Żyjcie w cnocie aż do ślubu
Promowanie „abstynencji seksualnej przed ślubem” to jeden z priorytetów edukacyjnych administracji George’a Busha. Do organizacji religijnych płyną na ten cel dziesiątki milionów dolarów, szkoły publiczne dostają zakazy nauczania o antykoncepcji
Już jedna trzecia amerykańskich szkół prowadzi lekcje wychowania seksualnego opierające się na programach „tylko abstynencja”. Nastolatki są uczone, że tylko powstrzymywanie się od seksu przedmałżeńskiego uchroni je przed niechcianą ciążą, chorobami wenerycznymi, AIDS i „zapaścią psychiczną”. Na takich lekcjach, gdy porusza się temat środków antykoncepcyjnych, to tylko w jednym kontekście – często zawodzą i są przyczyną wielu niechcianych ciąż. Prezerwatywy? Wcale nie chronią przed AIDS i dają fałszywe poczucie bezpieczeństwa.
Wielu pedagogów argumentuje, że taka nauka skończy się wzrostem, a nie spadkiem liczby niechcianych ciąż wśród młodzieży, a także wzrostem liczby zarażonych AIDS i chorobami wenerycznymi.
Priorytetowa abstynencja
Programy edukacyjne typu „tylko abstynencja” są finansowane przez budżet federalny. Administracja George’a Busha, spełniając zgłaszane od lat postulaty tzw. chrześcijańskiej prawicy, właśnie promowanie abstynencji seksualnej uznała za jeden z priorytetów rządu w sprawach edukacji.
W czasach, gdy w obliczu gigantycznego deficytu budżetowego prezydent wprowadza w najbliższym budżecie surowe cięcia wydatków na wiele programów społecznych i edukacyjnych, pieniędzy na „wychowanie w czystości” przybywa. Jeśli w 2001 r. administracja wydała na ten cel 82 mln dol., to w roku 2005 już 167 mln, w 2006 ma to być 206 mln, a w następnym 270 mln.
Większość pieniędzy trafia do szkół publicznych, które są niedofinansowane, więc je chętnie biorą. Muszą jednak spełnić jeden warunek – w sprawach seksu w szkole nie można uczyć o niczym z wyjątkiem abstynencji. Gdy uczeń zapyta, jak używać prezerwatywy, nauczyciel nie ma prawa mu odpowiedzieć, najwyżej może ostrzec przed „wadliwością lateksu”. W przeciwnym razie szkole grozi utrata pieniędzy z funduszu federalnego.
To ogromny kontrast z innymi szkołami, które prowadzą edukację seksualną (jako część lekcji tzw. wychowania zdrowotnego). Tam pokazy, jak nakładać prezerwatywy (nauczyciel do demonstracji używa banana), są normalne, tak samo jak rozprowadzanie darmowych kondomów.
Jeszcze kilkanaście lat temu programy „tylko abstynencja” prowadzano w nie więcej niż dwóch procentach amerykańskich szkół. Dziś są w przynajmniej 30 proc. szkół i ich liczba rośnie z roku na rok.
Dziesiątki milionów dolarów z funduszy federalnych trafiają też do powstających w ostatnich latach jak grzyby po deszczu organizacji i ruchów religijnych szerzących idee „życia w cnocie aż do ślubu”. Organizacje te przygotowują programy edukacyjne dla szkół, podręczniki, szkolą nauczycieli, organizują imprezy dla młodzieży (w szkołach, lokalnych ośrodkach rekreacyjnych), koncerty, wiece, wykupują skierowane do młodzieży ogłoszenia w prasie i radiu. Dzięki pomocy rządu pieniędzy na to nie brakuje.
Srebrne obrączki
Gdyby nie pomoc rządu, organizacja Srebrna Obrączka założona kilka lat temu przez pewnego pastora z Arizony pewnie nigdy nie przebiłaby się ze swoją działalnością na arenę ogólnokrajową. I pozostałaby kilkuosobową grupą organizująca co kilka miesięcy spotkania paru nastolatków w salkach parafialnych pod Pittsburghiem. Pomysł pastora polegał na organizowaniu trzygodzinnych „sesji”, na których przekonywałby młodzież do złożenia „ślubu czystości” – powstrzymywania się od seksu aż do zawarcia małżeństwa. Przekonane nastolatki otrzymują srebrne obrączki mające im przypominać „w najważniejszych momentach” o złożonym przyrzeczeniu.
