Żebro Adama
Jak się bronić przed zarzutem, że już sam opis stworzenia pierwszej kobiety sytuuje ją poniżej mężczyzny? Bardzo bym prosiła o jakieś słowo komentarza na temat stworzenia Ewy z żebra Adama.
Najpierw dwie uwagi wstępne. Po pierwsze, warto wiedzieć, że w czasach, kiedy zapis ten powstał – w wieku IX, a może X przed Chrystusem – w języku hebrajskim jeszcze nie umiano wyrażać pojęć abstrakcyjnych i zazwyczaj oddawano je za pomocą obrazów. Również w opisie stworzenia pierwszej kobiety z żebra pierwszego mężczyzny niewątpliwie kryje się jakaś treść ogólna, toteż spróbujmy ją odczytać.
Po wtóre, opis ten jest częścią z kolei drugiej już biblijnej opowieści o stworzeniu pierwszych ludzi. Opowieść pierwsza zawiera zdanie nie pozostawiające wątpliwości co do tego, że mężczyzna i kobieta są sobie równi: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1,27).
Ale przeczytajmy ów opis stworzenia Ewy z żebra Adama: „Wtedy to Pan sprawił, że mężczyzna pogrążył się w głębokim śnie, i gdy spał wyjął jedno z jego żeber, a miejsce to zapełnił ciałem. Po czym Pan Bóg z żebra, które wyjął z mężczyzny, zbudował niewiastę. A gdy ją przyprowadził do mężczyzny, mężczyzna powiedział: Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta” (Rdz 2,21-23).
Już na pierwszy rzut oka widać, że kluczem do zrozumienia przesłania, jakie jest w tej opowieści zawarte, będzie właściwe zrozumienie słów mężczyzny, że kobieta, którą został w ten sposób obdarzony, jest „kością z moich kości i ciałem z mego ciała”.
Otóż zwrot ten pojawia się w Biblii kilka razy, toteż stosunkowo łatwo ustalić, co on znaczy. Kiedy młody Jakub wybrał się w daleką drogę do swojego wuja, Labana, ten go wita słowami: „Przecież jesteś moją kością i ciałem!” (Rdz 29,14). Z kolei bezbożny Abimelek, chcąc sobie zjednać krewnych swej matki, sprytnie im się przymila: „Wszak jestem z kości waszej i z waszego ciała!” (Sdz 9,2). Podobnie pokolenia izraelskie, pragnąc nakłonić Dawida do przyjęcia tronu, argumentują: „Oto myśmy kości twoje i ciało!” (2 Sm 5,1).
Jak widzimy, zwrot ten wyraża bliskość i pokrewieństwo, i nie jest jego celem ustalanie hierarchii ważności między bliskimi sobie ludźmi. W ustach Adama słowa te wyrażały więc, że rozpoznaje on w kobiecie kogoś sobie bliskiego. Wolno dodać: „kogoś bardzo bliskiego” – była ona przecież w ogóle pierwszym człowiekiem, z jakim on się spotkał. Można jeszcze dodać: „i równego sobie” – z tym jednak zastrzeżeniem, że prawdziwa bliskość poniekąd unieważnia kategorie wyższy-niższy.
Owszem, w społeczeństwie, w którym żyli autorzy biblijni, kobieta była dyskryminowana. Jednak Pismo Święte nie pozostawia wątpliwości co do tego, że tak być nie powinno. Na początku było inaczej. Bóg stworzył mężczyznę i kobietę jako ludzi zdolnych do wzajemnej bliskości, sobie równych i wzajemnie się dopełniających. Dyskryminacja kobiety i degradowanie jej jako rzekomo niższej od mężczyzny, jest jednym ze znaków grzeszności naszego obecnego świata. Pismo Święte widzi w tym skutek grzechu pierworodnego. Dopiero po grzechu kobieta usłyszała: „(…) ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą” (Rdz 3,16).
