10 niedziela zwykła, rok A
HOMILIA 1
1. „Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary”. Naprawdę? To jest paradoks i świetny temat na katechezę dorosłych… Przecież za chwilę złożę na ołtarzu chleb i wino zmieszane z wodą. Powiem: „Módlmy się, aby moją i waszą ofiarę przyjął Pan, Bóg wszechmogący…”
2. To jest paradoks, ponieważ Bóg sam w sobie jest absolutny, nie potrzebuje tego, co Mu dajemy. A jednocześnie zaprasza nas do składania ofiar. Dlaczego? Ponieważ gest ofiarowania czegoś Bogu czyni mnie podobnym do Niego. A zatem – zdolnym do poznawania Go. W konsekwencji tego mogę z Nim stworzyć wspólnotę.
3. Tak właśnie mówił św. Augustyn: „Prawdziwą ofiarą jest każde dzieło, które przyczynia się do połączenia nas świętą wspólnotą z Bogiem. Krótko mówiąc: sednem każdej ofiary jest stworzenie wspólnoty. Czy jest ku temu jakaś prostsza droga niż miłosierdzie?…
Radonie, 11 czerwca 2023, 10 niedziela zwykła, rok A, Oz 6,1-6; Ps 50; Rz 4,18-25; Mt 9,9-13.
LEKTURA DODATKOWA
Prorocka działalność Ozeasza rozwija się w Północnym Królestwie aż do upadku Samarii, najechanej przez Asyryjczyków w 721 roku przed Chrystusem. Osobista historia proroka staje się kanwą obrazów miłości Boga do niewiernej małżonki:
Początek tego, co powiedział Pan do Ozeasza. Rzekł do niego: Idź, weź sobie [za żonę] kobietę uprawiającą nierząd i [bądź ojcem] dzieci nierządu; bo zaiste kraj uprawia nierząd – odwracając się od Pana. Doświadczenie miłości do niewiernej żony jest dla Ozeasza alegorią nieskończonej miłości Boga do niewiernego Mu ludu, który nie troszczy się o przymierze z Bogiem, uprawia bałwochwalstwo, a jego przywódcy nie wyrażają najmniejszej chęci, aby ich rządy dokonywały się w imieniu Boga i w posłuszeństwie Jego przykazaniom. Wiele religijnych aktów jest podszytych hipokryzją, co prorok ujmuje słowami: Miłość wasza podobna do chmur o świtaniu albo do rosy, która prędko znika.
Auto-refleksyjne wezwanie do nawrócenia oparte na dobrze rozumianej zasadzie, że nieszczęścia spadające na naród są skutkiem porzucenia Bożego Prawa, niestety nie owocują trwałością sprawiedliwości i wierności Bogu, lecz wyłącznie znajdują wyraz w mnożeniu kolejnych krwawych ofiar i całopaleń. Niestety za taką krótkotrwałą intensyfikacją kultu nie kryje się autentyczna przemiana życia i powrót do wiernego zachowania Przymierza. Dlatego prorok kładzie szczególny akcent na „poznaniu Boga”. W rozważanym tekście terminy poznać, poznanie pojawiają się trzykrotnie. Znajomość Boga nie rodzi się jednak ze znajomości teologii, dobrze rozwiniętego kultu i ofiar hojnie składanych. Ozeasz rozpoczyna swoje dzieło przywołując miłość do swej cudzołożnej małżonki. To doświadczenie jest dla niego kluczem do poznania Boga.
Bóg kocha swój lud, jak małżonek, który zakochany w niewiernej oblubienicy, nie chce się z nią rozłączyć, ale oczekuje na korzystny moment, aby przyjąć ją z powrotem do domu. Przebacza jej niewierność, a jego miłość jest płodna, dając narodziny kolejnych dzieci. Wczytując się w Ozeasza nie można wątpić, że Bóg jest zakochany w swoim ludzie, gotów mu przebaczyć jego grzechy i nieustannie oczekuje na szczere odnowienie wierności przymierzu. Miłość i znajomość Boga są prawdziwymi wyznacznikami wiary i nie mogą być zastąpione nawet największą ilością składanych ofiar. Miłość pełna przebaczenia i gotowości na powrót jest naturą Boga, który nie wątpi, że w końcu przekona niewierną oblubienicę do szczerego powrotu do Niego i do przyjęcia daru Jego miłości: I stanie się w owym dniu – wyrocznia Pana – że nazwie Mnie: Mąż mój, a już nie powie: Mój Baal. (…) I poślubię cię sobie na wieki, poślubię przez sprawiedliwość i prawo, przez miłość i miłosierdzie (2, 18. 21).
Bóg chce być poznany nie tylko jako wierny małżonek wybaczający niewierność, ale także jako kochający i pełen czułości ojciec: Miłowałem Izraela, gdy jeszcze był dzieckiem, i syna swego wezwałem z Egiptu. Im bardziej ich wzywałem, tym dalej odchodzili ode Mnie, składali ofiary Baalom i bożkom palili kadzidła. A przecież Ja uczyłem chodzić Efraima, na swe ramiona ich brałem; oni zaś nie rozumieli, że przywracałem im zdrowie. Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę – schyliłem się ku niemu i nakarmiłem je (11,1-4). Poznanie Boga dokonuje się dzięki doświadczeniu Jego czułej miłości. Na osiem wieków przed Chrystusem, w czasach Chrystusa, jak widzimy to w ewangeliach oraz także w naszym pokoleniu łatwiej jest składać ofiary, niż autentycznie nawracać się do Boga. Łatwiej narzucamy sobie drakoński rytm nowenny pompejańskiej lub zapożyczamy się na kosztowną pielgrzymkę, niż nawracamy się szczerze, aby dogłębnie przyjąć wolę Boga.
