Wrota czasu. Historia Abrahama, cz. 2
Wojciech Surówka OP, Szczecin 2005
Trudności
Abraham wybrał Boga jedynego, porzucił bożki i poszedł za Jego wezwaniem. Mogłoby się wydawać, że to już wszystko, co może zrobić. Jednak Bóg będzie mu ukazywał jak wiele jeszcze musi w sobie zmienić na drodze wiary. Rozpoczyna się jego droga wiary.
Słabości
W ziemi Kanaan, do której doszedł za głosem Boga nastał głód. Aby przetrwać Abram wyszedł ku Egiptowi. Co mówi tekst Biblii:
„Gdy zaś mieli już wejść do Egiptu, rzekł Abram do żony swojej Sarai: jesteś piękną kobietą. Gdy ujrzą cię Egipcjanie, powiedzą: to jego żona. Zabiją mnie a ciebie zostawią przy życiu. Mów więc, że jesteś moją siostrą, abym nie postradał życia i aby mi było dobrze z twojej przyczyny.”
I tak też się stało. Egipcjanie zabrali Sarai na dwór faraona, Abramowi zaś dali owce, woły i osły, sługi niewolnice i wielbłądy. Miał więc Abram wiele pożytku ze swego postępku. W dalszej części tekstu dowiadujemy się, że nikt nie upomniał się o Aarai tylko Pan, który zaczął karać Egipcjan plagami, za to, że faraon zabrał żonę Abrama. Pytanie: dlaczego Abram tak postąpił?
Odpowiedzi: (z komentarzy biblijnych):
- „Wybieg jakiego używa, nie musi być napiętnowany jako niemoralny. Najpierw Sara była istotnie jego siostrą przyrodnią. Następnie Abraham nie miał wyboru…”
- „Opowiadanie to ma ukazać szczególną opiekę Bożej Opatrzności nad Abrahamem, jego roztropność”
- „Sara zgodziła się na to, gdyż ówczesne niewiasty musiały często rezygnować ze swojej czci. Zresztą nie dopatrywano się niczego zdrożnego w kłamstwie, jeżeli intencja nie była przewrotna.
Pytanie podstawowe: czy pisarz biblijny wiedział, że dzieje się tutaj sprawa wątpliwa moralnie. „”Może nie nazbyt jaskrawo – a już na pewno nie w tej samej co nasza skali ocen – ale jednak wiedział na pewno. Gdyby bowiem nie wiedział albo też było mu to obojętne, nie wplótłby w opowieść przekazu o interwencji Pana, wyraźnie nie aprobującego sytuacji. Skoro zaś on wiedział, czemu my tak dziwacznie się gimnastykujemy przy tej opowieści? Cokolwiek słusznego i sprawiedliwego dałoby się powiedzieć o uwarunkowaniach obyczajowych czasu i miejsca – nie da się wybronić Abrahama. (…) Że żonę swoją zaprezentował jako siostrę, było to półkłamstwo z gatunku tych, które są całą nieprawdą; intencje zaś były przewrotne. A przede wszystkim bał się. Bardzo się bał. (…) Można więc zrozumieć strach Abrahama. Jednakże i tak niepięknie postąpił, nie chcąc niczego ryzykować. Jeżeli zaś czerpał ze swego niepięknego uczynku korzyści materialne, jeśli ponadto zaraz na wstępie dowiadujemy się, że nawet liczył z góry na owe rozliczne korzyści. (…) To jest świństwo. (Żychiewicz, 94-95)
Jednak opowieść ta posiada swój głęboki sens. Płynie on z potraktowania na serio naszego życia, również życia wiary.
„Bądźmy szczerzy, ileż to razy w literaturze religijnej, publicystyce, rozprawkach stawia się przed ludźmi miraże aksamitne, kołyszące, optymistyczne. Mówi się: uwierz. Przyjmij Boga, zawierz Bogu, a wszystko zaraz się odmieni, wszystko będzie inne. Piękniejsze, jaśniejsze, prostsze. Świat będzie inny. Ty będziesz zupełnie inny: poskładany, wyprostowany, zintegrowany wewnętrznie. Twoje życie stanie się spójne. Nowy człowiek. Tyko uwierz.” (Żychiewicz, 95)
Bóg nie zmienia świata – to nie magia. Nie minie bezsens świata, zła, naszych słabości – sens płynie z zawierzenia Bogu. Abram nie wyzbył się od razy wszystkich swoich wad, droga wiary ma swoje etapy.
Przemiana
W Abramie dokonuję się jednak przemiana. W dalszej części opowieści pojawia się postać Melchizedeka. Jest to postać dziwna, z którą egzegeci zarówno żydowscy jak i chrześcijańscy nie potrafią sobie poradzić. Abram spotyka się z nim kiedy wraca po wygranej bitwie.
„Melchizedek jest postacią wielce tajemniczą. Nie był on Hebrajczykiem. Miejscowość Salem [której był królem] została zidentyfikowana jako Jerozolima. (…) Nie będąc semitą, jest jednak kapłanem prawdziwego Boga Stworzyciela. Łączy w sobie kapłaństwo i królewskość – jak Jezus.” (Żychiewicz, 97). Dlatego z interpretacją tej postaci mają egzegeci żydowscy – wskazuje In zbyt jednoznacznie na Jezusa. O Melchizedeku nie wiemy nie ponad to, że „będąc królem miast pokoju i kapłanem Boga Stworzyciela, błogosławił Abrahamowi, przynosząc chleb i wino” (Żychiewicz, 97). Przyniesione przez niego w obrzędzie pojednania chleb i wino są niewątpliwie zapowiedzią (typem) Eucharystii. Autor listu do Hebrajczyków tak o nim mówi: „Bez ojca, bez matki, bez rodowodu, nie mając ani początku dni, ani końca życia, upodobniony do syna Bożego, pozostaje kapłanem na wieki.” (Hbr 7, 3) Postać ta pozostaje tajemnicza i wszelkie domysły, kim był w rzeczywistości Melchizedek pozostają bezpłodne. Najpełniejszy wydaje się opis dany w Liście do Hebrajczyków – oszczędny, ale i wyczerpujący.
W spotkaniu z Melchizedekem dokonuje się w Bramie jakaś przemiana. Z tego spotkania wychodzi oczyszczony. „Ten sam człowiek, który niedawno frymarczył własna żona w przewidywaniu korzyści materialnych, teraz odrzuca propozycję króla Sodomy, który w podziale ofiarował mu mienie pokonanych. A nawet i sprawiedliwie mu się ono należało. Mówi jednak Abraham królowi Sodomy: „Podnoszę moje ręce do Jahwe, Najwyższego Boga, który stworzył niebo i ziemię, że ani nitki, ani rzemienia do sandałów nie wezmę. (…) Nic dla mnie”. (…) Doprawdy: nie należy się dziwić żydowskim rabinom, że z taka niechęcią czytali także i ten fragment opowieści. Oni już wiedzieli, że kilkunastu wystraszonym i zagubionym ludziom w Wieczerniku pozostawiono w przymierzu Chleb i wino. Jak Abrahamowi.” (Żychiewicz, 98)