Wiara jako kaprys
66 proc. Francuzów uważa się za katolików. Praktykuje jednak tylko 21 proc. , regularnie do kościoła chodzi 10 proc. , a do spowiedzi — 8 proc. katolików francuskich.
Wpływ Kościoła i religii katolickiej na społeczeństwo francuskie wciąż się zmniejsza. Spada zarówno liczba katolików praktykujących, jak i święceń kapłańskich. O ile według badań przeprowadzonych w ub. r. 66 proc. Francuzów określa się ciągle jako katolicy, o tyle tylko 21 proc. uczęszcza do kościoła. Czy „najstarsza córa Kościoła”, jak miał określić Francję papież Anastazy II w 496 r. , w liście do króla Chlodwiga z okazji jego chrztu, jest jeszcze krajem katolickim?
Badania na temat religijności Francuzów zostały przeprowadzone w 1995 r. po licznych manifestacjach przeciwko zmianie prawa, uchwalonego jeszcze za III Republiki, które zakazywało państwu i zbiorowościom lokalnym finansowania remontów szkół prywatnych powyżej 10 proc. kosztów. Chodzi głównie o szkoły katolickie, bo do Kościoła należy 95 proc. szkół prywatnych. Zgodnie z nowym prawem państwo i zbiorowości lokalne mogą finansować remonty szkół prywatnych w całości.
Decyzja prawicowego rządu wywołała szereg wielkich manifestacji obrońców szkoły publicznej, na co równie wielkimi kontrmanifestacjami zareagowali obrońcy szkoły prywatej. Część mediów zaczęła nawet mówić o wzroście religijności Francuzów. Episkopat i duchowieństwo przyjęły z zadowoleniem rozwiązanie problemów finansowych szkół katolickich (na skutek konfiskaty majątków kościelnych po rewolucji 1789 i rozdzielenia Kościoła od państwa w 1905 r. francuski Kościół katolicki nie jest kościołem bogatym) , ale mówienie z tej okazji o odrodzeniu religijności Francuzów to nieporozumienie. Jeśli nawet 95 proc. francuskich szkół prywatnych to szkoły katolickie, to posyłanie do nich dzieci najczęściej nie wynika z pobudek religijnych. Rodzicie szukają raczej innych metod wychowawczych niż w szkole publicznej, lepszego rozkładu zajęć czy lepszej opieki nad uczniami. Prawie wszyscy nauczyciele to osoby świeckie.
Ucieczka z Kościoła
Jak wynika z ostatnich badań religijności, wciąż 66 proc. Francuzów uważa się za katolików. Praktykuje jednak tylko 21 proc. , regularnie do kościoła chodzi tylko 10 proc. , a dospowiedzi–8 proc.
Z Kościoła ucieka młodzież. 65 proc. osób podających się za regularnie praktykujących katolików ma powyżej 60 lat. W kategorii wiekowej 18–25 lat jako praktykujący katolicy określa się tylko 14 proc. Do kościoła chodzi regularnietylko 5 proc.
O ile w 1980 ochrzczonych zostało jeszcze około 78 proc. noworodków, o tyle w 1995 r. już tylko 57 proc. Spada liczba ślubów kościelnych. W 1980 ślub kościelny zawierało 75 proc. małżeństw, w ub. r. — 45 proc.
Zmniejsza się liczba parafii. W jeszcze szybszym tempie spada liczba księży — z 38, 8 tys. w 1980 r. do 28 tys. w 1995 r. Liczba święceń kapłańskich spadła w ostatnich 25 latach o połowę. Coraz więcej parafii musi być powierzonych osobom świeckim. W 1980 r. zarządzały one 28 parafiami dzisiaj — już przeszło tysiącem.
