2 niedziela zwykła, rok B
CZŁOWIEK JAKO ŚWIĄTYNIA W NAUCE NOWEGO TESTAMENTU (1 Kor 6,19)
HOMILIA 1
1. Kilometr drutu w kieszeni – mówimy tak, gdy słyszymy i jakiejś niezwykle skomplikowanej sytuacji. Taką sytuację, misz-masz bohaterów i ich losów widzimy dzisiaj w czytaniach mszalnych:
- mały Samuel: dziecko Elkany i jego drugiej żony Anny; pierwsza żona dokuczała Annie z powodu jej bezdzietności, Anna obiecała, że dziecko, które się urodzi, odda na służbę Bogu – tak tez się stało,
- Samuel służy Helemu: pobożny i uczciwy Heli miał dwóch synów – wyjątkowo paskudne kreatury, Bóg ich zgładził, ustanowił Samuela,
- Samuel miał być Sędzią – ostatnim w historii Izraela, on namaści pierwszego króla – Saula oraz jego następcę – króla Dawida; będzie charyzmatycznym przywódcą plemion izraelskich, ale póki co jest jeszcze małym chłopce, a Bóg do niego mówi… Bóg mówi do dziecka…
2. Chrześcijanie w Koryncie:
- duma św. Pawła, jego ukochana wspólnota,
- 3 grzechy główne: kazirodztwo, podawanie się wzajemnie do trybunałów pogańskich, swoboda obyczajów,
- w luźnym stylu życia nie widzieli niczego złego; do nich pisze św. Paweł o pięknie i świątyni ludzkiego ciała; wiara to nie tylko piękne ideały, ale oddanie Bogu całego swojego życia.
3. Baranek Boży: Jan i Andrzej słyszą te słowa, Jan zapamięta je aż po krzyż Jezusa: Jezus umrze na krzyżu w porze zabijania w świątyni jerozolimskiej baranków paschalnych; w Egipcie krew zabitego baranka, którą oznaczono drzwi, uratowała życie pierworodnych, tu: ratuje od śmierci wiecznej.
4. Jezus bardzo szybko powołuje uczniów. A przecież ich wiara będzie dojrzewała bardzo powoli…
5. Drut rozplątany nie zawsze będzie prosty i bez zagięć. Tak i nasza wiara – najsilniejsza nawet – nie będzie jednak nigdy prosta i idealna. Ale taka właśnie nierówna jest dobra! Wtedy możemy mówić: „Mów, Panie, bo sługa Twój słucha…”
Wiktorówki, 18 stycznia 2015, 2 niedziela zwykła, rok B, 1 Sm 3,3b-10.19; Ps 40; 1 Kor 6,13c-15a.17-20; J 1,35-42
HOMILIA 2
1. Natknąłem się wczoraj w pustej kaplicy na parę młodych ludzi. Stali z tyłu, mocno przytuleni do siebie.. Jakaś czułość biła od nich. Nie wiem, nie pytałem, może jakieś wyznanie, oświadczyny, może coś innego…
2. Pomyślałem: zobacz, czas pandemii, zamknięcia, zimno, śnieżyca, tłumy ludzi, mieszanka poglądów, ciupagi, otwarcia, zamknięcia. I w tym wszystkim znak, że ktoś kocha, że życie toczy się dalej. Że są marzenia, ludzie bliscy, że właśnie tu przypadkowo taka chwila…
3. Krótko mówiąc: nadzieja! nie brak jej także w dzisiejszych czytaniach…
4. Bóg powołuje małego Samuela w trudnym czasie – to był „lockdown” na widzenia. Synowie kapłanowi Helemu się nie udali, on sam był już słabego zdrowia, zwłaszcza słabego wzroku – to eufemizm oznaczający utratę więzi Izraela z Bogiem. To wezwanie i odpowiedź mówi o nadziei, że nie wszystko w tym trudnym czasie jest stracone, że Bóg nie porzucił swojego ludu.
5. Klimat wśród chrześcijan w Koryncie przypomina tez nasze czasy. Można powiedzieć krótko: „ale o co chodzi?”, „wszyscy to robią”, „nikomu nie dzieje się krzywda”. Luz moralny, w którym chrześcijanie niczego złego nie widzą. Z nadzieją pisze im św. Paweł o ciele jako świątyni Ducha Świętego, aby nie tylko w duszy, ale i w ciele chwalili Boga.
