Walka Jakuba z aniołem nad potokiem Jabbok

Grupa docelowa: Młodzież Rodzaj nauki: Lektura Tagi: Anioł, Biblia, Izrael, Jabbok, Jakub, Jakub i anioł, Modlitwa jakuba, Rdz 32, Walka Jakuba

LEKTURA 1

  1. Walka Jakuba z aniołem (Rdz 32, 23-32)
  2. Kim był przeciwnik Jakuba? W oryginale tekstu określenie jest bardzo ogólne: isz, to znaczy: „mąż”, „mężczyzna” lub „ktoś”.
  3. Ta walka nie jest pozorna, przeciwnicy rzeczywiście są przeciwnikami. Ale równocześnie Jakub prosi swego przeciwnika o błogosławieństwo. Nie chce go puścić, dopóki nie otrzyma błogosławieństwa. O błogosławieństwo nie prosi się wroga. Tedy przeciwnik nie jest tym wrogiem.
  4. Jakub pyta swego przeciwnika o imię. Dla tamtej kultury imię zawiera w sobie pewną wewnętrzną rzeczywistość nazwanego – pytanie o imię nie oznacza „jak się nazywasz?”, lecz o wiele więcej: „kim jesteś? Jaka jest twoja rzeczywistość? wyjaw mi siebie?”
  5. Ów ktoś nie wyjawia mu siebie, Jakub nie otrzymuje odpowiedzi. Natomiast dowiaduje się, że w tej walce stał się kimś innym. Otrzymał nowe imię. W swoim wnętrzu, w swej wewnętrznej rzeczywistości nie jest już dawnym Jakubem. W miejsce Jakuba będzie Izrael.
  6. Etymologia imienia Izrael jest bardzo niejasna. EL oznacza tu Boga, zaś pień s-r-h znaczy tyle, co „być mocnym”, także „walczyć”. W tej interpretacji byłoby to więc imię teoforyczne: ten, który walczył z Bogiem i był mocny.
  7. Istnieją wszakże pokrewne brzmienia, oznaczające „trwać”, „jaśnieć”, „oświecać”, „leczyć”, „być szczęśliwym” – i nie można wykluczyć z imienia Izrael żadnego z tych znaczeń.
  8. Z Kim walczył Jakub? Jakub mówi: „widziałem Boga twarzą w twarz”. Zdaje się to sugerować, że w jego zdaniem walczył z Bogiem, a nie z aniołem, czy kimś innym. Sprawa jednak musi pozostać nie rozstrzygnięta do końca i nie dopowiedziana. Może najostrożniej byłoby rzec, że Jakub walczył z mocą Bożą.
  9. Nie dowiemy się też w sposób całkowity, o co walczył Jakub. Z tekstu zdaje się wynikać, że przedmiotem jego zmagania było poznanie rzeczywistości Boga i zdobycie Jego błogosławieństwa. Najwidoczniej dla Jakuba nie było ono należne w sposób pewny, musiał o nie walczyć, niemal je wydzierać. Sprawa ta – tak bardzo wewnętrzna nie znalazła w tekście ostatecznego wyjaśnienia. Jakub nie poznał imienia Bożego, nie poznał istoty Bożej, bo nie było to możliwe. Ma jednak świadomość, że stanął twarzą w twarz z Bogiem i raduje się, że ocalał.
  10. Autorowi opowieści zależy bardzo na podkreśleniu realności tej przygody Jakubowej. Rzecz nie dzieje się we śnie, dzieje się na jawie, przy zachowaniu pełnej świadomości. Opisując to zmaganie się tekst używa słowa abeq oznaczającego „obsypywanie się piaskiem”.
  11. To zawodnicy na arenie obsypywali wzajemnie piaskiem swoje ciała, aby nie mogły się one wyślizgiwać chwytającym dłoniom.
  12. Więcej nawet – ów Ktoś, Jakubowy przeciwnik, ugodził go w staw biodrowy. I Jakub kulał. Wygląda to tak, jakby dano mu „stygmat pamięci”. Aby potem, gdy minie czas – który tak wiele zaciera – nigdy nie mógł przypuścić, że coś mogło mu się zdawać. Kulejący Jakub zawsze już musiał sobie zdawać sprawę – ta rzecz stała się naprawdę. Stała się w ciemności i mroku, ale stała się naprawdę, przy pełnej świadomości.
  13. Nie mogło być męża fizycznego, ciała, które Jakub mógł uchwycić i rzucić o ziemię. W rzeczywistości mogła to być zupełnie wewnętrzna przygoda Jakuba, jakieś bardziej dojmujące spotkanie czy doświadczenie z Kimś, kto nie jest wrogiem, lecz może być przeciwnikiem dla człowieka walczącego o błogosławieństwo, a także o poznanie Jego rzeczywistości.PS. Ludzie wolni są często bardzo kulawi (zasłyszane w homilii).

Oprac. na podst: T. Żychiewicz, Stare Przymierze, Genesis, Znak 1977

LEKTURA 2

Z CYKLU: J. SALIJ, PRACA NAD WIARĄ, WALKA JAKUBA Z BOGIEM

Za nic nie mogę pojąć walki Jakuba z Bogiem, o której mówi Księga Rodzaju 32,25-33. Żeby niewidzialny, nieskończony i wszechmocny Bóg dał się pochwycić przez człowieka i siłować się z nim, i w dodatku nie mógł tego człowieka pokonać? I żeby człowiek mógł wymusić od samego Boga błogosławieństwo? Nic mi się tu nie zgadza. Moim zdaniem, jest to albo naiwna ludowa powiastka, albo jakaś niepojęta tajemnica.