Źródło tekstu: sfd.kuria.lublin.pl
OFIARY
(hebrajski korbanot, od karaw = zbliżać się, [według interpretacji midraszowej, to, co składa się Bogu w ofierze, zbliża człowieka do Niego; kodaszim, od kodesz = świętość, święta rzecz). O składaniu o. w Biblii Hebrajskiej jest mowa około 80 razy (przede wszystkim w Księdze Kapłańskiej i w Księdze Liczb); po raz pierwszy – przy okazji opowieści o Kainie i Ablu, a następnie o potopie i Noem. Szczególne znaczenie miało ofiarowanie Izaaka przez jego ojca, Abrahama ( akeda), oraz ofiarowanie baranka pesachowego (por.: baran; Pesach). Po ustanowieniu Przybytku i Namiotu Spotkania o. stały się stałym elementem życia religijnego starożytnych Izraelitów. Wyróżnia się wiele ich typów, gdyż w ofierze można składać różnego rodzaju zwierzęta, ptaki bądź wino i inne produkty. Ofiara może być całopalna (jej wzorcem była ofiara złożona przez Abrahama, której zapach spodobał się Panu, dzięki czemu stała się cenRtalnym elementem kultu świątynnego; por. też Holokaust), ofiara mogła również zostać spożyta, w części lub w całości przez kapłanów, osoby składające ją bądź przez ubogich. O. składano również po popełnieniu grzechu lub przestępstwa. Istniały także: „ o. pokoju” (hebrajski, sz(e)lamim; dziękczynne bądź wotywne), związane z ucztą, będące wyrazem wspólnoty; o. prywatne, składane przez indywidualnych oferentów; o. publiczne (hebrajski, tamid), składane codziennie przez kapłanów rano i wieczorem w Świątyni Jerozolimskiej, symbolizujące ślubowaną przez Izrael nieprzerwaną służbę Bogu. Charakterystyczną cechą judaizmu była ścisła centralizacja kultu w Świątyni Jerozolimskiej i prowadzący do tego proces. Początkowo o. składano na „wysokich miejscach” (hebrajski, bamot). Według teorii rozwiniętej w literaturze rabinicznej, po ustanowieniu Przybytku o. takie były zakazane, dopóki Przybytek znajdował się na pustyni, wraz z wędrującymi przez nią Izraelitami. Od wejścia do Ziemi Obiecanej było kilka okresów, w których składanie o. na „wysokich miejscach” było zakazane, lub przeciwnie – dozwolone. Ostatecznie, po wzniesieniu Świątyni Jerozolimskiej, zostały one zakazane. Pobożni, w tym faryzeusze, odżegnywali się od wynaturzeń kultu świątynnego, do których zaliczali o. składane w sposób mechaniczny, bez wyznania grzechów i głębokiego przeżycia religijnego. Śladem tej opozycji są zawarte w literaturze rabinicznej stwierdzenia, głoszące wyższość studiowania Tory oraz żarliwej modlitwy nad o. (traktat Menachot 110a). Ponieważ po zburzeniu Drugiej Świątyni (70 n.e.) nie można było już praktykować kultu świątynnego, substytutem o. stała się modlitwa. Innym problemem był fakt, że w kontekście składania o., ubój zwierząt na mięso do spożycia, również miał charakter sakralny, a więc nie byłby możliwy poza Jerozolimą. Jednak nakaz, zawarty w Torze ( Pwt 12,20-24), umożliwiał to, pod warunkiem wystrzegania się spożywania krwi zwierzęcia, która winna zostać wylana na ziemię, co stało się fundamentem uboju rytualnego i roli szojchetów. Z czasem rozwinęła się dyskusja nad prawdziwym sensem składania o. Majmonides, wychodząc z przesłanek racjonalistycznych, twierdził, że ustanowienie ich było efektem kompromisu, bowiem w starożytności ludzie nie mogli się bez nich obejść, a centralizacja kultu miała zapobiegać upodobnieniu się praktyk Izraelitów do praktyk pogan (w tym Kananejczyków). Przeciw takiemu ujęciu sprawy występował Nachmanides i wielu innych uczonych, podkreślając symboliczne znaczenie składania o. oraz ich wagę dla judaizmu w ogólności. Przywrócenie tradycji składania o. stało się jednym z głównych elementów oczekiwań mesjańskich. W Sefer ha-Zohar ofiara staje się oznaką zakończenia procesu zbawienia. W tym też znaczeniu słowo korban (hebrajski, ofiara) weszło do liturgii żydowskiej. W modlitwie prosi się Boga: „Sprowadź nas do Syjonu, miasta Twego, ze śpiewem, i do Jerozolimy, Twej Świątyni, z radością, a tam złożymy nasze ofiary”. W doktrynie sabataistycznej, która zdecydowanie odrzucała Prawo Mojżeszowe i oparty na nim kult świątynny, złożenie ofiary staje się oznaką wyzwolenia spod władzy tego Prawa i zawarcia nowego Przymierza z Bogiem, w oparciu o nową Torę. Wiadomo, że Sabataj Cwi, przynajmniej trzykrotnie, dokonywał złożenia ofiary, a mianowicie w Palestynie, Konstantynopolu oraz w Adrianopolu, gdzie miał powiedzieć: „w ogniu złożona ofiara, słodki zapach dla Pana”. Słowa te nawiązywały do ofiary Abrahama i zawartego przez niego Przymierza, które nie było uwarunkowane spełnianiem Prawa. Także dla frankistów złożenie całopalnej ofiary miało być manifestacją zbawienia. W toku głębokich przemian w łonie judaizmu, od końca XVIII w., ukształtowało się kilka zasadniczych nurtów myślenia o o.; ortodoksi nadal modlą się o przywrócenie składania o. w odbudowanej Świątyni Jerozolimskiej (por. judaizm ortodoksyjny); zwolennicy judaizmu reformowanego pomijają związane z tym fragmenty modlitw bądź uznają je za nieprzystające do obecnych warunków. (Por. też: Arachin; dziesięcina; jałówka czerwona; Sukot; bikurim; chagiga; Isru Chag; Jom Kipur; kaparot; musaf; nedawa; neder; Nedarim; omer; Para; reguła prawej ręki; skarbony; skrucha; T(e)mura; T(e)rumot; Zeraim; Zewachim).
