłodze wieczorem, tak, żebyś widziała księżyc. On musi być w fazie wzrostu. Kładziesz przed sobą stówę albo dwie i wyobrażasz sobie, że z góry spływa na ciebie złote światło. Ono cię napełnia, napełnia, napełnia, a jak już jesteś cała złota- oddajesz złoty promień tej stówie. A jak ona świeci się- tak to sobie wyobrażasz- to  w myślach wypuszczasz ją w kosmos i prosisz, żeby przyciągnęła do ciebie całą furę stów. Tylko pamiętaj, że następnego dnia musisz ją wydać, ona musi iść w świat. Wróci do ciebie całymi tysiącami. Do mnie wróciła.

Czy takie czary – mary nie są dla Kasi śmieszne? Nie. – Ja myślę, że wszyscy bogaci ludzie są w jakimś sensie wizjonerami. A nasz mózg, ten najlepszy ze wszystkich komputerów umie nam pomóc, obojętnie, czy chodzi nam o bogactwo czy o miłość, tylko musimy go właściwie używać.

Zgadza się z tym bioenergoterapeuta Piotr Gutowski. On także prowadzi warsztaty w poznańskim Instytucie Wiedzy Waleologicznej. – Kiedy pokazuję ludziom, że wszyscy potrafimy zginać łyżeczki, są w szoku. Myślą, że to umiejętności tylko dla wybranych, a tak nie jest. Potrafimy wiele zdziałać naszymi myślami, naszą podświadomością, ale musimy się tego nauczyć, a potem trenować. Potrafimy się sami hipnotyzować- na przykład po to, żeby rzucić palenie czy picie. Ostatnio zahipnotyzowałem jednego faceta z Sompolna, od ręki przestał palić, a po tygodniu przywiózł do Poznania cały autobus palaczy, chętnych na terapię.

Piotr twierdzi, że uzdrawiać potrafimy się sami. Że nasz mózg wysyła fale alfa, które, umiejętnie wykorzystane, same podpowiadają nam, jak wyjść z kłopotów, z biedy, z choroby. Na warsztatach Piotr uczy takich technik – i  jest pewien, że one skutkują. Tylko ludzie muszą wiedzieć, czego chcą. Czasem myślą, że chcą pieniędzy, a tak naprawdę boją się być bogaci. Bo ich okradną, bo porwą im dzieci, bo tak właściwie nie chcą zmieniać swojego życia. I do nich pieniądze nie przyjdą. Ale w dużej mierze nasze życie zależy od nas, a nie tylko od okoliczności.

– Byłam na takich warsztatach – uśmiecha się Sylwia. – To było niesamowite. Ja w to wierzę i bardzo mi się to spodobało. Czy to wykorzystuję? Za mało umiem, ale ostatnio uciekła mi z klatki papuga, taki mróz, zdechłaby niechybnie, a ja ją metoda Silvy , myślami ściągnęłam do domu. Wróciła. Śmiejesz się? To spróbuj sama tych technik.

Śmieję się, śmieję, ale po powrocie do domu rozglądam się za jakąś świeczką i zaczynam oczyszczać moje mieszkanie. Nikt nie widzi, więc nikt się ze mnie nie nabija. I już po chwili, tuż przy schodach do pokoju syna świeczka trzeszczy, jak diabli, płomień jest większy, a ja czuję, że zwariowałam. Energia? Odczynianie złych mocy? Niech będzie, byleby pomogło. Jak księżyc będzie maleć to zrobię jeszcze rytuał dziewięciu pomarańczy. I  myślę, że tak zaraz  nie pokłócę się z synem, prawda, nasi poznańscy czarodzieje?

Źródło tekstu: https://epoznan.pl/news-news-30457-Uzdrawianie_przez_dotyk,_czy_to_mo?liwe, kwiecień 2019, na prawach cytatu.