Chrystus Pan, który udziela nam odpuszczenia grzechów, ma również moc naprawić wszystkie deformacje spowodowane w naszym ludzkim świecie przez grzech. Jest Jego wolą, żeby również w zakresie relacji między mężczyznami i kobietami dokonać powrotu do tego, jak było „na początku” (Mt 19,8). Toteż w Kościele, i to od samego początku, kobieta – w tym, co najistotniejsze – jest traktowana jako równa mężczyźnie. „Nie ma już – napisze Apostoł Paweł – mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie” (Ga 3,28). Kobieta, tak samo jak mężczyzna, jest powołana do życia wiecznego, tak samo też wezwana do obu największych darów nowego stworzenia: sakramentów chrztu i Eucharystii.
Jednak temat żebra Adama znalazł w Nowym Testamencie kontynuacje jeszcze głębsze. Przedtem jednak trzeba przypomnieć, że Chrystus Pan jest często przedstawiany w Piśmie Świętym jako nowy Adam[1]. Otóż już Ojcowie żyjący w II wieku nazywają Maryję drugą Ewą[2] – podobnie bowiem jak Ewa współdziałała z pierwszym Adamem w sprowadzeniu grzechu na wszystkich ludzi, tak Maryja współpracowała z drugim Adamem w dokonanym przez Niego dziele odkupienia.
Rzecz jasna, nie może być mowy o równości między drugim Adamem i drugą Ewą. On jest wiekuistym Bogiem, Ona – choć wywyższona ponad wszystkie stworzenia – jest tylko stworzeniem. Kiedy jednak Syn Boży postanowił dla naszego zbawienia przyjąć człowieczeństwo i stać się drugim Adamem, założycielem ludzkości odkupionej, wziął ciało z Maryi i tylko z Niej (por. Mt 1,20; Łk 1,34n).
Zatem stało się odwrotnie niż na początku. Wtedy Ewa została utworzona z ciała Adama, natomiast ciało drugiego Adama zostało ukształtowane z drugiej Ewy. Co więcej, pierwsze wydarzenie dokonało się tylko symbolicznie, tajemnica wcielenia Syna Bożego dokonała się realnie: Syn Boży naprawdę przyjął ciało z Maryi Dziewicy. Maryja może powiedzieć o Synu Bożym, który raczył zostać Jej Synem: „On jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała!” Wraz z Nią my wszyscy, cała ludzkość, możemy mówić: On jest ciałem z naszego ciała!
Druga nowotestamentalna kontynuacja naszego tematu dotyczy Kościoła jako małżonki drugiego Adama. Bo również drugi Adam jeden raz zasnął w sposób szczególny, mianowicie w Wielki Piątek na drzewie krzyża. Z całą pewnością był to sen miłości, nie ma przecież „większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 19,34). I również drugiemu Adamowi bok został otwarty „i natychmiast wypłynęła krew i woda” (J 19,34), z których Bóg ukształtował Jemu, swojemu Synowi, umiłowaną małżonkę, Kościół.
Wiara natychmiast podpowiada nam, że krew i woda, które wypłynęły z boku Ukrzyżowanego, to ta sama Krew, która codziennie uobecnia się w Kielichu eucharystycznym, i ta sama woda, w której rodzą się Chrystusowi przez sakrament chrztu coraz to nowe dzieci. W ten sposób On, który jest „ciałem z naszego ciała”, może rozpoznać w nas, którzy jesteśmy Jego Kościołem i Jego Małżonką, swoje własne Ciało (por. Dz 9,4; Rz 12,4n; 1 Kor 12,12nn; Ef 1,22n; Kol 1,18; 2,19).