Pani ma, oczywiście, świętą rację, że skoro Bóg jest ponad wszelkim stworzeniem, to żadne stworzenie nie jest w stanie Go w jakikolwiek sposób realnie zaatakować. Ta Pani intuicja została wyraźnie sformułowana w Psalmie 2: „Królowie ziemi powstają i władcy spiskują przeciw Panu i przeciw Jego Pomazańcowi. (…) Śmieje się Ten, który mieszka w niebie, Pan się z nich naigrawa”.

Przypomnieć tu można ponadto mężną Judytę, która ostro skrytykowała rozpaczliwą decyzję starszyzny oblężonego i ginącego z braku wody miasta, że jeszcze tylko co najwyżej przez pięć dni miasto może się bronić i że jeśli Bóg w tym czasie nie przyjdzie mu z pomocą, trzeba będzie się poddać: „Kim wy właściwie jesteście, żeście wystawiali na próbę w dniu dzisiejszym Boga? (…) Wy zaś nie wymuszajcie zarządzeń od Pana Boga naszego, ponieważ nie można uzyskać nic od Boga pogróżkami jak od człowieka, ani rozporządzić Nim jak synem ludzkim” (Jdt 8,12 i 16).

Zarazem znajduje się w Piśmie Świętym wiele świadectw, że Pan Bóg lubi być „przymuszany” do dobrego działania. Byleby tylko nasz „nacisk” na Niego dokonywał się w miłości i w zawierzeniu. W ten sposób Abraham próbował „wymusić” na Bogu miłosierdzie nad Sodomą, a swojej „walki” z Panem Bogiem sam zaprzestał, z chwilą, kiedy dowiedział się, że w mieście nie ma nawet dziesięciu sprawiedliwych (Rdz 18,22-33). W analogicznej „walce”, Mojżesz jednak Pana Boga zwyciężył (Wj 32,9-14). O długiej i też zwycięskiej „walce” proroka z Bogiem o zmiłowanie nad ludem świadczą kolejne relacje w Księdze Jeremiasza (Jr 7,16; 14,7-12; 15,1; 16,14n). Zresztą sam Pan Jezus podpowiadał nam, żebyśmy się nauczyli „dręczyć” Pana Boga naszymi modlitwami (Łk 18,1-8).

Tak właśnie walkę Jakuba z Bogiem – że była to tajemnicza, niezwykle intensywna, całonocna modlitwa – interpretuje Księga Mądrości: Dlatego na korzyść Jakuba wypadło „jego ciężkie zmaganie, by wiedział, że pobożność możniejsza jest niż wszystko” (Mdr 10,12). W tym duchu też wyjaśnia ten tajemniczy epizod Katechizm: „Zanim Jakub zmierzy się ze swym bratem Ezawem walczy on przez całą noc z <kimś> tajemniczym, który odmawia wyjawienia swego imienia, ale błogosławi go, zanim opuści go o świcie. Duchowa tradycja Kościoła widziała w tym opisie symbol modlitwy jako walki wiary i zwycięstwa wytrwałości” (KKK 2573).

Wyjaśnijmy jeszcze, dlaczego epizod ten bywa nazywany walką Jakuba z Aniołem. Otóż synonimicznie Bogiem oraz Aniołem nazywa tajemniczą istotę, z którą walczył Jakub, prorok Ozeasz: „W pełni sił będąc, (Jakub) walczył nawet z Bogiem; walcząc z Aniołem, zwyciężył, płakał i błagał Go o łaskę” (Oz 12,4n).

Nas taka synonimiczność zdumiewa, natomiast Stary Testament posługuje się nią wręcz często – w celu zaznaczenia, że człowiek na tej ziemi nie jest w stanie poznać Boga w całej jego transcendencji. Jeśli wyrazów „Bóg” i „Anioł” w jakimś biblijnym opisie używa się zamiennie, wyraz „Anioł” oznacza wówczas Boga w aspekcie Jego zniżania się do człowieka, tak aby człowiek mógł z Nim nawiązać kontakt. Właśnie taki sens ma wyraz „Anioł Pański” w opisie perypetii Egipcjanki Hagar na pustyni (Rdz 16,7-13), i w opisie ofiarowania Izaaka (Rdz 22,11-18), i w błogosławieństwie, jakiego Jakub udzielił Józefowi (Rdz 48,15n), i w wielu innych tekstach starotestamentalnych.