Konwencjonalizacja religii
Coraz mniej katolików francuskich w swoim rachunku sumienia uwzględnia to, czego wymaga od nich Kościoł w sprawach wiary. Większość z nich uważa, że jeżeli są dobrzy dla bliźnich, jeżeli dają pieniądze ubogim, to wystarczy i to zwalnia ich ze spowiedzi — mówi Jean-Louis Ducamp, proboszcz parafii Notre-Dame de Bercy w XII dzielnicy Paryża. — Bardzo wielu Francuzów wierzy tylko siłą tradycji i Bóg, dogmaty wiary to dla nich pojęcia mgliste. Najważniejsze, żeby wiara nie przeszkadzała zbytnio w życiu codziennym.
Najbardziej przyciągające są dla Francuzów sakramenty chrztu i ślubu, ale i ich liczba spada. Zdaniem znanego francuskiego socjologa religii, René Laurentina, są one popularne głównie dlatego, że to sakramenty „świąteczne”, mają największe implikacje społeczne, są najbardziej „przyjemne”: są m. in. okazją do spotkania się z rodziną i znajomymi, do zjedzenia wspólnego posiłku. „Spowiedź natomiast wymaga pewnego wysiłku duchowego” — twierdzi badacz.
Innym objawem konwencjonalizacji religii jest coraz większa „kapryśność wiary”, jak to nazywa Laurentin. Na przykład jeżeli aż połowa Francuzów wierzy w zmartwychwstanie Chrystusa, to w istnienie szatana — tylko jedna czwarta. Jeżeli w raj wierzy 42 proc. , w piekło już tylko 26 proc. Z czego to wynika? Laurentin uważa, że coraz większa część katolików wybiera sobie wiarę „a la carte”, według własnej wrażliwości, tak jak się wybiera z menu jakieś danie czy z katalogu miejsce na wakacje. Aż 70 proc. katolików francuskich uważa dzisiaj, że każdy powinien sam określać swoją religijność.
Sympatyczny Chrystus, surowa hierarchia
Może o tym świadczyć np. sukces wydanej w ub. r. książki „Jezus” Jacques’aDuquesne’a, komentatora najważniejszego francuskiego dziennika katolickiego „La Croix”. Kupiło ją ponad pół miliona osób, przez wiele tygodni znajdowała się na pierwszym miejscu listy bestsellerów, została znakomicie przyjęta przez większość katolickich środków przekazu. Tymczasem Duquesne, powołując się na jedną z interpretacji Ewangelii (zdezaktaulizowaną już zresztą przez najnowsze badania naukowe) , podważa wiele fundamentalnych zasad wiary katolickiej. Jego argumentacja nie jest zresztą nowa, była modna już dwadzieścia lat temu w środowisku tzw. katolików kontestujących. Oto z jednej strony jest Chrystus ze swoją nauką, zawierającą kilka prostych i ogólnych idei, a z drugiej Kościół, ze swoim precyzyjnym, surowym, domagających się od wierzących wielu wyrzeczeń credo, „wynalezionym” przez pierwszych chrześcijan. Zdaniem historyków religii ta opozycja jest sztuczna. Jest jednak prosta, więc pociągająca. Tym bardziej że zgodnie z nią nauka Chrystusa właściwie do niczego nie zobowiązuje.
Na pytania natury moralnej katolicy francuscy odpowiadają coraz częściej, że jest to sprawa indywidualna. Już tylko 40 proc. katolików uważa defraudację za grzech — jedna trzecia jest zdania, że to „sprawa osobista”. Podobnie kształtują się opinie, jeśli chodzi np. o przerywanie ciąży czy biogenetykę.
Fenomen Gaillota
Nic dziwnego, że w tym klimacie nawet w łonie episkopatu francuskiego zaczynają pojawiać się następujące wątpliwości: „Dlaczego to Watykan zawsze ma mieć rację, przecież w Kościele katolickim istnieje wiele punktów widzenia? ” Wypowiedź ta pochodzi od Jacques’aGaillota, do ub. r. biskupa diecezji Evreux w regionie paryskim, jednego z przywódców katolików „progresywnych”, czy jak ich dawnej nazywano — „kontestujących”. Nie chcą oni słuchać ani Rzymu, ani doktryny katolickiej. Najbardziej radykalni domagają się, by o funkcjonowaniu Kościoła, jego dyskursie moralnym i teologicznym nie decydował papież, ale — wszyscy katolicy zebrani na tzw. radach katolickich.