Źródło tekstu: delet.jhi.pl
Dialog rozgrywa się, jak wynika z kontekstu i danych w pozostałych Ewangeliach synoptycznych, w domu Mateusza. Jezus znalazł się tam nie tylko dlatego, że powołał celnika, ale przede wszystkim dlatego, że ten celnik rzucił wszystko i poszedł za Nim. Bóg inicjuje dialog, ale potrzebna jest odpowiedź człowieka, jak o tym świadczy chociażby opowieść o bogatym młodzieńcu (por. Mt 19,16-22 i par.). Syn Lewiego nawraca się i dzięki temu wprowadza Jezusa w swoje środowisko – jak sam zapisuje, celnicy i grzesznicy przyszli na ucztę sami, ale to nawrócony Mateusz był tym, używając metafory, który rozpalił ognisko, do którego oni mogli podejść, by się ogrzać.
Faryzeusze mają Jezusowi za złe, że nie odpędza tych, którzy przyszli. A Ten najpierw używa przysłowia o lekarzu, którego potrzebują chorzy, dosł. „mający się źle”, co można zrozumieć także jako prowadzący się źle, po czym cytuje Księgę Ozeasza (Oz 6,6; fragment oznaczony kursywą). Ważne jest, by czytać tę wypowiedź Pana w całości, bo cytat z proroka nadaje przysłowiu właściwe znaczenie, podobnie jak kontekst, z którego został wzięty. Otóż cytat ten znajduje się w księdze prorockiej w kontekście wezwania do nawrócenia i dwa werstety wcześniej czytamy: „Wasza miłość [do Boga] jest jak poranny obłok, jak rosa, która wcześnie znika. Dlatego ciosałem ich przez proroków i raniłem słowami ust moich. Przeprowadzałem mój sąd o świcie” (Oz 6,4-5) a tuż po wersecie szóstym Bóg skarży się na to, że Jego lud łamał już Przymierze zanim jeszcze wszedł do Ziemi Obiecanej i następuje lista grzechów ludu i kapłanów.
Jezus wie, do kogo mówi. Wie, że ci ludzie wychwycą nie tylko skąd pochodzi cytat, ale umieszczą go we właściwym mu kontekście. Zresztą tego też dotyczy Jego zachęta przed cytatem: „Idźcie i starajcie się zrozumieć (dosł. nauczyć)” – nakazuje im spojrzenie do księgi i namysł nad tekstem proroka. A Ozeasz wskazuje na miłosierdzie i jednoczenie wzywa do nawrócenia, przekazuje słowa Boga, który przypomina, że grzechy Jego ludu są przed Jego obliczem, a więc że Pan dobrze je zna. I nie jest nimi zachwycony.
Zresztą zwrot o tym, że Bóg pragnie raczej miłosierdzia niż ofiary pojawia się też w jeszcze dwóch miejscach w Biblii. Jest to 1 Księga Samuela i Księga Przysłów. W pierwszym z nich jest to fragment wypowiedzi Samuela, który przekazuje Saulowi wiadomość, że został odrzucony przez Boga, gdyż okazał Mu nieposłuszeństwo. Od ofiar cenniejsze w oczach Pana jest postępowanie zgodnie z Jego przykazaniami i poleceniami. Ponieważ Saul nie był im posłuszny, to nawet ofiary nic nie dadzą – zostaje wyklęty (por. 1 Sm 15,22-23). W Księdze Przysłów z kolei mowa o tym, że „miłość i wierność gładzą winę a bojaźń Jahwe powstrzymuje od zła” (Prz 16,6), więc znów pojawia się odwołanie do posłuszeństwa (bojaźni).
I wreszcie to, co umyka cytującym omawiany fragment – Jezus nie mówi, że przyszedł się dać, ale że przyszedł powołać/przywołać grzeszników. Jak widać po zaczynającym perykopę przykładzie Mateusza, konieczna jest pozytywna odpowiedź człowieka na to wołanie. Trzeba wstać i zostawić swoją komorę celną/łódź/dobytek/rodzinę i pójść za Nim. Trzeba się nawrócić i na to wskazują cytowane przez Jezusa teksty i konteksty.
Pan w tym dialogu broni postawy pójścia z Bożym słowem do wszystkich ludzi, bez względu na ich stan duchowy. Broni tego, że mają prawo do swojej szansy nawrócenia, co zresztą bardzo dosłownie wybrzmiewa w mówiącej o tej scenie perykopie u Łukasza („Nie przyszedłem wzywać do nawrócenia sprawiedliwych”; Łk 5,32). Jednak Bóg szanuje ludzką wolność, której zresztą sam jest Gwarantem – jeśli ktoś wysłucha słowa i powie: „nie”, bo woli chociażby swój majątek od pójścia za Panem, jak przywołany wyżej bogaty młodzieniec, Bóg uznaje jego prawo do decyzji. I pozwala mu odejść, nawet jeśli odchodzi zasmucony.
Źródło tekstu: deon.pl
V. Msza święta — ofiara?
Jak rozumieć słowa, że Eucharystia jest ofiarą? Można odpowiedzieć różnie na to pytanie. Próbowałem już przetrzeć pewien szlak: jeżeli chcemy wiedzieć, w co wierzy Kościół, musimy obserwować pilnie, co i jak świętuje. Stara chrześcijańska maksyma głosi: Lex orandi lex credendi. Prawo modlitwy jest także prawem wiary Kościoła. Albo, jak ujmuje to Katechizm: „Kościół wierzy tak, jak się modli” (KKK, 1124). Tak więc kiedy pytamy, w jakim sensie Msza święta jest ofiarą, popatrzmy, jak modli się Kościół.