Właściwie na tym mógłbym skończyć odpowiedź na Pani pytanie, ale szkoda mi nie podzielić się z Panią paru bardzo głębokimi spojrzeniami, jakie na temat walki Jakuba z Bogiem pozostawili po sobie Ojcowie Kościoła. Ponieważ jednak interpretacje te niekoniecznie ze sobą wzajemnie harmonizują, przedtem warto przypomnieć, że nie jest to sytuacja, która by nam katolikom spędzała sen z oczu. Najważniejsze – pouczał np. święty Augustyn – żebyśmy odrzucili takie interpretacje tekstów biblijnych, które się kłócą z wiarą katolicką:

„Kiedy zaś znajdujemy w Boskich Księgach wielość prawdziwych sensów, a zdrowa wiara katolicka je potwierdza, ten sens wybierzmy przede wszystkim, który wynika w sposób pewny z przeczytanego tekstu. Jeśli jest on ukryty, wybierzmy ten, który nie sprzeciwia się kontekstowi Pisma i zgadza się ze zdrową wiarą. Jeśli zaś nawet z kontekstu nie da się go wydobyć, idźmy przynajmniej za tym sensem, jakiego domaga się zdrowa wiara. Czym innym bowiem jest nie rozpoznać tego, o co przede wszystkim chodziło natchnionemu autorowi, czym innym zaś odejść od zasad pobożności” (Wykład dosłowny Księgi Rodzaju, 1,41).

Zresztą – dalej odwołuję się do świętego Augustyna – jeden tekst biblijny może zawierać wiele prawdziwych sensów: „Dlaczego nie przyjąć obu wykładów, jeśli oba są prawdziwe? Albo i trzeciego i czwartego i jeszcze innego, jaki ktoś prawdziwie w tych słowach zobaczy? Dlaczego nie przyjąć, że autor natchniony widział je wszystkie w ich prawdzie i różnorodności, skoro przez niego jeden Bóg wystawił Pismo Święte na rozumienie wielu? Otóż ja wyznam szczerze, że gdyby udało mi się w pisaniu osiągnąć czasem wyżyny nauczycielskie, to tak wolałbym pisać, aby słowa moje harmonizowały z prawdą, jaką w tych sprawach mógł uchwycić ktoś inny, niż żebym miał przez dokładniejsze przedstawienie jednego prawdziwego wykładu wykluczać inne, które nie obrażają mnie fałszem” (Wyznania, 12,42).

Ale zacznijmy już nasz krótki przegląd starochrześcijańskich interpretacji naszego biblijnego epizodu. Najwcześniejszy z Ojców, których zamierzam tu przedstawić, święty Justyn, pisał w roku ok.160, że Jakub zmagał się z … Chrystusem Panem. Cały ciężar jego objaśnienia spoczywa na dwóch spostrzeżeniach. Po pierwsze, że celem naszego tekstu jest zgłębienie sensu zawartego w imieniu „Izrael”, a warto wiedzieć, że Justyn, podobnie zresztą jak chyba większość współczesnych biblistów, odczytywał ten wyraz jako „Bóg walczy”, „Bóg jest silny”, „Bóg naszą mocą”. Po wtóre, Justyn zauważa, że hebrajski wyraz „isz”, którym zaraz na początku opowiadania została nazwana owa tajemnicza postać, z którą walczy Jakub, może znaczyć: „mężczyzna”, „człowiek”.

W perspektywie tych dwóch spostrzeżeń, dla świętego Justyna nie ulega wątpliwości, że Jakub zmagał się z Synem Bożym, który w przyszłości miał się dla nas stać człowiekiem. Zmagał się zaś po to, żeby stać się Izraelem, to znaczy kimś, kto swoje siły czerpie z Boga. I nie była to walka z przeciwnikiem. Było to jakby przyssanie się Jakuba do Syna Bożego, żeby zaczerpnąć od Niego jak najwięcej siły. „Izrael będzie twoje imię – mówi, według Justyna, owa tajemnicza postać – albowiem siły nabrałeś z Bogiem, zatem i z ludźmi mocny będziesz” (Dialog z Żydem Tryfonem, 1,58,7).

Walka ta – wyjaśnia Justyn – była proroczą zapowiedzią zmagania się Chrystusa Pana z szatanem: „Gdy bowiem Chrystus stał się człowiekiem, zbliżył się do Niego diabeł i kusił Go. Chciał Go powalić o ziemię i pokonać żądaniem, ażeby się mu pokłonił. Ale mu Chrystus dowiódł, że jest on niegodziwy i że odwrócił się od woli Bożej, bo w sprzeczności z Pismem żąda, by mu się kłaniano jako Bogu, Wówczas, zwyciężony i odparty, diabeł odstąpił” (2,125,4).

Również samo imię „Izrael”, zdaniem Justyna, w pierwszym rzędzie przysługuje Chrystusowi i dopiero z Chrystusa rozprzestrzenia się na innych: „Izrael było to starodawne Jego imię, które nadał błogosławionemu Jakubowi, błogosławiąc mu tym swoim własnym imieniem. Było to zapowiedzią, że wszyscy, co się przez Niego uciekają do Ojca, są Izraelem błogosławionym” (2,125,5).