Ubiegłoroczne „synody diecezjalne” w Evreux i Lyonie — gdzie znajduje się drugi główny ośrodek tego ruchu, skupiony wokół pisma „Golias” (od nazwiska jednego ze średniowiecznych biskupów francuskich) — były próbką tego, jak progresiści wyobrażają sobie funkcjonowanie Kościoła. Na „synodzie diecezjalnym” w Evreux Paul Valadier, były redaktor naczelny znanego miesięcznika jezuickiego „Les Etudes”, wzywał jego uczestników: „Nie żądajmy demokracji w Kościele, sami ją ustanówmy, nie domagajmy się wolności słowa, sami ją zrealizujmy. ” Ruch skupiony wokół Gaillota i pisma „Golias” podobny jest w jakimś stopniu do niemieckiego ruchu „My jesteśmy Kościołem”. Zwolennicy Gaillota też powołują się na uchwaloną przez II Sobór Watykański nową Dogmatyczną Konstytucję o Kościele, która określa Kościół jako Lud Boży i wyróżnia jego dwa elementy: duchowieństwo i wiernych. W przeciwieństwie jednak do niemieckiego ruchu zwolennicy Gaillota kładą największy nacisk na kwestie moralne.
Domagają się m. in. zgody Kościoła na stosowanie prezerwatyw, małżeństwa księży i większej tolerancji wobec homoseksualistów. Gaillot często pojawia się w rozrywkowych programach telewizyjnych, udziela wywiadów pismom erotycznym i dla homoseksualistów. Dużą popularność zyskały jego wystąpienia w obronie biednych.
Ruch progresistyczny pojawił się wśród katolików francuskich w latach 70. Pod koniec lat 80. zaczął jednak tracić rozmach. Odwołanie przez Watykan Gaillota z diecezji Evreux w styczniu 1995 r. — oficjalnie za to, że mimo wielokrotnych ostrzeżeń ze strony francuskiej i watykańskiej hierarchii kościelnej nie zmienił swej postawy, niezgodnej z oficjalnym stanowiskiem Kościoła — spowodowało wyraźne ożywienie ruchu. Po decyzji Watykaniu Gaillot otrzymał w ciągu kilku dni ponad 40 tys. listów z wyrazami poparcia. Przed katedrą w Lyonie demonstrowało kilkuset członków grupy „Golias”. Katedrę obwieszono transparentami z napisami „Janie Pawle II dosyć tego! ” i”<< Nie >> dla Kościołagetta”. Pożegnalna msza Gaillota w katedrze w Evreux zgromadziła ponad 50 tys. ludzi. Po mszy utworzyli oni łańcuch rąk, by wyrazić poparcie dla Gaillota i sprzeciw wobec decyzji Watykanu.
Liberalny episkopat
Fenomen Gaillota był możliwy w dużej mierze dzięki bardziej liberalnemu niż w większości innych państw europejskich podejściu episkopatu francuskiego do takich spraw jak zapobieganie czy przerywanie ciąży. Protesty hierarchii kościelnej przeciwko legalizacji przerywania ciąży w 1974 r. były stosunkowo słabe, dzisiaj wielu biskupów prawie oficjalnie dopuszcza ten zabieg w wyjątkowych przypadkach. Episkopat francuski nie wyraża jeszcze zgody na stosowanie prezerwatyw, ale już nie wypowiada się przeciwko nim. Jeszcze dalej idzie wielu księży, których trudno byłoby posądzać o najmniejszą nawet sympatię dla Gaillota. „Nie mamy zamiaru słuchać Watykanu w takich sprawach jak antykoncepcja czy przerywanie ciąży — mówi proboszcz Ducamp. — Chcę, żeby moja parafia była otwarta dla wszystkich ludzi. ”
Po odwołaniu Gaillota przewodniczący Konferencji Biskupów Francuskich, abp Joseph Duval, oświadczył, że trzykrotnie ostrzegał go, aby zmienił swe postępowanie i że od wielu lat napływały skargi na niego od katolików. Jednak jako biskup Evreux Gaillot głosił otwarcie swe poglądy przez ponad 10 lat i w tym czasie episkopat nie zastosował wobec niego żadnych sankcji. Natomiast niektórzy znani członkowie episkopatu francuskiego ostro skrytykowali decyzję Watykanu, odwołującą Gaillota. Arcybiskup Marsylii, kardynał Robert Coffy, określił ją jako godną pożałowania, arcybiskup Paryża zaś, kardynał Jean-Marie Lustiger — jako porażkę episkopatu francuskiego.