Liturgia Kościoła
Najpierw uwaga o kościelnym świętowaniu. Niezwykle ważne jest, abyśmy nie próbowali włączać własnych osobistych myśli, ale sprawowali liturgię Kościoła. Dotyczy to szafarza Eucharystii (przewodniczącego, celebransa), kapłana, biskupa, ale też przygotowujących liturgię w naszych wspólnotach parafialnych. Zadaniem ich nie jest przeprowadzanie eksperymentów z liturgią, ale sprawowanie jej w sposób godny i zgodny z jej najgłębszym sensem. Czasem nazbyt subiektywne upodobania przygotowujących liturgię są wyzwaniem dla wiernych. Nie jest w porządku, jeżeli cała wspólnota zmuszona jest wbrew własnej woli zaakceptować bardzo subiektywne, nieraz wręcz samowolne idee przygotowujących liturgię. Oczywiście dotyczy to przede wszystkim i w sposób szczególny Mszy świętej. Ona jest sercem Kościoła, sercem liturgii, i tu wymaga się największego szacunku.
Z drugiej strony nie znaczy to, że nasza liturgia ma być naznaczona lękiem i skostnieniem. Możemy rozwinąć inicjatywę, odłożyć własny subiektywizm i oddać się sprawowaniu liturgii. Dla mnie liturgia jest pewną mistagogią, to rodzaj wtajemniczenia. Kto pozwala się prowadzić liturgii, tego Kościół niejako bierze za rękę i wprowadza w tajemnicę wiary. Wymaga to z jednej strony wielkiego zaufania do obrzędu, do tradycyjnej postaci liturgii, z drugiej jednak — również znacznej uległości i zgody na to, by liturgia nas formowała, kształtowała i wyciskała na nas swe znamię.
Uderza mnie to zwłaszcza w liturgii prawosławnej. Liturgia łacińska jest zwykle tak krótka, że nie zostawia czasu na prawdziwie wolną inicjatywę. Liturgia prawosławna, która trwa godzinę, półtorej lub dwie, umożliwia powolne poddanie się obrzędowi. Dusza ma czas wejść w obchód tajemnicy. Tu — sądzę — wiele możemy nauczyć się od Kościoła prawosławnego.
W każdym razie wspólnota, jak również jej przewodniczący, muszą za wszelką cenę unikać pokusy prezentacji samych siebie. Nie chodzi o to, by nasza liturgia była jak najbardziej oryginalna, ale o stworzenie przestrzeni Chrystusowi, tak by słyszalne stało się Jego słowo i by najważniejsze było naprawdę Jego przyjście w Eucharystii. To On jest właściwym liturgiem. Biskupi, księża są sługami Chrystusa, czy też, jak pisze św. Paweł, „szafarzami tajemnic Bożych” (1 Kor 4,1). Wspólnota gromadzi się nie wokół kapłana i nie wokół siebie samej, ale wokół Chrystusa.
Ofiara w trzeciej modlitwie eucharystycznej
Szukając odpowiedzi na pytanie o charakter ofiarny Mszy świętej, pozwólmy, by nas poprowadziła sama liturgia. Dawniej mówiono oczywiście o ofierze Mszy świętej, dziś formuła ta jest nieco mniej znana. Przyjrzyjmy się tekstom i zapytajmy, na ile uzasadnione jest mówienie o Mszy świętej jako o ofierze. Biorę w tym celu do rąk Mszał Rzymski i otwieram trzecią modlitwę eucharystyczną. Ułożono ją po soborze, jednak modlitwa ta zawiera w pełnym wymiarze elementy liturgii starożytnego Kościoła.
Modlitwa zaczyna się zaraz po Sanctus słowami uwielbienia Boga z perspektywy stworzenia:
Zaprawdę, święty jesteś, Boże, i słusznie Cię sławi wszelkie stworzenie, bo przez Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, naszego Pana, mocą Ducha Świętego ożywiasz i uświęcasz wszystko oraz nieustannie gromadzisz lud swój, aby na całej ziemi składał Tobie ofiarę czystą.
Fragment kończy się cytatem z proroka Malachiasza. Prorok piętnuje czysto formalny, zewnętrzny kult praktykowany w świątyni. Zapowiada czasy, kiedy narody „od wschodu słońca aż do zachodu” składać będą Bogu „ofiarę czystą” (Ml 1,11). Tak więc owa „ofiara czysta” — po łacinie oblatio munda — to Eucharystia. Eucharystia jest ofiarą, którą składa się imieniu Bożemu, zawsze i wszędzie, od wschodu słońca aż do zachodu. Jak jednak słyszymy również, jest tylko jedna ofiara. Chrystus ofiarował siebie samego „raz na zawsze”, jako ofiarę doskonałą (por. Hbr 7,27; 9,12). Jest tylko jedna ofiara i składając ją, Chrystus wypełnił wszystkie ofiary, jakie kiedykolwiek składano. Co znaczy jednak ofiara Mszy świętej?
Po słowach przeistoczenia następuje tak zwana anamneza, przypomnienie, przywołanie na pamięć. Kościół wspomina wielkie dzieła Boga, zwłaszcza te, które wiążą się z Jezusem Chrystusem:
Wspominając, Boże, zbawczą mękę Twojego Syna, jak również cudowne Jego zmartwychwstanie i wniebowstąpienie, oraz czekając na powtórne Jego przyjście, składamy Ci wśród dziękczynnych modłów tę żywą i święta Ofiarę.
Co jest tą świętą i żywą ofiarą, o której mówi się, że my ją składamy? Chrystus złożył raz na zawsze ofiarę, jednak tu słyszymy: składamy ofiarę.
Wejrzyj, prosimy, na dar Twojego Kościoła [w tekście łacińskim wyraźniej: in oblationem Ecclesiae tuae — na ofiarę Twojego Kościoła] i przyjmij Ofiarę, przez którą nas pojednałeś ze sobą.
Mówi się tu ponownie o ofierze Kościoła. Jest nią Chrystus, ofiarowany Baranek. Łaciński tekst brzmi: „…agnoscens hostiam cuius voluisti immolatione placare” — „uznając dar ofiarny, przez którego złożenie zechciałeś zostać pojednany”.