Odmiennie od Justyna wyjaśniał walkę Jakuba z Bogiem żyjący w pierwszej połowie III wieku Orygenes. Przywoływał on ten epizod dla przypomnienia, że bez pomocy Bożej człowiek nie ma żadnych szans w swoich zmaganiach się z siłami ciemności. Zdaniem Orygenesa, w walce Jakuba uczestniczyły dwie istoty duchowe: jakaś siła ciemna i wroga Jakubowi, która walczyła przeciwko niemu, oraz jakaś siła Boża, która walczyła wraz z Jakubem, aby go wspomagać:

„Sądzę, że człowiek własnymi siłami nie może pokonać wrogiej potęgi, jeśli nie skorzysta z Bożej pomocy. Dlatego właśnie powiedziano, że anioł walczył z Jakubem. Pojmujemy to w takim sensie, iż co innego oznacza stwierdzenie, że anioł walczył z Jakubem, a co innego, że walczył przeciwko Jakubowi. Walczył z nim ten, który był przy nim, aby mu pomoc w ocaleniu, i który poznawszy jego rozwój nadał mu imię Izraela, czyli ten, który był z nim w walce i wspierał go w boju, gdy tymczasem bez wątpienia istniał inny anioł, przeciwko któremu walczył i przeciw któremu wojował Jakub” (O zasadach, 3,2,5).

Wielokrotnie też odwoływał się do walki Jakuba z Bogiem żyjący na przełomie IV i V wieku święty Augustyn. Epizod ten kojarzył mu się szczególnie ze słowem Pana Jezusa, że „Królestwo Niebieskie gwałt cierpi i gwałtownicy je porywają” (Mt 11,12). Mianowicie entuzjazmuje się Augustyn miłosierdziem Bożym, które oczekuje od nas walki o życie wieczne i pozwala nam – podobnie jak Jakubowi – w tej walce zwyciężać: „Dlaczego ledwie udaje nam się utrzymać to, co z taką łatwością utraciliśmy? Bo gdybyśmy mogli łatwo to odzyskać, co utraciliśmy, nauczylibyśmy się znów to marnować. Niech człowiek włoży trud w utrzymanie tego, Będzie mocno trzymał to, co wymagało trudu” (Objaśnienie Psalmu 147,27).

Walczący z Bogiem Jakub był dla Augustyna symbolem zarówno ludu Starego Przymierza, jak Kościoła. Jakub został w tej walce jednocześnie okulawiony i pobłogosławiony: „pobłogosławiony w tych spośród ludu, którzy uwierzyli w Chrystusa, a kulawy w tych, którzy pozostali niewierni” (Państwo Boże, 16,39; por. Problemy Heptateuchu, 1,104; Objaśnienie Psalmu 79,4).

Wyjaśnienie Augustyna, w jaki sposób Jakub walczący z Bogiem symbolizuje Kościół – tzn. zarówno dobrych chrześcijan, jak złych – przytoczmy nieco szerzej: „Kościół modli się: <Osądź mnie, Boże, i oddziel moją sprawę od ludu nie świętego>. Chodzi tu o oddzielenie nie od Ezawa, bo od niego Kościół już jest oddzielony, ale od złych chrześcijan. Słyszeliście przecież, że sam Jakub, który symbolizuje lud chrześcijański, walczył z Panem. Ukazał mu się bowiem Pan, tzn. anioł reprezentujący Boga. On walczył z nim i pochwycił go. Kiedy pochwycił go, to nie puścił, dopóki nie otrzymał błogosławieństwa. (…)

„Co to znaczy, że (Jakub) walczył i chciał pochwycić? Powiada Pan w Ewangelii: <Królestwo Niebieskie gwałt cierpi i gwałtownicy je porywają>. Znaczy to: Walcz, abyś tak pochwycił Chrystusa, ażebyś mógł pokochać tego swojego <Nieprzyjaciela>.

„A co mówi sam Pan, tzn. anioł reprezentujący Pana, kiedy Jakub Go zwyciężył i pojmał? Dotknął jego stawu biodrowego i wywichnął go, i dlatego Jakub kulał. <Puść mnie, bo już świta> – powiedział (Pan). Ten zaś: <Nie puszczę cię, dopóki mi nie pobłogosławisz>. I pobłogosławił go. A w jaki sposób? Zmieniając mu imię: <Odtąd nie będziesz się zwał Jakub, lecz Izrael, bo walczyłeś i zwyciężyłeś z Bogiem i ludźmi>. Takie otrzymał błogosławieństwo.

„Patrzcie: Ten sam człowiek po części został dotknięty i poszkodowany, po części otrzymał błogosławieństwo. Ten sam człowiek po części utracił siłę i kuleje, po części otrzymał błogosławieństwo i nabrał sił. (…) Obumarła część Jakuba oznacza złych chrześcijan. Ten sam Jakub otrzymał błogosławieństwo oraz utyka. Jest błogosławiony w tych, co żyją dobrze; utyka w tych, co żyją źle” (Kazanie 5,6-8).

Źródło: opoka.org.pl

LEKTURA 3

Gdy zaś wrócił i został sam jeden, ktoś zmagał się z nim aż do wschodu jutrzenki, a widząc że nie może go pokonać dotknął jego stawu biodrowego i wywichnął Jakubowi ten staw podczas zmagania się z nim. A wreszcie rzekł: Puść mnie, bo już wschodzi zorza! Jakub odpowiedział: Nie puszczę cię, dopóki mi nie pobłogosławisz! Wtedy tamten go zapytał: Jakie masz imię? On zaś rzekł: Jakub. Powiedział: Odtąd nie będziesz zwał się Jakub, lecz Izrael, bo walczyłeś z Bogiem i z ludźmi i zwyciężyłeś. Potem Jakub rzekł: Powiedz mi, proszę, jakie jest Twe imię. Ale on odpowiedział: Czemu pytasz mnie o imię? I pobłogosławił mu na owym miejscu (Rdz 32, 25–30).