Dziś organizacja Srebrna Obrączka otrzymuje od rządu ponad 400 tys. dol. rocznie, dzięki czemu prowadzi działalność w 15 stanach, organizując spotkania w dużych salach na kilkaset osób, uatrakcyjniane występami zespołów rockowych i hiphopowych, pokazami laserowymi i sztucznymi ogniami. Jej szefowie planują ekspansję na kolejne stany, prowadzili już też pierwsze spotkania za granicą (w Wlk. Brytanii, wkrótce jadą do Afryki). Na ich stronie internetowej (www.SilverRingThing.com) można kupić płyty DVD i pakiety informacyjne (z obrączkami), by samemu zorganizować spotkanie chętnych nastolatków.
– Nie mogłem dłużej patrzeć na to, co w naszym kraju i na całym świecie wyczynia się z tzw. edukacją seksualną – mówił niedawno w telewizji CBS pastor Danny Pattyn, założyciel Srebrnej Obrączki. – W ciągu 30 lat Ameryka wydała na nią 5,4 mld dol. z funduszy federalnych, i proszę zobaczyć, gdzie dziś jesteśmy. Masy nastolatków toną w kulturze agresywnej seksualności. Naszym celem jest doprowadzenie w Ameryce do trwałej zmiany kulturowej. Chcemy, by idea abstynencji seksualnej stała się normą, a nie wyjątkiem.
Pastor Pattyn pytany, czy nie lepiej – oprócz promowania abstynencji seksualnej – mówić młodzieży, że jeśli już ma uprawiać seks, to niech choć zabezpiecza się prezerwatywami, odpowiada: – Moja córka, 16-latka, powiedziała mi, że ma zamiar uprawiać seks. Ja jej nie doradzę, by używała prezerwatyw, ponieważ nie sądzę, że to ją ochroni. Przecież nie ochroni jej serca. Nie ochroni jej uczuć, jej zdrowia emocjonalnego. Nie chcę, by nabrała fałszywego poczucia bezpieczeństwa dzięki używaniu prezerwatywy.
A konstytucja?
Na wielkich imprezach ruchu Srebrna Obrączka Pattyn i jego współpracownicy często powołują się na Boga, Biblię, Dziesięć Przykazań. Teoretycznie łamie to zapisaną w konstytucji zasadę rozdziału kościoła od państwa zgodnie z którą rząd nie może finansować ruchów i organizacji religijnych.
Jednak administracja Busha już na początku pierwszej kadencji zapowiedziała, że będzie przekazywać pieniądze również organizacjom religijnym tam, gdzie sprawdzają się one lepiej niż podmioty świeckie. Stawia tylko dwa warunki: pieniądze nie będą wykorzystywane do działalności religijnej, a każdy program religijny musi mieć swoją „świecką” wersję. W efekcie dofinansowywania grup religijnych, które zajmują się chorymi, biednymi, i prowadzą pożyteczną działalność charytatywną, prawie nikt nie kwestionuje. Jednak wejście do szkół ruchów, które na co dzień walczą z prawem do aborcji czy prawami gejów, a teraz chcą promować „dziewictwo”, budzi sprzeciwy.
Obrońcy praw obywatelskich w Pittsburghu podali ostatnio do sądu rządowy Departament Zdrowia (z którego płyną fundusze na promowanie abstynencji seksualnej) za łamiące konstytucję przyznawanie pieniędzy takim grupom jak Srebrna Obrączka. Według pozywających organizacja ta prowadzi wyłącznie religijną edukację. Po złożeniu pozwu na stronie internetowej Srebrnej Obrączki natychmiast pojawiły się informacje, że „świecka” wersja programu, płyt DVD i pakietów informacyjnych jest „w przygotowaniu”
Zyski i ryzyko abstynencji
Takich grup jak Srebrna Obrączka jest coraz więcej. Ocenia się, że w ostatnich dziesięciu latach aż 2 mln amerykańskich nastolatków złożyło „śluby czystości”. Ale według badań 88 proc. z nich łamie przyrzeczenie i rozpoczyna życie seksualne przed ślubem. Mimo to akcja promowania „abstynencji” przynosi efekty – nastolatki, które przyrzekły powstrzymywanie się od seksu, rozpoczynają życie seksualne średnio półtora roku później niż ich rówieśnicy. Zdaniem psychologów to bardzo pozytywne zjawisko.
