Wierność i wolność
Przemiany struktur dokonane w wyniku decyzji rządu i parlamentu, bez oparcia w kulturze, wierze i moralności, mają kruche podstawy.
Wydana przez Kongregację Nauki Wiary Stolicy Apostolskiej Nota doktrynalna, przypominając zasady, jakimi katolicy powinni kierować się w życiu publicznym i społecznym, zachęca do debaty nad etycznymi aspektami przezwyciężenia kryzysu polityki. Kryzys ten przybrał w Polsce postać odmienną niż w krajach Europy Zachodniej, a zatem trudno rozważać tekst Noty bez uwzględnienia problemów, jakie stoją przed katolikami zaangażowanymi w polskie życie publiczne.
Kluczowe znaczenie ma zasada jedności życia, która domaga się poddania etyce nie tylko sfery prywatnej, ale również wymiaru zawodowego, społecznego i publicznego ludzkiej aktywności. Krytyka relatywistycznej koncepcji pluralizmu formułowana jest przede wszystkim w odniesieniu do doświadczenia Europy Zachodniej, w której koncepcja ta uzyskała szeroką akceptację. Relatywizm kulturowy współczesnej demokracji kwestionuje prawa fundamentalne i daje państwu możliwość podejmowania decyzji nie liczących się z zasadami etyki naturalnej. Nota precyzyjnie opisuje uzurpacje relatywizmu etycznego, który odmawia katolikom prawa do promocji koncepcji osoby ludzkiej odpowiadającej ich wierze. „Tym samym… owi prawodawcy idą na ustępstwa wobec przejściowych orientacji kulturowych lub moralnych, tak jakby wszystkie możliwe koncepcje życia miały równą wartość. Jednocześnie w imię fałszywie pojmowanej tolerancji żąda się od znacznej części obywateli – wśród nich także od katolików – aby zrezygnowali z wnoszenia do życia społeczno-politycznego swoich krajów tego, co zgodnie z koncepcją osoby ludzkiej i oceną wspólnego dobra uznają po ludzku za prawdziwe i słuszne”. Słowa te w ogromnym stopniu odnoszą się do praktyki politycznej państw Europy Zachodniej, które na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat uformowały się jako demokracje etycznego pluralizmu. Najbardziej dramatycznym momentem tego procesu było uchwalenie ustawodawstwa proaborcyjnego w większości państw europejskich i destrukcja ładu społecznego opartego na rodzinie.
W tych krajach katolicy stoją przed zadaniem odbudowania polityki, która wyrośnie poza bieżący pragmatyzm i będzie miała odwagę upomnieć się o podstawowe prawa osoby ludzkiej. Przed tym zadaniem staną także polscy politycy, którzy w roku 2004 zasiądą w ławach Parlamentu Europejskiego. Jestem przekonany, że stanowisko reprezentantów polskiej prawicy w kwestii ochrony życia, praw i roli rodziny przebije mury negatywnej poprawności i zachęci innych do mówienia własnym głosem. Termin „odbudowanie” polityki jest jak najbardziej na miejscu, albowiem ekspansja demokracji bez wartości odbyła się w sytuacji bierności chrześcijańsko-demokratycznych ugrupowań, które partycypację we władzy ceniły wyżej niż obronę chrześcijańskiej koncepcji osoby ludzkiej. Lektura dokumentów programowych największej partii centroprawicowej w Parlamencie Europejskim EPP dowodzi, że mamy do czynienia właściwie z porzuceniem zadania, które nauczanie Kościoła definiuje jako absolutnie podstawowe. Doskonałą analizę przypadku utraty chrześcijańskiego charakteru przez włoską chrześcijańską demokrację dał Rocco Buttiglione w książce „Chrześcijanie a demokracja”. Buttiglione pisze o dwóch znaczeniach pojęcia „chrześcijańska demokracja”. W znaczeniu pierwszym określa ono takie zaangażowanie polityczne katolików, które „ma na celu związanie demokracji z obiektywnym, zakorzenionym w naturze człowieka i objawionym w Chrystusie porządkiem moralnym, tak aby demokracja mogła uniknąć stoczenia się przez korupcję w tyranię”. Niestety, w świecie zachodnim tak zdefiniowana misja katolików w życiu politycznym została wyparta przez partie chrześcijańsko-demokratyczne, które prowadziły katolików do całkowitego zaakceptowania relatywistycznej demokracji.
Kryzysu społeczno-politycznego w Polsce nie da się opisać przy pomocy pojęcia etycznego pluralizmu. Siły polityczne, które dążyły do usunięcia prawa do życia i praw rodziny z polskiego ustawodawstwa, miały i mają nadal najsilniejszą protekcję medialną i siłę organizacyjną zbudowaną jeszcze w czasach PRL-u. Jednakże ta destrukcyjna tendencja spotkała się z na tyle silnym oporem polityki występującej w obronie wartości oraz spontanicznej presji społecznej, że plan dechrystianizacji polskiego prawa nie został urzeczywistniony. Pełna błędów i obciążona ogromną ilością kompromisów polska konstytucja strzeże prawa do życia, godności małżeństwa i prawa rodziny. Jej zapisy uniemożliwiają przeprowadzenie działań, których urzeczywistnienie tak precyzyjnie opisuje Nota. Dziś stanowi nawet pewien argument w sporze o obecność wartości chrześcijańskich w traktacie konstytucyjnym UE. Mam świadomość tego, że spór o moralny kształt polskiego prawa i respekt dla wartości podstawowych nie wygaśnie. Jednakże katolicy działający w sferze publicznej mają za zadanie obronę i promocję praw wywalczonych na początku III RP i pozostają w sytuacji całkowicie różnej od współwyznawców podejmujących aktywność w krajach, w których stanowisko katolickie znajduje się na marginesie politycznego systemu. A zatem w warunkach polskich typowa konserwatywna krytyka pełnego relatywizowania się demokracji parlamentarnej nie identyfikuje istoty kryzysu polskiej polityki.