Potem Jezus odszedł stamtąd i podążył w stronę Tyru i Sydonu. A oto kobieta kananejska, wyszedłszy z tamtych okolic, wołała: Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha. Lecz On nie odezwał się do niej ani słowem. Na to podeszli Jego uczniowie i prosili Go: Odpraw ją, bo krzyczy za nami. Lecz On odpowiedział: Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela. A ona przyszła, upadła przed Nim i prosiła: Panie, dopomóż mi! On jednak odparł: Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom a rzucić psom. A ona odrzekła: Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołów ich panów. Wtedy Jezus jej odpowiedział: O niewiasto, wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz! Od tej chwili jej córka była zdrowa (Mt 15, 21–28).

Obraz dla obecnej medytacji. Przedstawmy sobie kobietę kananejską, która w pewnym oddaleniu idzie za Jezusem i woła cierpliwie i wytrwale: Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida!

Prośba o owoc rozmyślania. Będziemy prosić, abyśmy w tych rekolekcjach szczerze weszli w zmaganie się z sobą samym oraz z Bogiem. Będziemy też prosić o wierność, o wytrwałość w naszej rekolekcyjnej modlitwie.

  1. Został sam jeden

Na początku naszych rozważań chciejmy zobaczyć kontekst walki Jakuba z Aniołem. Jakub czeka na spotkanie z bratem Ezawem. Przewiduje, iż będzie to spotkanie trudne. Przez wiele lat obaj żyli w wielkiej wrogości. Jakub obawia się, że Ezaw będzie chciał się zemścić za nieuczciwe zagrania z przeszłości młodszego brata, szczególnie zaś za podstępnie odebrane mu pod wpływem matki błogosławieństwa ojca Izaaka. W przeddzień spotkania z Ezawem Jakub zostawia na drugim brzegu rzeki cały swój dobytek. Tej jeszcze nocy wstał i zabrawszy obie swe żony, dwie ich niewolnice i jedenaścioro dzieci, przeprawił się przez bród potoku Jabbok. A gdy ich przeprawił przez ten potok, przeniósł również [na drugi brzeg] to, co posiadał (Rdz 32, 23–24). Sam natomiast pozostaje, aby się modlić. I tu właśnie ma miejsce jego tajemnicze spotkanie z Jahwe.

Gdy zaś wrócił i został sam jeden — mówi Autor biblijny. Aby owocnie rozmawiać z Bogiem, żeby wejść w szczery dialog z Nim, człowiek musi najpierw zostać sam jeden, musi wszystko zostawić na drugim brzegu rzeki. W modlitwę wchodzimy sami. Tylko sami. Do modlitwy konieczna jest samotność serca. Ona otwiera nas na Boga. Ona jest podstawowym warunkiem modlitwy. Nie można wejść w głębszą modlitwę, kiedy wnosimy do niej cały nasz dobytek, cały ciężar codzienności, ciężar obowiązków i spraw, które rodzą w nas nierzadko zbytnią troskę.

Kiedy człowiek zostaje sam na sam ze sobą, zostaje sam na sam z Bogiem. I w takiej właśnie chwili Ktoś — jakaś Tajemnicza Istota — zmaga się z nim. Zauważmy, iż to właśnie Jakub rozpoczyna modlitwę swoją decyzją oddalenia się od wszystkiego, co posiadał, aby móc zostać sam jeden. Rozpoczynamy naszą modlitwę tworząc w nas przestrzeń samotności. Bóg wchodzi w tę przestrzeń ze swoim Słowem, ze swoją miłością. Zmaga się z nami. Pan Bóg wchodzi w życie człowieka tylko wtedy, kiedy ten zrobi Mu miejsce; kiedy człowiek stworzy Mu pewną, choćby najmniejszą, przestrzeń wolności w swoim sercu. Być sam na sam z Bogiem stanowi istotny początek naszej modlitwy.

Gdy zaś wrócił i został sam jeden. Najpełniejszym symbolem naszej modlitwy jest nasza śmierć. To właśnie w śmierci naprawdę zostajemy sam na sam z Bogiem. Człowiek tak bardzo zostaje sam w chwili śmierci, iż nikt z ludzi nie jest w stanie wejść w to, co dzieje się między Bogiem a umierającym. Nikt. Nie można towarzyszyć człowiekowi w jego tajemnicy umierania. Jest to moment najpełniejszego spotkania człowieka z Bogiem.

Prośmy w tej modlitwie, abyśmy w tych rekolekcjach chcieli wejść w samotność serca, abyśmy nie bali się jej, abyśmy zrozumieli ją i przyjęli jako wielką szansę naszego życia; szansę na pogłębienie naszego związku z Bogiem i z bliźnimi, szansę na głębsze pojednanie z sobą. Prośmy również, aby w tę przestrzeń samotnego serca wszedł rzeczywiście Bóg, abyśmy ją Jemu oddali.

Zanim nasza modlitwa stanie się łagodnym odpocznieniem, zanim stanie się wielkim pocieszeniem, musi najpierw przejść przez okres zmagania, okres walki, trudu. Stary człowiek w nas niełatwo poddaje się Bogu; z wielkim trudem rezygnuje ze swojej wolności, aby poddać ją wolności Boga. W chwilach intensywnej modlitwy doświadczamy w sposób szczególny oporu starego człowieka. Aby go zwyciężyć i poddać Słowu Bożemu, konieczne jest nasze zmaganie, nasza walka.