Niech On nas uczyni wiecznym darem dla Ciebie…
My sami powinniśmy stać się ofiarą: „Ipse nos tibi perficiat munus aeternum”. Mówi się zatem o ofierze Chrystusa, ofierze składanej przez Kościół, i o tym, że sami mamy stać się ofiarą. Po czym, niby streszczenie, padają doniosłe słowa:
Prosimy Cię, Boże, aby ta Ofiara naszego pojednania z Tobą sprowadziła na cały świat pokój i zbawienie.
Ukazuje się tutaj naszym oczom niebywały zasięg Eucharystii: przynosi ona całemu światu pokój i zbawienie. Albo jest to skrajna przesada, albo chodzi o ofiarę, która ma niewyobrażalną, niezwykłą moc. Co to jest owa „Ofiara naszego pojednania”, ofiara Chrystusa, ofiara Mszy świętej, to nasze oddanie? Tu mówi się tylko „ta Ofiara”.
Także i w innych modlitwach eucharystycznych mówi się oczywiście o ofierze, ofierze Chrystusa, ofierze Kościoła, i o tym, że każdy z nas ma stać się ofiarą. Ofiara ta — niezależnie od tego, co się przez to rozumie — ma przynieść całemu światu pokój i zbawienie.
Pytania na temat ofiary
Pojawia się w związku z tym wiele pytań: Co to w ogóle jest „ofiara”? Co znaczy złożyć lub składać ofiarę? Czy Bóg żąda ofiar?
Możliwe jest tutaj wiele nadużyć. Postawa ofiarnicza może być pretekstem do omijania problemów. Zamiast trudzić się nad ich rozwiązaniem, składa się ofiarę. Gotowość do poniesienia ofiar, zamiast próby podjęcia zmian, może być sposobem ucieczki przed działaniem. Albo wyrazem samousprawiedliwienia: „Spójrzcie, co mnie spotyka, jakie ofiary ponoszę, ile dla was robię”. Istnieje nawet niebezpieczeństwo, że powołanie się na poświęcenie dla rodziny stanie się w ustach niejednej matki czy ojca środkiem nacisku na najbliższych: „Zobaczcie, co dla was robię! A co wy robicie dla mnie?” To może posunąć się aż do szantażu moralnego: „Ponoszę dla ciebie ofiarę, a ty mnie nie kochasz…”. Ofiara jawi się tutaj jako wyraz negacji życiowej, niekiedy wręcz lęku przed życiem. Takie opory psychologiczne są dobrze znane. Zamiast grać rolę ofiary, powinienem zdobyć się na aktywność i zaangażowanie.
Nie brak również poważnych teologicznych zastrzeżeń do ofiary. Czyż sam Jezus Chrystus nie występował przeciwko ofiarom? Czy nie oświadczył jednoznacznie, że miłosierdzie więcej znaczy niż ofiary (por. Mt 9,13; 12,7; Oz 6,6)? Co daje ofiara, gdy nie ma miłości? Czy Jezus nie zastąpił ofiar Starego Przymierza przykazaniem miłości? Inne teologiczne zastrzeżenie brzmi: jeżeli śmierć Chrystusa była ofiarą, to jest to ofiara jedyna, złożona raz na zawsze (por. Hbr 7,27). Dlatego nie potrzeba żadnej nowej ofiary, nie potrzeba ofiary Mszy świętej.
Reformacja podejmuje ostrą polemikę z ideą ofiary Mszy świętej i praktyką ofiary mszalnej. Zamawiano na przykład 30 kolejnych Mszy świętych w określonej intencji — tzw. „Mszę gregoriańską”. W średniowieczu panowało głębokie przekonanie, że ofiara Mszy świętej, złożona zwłaszcza za zmarłych, przynosi wymierne, konkretne skutki. Dlatego jest tak wiele fundacji mszalnych. Za czasów mej młodości było jeszcze czymś o wiele bardziej oczywistym odprawianie Mszy świętej za zmarłych i uiszczanie tak zwanego stypendium mszalnego. Dziś mam poważne trudności, kiedy biskup jakiegoś biednego landu pisze do mnie: czy nie ma ksiądz kardynał dla nas stypendiów (intencji) mszalnych? Nasi księża nie mają z czego żyć. Żyją ze stypendiów mszalnych. Muszę im jednak uświadomić, że dziś w Austrii zamawia się znacznie mniej Mszy świętych.
Reformacja poddała krytyce ten pogląd. Wtedy było w tym zakresie wiele nadużyć. Uzyskanie odpustu było również związane z ofiarą Mszy świętej. Krytyka była tu częściowo słuszna. Częściowo jednak — musimy powiedzieć to z naszego punktu widzenia — rozwijano ją niesłusznie.
Marcin Luter (zm. 1546) wydał zdecydowaną walkę ofierze Mszy świętej. Nazywał ją, jak w pewnym miejscu stwierdza, „niemal powszechnym nadużyciem”. Skandalicznym nadużyciem jest to, że „prawie cały świat zrobił ze Mszy ofiarę” (WA 6,365). Chciałbym posłużyć się kilkoma cytatami, chodzi o dosadny, XVI-wieczny język, jakim zresztą posługiwali się również katoliccy polemiści. Luter nazywa ofiarę Mszy świętej „ogonem smoka”, który „spłodził” wiele rozmaitych zachowań bałwochwalczych (WA 50,204). Kiedy zaś później pojawił się problem ewentualnego pojednania, Luter oświadczył jasno i wyraźnie: „W tej sprawie jesteśmy i pozostaniemy na zawsze podzieleni i skonfliktowani”, a razem ze Mszą upada również papiestwo (por. W. Averbeck, Der Opfercharakter des Abendmahls, Paderborn 1967, 33). Dla Lutra było jasne, że musi odrzucić ideę ofiary Mszy świętej. Nie była to żadna tania polemika, choć przecież wypowiadał się bardzo polemicznie. Za taką decyzją kryło się głębokie przekonanie, że przyczyną sprawczą naszego odkupienia nie jest dzieło ludzkie. To Bóg nas odkupił. Ofiara Chrystusa nie jest dziełem ludzkim, lecz Bożym. Myśl, iż możemy uczestniczyć w ofierze Chrystusa i sami się jakoś do niej przyczynić, eliminowałaby pewien istotny element z tego, co według Lutra stanowi jądro chrześcijańskiej wiary. Ofiara Mszy świętej jest dla niego dziełem ludzkim. Luter wietrzy tu niebezpieczeństwo samousprawiedliwienia człowieka.
