4 niedziela Wielkiego Postu, rok C
HOMILIA 1
1. Z radością należy odnotować dzisiaj kilka przełomowych wiadomości/faktów:
- zmieniliśmy czas na letni (pospaliśmy godzinkę „dłużej”, w rzeczywistości oczywiście krócej),
- przełom w przeżywaniu Wielkiego Postu – jest coraz bliżej końca, dzisiaj niedziela zwana LAETARE od antyfony na wejście; „Raduj się, Jerozolimo!…”
- ornat jest jaśniejszy z tej radości – połączenie fioletu postnego i radosnej bieli,
- miał przyjechać po raz pierwszy O. Prowincjał Łukasz Wiśniewski OP, niedawno wybrany na urząd,
- także dzisiejsze czytania dołączają się, umacniają w nas poczucie przełomu.
2. Izraelici obchodzą pierwszą Paschę po wejściu do ziemi obiecanej. Pascha to święto wolności, pamiątka wyjścia z Egiptu, zakończenia niewoli egipskiej. Wtedy składano ofiarę z baranka, spożywano go z niekwaszonym chlebem i ziołami, wtedy wspominano moc Boga, który uwolnił Izraela.
3. Świętując Paschę ze swoimi uczniami Jezus weźmie chleb, pobłogosławi go, rozda uczniom z poleceniem: „Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało Moje…”. Potem weźmie kielich z winem, poda uczniom ze słowami: „Bierzcie i pijcie, to jest Krew Moja…”. W tym świętowaniu teraz właśnie uczestniczymy, i za każdym razem, gdy przychodzimy na Eucharystię.
4. To jest przełom – Chrystus Pan – Bóg i Człowiek – Syn Boży bez grzechu, pojmany, skazany, wyszydzony, odda swoje życie za grzechy świata. Ojciec niebieski uczynił dla nas Chrystusa grzechem, abysmy uzyskali przebaczenie z naszych grzechów. To znaczy:
- Bóg chce nas wybawić od grzechów, to jest jego inicjatywa,
- zbawienie to dokonuje się przez fakt wydania Jezusa na śmierć na krzyżu = czyli Jezus biorąc na siebie nasze grzechy stał się jakby grzechem przybitym do krzyża,
- celem tej Bożej inicjatywy jest wyzwolenie nas z grzechów, czyli usprawiedliwienie,
- bycie usprawiedliwionym oznacza bycie pojednanym z Bogiem przez krew Chrystusa przelaną na krzyżu.
5. W tym przełomowym wydarzeniu także bierzemy udział świętując Eucharystię – ofiarę Chrystusa przez którą obdarza nas zbawieniem i usprawiedliwia!
6. O przełomach znajdujących się w Ewangelii dzisiejszej można opowiadać prawie bez końca: odejście – powrót, pożegnanie – przyjęcie, sytość – głód, bezmyślność – refleksja, radość świętowania – niechęć starszego syna.
7. Mój przełom: zawsze mi się wydawało, że ojciec podzielił majątek na pół – po połowie dla każdego ze synów. Ale takie myślenie to błąd: wszystko należało do najstarszego, dla młodszego przypadała niewielka tylko część. Może z tego powodu tak szybko ją przehulał. I wrócił…
8. TU nastąpiła rozmowa z dziećmi.
Radonie, 27 marca 2022, 4 niedziela Wielkiego Postu, rok C, Joz 5,9a.10-12; Ps 34; 2 Kor 5,17-21; Łk 15,1-3.11-32
HOMILIA 2
„Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem: Ojcze, zgrzeszyłem” (Łk 15,18)
Grzech jest rzeczywistością, która dotyka każdego człowieka. Czasem jest to tylko chwila słabości, która pozostawia gorzkie poczucie niewierności wobec miłości Ojca i budzi szczerą chęć nawiązania jeszcze mocniejszej z Nim więzi. Czasem jednak grzech zaczyna kształtować życie. W pewnym momencie człowiek przychodzi do Boga, aby zakomunikować Mu, że chce pożyć trochę na własny rachunek: „Ojcze, daj mi część majątku, który na mnie przypada” (Łk 15,12). Coś mi się przecież od życia należy. Wiem, że wszystko do Ciebie należy. Chcę więc wziąć kawałek z Twojego, aby spożytkować go nie tak, jak Ty tego chcesz, ale tak, jak mnie się podoba. Niedocenianie niezmierzonej dobroci Ojca, brak wiary, że życie według Jego zasad jest dla nas najlepsze, brak jasno sprecyzowanego celu życia, przejawiający się nudą – to przyczyny takiej decyzji.
Ojciec szanuje ją. On dał nam ten wielki skarb, jakim jest wolność i nigdy nas nie ogranicza. Odchodzimy więc do pogańskiego kraju: przyjemności, pychy, bogactwa, zdrady, nieufności, niewiary. Jak syn z przypowieści, ulegamy powolnej degradacji: tracimy majątek łaski i własnej wewnętrznej dobroci. Dręczy nas głód miłości, której nie można kupić. Jesteśmy upodleni we własnym sumieniu, tracimy godność Bożego dziecka, popadając w sidła własnego egoizmu. Nawet mizernego pokarmu duchowego, dzięki któremu moglibyśmy przeżyć, nikt nam nie daje.