  1. Każdy z nas cierpi

Autor natchniony pisze, iż Ktoś zmagał się z Jakubem aż do wschodu jutrzenki, a widząc że nie może go pokonać dotknął jego stawu biodrowego i wywichnął Jakubowi ten staw podczas zmagania się z nim. Sprawdzonym sposobem Boga na pokonanie oporów człowieka jest cierpienie. Każdy z nas cierpi. Nie wszyscy oczywiście jednakowo cierpimy, nie ma jednak ludzi, którzy by nie cierpieli. Zdarzają się może osoby, które udają, iż cierpienie ich nie dotyka.

Niektórzy usiłują wprawdzie podchodzić do życia na wesoło, ale jest to możliwe tylko do pewnego momentu. Tam, gdzie człowiek za wszelką cenę ukrywa cierpienie, zwykle jest ono znacznie głębsze i bardziej rozległe. Jan Paweł II stwierdza, iż cierpi naprawdę nie ten, kto cierpi, ale ten, kto nie wie, dlaczego cierpi. Maska wesołości tak naprawdę demaskuje człowieka. Ukazuje bowiem lęk człowieka przed cierpieniem i śmiercią. Prośmy, abyśmy w tych rekolekcjach nie uciekali od cierpienia, abyśmy nie udawali, że nic nas nie boli. Prośmy także, byśmy kierowani lękiem przed wysiłkiem i cierpieniem nie uciekali przed naszym życiem oraz przed tym wszystkim, co w nim jest trudne. Módlmy się również, abyśmy poczuli się odpowiedzialni za nasze życie takie, jakie jest nam dane dzisiaj.

Możemy być pewni, że sam Bóg odsłoni nam w tych dniach nasze miejsca bolące, nasze zwichnięte biodro. Zranione miejsca w nas przeżywane bez Boga stają się bowiem źródłem lęku, gniewu, niezadowolenia, kompleksów, chorych ambicji; słowem tego wszystkiego, co przeszkadza Bogu w nas zamieszkać i pracować (por. ĆD, 235–236). Jeżeli nasze bolesne doświadczenia życiowe nie są oddane Bogu, stają się źródłem naszego nieszczęścia, źródłem zgorzknienia, buntu przeciwko sobie, bliźnim i buntu przeciwko Bogu.

Kiedy przeżywamy nasze życie głębiej, wówczas odkrywamy nasze cierpienie jako integralną część naszej egzystencji. Przestajemy się też obawiać go. Kiedy patrzymy naszym cierpieniom prosto w oczy, wówczas pełniej przeczuwamy prawdę naszego życia. Prawda ta rodzi w nas wielkie pragnienie Boga. To właśnie poprzez dostrzeganie słabości, małości, cierpienia i bólu naszego życia, rodzi się w nas pragnienie Boga. Jest to bardzo ludzka droga do Boga. Pan Jezus mówi, iż nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają. Nie trzeba się nam wstydzić, iż szukamy Boga dlatego, ponieważ sami nie dajemy sobie rady.

Doświadczenie naszej bezradności wobec nieobecności Boga nie upokarza nas i nie umniejsza. Przysłowie: jak trwoga to do Boga, oddaje wielką prawdę o naszym życiu. Trzeba wyrzec się chorej szlachetności, która każe nam szukać Boga w sposób bezinteresowny i bez żadnej przyczyny. Szukamy Boga, ponieważ bez Boga nie potrafimy nic dobrego uczynić; bez Niego nie potrafimy ani żyć, ani też umierać. Bez Boga nie potrafimy dobrze cierpieć. Bez Jego miłosnej obecności każde cierpienie wyrządza nam wielką krzywdę i niszczy nas. Kiedy cierpienie zwichniętego stawu biodrowego dotknęło boleśnie Jakuba, wówczas spontanicznie modli się, aby Jahwe został z nim do końca, tak jak do końca Bóg nas umiłował (por. J 13, 1).

  1. Puść mnie, bo już wschodzi zorza

A wreszcie rzekł: Puść mnie, bo już wschodzi zorza! Kiedy robimy w naszym życiu miejsce Bogu, On przychodzi i prowadzi z nami dialog. Ale w dialogu tym Stwórca zachowuje się nierzadko w sposób, który moglibyśmy po ludzku ocenić jako niekonsekwentny. Najpierw sam przychodzi, a później sam pragnie zostawić człowieka. Tajemnicza Istota mówi do Jakuba: Puść mnie, bo już wschodzi zorza! Pan Jezus w swoich spotkaniach z ludźmi nierzadko zachowywał się podobnie. Klasycznym przykładem może być tutaj postawa Jezusa wobec uczniów idących do Emaus. Chrystus sam z własnej inicjatywy dołącza się do nich, zaprasza ich, aby wypowiedzieli się przed Nim szczerze: Cóż to za rozmowy prowadzicie ze sobą w drodze? A kiedy nawiązał się serdeczny dialog, Jezus okazywał, jakoby miał iść dalej. Chrystus przychodzi sam, ale nie chce zostać z uczniami z własnej inicjatywy. Ewangelista pisze, iż uczniowie przymusili Go, żeby został z nimi (Łk 24, 13–35).

