Wielkanoc

Grupa docelowa: Dorośli Rodzaj nauki: Homilia Tagi: Dz 10, J 20, Kol 3, Wielkanoc, Zmartwychwstanie, Zmartwychwstanie Jezusa

„Pan rzeczywiście zmartwychwstał…” (Łk 24,34)

Czy można nie wierzyć w zmartwy­chwstanie? Można. Dowodzi tego zarówno historia, jak i współczesność. Strażnicy grobu Jezusa, którzy byli naj­bliżej tego wydarzenia, nie rozumieli co się dokonało. Pozostali w lęku, przeli­czając swoje pieniądze – zapłatę za kłamstwo. Uczeni w Piśmie i faryzeu­sze, którzy na co dzień rozważali Boże zapowiedzi zmartwychwstania, nie byli w stanie wznieść się ponad swoje uprze­dzenia. Nim zdążyła zakiełkować w nich myśl o powstaniu Jezusa z mar­twych, już zagłuszyli ją urojonym oskarżeniem Apostołów. Nie mogli jej dopuścić do głosu, gdyż to oznaczałoby przyznanie się do życiowego błędu i konieczność uznania, że przybili do krzyża Bożego Syna. Woleli pozostać w zakłamaniu. Przedstawiciele starożyt­nych szkół filozofii materialistycznej, którzy na Areopagu słuchali św. Pawła głoszącego zmartwychwstanie, odpo­wiedzieli: „Posłuchamy cię innym ra­zem” (Dz 17,32). Chcieli dotrzeć do istoty rzeczywistości posługując się je­dynie rozumowaniem. To, co wykra­czało poza reguły ich logiki, traktowali z wyrozumiałą obojętnością.

Uczniowie Jezusa uwierzyli w to, co się dokonało, jednak nie bez trudu. Zmartwychwstały sam musiał przekonywać ich, że rzeczywiście, w sposób cielesny jest obecny pośród nich. W Emaus łamał chleb, w Wieczerniku spożywał ryby i odsłaniał rany, aby Tomasz mógł wetknąć w nie swój palec. Ewangelia wspomina jedynie dwie osoby, które uwierzyły natych­miast. Jan, przybywszy do grobu, zastał tam jedynie płótna, leżące w miejscu, gdzie spoczywało ciało Pana. „Ujrzał i uwierzył. Dotąd bowiem nie rozumieli jeszcze Pisma, które mówi, że On ma powstać z martwych” (J 20,8-9). Maria Magdalena, gdy tylko posłyszała swoje imię wypowiedziane przez Nieznajomego, „ob­róciwszy się powiedziała do Niego po hebrajsku Rabbuni, to znaczy Nauczycielu” (J 20,16). Oboje kochali Go w sposób szczególny. Oboje wytrwali pod krzyżem aż do końca. Sercem odczytali właściwe znaczenie Jego śmierci. Wiedzieli, że umierał z miłości do nich. Umarły, wciąż żył w nich, bo miłość jest ponad śmierć. To dzięki niej natychmiast pojęli, że On jest na nowo rzeczywiście obecny.

Nie ma sprawdzalnego naukowo dowodu, że Jezus powstał z martwych, ani tym bardziej, że ktokolwiek z ludzi żyć będzie po śmierci. Dlatego nie dziwi fakt, że i dziś wielu ludzi nie wierzy w Chrystusowe zmartwychwstanie i możliwość nowego życia z Nim po śmierci. Różne są drogi ludzkiego dochodzenia do przyjęcia tej prawdy. Są ludzie, którzy podchodzą do tajemnicy śmierci i zmar­twychwstania Jezusa z uprzedzeniem, lękiem, albo sztywnym pod­daniem możliwościom rozumu. Krzyż jest dla nich jedynie jedną z wielu szubienic, na której powieszono niewinnego człowieka. Było – minęło! Wieść o zmartwychwstaniu przyjmują jako poboż­ne życzenie ludzi udręczonych życiem. Zamknięci w doczesności są oni skazani na pustkę i lęk przed jutrem. Jedynie potężne uderzenie Bożej łaski może sprawić, że doświadczą oni chwały Zmartwychwstałego. Dlatego Kościół modli się za niewierzących i nie prze­staje głosić orędzia o życiu wiecznym w Chrystusie.

I my, którzy wyznajemy Tego, który „zmartwychwstał trzeciego dnia” i oczekujemy „wskrzeszenia umarłych i życia wiecznego w przyszłym świecie”, napotykamy na trudności w wie­rze. Powtarzamy wyznanie Apostołów, ale jak oni oczekujemy jakiegoś znaku, bardziej wymownego niż pusty grób i opowiadanie Ewangelii. Wyznajemy wiarę w zmartwychwstanie, ale żyjemy tak, jakby ono nigdy nie miało miejsca i nigdy nie miało nastąpić dla nas. Boi­my się tego, co przyjdzie po śmierci. Niewielu jest tych, którzy uwierzyli w pełni i żyją w oczekiwaniu na zjednoczenie ze Zmartwychwstałym. Jak osiągnąć wiarę Jana i Marii Magdale­ny?

Trzeba na moment kazać zamilknąć głosowi tzw. zdrowego rozsądku, wziąć do ręki Ewangelię i odkrywać znaki miłości do nas, z którą Syn Boży żył i umierał. Pośród utrudzenia i lęków doczesności trzeba stawać z Janem i Marią Magdaleną pod krzyżem, uświa­damiając sobie, że to znak Jego miłości do każdego z nas z osobna. Trzeba zachwycić się i w Nim się rozkochać, aby uwierzyć, że znów żyje i zapragnąć wspólnej z Nim wieczności. To niełatwe zadanie, ale wspiera nas w nim sam Duch Ożywiciel. On jest źródłem miłości, wiary i życia wiecznego.

Dziś, w obliczu trudnej tajemnicy Wielkiej Nocy, pragnę życzyć sobie i Warn, drodzy Czytelnicy, aby żywe doświadczenie miłości Bożej pozwoliło nam odkryć bliską obecność Zmartwychwstałe­go. Oby orędzie Jego Anioła: „Wy się nie bójcie!… zmartwy­chwstał jak powiedział” (Mt 28,5-6) brzmiało zawsze w naszych duszach, by pośród lęku zagościła w nich radość!

Ks. Paweł Ptasznik, Wielkanoc

Dz 10,34a.37-43; Kol 3,1-4; J 20,1-9