Problem ofiary Mszy świętej nadal jest jedną z podstawowych kwestii naszej wiary. Czy chodzi o ludzkie dokonanie, o dzieło, które pozwala nam coś sobie wyobrażać? Czy ofiara czyni zbędnym dzieło Boga. Czy w ogóle musimy składać Bogu ofiary? Czy On potrzebuje tego? Czy Bóg nie jest nieskończenie większym od tego, czym mogą być wszystkie nasze ofiary?
Wielu ludzi zadaje sobie dzisiaj również pytanie: czy Jezus sam złożył ofiarę? W trzeciej modlitwie eucharystycznej padają przecież słowa: „Wejrzyj, prosimy, na dar Twojego Kościoła (oblationem ecclesiae tuae) i przyjmij Ofiarę, przez którą nas pojednałeś ze sobą”. Jak na podstawie owych słów o pojednaniu przez ofiarę należy wyobrażać sobie Boga? Pytanie pozostaje: czy Bóg potrzebuje ofiar?
Wiele znaczeń słowa „ofiara”
Co znaczy słowo „ofiara”? Posługujemy się nim w języku codziennym. Mam nadzieję, że poranne gazety nie doniosą znów o nowych ofiarach terroru. Wiemy, kim jest ofiara wypadku. Termin pojawia się nieustannie i mówi o doznanym przez kogoś nieszczęściu czy szkodzie. Chodzi o przemoc. Słyszymy o ofiarach nadużyć i rozróżniamy ofiary i sprawców. Ktoś doznaje przemocy, która dotyka go do głębi, rani, nawet niszczy.
Biblia zna jednak i inną sytuację, pojawiającą się także w języku codziennym. Coś muszę przezwyciężyć, coś wiele mnie kosztuje, mogę wręcz powiedzieć — jest dla mnie ofiarą. Iść wieczorem do zimnej katedry na katechezę, miast siedzieć przyjemnie w domu, jest dla mnie ofiarą. Musiałem pokonać samego siebie, by zebrać się i pójść. Niedzielne zgromadzenie wiernych nazywa się ofiarą Kościoła. Ofiara kosztuje, wymaga przezwyciężenia siebie. Poniesienie czy złożenie ofiary ma też w sobie coś negatywnego.
Pewna znajoma opowiadała mi, że jako dziecko musiała brać lekcje fortepianu i bardzo nie lubiła tego. W wieku czternastu lat znalazła w grze na fortepianie prawdziwą przyjemność. Wtedy babcia, surowa purytanka, zabroniła jej grać, ponieważ nie robi się przecież tego, co sprawia przyjemność. Ofiara jawi się tu wyłącznie w swych aspektach negatywnych.
Prawdziwą ofiarą jest przeto każde dzieło, które się przyczynia do połączenia nas świętą wspólnotą z Bogiem (św. Augustyn, De civitate Dei X, 6)11 .
Rzut oka na tradycję chrześcijańską okazuje się zaskakujący. Święty Augustyn (zm. 430) sformułował klasyczną dla Zachodu definicję ofiary (którą, niestety, często się zapomina). Ofiara jawi się tutaj zupełnie inaczej. W swym wielkim dziele Państwo Boże stwierdza: „Prawdziwą ofiarą jest przeto każde dzieło, które się przyczynia do połączenia nas świętą wspólnotą z Bogiem (De civitate Dei X, 6). Augustyn podaje szeroką i otwartą definicję ofiary. Jej sednem jest stworzenie wspólnoty. Ofiara w znaczeniu religijnym łączy nas w sancta societate (świętej społeczności) z Bogiem. W tym sensie ofiarą jest akt uwielbienia. Dlatego w Psalmach mówi się również o ofierze uwielbienia (por. Ps 50,23). Akt chwały czy uwielbienia tworzy wspólnotę między nami a Bogiem. Dlatego w Piśmie Świętym również posiłek nazywa się wspólnotą, ponieważ jako święty posiłek ustanawia wspólnotę z Bogiem i między ludźmi.
Może tu wchodzić w grę także przezwyciężenie siebie. Gdy zachodzi jakaś przeszkoda, muszę złożyć ofiarę pojednania. Jednak to nie jest istotą ofiary. Pokonanie siebie samego, niewielka codzienna ofiara zainteresowania, życzliwości, uśmiechu, wysłuchania drugiego, poświęcenia czasu tworzy wspólnotę. Przezwyciężenie siebie może okazać się czymś radosnym. Istotą ofiary jest to, że tworzy wspólnotę. Tu również pytanie wyjściowe ukazuje się w innym świetle: to nie Bóg potrzebuje ofiary, to my jej potrzebujemy, by wejść z Nim ponownie we wspólnotę.
Sięgnijmy jeszcze raz do Biblii w poszukiwaniu istoty ofiary. W Psalmie 51, wielkim psalmie pokutnym, czytamy: „Moją ofiarą, Boże, duch skruszony; nie gardzisz, Boże, sercem pokornym i skruszonym” (Ps 51,19). Duch, który ponownie zwraca się do Boga — oto prawdziwa ofiara. Chodzi nie tyle o ofiarę zewnętrzną. Gdy Jezus mówi: „Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary (Mt 9,13; 12,7; por. Oz 6,6), to prawdziwą ofiarą, jakiej pragnie i oczekuje, jest miłosierdzie, ponieważ ono tworzy wspólnotę.