6. Ewangelia: ciekawy moment, w którym Jezus ma trzech uczniów. CO w tym ciekawego? Otóż dwóch z nich opiera się na świadectwie Jana Chrzciciela, a jeden na świadectwie swojego rodzonego brata. Jeszcze długa droga przed nimi… Są nimi Jan (najmłodszy), Andrzej i Piotr (rodzeni bracia). Potem będą kolejni jeszcze. Pod krzyżem zostanie jeden z nich. Ale potem, porwani Duchem Świętym będą świadkami Zmartwychwstałego.
7. Bądźmy dla siebie nawzajem świadkami Chrystusa i Kościoła. Chwalmy Boga duszą i ciałem. Nawzajem prowadźmy się do Boga…
Wiktorówki, 2 niedziela zwykła, rok B, 17 stycznia 2021, 1 Sm 3, 3b-10.19; Ps 40; 1 Kor 6, 13-20
HOMILIA 3
1. Gdy już naczytałem się o rozpasanych Koryntianach, sytuacji Izraela w czasach kapłana Helego oraz o powołaniu w NT i ST, wtedy wróciłem do refleksji nad 2 czytaniem.
2. Św. Paweł pisze do wyluzowanych Koryntian: „Czyż nie wiecie, że ciała wasze są członkami Chrystusa?… czyż nie wiecie, że ciało wasze jest przybytkiem Ducha Świętego, który w was jest?”
3. Przyszło mi wtedy do głowy takie pytanie: a jak to jest z osobami z niepełnosprawnością? Jak to jest z osobami o głębokim stopniu upośledzenia? Jak to jest z osobą, której ciało przeszywa nieustanny ból? czy takie osobie można powiedzieć: „Chwalcie więc Boga w waszym ciele?”
4. teologia niepełnosprawności już posiada swoje mocne korzenie. Szkoda tylko, że kojarzy się z osobami, które w swoim postępowaniu sprzeniewierzyły się wielkim wartościom i stały się przestępcami (MD Philippe, Jean Vanier). Bez wymądrzania się chcę podzielić się odpowiedzią na pytanie: w jaki sposób osoby z niepełnosprawnością intelektualną przekazują prawdę o tym, Kim jest Bóg? A odpowiedź na to pytanie koresponduje z dzisiejszymi czytaniami.
5. Cechą tych osób jest RÓŻNORODNOŚĆ. Myślą nieszablonowo. Pewnych umiejętności nie posiadają, ale mają za to inne mocno rozwinięte. Inne rzeczy sprawiają im radość, przyjemność, inaczej komunikują emocje i potrzeby.
6. To wszystko mówi: zobacz, Bóg jest inny niż myślisz. Jego drogi są inne niż nasze, Jego myśli są inne niż nasze. „Bądź wola Twoja” jakże często znaczy: wola Twoja, ale po mojemu… zbyt często.
7. Osoby z niepełnosprawnością w stopniu głębokim są zależne od innych. Po prostu wielu rzeczy nie potrafią zrobić. Co nam to mówi o Bogu? Osoby w Trójcy Świętej potrzebują siebie, są jakby w pewnym sensie w swojej wolności od siebie nawzajem „zależne” – Ojciec bez Syna nie byłby Ojcem, Duch Święty, który jest osobową Miłością Ojca i Syna jest z ich relacji… ta relacja pozostanie na zawsze!
8. Jezus wykupił nas z niewoli grzechu przez krzyż i zmartwychwstanie. Wszedł na zawsze w relację z nami. Ta zależność działa w dwie strony. Bóg w pewnym sensie jest „zależny” od człowieka (Msza, chrzest wodą…). Bóg nie może zbawić człowieka bez jego woli! Nie może zmusić człowieka do relacji z sobą.
9. Osoby z głęboką niepełnosprawnością są dla nas TAJEMNICĄ. Bliscy je rozumieją, czytają ich komunikaty. Ale one są ukryte w swojej istocie.
10. Podobnie jest z Bogiem. Zawsze będzie Tajemnicą! Ale taką, która zaprasza do zgłębiania. Św. Paweł pisze, że ciało jest przybytkiem – nie świątynią. Świątynia oznacza przybytek oraz place i zbudowania przyświątynne. Ciało jest przybytkiem, miejscem, gdzie wchodzili tylko kapłani, palili lampy, kładli chleby, tam raz w roku wchodził kapłan za zasłonę i po cichu wypowiadał najświętsze imię Boga.