W życiu duchowym człowiek najpierw sam robi przestrzeń dla Boga, a później Bóg robi przestrzeń dla człowieka. Jest to przestrzeń ludzkiej wolności. Człowiek najpierw daje miejsce Bogu, a później Bóg daje miejsce człowiekowi. Jeżeli ma nastąpić rzeczywiste spotkanie, człowiek musi sam z całą wolnością i zaangażowaniem wejść w dialog ze Stwórcą. Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił (Łk 24,29), nie puszczę cię, dopóki mi nie pobłogosławisz — są to dwie modlitwy, które objawiają determinację szukających Boga: uczniów idących do Emaus i Jakuba. Objawiają one radykalizm wewnętrznego pragnienia.

Prośmy w tej medytacji o taką właśnie wewnętrzną determinację, dzięki której zaprosimy i wręcz przymusimy Boga, aby został z nami. Bóg zostaje do końca z tymi, którzy Go szukają. Boga znajdują tylko ci, którzy Go głęboko i szczerze pragną. Aby móc Go znaleźć, trzeba już Nim żyć.

W obecnej modlitwie wróćmy do naszej przeszłości i spróbujmy zobaczyć najpierw chwile, w których bardzo nam zależało na Panu Bogu, chwile, w których przymuszaliśmy Go, aby zostawał z nami. Jeżeli jest w nas dzisiaj choćby najmniejsze pragnienie modlitwy, to właśnie dlatego, iż takie chwile były w naszym życiu. Byliśmy jakoś Bogu wierni. Ale z drugiej strony zobaczmy, iż nieraz byliśmy niekonsekwentni w naszych pragnieniach duchowych, w naszym szukaniu Stwórcy. Zauważmy, iż brakowało nam nieraz wytrwałości i radykalizmu ewangelicznego. Zauważmy naszą opieszałość w modlitwie, w skupieniu wewnętrznym, w korzystaniu z sakramentów świętych. I właśnie z powodu opieszałości nasze pragnienie Boga jest może jeszcze bardzo zewnętrzne i powierzchowne. Jeżeli w życiu modlitwy brakuje konsekwencji, radykalizmu, brakuje także rozwoju i dojrzałości. Nie puszczę cię, dopóki mi nie pobłogosławisz — módlmy się tą właśnie modlitwą Jakuba. Prośmy, aby wraz z naszym życiem modlitwy rósł nasz radykalizm wewnętrzny.

  1. Wierność kobiety kananejskiej

Pan Bóg nierzadko — mówiąc ludzkim językiem — poddaje próbie pragnienia człowieka, sprawdza ich siłę. Aby móc pełniej zrozumieć tę prawdę, odwołajmy się do bardzo pięknego, choć także bardzo trudnego, spotkania Jezusa z kobietą kananejską. Na początku spotkania Jezus zdaje się traktować tę biedną kobietę, pogankę w sposób bardzo niegrzeczny, z chłodem, z obojętnością. Kobieta ta idzie za Nim, woła, krzyczy, a On nie odezwał się do niej ani jednym słowem. Miłosierny i litościwy Jezus wydaje się być niewrażliwy i nieczuły na biedę kobiety, której córka była ciężko dręczona przez złego ducha.

Kiedy krzyk kobiety sprzykrzył się uczniom, radzą Mu: Odpraw ją, bo krzyczy za nami. Jezus zdaje się słuchać uczniów i mówi do kobiety: Nie bierze się chleba dzieciom i nie rzuca się psom. Jezus odwołując się w tych słowach do ludowej teologii Żydów, w której poganie uważani byli za nieczyste psy, daje kobiecie odpowiedź odmowną. Były to bardzo przykre czy nawet wręcz bolesne słowa. Zauważmy jednak siłę wiary w odpowiedzi kobiety, jej głębię zaufania do Jezusa, głębię jej modlitwy: Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołów ich panów. Po tych słowach Jezus odsłania dopiero do końca swoje karty: Wielka jest twoja wiara. Idź, niech ci się stanie jak chcesz.

Kananejka miała wszelkie powody, aby się obrazić na Jezusa. Odwołując się do swojego poczucia godności osobistej mogłaby powiedzieć Jezusowi: Niby dlaczego wy, Żydzi, jesteście wybranymi dziećmi Boga, a my poganie nieczystymi psami. Człowiek może obrazić się na Boga, kiedy Ten próbuje jego wiarę, kiedy zdaje się odmawiać spełnienia dobrze uzasadnionych po ludzku próśb. Prośmy w tej medytacji, byśmy nie obrażali się na Boga, na siebie samych, na bliźnich, ale z najbardziej przykrych i bolesnych sytuacji, zdarzeń i słów umieli wyczytać prawdę o nas samych. Prośmy także, byśmy pozwolili Bogu próbować naszą małą wiarę. Im więcej nieraz jest prawdy w pewnych opiniach o nas, tym bardziej bywamy kuszeni, by się obrażać i zamknąć w sobie, aby wycofywać się z życia. Takie jednak wycofanie ściąga na nas jeszcze większe cierpienie, większą samotność, większy ból, większą udrękę. Jezus będzie próbował naszą wiarę, naszą otwartość. Prośmy jednak o inteligencję serca, o intuicję kobiety kananejskiej, dzięki której potrafimy przeczuć, co Jezus robi z nami, jaki jest cel Jego działania wobec nas.