Popularności Gaillota wśród sporej części katolików francuskich nie da się jednak wytłumaczyć tylko prowokacyjnością jego wystąpień czy postępującą szybko konwencjonalizacją wiary religijnej. Chodzi także o konsekwencje II Soboru Watykańskiego.
Większość katolików we Francji (jak i zresztą i w innych krajach) uznała Vaticanum II za początek większego otwarcia się Kościoła, zarówno pod względem moralnym jak i – teologicznym. Jednak większość duchowieństwa francuskiego zachowała w sprawach teologicznych — zdaniem lewicowych krytyków — zachowawczą postawę (w przeciwieństwie do kwestii moralnych) , nie odważając się na głębszą dyskusję teologiczną z wiernymi i ograniczając się w tej dziedzinie do reform fasadowych.
W efekcie duża część katolików francuskich, którzy chcieli odpowiedzi na nurtujące ich pytania, jakie pojawiły się po II Soborze Watykańskim, zaczęła poszukiwać nowych pasterzy. Biskup Evreux wydał się wielu wymarzoną postacią do odegrania tej roli. Tym bardziej że francuskie środki przekazu, w ogromnej większości bardzo krytyczne wobec „ultrakonserwatywnego” Jana Pawła II, poświęcały Gaillotowi zawsze dużo, najczęściej bardzo życzliwej, uwagi.
Tradycjonaliści czy konserwatyści
Ruch progresistyczny jest jedną skrajnością w katolicyzmie francuskim. Drugą jest ruch tradycjonalistyczny, założony przez zmarłego w 1991 r. abp. Marcela Lefevbre’ana znak protestu przeciwko reformom liturgicznym II Soboru Watykańskiego. Tradycjonaliści chcą przywrócić Kościół sprzed soboru. „To nie Duch Święty zainspirował ten sobór, ale szatan” — powiedział Lefebvre po jego zakończeniu. Katolicy tradycjonaliści są zwolennikami odprawiania mszy po łacinie, według tzw. rytu rzymskiego ustanowionego przez papieża Piusa Vw 1570 r. , i są przeciwni uznaniu innych religii chrześcijańskch. Arcybiskup Lefebvre założył we Fryburgu Bractwo Kapłańskie Piusa X, które otwarcie zakwestionowało wszystkie reformy przeprowadzone w Kościele katolickim od Pawła VI. W roku 1988 po wyświęceniu bez zgody Watykanu kilku biskupów Lefebvre został ekskomunikowany przez papieża. Mimo to ruch założony przez niego nadal się rozrasta. Dzisiaj liczy już ponad 500 miejsc kultu i prawie 300 kapłanów w 28 państwach.
We Francji ruch katolików tradycjonalistów traci jednak na znaczeniu. Jest tak głównie za sprawą katolików konserwatywnych. Założyciele tego ruchu byli początkowo zwolennikami Lefebvre’a, ale począwszy od połowy lat 80. zaczęli się od niego odsuwać, a sprawę przesądziła ostatecznie ekskomunika arcybiskupa. Dzisiaj ruch ten nie ma nic wspólnego z bractwem św. Piusa X.