Źródło tekstu: opoka.org.pl. Fragment książki: Christoph kard. Schönborn, Pokarm życia. Tajemnica Eucharystii.
Ks. Dawid Pietras, Kazanie na Mszę w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego, Gorzów Wlkp. 19. 02. 2012.
OFIARNICZY CHARAKTER MSZY ŚW. NA PODSTAWIE MSZY WSZECHCZASÓW
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Dzisiejsza niedziela poprzedza rozpoczęcie się Wielkiego Postu. Jest to niedziela Pięćdziesiątnicy. Według dawnego kalendarza jest to okres tzw. Przedpościa. Używamy koloru fioletowego i nie śpiewamy Chwała na wysokości Bogu. Jest to czas przedwstępnego przygotowania się do wydarzeń Wielkanocy.
W dzisiejszym kazaniu pragnę jednak pochylić się nad istotą Mszy św. Wielokrotnie zastanawiałem się czym jest Msza św. Co takiego dokonuje się podczas Mszy św.? Wiele szukałem, czytając wypowiedzi dogmatyczne Kościoła i nauczanie Świętych. Można powiedzieć, przeszedłem intelektualną bitwę, by zrozumieć moc, sens i istotę Mszy św. Pozwólcie, że dziś podzielę się z wami swoimi poszukiwaniami.
Żeby zrozumieć istotę Mszy św., trzeba nam wrócić do dnia Ostatniej Wieczerzy. Sobór Trydencki uczy, że Chrystus „podczas Ostatniej Wieczerzy, tej nocy, w której był wydany (1 Kor 11,23), aby swej ukochanej Oblubienicy – Kościołowi zostawić widoczną (jak tego wymaga natura człowieka) ofiarę, przez którą ma być uobecniana owa raz na krzyżu złożona ofiara, aby jej pamiątka trwała aż na wieki, a jej zbawienna moc udzielała się na odpuszczenie grzechów, jakie przez nas codziennie są popełniane… ofiarował Bogu Ojcu swe Ciało i swą Krew pod postaciami chleba i wina”. Jest to piękna dogmatyczna wypowiedź Kościoła ukazująca cel Ostatniej Wieczerzy: UOBECNIENIE OFIARY KRZYŻA I ZOSTAWIENIE JEJ KOŚCIOŁOWI POD POSTACIAMI HOSTII I WINA.
Chrystus więc przedłużył zbawczą skuteczność swej Męki na wszystkie czasy, by Ofiara Jego była zawsze aktualna, wciąż się dokonując na ołtarzach kościołów całego świata. Niewielu wie, że według św. Bonawentury i innych świątobliwych pisarzy (Avila, Segneri, Gautier, Andries) Chrystus miał pragnienie do końca świata wisieć na Krzyżu. Z tego pragnienia wypłynął środek dla utrwalenia skuteczności Męki i Śmierci: OFIARA MSZY ŚW.
Wsłuchajmy się teraz w słowa sługi Bożego Jana Pawła II z dnia 9 I 1983 roku: „Eucharystia jest (…) sakramentem Jego Ciała i Jego Krwi, którą On sam złożył w ofierze raz na zawsze (Ef 9,26-28), aby nas uwolnić od grzechu i śmierci, i który powierzył swemu Kościołowi, aby składał tę Jego własną ofiarę pod postacią chleba i wina i karmił nią do końca świata swoich wiernych, to jest nas zgromadzonych dookoła ołtarza. Eucharystia jest więc Ofiarą w najwyższym tego słowa znaczeniu, Ofiarą samego Chrystusa na krzyżu, mocą której przyjmujemy samego Chrystusa, całego Chrystusa, Boga i Człowieka”.
Właściwie te wypowiedzi już wystarczą, by odpowiedzieć na pytanie: czym jest Msza św. MSZA WIĘC JEST OFIARĄ!
Posłuchajmy słów Ojców Kościoła i świętych:
Św. Augustyn: „Chrystus Pan raz tylko jeden został zabity, (ofiarowany) w sposób krwawy na Krzyżu, a teraz codziennie bywa zabity sakramentalnie za zbawienie ludu”. Św. Grzegorz: „Chociaż Chrystus już teraz nie umiera, to jednak przez Ofiarę Mszy św. tajemniczym duchowym sposobem ponawia obraz swej Męki i Śmierci za nas poniesionej”. Św. Tomasz z Akwinu: „Msza św. ma taką samą wartość, jaką ma śmierć Jezusa na Krzyżu”.
Czy przeciętny katolik ma tego świadomość? Często Mszę św. nazywa jedynie ucztą, modlitwą, spotkaniem z Bogiem… Raczej nie widzi we Mszy św. Ofiary, już nawet wielu nie ma świadomości Przeistoczenia i rzeczywistej obecności Jezusa wraz z Ciałem, Duszą i Bóstwem pod postaciami chleba i wina. Nie widzi potrzeby przyjmowania Komunii św., „bo Bóg jest wszędzie…”
Msza Wszechczasów, nazywana potocznie Mszą trydencką ukazuje nam perfekcyjnie charakter ofiarniczy Mszy. Spójrzmy na pewne aspekty tej formy Mszy i spróbujmy uchwycić, w których punktach wskazuje ona na Ofiarę.
Sam ubiór kapłana wskazuje na to, że działa on in persona Christi czyli w Osobie Chrystusa. Humerał, którym kapłan owija szyję przypomina chustę, którą siepacze zasłonili Zbawicielowi Oblicze, kiedy Go lżyli i policzkowali. Alba przypomina białą szatę, w której Zbawiciela wyszydzono u Heroda. Cingulum czyli sznur oznacza powrozy, którymi związano ręce Jezusa przy pojmaniu Go w Ogrójcu. Manipularz zawieszony na lewej ręce oznacza chustę św. Weroniki podaną do otarcia potu. Stuła przypomina więzy, którymi skrępowano Jezusa lub samą belkę Krzyża, gdyż stułę kapłan zakłada krzyżując ją na cingulum.