W pewnym momencie mamy już tego dość. „Wtedy zastanowił się i rzekł: Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę” (Łk 15,17). Refleksją nad własną sytuacją, w perspektywie tego, co straciliśmy przez własnowolne odejście, jest rachunek sumienia. Potrzeba tu uczciwości i odwagi, aby wpierw przed sobą przyznać się do przegranej. Z refleksji tej musi narodzić się decyzja na zmianę: „Zabiorę się i pójdę do mojego Ojca i powiem: Ojcze, zgrzeszyłem…” (Łk 15,18). Tak, jak odejście i upadek nastąpiły z naszej woli, tak aktem tejże woli trzeba się podnieść. Potrzeba osobistej decyzji. Wypływa ona z uznania własnego błędu i przekonania, że mimo wszystko, Ojciec okaże nam życzliwość: „Już nie jestem godzien nazywać się twoim synem, uczyń mnie choćby jednym z najemników twoich” (Łk 15,19). To żal za grzechy i postanowienie poprawy. Ważnym elementem jest tu pokora. Wyraźnie przebija ona w wypowiedzi syna: „nie jestem godzien…”. Człowiek pyszny nigdy nie będzie zdolny do szczerego żalu.
Teraz dopiero można ruszyć w powrotną drogę. Zachwycająca jest postawa ojca z przypowieści. „Gdy syn był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko” (Łk 15,20). On czekał. Co dnia wychodził przed próg domu, aby wypatrywać, czy syn nie wraca. Tak czeka na nas Bóg. Jest cierpliwy. Na nasz widok wzrusza się, jeśli tak po ludzku to można określić. Teologowie nazwaliby to wzruszenie miłosierdziem. Co więcej, jak plastycznie opowiada przypowieść, ojciec „wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go” (Łk 15,20). Ojcowska miłość Boga nie wygasa, nie pomniejsza się, jest gotowa przyjąć nas z całą serdecznością. To dodaje otuchy. Nie musimy się bać, że Bóg Ojciec rozgniewa się na nasz widok, będzie nam robił wymówki albo zatrzaśnie nam drzwi przed nosem.
8501 rozpoczyna swoją mowę, ułożoną zgodnie z rachunkiem sumienia. To jego szczera spowiedź. Stanął przed ojcem w prawdzie. Niczego nie ukrywał. Wstyd byłby tu najgorszym doradcą. Zadośćuczynienie nie zostało wyraźnie zaznaczone przez Jezusa, jako warunek przebaczenia. Człowiek nie jest w stanie wypłacić się Bogu. Zresztą On tego nie oczekuje. Syn nie dokończył swojej mowy. Zdążył powiedzieć tylko: „Ojcze, zgrzeszyłem wobec nieba i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem” (Łk 15,21). Nie ma już wzmianki o tym, że chciałby zostać najemnikiem. Ojciec nie pozwolił mu dokończyć, wołając do sług, aby przynieśli najlepszą szatę – symbol odzyskanego prawa do udziału w dobrach Ojca, sandały – znak człowieka wolnego, pierścień -znak przywróconej godności oraz utuczone cielę, jako znak diametralnej zmiany sytuacji w odniesieniu do głodu w kraju pogańskim. Przebaczenie Boga jest darmowe, jest znakiem łaski i przywraca człowiekowi w pełni wszystko, co utracił, odchodząc. Tradycja Kościoła przyjęła pokutę, czyli zadośćuczynienie, nie jako wypłacanie Bogu rekompensaty, ale jako pomoc dla samego nawracającego się, aby zrobił pierwszy samodzielny krok w kierunku dobroci, której oczekuje od niego Ojciec.
Tak łatwo jest odejść, a jak trudno powrócić! Jedno jest pewne: Ojciec wciąż czeka. Już najwyższy czas wyruszyć w drogę do domu! Marnotrawny syn niech będzie przewodnikiem.
Ks. Paweł Ptasznik, ŹRÓDŁO, nr 13/95, Wielki Post, Joz 5, 9a.10-12; 2 Kor 5,17-21; Łk 15,1-3.11-32
HOMILIA 3
1. W jednym z opowiadań napisanych na kanwie dzisiejszej przypowieści, ojciec pyta syna, który w końcu wrócił do domu: „Trzeba było, ażeby dopiero nędza pchnęła Cię ku mnie?”
2. Ale dla syna to miejsce, w którym pasł świnie, było bardziej doświadczeniem duchowym niż fizycznym. Odpowiada ojcu: „Dopiero w skwarze pustyni najbardziej pokochałem moje pragnienie”.
Radonie, 2 marca 2024, Łk 15, 1-3.11-32