W oczach konserwatystów Lefebvre popełnił niewybaczalny błąd, atakując bezpośrednio Watykan. Nie można uważając papieża za wroga katolickości jednocześnie domagać się od niego wprowadzenia rządów silnej ręki. Ruch konserwatywny, który także chce powrotu tradycji w Kościele, ale przede wszystkich w sprawach moralnych, wyciągnął z porażki Lefebvre’adwa wnioski. Po pierwsze, należy uzyskać poparcie dla swego ruchu przez papieża, po drugie, należy oprzeć ruch nie na duchowieństwie, ale na osobach świeckich. Ruch „powrotu Kościoła do pewnych wartości” rozwija się od kilku lat z zadziwiającą dynamiką.
Jest to rezultat m. in. niezwykle umiejętnego łączenia przez konserwatystów walki o „odrodzenie moralne” religii katolickiej z ostrą krytyką wad współczesnego społeczeństwa: przywiązywanie zbyt wielkiej wagi do pieniądza, konsumpcji, korupcja elit, wzrost przemocy, upadek wartości itp.
Przede wszystkim rodzina
Wśród tematów „odrodzenia religigijnego” jeden wyrasta zdecydowanie ponad inne: rodzina. Stowarzyszenia, które działają na tym gruncie, idą już w tysiące. Są one skupione w dwóch głównych federacjach, Rodziny Francji (FF, 570 stowarzyszeń, ok. 200 tys. członków) i Rodzinne Stowarzyszenia Katolickie (AFC, 480 stowarzyszeń, 60 tys. członków) . „Zajmujemy się zarówno pomocą materialną dla biednych rodzin i dla osób w starszym wieku, jak i organizowaniem dni rekolekcji dla młodzieży i kolonii wakacyjnych dla dzieci. „Chcemy być wszędzie tam, gdzie zagrożona jest rodzina i wartości rodzinne. Bez tego nie może być silnego Kościoła katolickiego” — mówi Marie-Claude Chaulnes, 33 lata, matka sześciorga dzieci, pochodząca ze starej rodziny burżuazyjnej. Główne pismo ruchu, tygodnik „Rodzina Chrześcijańska” („Famille Chretienne”) , ma już nakład 150 tys. egzemplarzy.
Ruch katolików konserwatywnych jest oficjalnie popierany przez episkopat. W roku 1992 podpisał on z dwiema federacjami porozumienie, przyznające im misję propagowania wiary katolickiej. Jest to pierwszy w historii Kościoła katolickiego we Francji przypadek scedowania przez duchowieństwo na rzecz organizacji laickich prawa do szerzenia nauki Kościoła!
Nie trzeba dodawać, że dla zwolenników biskupa Gaillota ruch ten ma charakter skrajnie konserwatywny. I odwrotnie: dla katolików konserwatywnych ruch progresistyczny prowadzi prostą drogą do upadku wiary. To zresztą właśnie akcji Rodzin Francji i Rodzinnych Stowarzyszeń Katolickich — tysiące petycji i listów wysyłanych do Rzymu, skargi w czasie cotygodniowych audiencji u papieża — należy przypisać w dużej mierze odwołanie Gaillota przez Watykan.
Ogromną reklamą, jaką stowarzyszenia rodzinne robią książkom Jana Pawła II, można też tłumaczyć ich ogromny sukces wydawniczy we Francji. Ostatnia z nich „Przekroczyć próg nadziei” osiągnęła 600 tys. egzemplarzy nakładu. To właśnie również FF i AFC inicjowały i organizowały wielkie manifestacje w obronie szkoły prywatnej (tzn. katolickiej) w 1994 i 1995 roku.
Nowe wspólnoty
Na przełomie lat 1995 i 1996 Wspólnota Taize (której siedziba znajduje się w Burgundii, niedaleko słynnego Cluny) zorganizowła już po raz drugi w Polsce Międzynarodowe Spotkanie Młodych (pierwsze odbyło się na przełomie lat 89/ 90) . Wzięło w nim udział około 100 tys. młodzieży z całego świata. Taize jest francuską wspólnotą zakonną, złożoną z przedstawicieli trzech głównych wyznań chrześcijańskich, protestantów (została założona przez protestanckiego zakonnika, brata Rogera Schutza) , katolików i prawosławnych. Od roku 1985 organizuje międzynarodowe spotkania młodych, zwane też „pielgrzymkami wiary na Ziemi”. W roku 1986 Roger Shutz przyjął w Taize Jana Pawła II w czasie jego wizyty we Francji.