Doskonale to rozumiał św. O. Pio. „Ojciec Giovanni da Baggio zapytał raz O. Pio: – Gdybyś urodził się powtórnie, czy zostałbyś kapucynem i kapłanem? Ten zaś bez wahania odpowiedział: – Tak, zostałbym znów kapucynem, ale nie kapłanem. – Jak to? Nie zostałbyś kapłanem? Czyż kapłan nie jest reprezentantem Chrystusa na ziemi? – Właśnie dlatego nie zostałbym drugi raz kapłanem. Jakże niegodny jestem reprezentować Jezusa na ziemi! Jak niegodny jestem być Chrystusem przy ołtarzu! Czyż we Mszy św. nie odnawia się ofiara Kalwarii? Każdego rana drżę i cierpię niezmiernie na myśl, że mam uśmiercić i ukrzyżować Jezusa, aby złożyć Go w ofierze Ojcu niebieskiemu! Gdybym jako student miał taką wiedzę, jaką mam teraz, nie dałbym wyświęcić się na kapłana” (z książki Serce Ojca Pio).
Wejdźmy w dalszą symbolikę Mszy trydenckiej.
Do odprawienia Mszy trydenckiej potrzeba Ołtarza z relikwiami, najlepiej męczenników. Relikwie męczenników wskazują na Ofiarę Chrystusa, gdyż oni umierali dla Niego. Ołtarz przykryty jest trzeba lnianymi obrusami, które przypominają płótna, którymi owinięty było Ciało Jezusa w grobie.
Przede wszystkim Msza ta koncentruje się na krzyżu. Kapłan nie stoi tyłem do ludzi, ale przodem do krzyża. Nie można odprawiać Mszy św. bez krzyża. Krzyż stoi w centrum, a ołtarz pełni rolę góry Kalwarii. Kapłan wielokrotnie kłania się do krzyża i spogląda na krzyż. Warto dodać, że papież Benedykt XVI stawia krzyż na środku ołtarza z pasyjką do siebie.
Modlitwy przed stopniami ołtarza i wejście kapłana po stopniach do ołtarza przypomina Chrystusa wchodzącego na górę Kalwarii.
Marcin z Kochem w swoim wielkim dziele „Wykład o Mszy świętej” pisze: „Kapłan żegna się znakiem Krzyża świętego 16 razy, (…) błogosławi Ofiarę znakiem Krzyża świętego 37 razy”. Te gesty wskazują na Ofiarę.
Msza ta zawiera elementy ciszy. Podczas Kanonu i podczas Przeistoczenia nawet w najbardziej uroczystych Mszach zapada głęboka cisza. Ten czas przypomina nam, że Chrystus umiera, dokonuje się Ofiara, a my ją przeżywamy w ciszy, skupieniu i na kolanach.
Występują rozbudowane obrzędy Ofiarowania darów hostii i wina, czyli przygotowania materii pod złożenie Ofiary.
Sam Kanon rozpoczyna się od słów TE IGITUR. Litera T przypomina krzyż.
Zacytować by tu trzeba jeszcze wiele tekstów z Mszału, które jasno mówią o charakterze ofiarniczym Mszy św. Szczególnie modlitwy kapłana podczas ofiarowania Hostii i wina. Teksty starej Mszy mocno podkreślają grzeszność człowieka, potrzebę pokuty za grzechy i gładzenia kar za grzechy, które wyjednuje nam Msza św.
W końcu Msza ta daje wiernym możliwość osobistej adoracji krzyża, modlitwy gestami kapłana, osobistych modlitw np. do Ran Pana Jezusa, do Jego Krwi itd. Św. O. Pio mówił, że Mszał jest dla kapłana, a wierni mają się łączyć z Matką Bożą pod krzyżem.
Msza posoborowa uwypukla aspekt wspólnoty, Liturgię Słowa. Kładzie nacisk na rozumienie tekstów przez wiernych. Natomiast dawna Msza św. kładzie nacisk na osobistą pobożność, na rozważanie Męki Chrystusa i przede wszystkim na Ofiarę, która dokonuje się na sposób bezkrwawy pod postaciami chleba i wina.
I tak na podstawie Mszy w klasycznej formie rytu rzymskiego dotknęliśmy tajemnicy ofiarniczości Mszy św. Warto też dodać, że Ofiara dokonuje się poprzez osobne Przeistoczenie.
Szczególnie piękne jest słowo św. Grzegorza z Nazjanzu, żyjącego w czwartym wieku. Wzywa on pewnego kapłana następującymi słowami: „Pobożny człowieku, nie ustawaj modlić się i błagać za mną, kiedy przez swe słowo sprowadzasz Słowo, kiedy w bezkrwawy sposób dzielisz Ciało i Krew Pańską, czyniąc użytek ze słowa jak z miecza”.
Usta kapłana, który powtarza słowa Chrystusa z Ostatniej Wieczerzy sprowadzają na ołtarz Jezusa – odwieczne Słowo. Osobne przeistoczenie hostii w Ciało, a później wina w Krew wyobraża oddzielenie Krwi od Ciała Jezusa, a więc Jego odkupieńczą Śmierć.
W tej Ofierze najpełniej uczestniczymy, kiedy przyjmujemy Komunię św.
Niech nasze rozważanie zakończą słowa bł. Jana Pawła II z audiencji generalnej z dnia 8 XI 1978 roku:
„KOCHAJCIE JEZUSA OBECNEGO W EUCHARYSTII. JEST ON OBECNY W SPOSÓB OFIARNICZY WE MSZY ŚW., KTÓRA PONAWIA OFIARĘ KRZYŻA. PÓJŚCIE NA MSZĘ ŚW. OZNACZA UDANIE SIĘ NA KALWARIĘ, ABY SPOTKAŃ SIĘ Z NIM, NASZYM ODKUPICIELEM”.
Źródło tekstu: pietrasdawid.pl