Mam w swoich zapiskach ponad dwadzieścia tekstów, w których Ojcowie wyjaśniają, że opis utworzenia Ewy z żebra Adama jest w gruncie rzeczy proroctwem, jakie miało się wypełnić w Jezusie Chrystusie, w Jego zbawczej ofierze za Kościół. Tylko dla przykładu przytoczę przepiękną medytację, napisaną przez św. Metodego z Olimpu (pierwsza połowa III wieku). Głównym biblijnym odniesieniem jest w tej medytacji tekst Listu do Efezjan 5,22-32: „Apostoł wprost do Chrystusa odnosi to, co dotyczy Adama. W takiej sytuacji wszystko się doskonale zgadza: że Kościół powstał z Jego kości i ciała, że z miłości do Kościoła Słowo opuściło Ojca niebieskiego i zstąpiło, aby połączyć się z żoną, oraz zasnęło w ekstazie umierając za nią dobrowolnie, <ażeby osobiście postawić przed sobą Kościół jako chwalebny i nie mający skazy, oczyściwszy go przez obmycie> na przyjęcie duchowego i błogosławionego nasienia, które on sam posiewa, podtrzymuje i pielęgnuje w głębokości umysłu. Kościół zaś przyjmuje je i kształtuje jak kobieta w łonie, a gdy się narodzi, karmi je jako cnotę.
W ten sposób stosownie wypełnił się nakaz: <Rośnijcie i rozmnażajcie się> (Rdz 1,28), bo Kościół rośnie z dnia na dzień w wielkości, piękności i liczbie dzięki związkowi i zjednoczeniu ze Słowem, które i teraz zstępuje na nas i zbliża się do nas przez przypomnienie męki. Inaczej bowiem Kościół nie mógłby przyjąć wiernych oraz odrodzić ich przez <obmycie odrodzenia> (Tt 3,5), gdyby Chrystus, powodowany ich dobrem, nie wyzbył się samego siebie, aby, jak powiedziałem, mogli Go pojąć dzięki powtórzeniu męki; gdyby ponownie nie umarł zstąpiwszy z nieba i połączywszy się ze swą małżonką, oraz nie dostarczył swego żebra, aby wzięto z Niego moc, i żeby wzrośli ci wszyscy, którzy zostali w Nim zbudowani, którzy wskutek obmycia narodzili się z kości i ciała, tzn. przyjęli cząstkę Jego świętości i chwały”[3].
To może jeszcze warto zauważyć, że z powyższej medytacji jednoznacznie wynika, iż św. Metody z Olimpu miał przed sobą tekst Listu do Efezjan, w którym werset 5,30 był rozszerzony podobnie jak w Biblii Jakuba Wujka: „Bo jesteśmy członkami Jego ciała, [z Jego ciała i z Jego kości]”. Podobne rozszerzenie znajdowało się w egzemplarzach, którymi posługiwali się św. Ireneusz, Orygenes, św. Jan Złotousty, św. Ambroży, św. Hieronim, Wiktoryn, Ambrozjaster – słowem, cała plejada najwybitniejszych Ojców. Z powodu tak szerokiej popularności tej rozszerzonej wersji po dziś dzień nie mamy stuprocentowej pewności, czy słusznie w wydaniach krytycznych Nowego Testamentu fragment znajdujący się w nawiasach kwadratowych został pominięty. Jedno jest pewne: że w obrazie stworzenia Ewy z żebra Adama chrześcijanie bardzo powszechnie rozpoznawali zapowiedź narodzenia się Kościoła z ukrzyżowanego ciała Jezusa Chrystusa. My, Jego Kościół i Jego małżonka, jesteśmy „z Jego ciała i z Jego kości!”.
Jacek Salij OP
[1] Por. Rz 5,17-19; 1 Kor 15,22. 45. Podstawowe odniesienia biblijne tego wątku znaleźć można w: Słownik teologii biblijnej, red. Xavier Léon-Dufour, Poznań-Warszawa 1973 s.42-43.
[2] Por. św. Ireneusz, Zdemaskowanie i zbicie fałszywej wiedzy (Adversus haereses), 3,22; Tertulian, O ciele Chrystusa, 17-23.
[3] Św. Metody z Olimpu, Uczta, mowa 3,8; tłum. Stanisław Kalinkowski, Warszawa 1980 s.46.