Taize znana jest na całym świecie. Ale to tylko jedna z tzw. nowych wspólnot — nazywanych też „wspólnotami odnowy charyzmatycznej” lub „wspólnotami odnowy duchowej” — które zaczęły jak grzyby po deszczu powstawać we Francji w latach 70. Do najbardziej znanych należą „Emmanuel”, „Arka” (działająca już także w 80 innych krajach) , „Nowa Droga” „Lew Judy”, „Betlejem”, „Bractwo Jeruzalemskie”, „Matka Boska Życia” i „Chleb Życia”. Francuskie środki przekazu, skoncentrowane na kłótniach między katolikami kontestującymi i katolikami konserwatywnymi, jak dotąd, poświęcają „nowym wspólnotom” mało uwagi. Często zdarza się, że plasują one „wspólnoty odnowy charyzmatycznej” w pobliżu Bractwa św. Piusa Xalbo traktują je jako sekty.
Nie mają one jednak nic wspólnego z sektami, nawet tymi, które inspirują się religią katolicką. Są posłuszne papieżowi i episkopatowi, wierne nauce Kościoła katolickiego, otwarte na osoby i wpływy z zewnątrz, pozostawiają swoim członkom całkowitą wolność pozostania lub opuszczenia w spólnoty.
Liczbę „nowych wspólnot” ocenia się obecnie we Francji na około 50. Blisko 20 z ich zostało w ciągu ostatnich piętnastu lat oficjalnie uznanych przez episkopat francuski. „Nowe wspólnoty” mają różny charakter: wspólnot zakonnych (jak np. Taize) , stowarzyszeń wiernych, związków religijnych i instytutów świeckich.
Ich członkowie najczęściej żyją pod jednym dachem albo zbierają się regularnie w celu modlitwy i ewangelizacji. Ocenia się, że do „nowych wspólnot” należy około 10 tys. osób, a w obszarze ich wpływów znajduje się około 500 tys. osób rocznie. Przypominają trochę życie wspólnotowe ze czasów pierwszych chrześcijan, mające na celu obronę wiary chrześcijańskiej przed wrogością świata pogańskiego. Unikają z reguły wypowiedzi na tematy teologiczne czy moralne, kładąc główny nacisk na odnowę duchową poprzez życie wspólnotowe, modlitwę i kontemplację.
Zmierzch czy odnowa wiary
„Wiek XXI będzie wiekiem odrodzenia religii albo w ogóle go nie będzie — przepowiadał w latach 50. znany pisarz francuski André Malraux, żarliwy katolik, długoletni minister kultury w czasach gen. de Gaulle’a. Obserwując szybki spadek praktyk religijnych we Francji, można wątpić w tę przepowiednię. Z drugiej jednak strony, o ile katolicy francuscy są rzeczywiście coraz mniej liczni, o tyle są dużo bardziej dynamiczni niż jeszcze piętnaście czy dwadzieścia lat temu. Może o tym świadczyć — poza dynamiką nurtów progresistycznego, tradycjonalistycznego, konserwatywnego i wspólnotowego — np. także fakt, że wzrasta liczba osób dorosłych, które decydują się ochrzcić (w 1976 r. tylko 900, w ub. r. — już ponad 10 tys. ).
Ogromna jednak większość katolików francuskich nie rozpoznaje się w żadnym z tych czterech nurtów. Chcieliby oni ,,żywego Kościoła środka”, oferującego rzeczywistą dyskusję o problemach wiary, ale nie zmuszającego jednocześnie do zbyt wielkich wyrzeczeń moralnych.
Piotr Kasznia z Paryża
Źródło tekstu: arch.rzeczpospolita.pl