Z obfitości serca

Grupa docelowa: Dorośli Rodzaj nauki: Homilia Tagi: 8 niedziela zwykła, Belka, Łk 12

„Wyrzuć najpierw belkę ze swego oka” (Łk 6, 42)

Wielu współczesnym wydaje się, że istota chrześcijaństwa zawiera się w spełnianiu do­brych czynów. W ich rozumie­niu dobry chrześcijanin to ten, który angażuje się na rzecz po­mocy ubogim, bezdomnym, potrzebującym materialnego lub duchowego wsparcia. Wi­doczny owoc działalności charytatywnej lub społecznej jest dla nich wykładnikiem wielko­ści człowieka oraz kryterium oceny jego postawy religijnej i moralnej. Odwołują się oni do sentencji Pana Jezusa: „ Nie jest dobrym drzewem to, które wydaje zły owoc, ani złym drze­wem to, które wydaje owoc do­bry” (Łk 6,43). W myśl tej zasa­dy, widząc człowieka spełnia­jącego dobro, skłonni są przy­mrużyć oko na to, kim jest ów człowiek, w jaki sposób żyje, jakie wartości propaguje, jakie są motywacje jego działania. Liczy się tylko widoczny efekt.

Wyraźnie zapominają o dal­szej części wypowiedzi Pana Jezusa: „Dobry człowiek z dobrego skarbca wydobywa do­bro, a zły człowiek ze złego skarbca wydobywa zło. Bo z obfitości serca mówią jego usta” (Łk 6,45). Mistrz z Naza­retu, mówiąc o owocach, nie miał na myśli jedynie widzialnych efektów ludzkiego działa­nia. Aby właściwie ocenić mia­rę dobroci człowieka, trzeba wziąć pod uwagę przede wszy­stkim stan jego serca. Ten zaś najłatwiej rozpoznać po jego wypowiedziach. „Hodowlę drzewa poznaje się po jego owocach, podobnie serce czło­wieka po rozumnym słowie” (Syr 27,6). Prawdziwa dobroć ludzkiego serca objawia się więc w pełni w czynach i sło­wach. Tych dwóch elementów nie można rozdzielić. Jest kłamcą ten, kto wiele mówi o dobru, lecz słów swoich nie wprowadza w życie. Tracą zna­czenie wielkie dzieła, jeśli sło­wa im towarzyszące zdradzają fałszywe intencje sprawcy.

Nie potrzeba wielkiej wiedzy, by dostrzec to zafałszowanie. Jest to doświadczenie ogólno­ludzkie. Świat bez trudu roz­poznaje w Matce Teresie z Kal­kuty apostołkę dobroci, gdyż jej czyn i słowo pozostają w idealnej harmonii. Z równą łatwością ludzie myślący do­strzegają, że treść proponowa­nej w Kairze deklaracji odsło­niła antyludzkie tendencje w łonie Organizacji, która wie­le dokonała na polu walki o prawa człowieka. Potrzeba jedynie czujności, aby wsłu­chując się w ludzkie wypowie­dzi, ocenić, co kryje się pod efektowną powłoką czynów.

Chrześcijanina nie może zwieść fatalna zachęta: „Róbta, co chceta!” Wystarczy, że dacie pięć złotych na taki lub inny cel – kimkolwiek byście nie byli, cokolwiek kryjecie w sercach, to nie ma znaczenia – jesteście już dobrzy. Banko­wy złodziej chętnie ofiaruje na­wet miliardy, byle poczuć się w jednym momencie uspra­wiedliwionym. Czy jest to jed­nak dobry owoc? Czy nie jest to cierpka jagoda wyrosła na ludzkiej krzywdzie? Nie trzeba jednak patrzeć na innych. Trzeba pytać siebie o motywa­cję czynów: na ile są one zgod­ne z tym, co ukrywa się w ser­cu i co wyrażają słowa? „Jał­mużna uwalnia od śmierci i oczyszcza z każdego grzechu” (Tb 12,9), ale „lepsza jest mod­litwa ze szczerością i jałmużna ze sprawiedliwością, aniżeli bogactwo z nieprawością” (Tb 12,8).

Nauka Pana Jezusa jest jed­noznaczna: nie „róbta co chce­ta”, byleście dali, ale z obfitości prawego serca niech płyną wa­sze dobre czyny i słowa, aby dobroć wasza nie była połowi­czna! Owoc pracy rąk niech będzie znakiem owoców du­cha!

Ks. Paweł Ptasznik, ŹRÓDŁO, nr 9/95

Syr 51, 13-20; Łk 12, 35-40