Ta odmienność sytuacji nie powinna prowadzić do płytkiego optymizmu i samozadowolenia. Kryzys moralny w Polsce ma znacznie szerszy wymiar i jego przezwyciężenie wymaga ogromnego wysiłku wychowawczego, którego nie da się ująć w ramy czysto polityczne. Równie istotne jest to, że kryzys polityki przybrał postać nie mniej groźną niż destrukcja aksjologicznych podstaw demokracji. Mamy właściwie do czynienia z rozpadem państwa jako instytucji służącej dobru wspólnemu, a skala egoizmów grupowych uniemożliwia realizację celów całej wspólnoty politycznej. Dlatego też odmowa uczestnictwa w życiu politycznym i brak zaufania do państwa są znacznie silniejsze niż w Hiszpanii, Niemczech czy Francji. W tej sytuacji szczególnie istotne są te treści Noty, które ukazują sens politycznego zaangażowania katolików, definiują zakres wolności w sferze politycznej i określają warunki zaangażowania w tę sferę.
Wśród wielu okoliczności na niewielką aktywność polityczną Polaków wpływa niemal manichejskie przekonanie o moralnej destrukcji, jaką niesie ze sobą każda polityka. Bardzo nieliczna grupa obywateli wierzy w możliwość uprawiania polityki w duchu służby publicznej i szacunku dla kompetencji. Pogląd o moralnej wadliwości polityki jako takiej obecny jest także w środowiskach katolickich. Korupcja i niski poziom polskiej polityki przynoszą kolejne dowody utwierdzające w tym przekonaniu. Z drugiej strony każdy, kto rzeczywiście chce pozytywnej przemiany w Polsce, musi się temu przeciwstawić. Nota wzmacnia zachętę do publicznego zaangażowania katolików i dodaje nowe argumenty przemawiające za nim. Nie ma w niej – obecnego w niektórych środowiskach prawicowych – pesymizmu, który posuwa się do kwestionowania możliwości czynienia dobra w ramach porządku demokratycznego. Mowa jest natomiast o porzuceniu kompleksu niższości katolików i o diasporze kulturowej katolików jako złym rezultacie braku aktywności publicznej.
W tekście Noty czytamy: „Owoc duchowego, moralnego i intelektualnego dziedzictwa katolicyzmu musi być dzisiaj przedstawiany przy użyciu współczesnych terminów kulturowych. Tej naglącej powinności nie można odkładać na potem bez ryzyka kulturowej diaspory katolików. Zresztą osiągnięty przez nich poziom kultury oraz dojrzałość politycznego doświadczenia, jakie w różnych krajach zdołali rozwinąć, zwłaszcza w ciągu dziesięcioleci po drugiej wojnie światowej, nie powinny wpędzać katolików w jakiś kompleks niższości w zestawieniu z innymi propozycjami, które w świetle najnowszej historii okazały się kruche lub wręcz katastrofalne”.
Niezwłocznie po tej zachęcie pada ważna przestroga przed przecenianiem działalności politycznej. Tekst Noty zwraca uwagę, że przemiany struktur dokonane w wyniku decyzji rządu i parlamentu, bez oparcia w kulturze, wierze i moralności, mają kruche podstawy. To przestroga przed drogą na skróty, politycyzacją katolicyzmu i lekceważeniem tego, co najistotniejsze – trwałych postaw wynikających z autentycznej wiary; a zarazem – dowartościowanie tych dziedzin, które mieszczą się poza polityką zawodową – pracy wychowawczej, akcji charytatywnych oraz inicjatyw kulturalnych.
Wezwanie do polityki nie prowadzi do jedności organizacyjnej katolików, do tworzenia jednej partii politycznej. Nota przypomina czynniki przemawiające za możliwością działania i popierania różnych partii politycznych pod warunkiem ich wierności podstawowym zasadom moralnym: „Jeśli chodzi o płaszczyznę konkretnej działalności politycznej, trzeba przypomnieć czynniki uzasadniające istnienie wielości partii, w łonie których katolicy – zwłaszcza poprzez przedstawicielstwo parlamentarne – mogą wykonywać przysługujące im prawo i obowiązek kształtowania życia publicznego w swoim kraju.
Do tych czynników zalicza się zależność niektórych wyborów w sprawach doczesnych od konkretnych okoliczności; fakt, że często są dopuszczalne z moralnego punktu widzenia różne strategie dla urzeczywistnienia lub zagwarantowania tej samej podstawowej wartości”. Czy chodzi tu tylko o aktualną, także w warunkach polskich, krytykę monopolu partii na reprezentowanie stanowiska katolickiego? Więcej znaczenia przyznałbym pozytywnym walorom syntezy wierności w kwestiach zasadniczych i wolności w sprawach doczesnych, która wymaga zdolności do budowania dobra wspólnego bez angażowania autorytetu Kościoła i instrumentalizowania religii. Wymaga kompetencji, wysokich kwalifikacji i systematyczności. Od zdobycia i rozwinięcia tej zdolności zależy w ogromnym stopniu odrodzenie polityki polskiej. Oczekiwanie na kompetentną politykę jest nie mniejsze niż nadzieja na uczciwość i zwycięstwo zasad.
Kazimierz Ujazdowski. Autor jest wiceprzewodniczącym Klubu Parlamentarnego PiS. W latach 2000-2001 był Ministrem Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Źródło tekstu: Azymut, Nr 3/2002.