11. Tego potrzebujemy, aby być ludźmi…
Radonie, 2 niedziela zwykła, 14 stycznia 2024, rok B, 1 Sm 3,3b-10.19; Ps 40; 1 Kor 6,13c-15a.17-20; J 1,35-42
HOMILIA 4
Samuel był małym chłopcem. Stary kapłan Heli kochał go więcej niż swoich synów. Sam dobry sługa Boga nie zdołał wychować swoich własnych synów na uczciwych ludzi. Samuel był dla niego radością serca. Wiedział, że jest owocem modlitwy matki Anny. Ona błagała o dar macierzyństwa, a Ten przez usta Hellego zapewnił ją o wysłuchanej modlitwie. Matka wyprosiła syna i jako pierworodnego oddała Panu. Helli przyjął młodego chłopca i dopuścił go tak blisko do przybytku, jak to było możliwe. Z doświadczenia wiedział, że skoro jest darem Boga, jest Bogu miły. Wiedział też, co potrafi zdziałać rozmodlona kobieta. Samuel żył w świecie modlitwy matki. Jej modlitwa przy gotowała jego poczęcie, w modlitwie w duchu Magnificat, czyli dziękczynnej pieśni, kształtował się pod jej sercem, w modlitwie matki wzrastał. Ona była pierwszą mistrzynią modlitwy w życiu syna. Rozmodlona matka tworzyła środowisko Boże dla swego dziecka. Z radością, choć na pewno i z bólem, oddała dziecko na służbę do świątyni. Wiedziała, że w ten sposób znajdzie się jeszcze pełniej w środowisku Bożym, wiedziała, że tam najłatwiej nauczy się modlitwy.
Heli też był mężem modlitwy. Wiedział, co to znaczy słuchać Boga, co to znaczy odbierać Jego słowa, co to znaczy wykonać to, co Bóg zleci. Wiedział też, że najpiękniejszym i najważniejszym zadaniem kapłana jest uczenie ludzi modlitwy, czyli osobistego kontaktu z Bogiem, owego słuchania przemawiającego Boga. Był blisko, gdy młody Samuel został imiennie wezwany przez Boga. To jest początek wielkiej Bożej przygody, gdy człowiek usłyszy swoje imię, usłyszy je jako wezwanie skierowane wprost od Boga. To jest niesamowite przeżycie, bo w tym imieniu wymówionym przez Boga jest zawarta cała Jego miłość. W swoim imieniu, wypowiedzianym przez Boga, człowiek odkrywa, iż jest Bogu znany tak, jak dziecko ojcu. Młody Samuel wiedział, że Heli go kocha i sądził, że to on go wzywa, dlatego odpowiedział natychmiast. Trzecie wołanie pozwala Hellemu bezbłędnie stwierdzić, że chłopca woła Bóg. Jakże proste jest pouczenie doświadczonego kapłana: Powiedz tylko jedno zdanie: „Mów, Panie, bo sługa Twój słucha”. Więcej pouczeń nie było potrzeba. Kontakt został nawiązany. Odtąd już sam Bóg był dla Samuela nauczycielem modlitwy i życia, odtąd życie staje się modlitwą, a modlitwa życiem.
Autor natchniony zawarł to w pięknym określeniu: „Samuel dorastał, a Pan był z nim. Nie pozwolił upaść żadnemu Jego słowu na ziemię”. Każde słowo Boga padało w serce Samuela i zamieniało się w czyn. Jakże bardzo potrzeba nam dziś Bożego środowiska, które tworzą ludzie rozmodleni – jak bardzo! Ileż wielkich synów i córek mogą wychować autentycznie rozmodleni rodzice. Ile wielkich ludzi mogą wychować trwający na modlitwie kapłani.
Z niepokojem można obserwować, jak wielu dziś szuka nauczycieli modlitwy wśród buddystów czy hinduistów, tak jakby chrześcijaństwo nie miało w tej dziedzinie mistrzów nad mistrzami. W naszej formacji religijnej, od rodziny, przez katechezę, po wspólnoty zakonne i seminaria duchowne zabrakło mistycznego wymiaru, a jeśli jego zabraknie, chrześcijaństwo przypomina namiot bez masztu. W każdej parafii powinny powstać szkoły modlitwy, ale do tego potrzeba kadry i od jej ukształtowania należy rozpocząć to wielkie dzieło.
Ks. Edward Staniek, ŹRÓDŁO, nr 3/94, 2 niedziela zwykła, rok B, 1 Sm 3,3b-10.19; 1 Kor 6,13c-15a.17-20; J 1, 35-42