Są jednak i niebezpieczne skutki uboczne. Mówi prof. Peter Berman z Columbia University, współautor najpełniejszego studium nad zdrowiem i seksualnością amerykańskich nastolatków: – Gdy te osoby już zdecydują się na uprawianie seksu, o wiele rzadziej (przynajmniej o 30 proc.) niż ich rówieśnicy używają prezerwatyw i środków antykoncepcyjnych. Efektem jest o wiele większe ryzyko zajścia w niechcianą ciążę i zarażenia się chorobami wenerycznymi lub AIDS. Ten pierwszy stosunek „bez zabezpieczenia” niweluje prawie cały zysk z opóźnienia rozpoczęcia współżycia.
Rząd decyduje się zwiększać fundusze na jednostronną edukację seksualną, choć praktycznie nie ma badań, które potwierdzałyby, że edukacja typu „tylko abstynencja” w rzeczywistości przynosi rezultaty.
Deborah Roffman, która przez wiele lat prowadziła lekcje wychowania seksualnego w szkołach Maryland i w okolicach Waszyngtonu, i pisze na te tematy w „Washington Post”, tłumaczy: – Konserwatywne grupy chrześcijańskie zmieniły taktykę. Przez lata walczyły w ogóle o wyrzucenie wychowania seksualnego ze szkół. Teraz, wykorzystując lęki przed ciążą i chorobami, chcą w szkołach w całym kraju wprowadzić wyłącznie nauczanie według programów „tylko abstynencja”.
Roffman zastrzega jednak, że wcale nie walczy z ideą abstynencji seksualnej nastolatków: – Proszę mnie źle nie zrozumieć, uważam, że kładzenie nacisku na abstynencję seksualną w ostatnich latach przyniosło ogromne korzyści. Powstrzymywanie się przed rozpoczęciem życia seksualnego staje się coraz bardziej akceptowalne wśród młodzieży. Abstynencja to najlepsze wyjście dla osób zbyt młodych, niegotowych psychicznie. Sama to głoszę. Nie mam też nic przeciwko idei czystości, dziewictwa, argumentom religijnym. Jednak ideologia narzucana przez programy federalne, całkowity zakaz mówienia w szkołach o antykoncepcji, to co innego. Religia i indoktrynacja zamaskowane wkraczają do naszego systemu publicznego szkolnictwa – mówi Roffman.
Stanowa abstynencja
Jak wygląda wychowanie seksualne w amerykańskich szkołach? Zależy od stanu, a nawet od powiatu, w którym się mieszka. W liberalnej Kalifornii szkoły w ogóle nie stosują programów typu „tylko abstynencja” (to jedyny taki stan). Za to w konserwatywnej Karolinie Płn. stosują go wszystkie szkoły publiczne. Oto przykładowe tematy lekcji w takiej szkole: „Życie seksualne przed ślubem powoduje spustoszenia w psychice”. Temat następnej lekcji: „Prezerwatywy często zawodzą”.
W stanie Maryland, gdzie mieszkam, w powiecie Montgomery pod Waszyngtonem, trwa właśnie zażarta batalia o programy wychowania seksualnego. W powiatowym biurze edukacji dowiedziałem się, że dopiero od 1984 roku (początek epidemii AIDS!) nauczyciele mogli na lekcjach rozmawiać o używaniu prezerwatyw, ale zgodę na ich pokazywanie otrzymali dopiero w latach 90. Dziś w powiatowych liceach uczniowie mogą się zapisać na zajęcia wychowania seksualnego (na których mówi się o zapobieganiu ciąży i AIDS) tylko za zgodą rodziców. Rodzice mogą też wybrać dla dzieci jako alternatywę kurs promujący seksualną abstynencję.
W listopadzie powiatowa rada edukacji zatwierdziła nowy, bardziej liberalny program (Maryland to jeden z najbardziej liberalnych stanów w Ameryce). Przewiduje on, że w ósmej klasie nauczyciel prowadzi z dziećmi dyskusję o homoseksualizmie, a w dziesiątej (drugiej gimnazjum) – uczniowie mają oglądać siedmiominutowy film instruktażowy dotyczący sposobu używania prezerwatywy (słynny „film z bananem”).
Wprowadzenie nowego programu zostało jednak, po protestach konserwatywnych grup, części rodziców i lokalnych polityków, zablokowane przez sąd. Obecnie trwają wokół niego batalie prawne.
Podobne gorące batalie toczą się m.in. w stanach Ohio, Utah, Minnesota, Kansas i Floryda.
Marcin Gadziński, Waszyngton, Źródło tekstu: http://serwisy.gazeta.pl/swiat/1,34254,2741366.html