  1. Jakie jest twoje imię?

Kiedy człowiek zadeklaruje swoje oddanie Bogu: Nie puszczę cię dopóki mi nie pobłogosławisz, wtedy Pan Bóg wkracza w jego życie w sposób bardzo jednoznaczny i zdecydowany. I tu właściwie zaczyna się tak naprawdę dialog Boga z człowiekiem: Jakie masz imię? Kim Ty jesteś? Człowiek winien doświadczyć, kim jest, jeżeli ma rozmawiać prawdziwie z Bogiem. Nie możesz rozmawiać ze Mną — zdaje się mówić Bóg do Jakuba — jeżeli nie znasz siebie. Dojrzały dialog osobowy wymaga świadomości: świadomości siebie i świadomości drugiego. Im bardziej człowiek jest enigmatyczny dla siebie samego, tym bardziej zamknięty jest na Boga. Św. Augustyn modli się: obym poznał siebie, obym poznał Ciebie. Początkiem prawdziwej modlitwy jest poznanie siebie.

Jakie masz imię? — pyta Jakuba Anioł Jahwe. Jakub odpowiada: Jakub. Imię Jakub w sensie etymologicznym znaczy: być oszustem. Oszustwa Jakuba tak zrosły się z jego życiem, że stały się częścią jego imienia. Sam Ezaw mówi o swoim bracie: Nie darmo dano mu imię Jakub! Dwukrotnie mnie już podszedł: pozbawił mnie mego przywileju pierworodztwa, a teraz odebrał za mnie błogosławieństwo! (Rdz 27, 36). Kłamstwo, bycie oszustem tak zrasta się z człowiekiem, że staje się jego imieniem, staje się jego życiem. Imię w sensie biblijnym, to sama istota człowieka. Pytanie: Jakie jest moje imię? w tym kontekście brzmi dla nas: Jakie są moje kłamstwa?

Prośmy w tej medytacji, abyśmy mieli odwagę wejść w tych rekolekcjach w nasze kłamstwa; wejść w to wszystko, co zniekształca nasze życie, co fałszuje nasz obraz Boga, spojrzenie na zasadniczy cel i sens naszego życia. Życiowe kłamstwa, o których tutaj mówimy, wcielają się nieraz w pewien styl życia, w sposób zachowania, w nasz sposób na życie. Nasza codzienność, życie społeczne, wspólnotowe, są nieraz utkane z kłamstw. Oto pewne przykłady takich właśnie kłamstw wpisanych w mentalność społeczną: człowiek powinien piąć się coraz wyżej po drabinie kariery życiowej; wszyscy powinni nas szanować; nikt nie powinien sprawiać mi przykrości; wszyscy powinni dobrze o nas mówić itd.

Jakie są moje kłamstwa? Jakie są moje zniekształcenia obrazu Boga? Jakie są zniekształcenia sensu i celu mojego życia? Duchowość chrześcijańska, życie Ewangelią wymaga od nas krytycznego myślenia, wymaga refleksji, krytycznej oceny siebie. Lustrem tej oceny nie może być życie społeczne, codzienna prasa, programy telewizyjne, opinie środowiska. Lustrem dla naszego życia winna być Ewangelia. Trzeba dobrze odkryć swoje kłamstwa, żeby móc pomagać innym w ich odkrywaniu. Jeżeli nie zdemaskujemy naszych kłamstw, wtedy próbując demaskować cudze kłamstwa będziemy ich sądzić, obrażać, będziemy ich upokarzać, poniżać, będziemy ich moralizować. Nie będzie to wówczas pomaganie i służenie innym, ale przede wszystkim przerzucanie własnego gniewu i niezadowolenia z siebie na innych.

  1. Życie duchowe rozpoczyna się od nawrócenia wewnętrznego

Odtąd nie będziesz zwał się Jakub, lecz Izrael, bo walczyłeś z Bogiem i z ludźmi i zwyciężyłeś. Nie będziesz kłamcą, ale będziesz Izraelem, będziesz moim dzieckiem, będziesz moim synem. Dlaczego nie będziesz kłamcą? Bo kłamstwa nie dają ci życia, w kłamstwie nie ma szczęścia. Kłamstwo wypływa z lęku o siebie i jest ono źródłem nienawiści. To właśnie kłamstwa Jakuba były źródłem wzajemnych nieporozumień pomiędzy nim a jego bratem Ezawem. To kłamstwa były przyczyną konfliktu z Bogiem, konfliktu z sobą samym. Życie duchowe zaczyna się od przyznania się do kłamstwa, do słabości, do grzechu po to, aby przyjąć imię nadane nam przez Boga. Życie duchowe rozpoczyna się od nawrócenia.

W zakończeniu całej medytacji rozmawiajmy najpierw z Matką Najświętszą. Prośmy Ją, aby prowadziła nas w tych rekolekcjach, aby była naszą Mistrzynią modlitwy. Rozmawiajmy także z Jezusem, który wobec swojego Ojca był tylko synem, dzieckiem. Prośmy, abyśmy poprzez ten intensywny czas modlitwy odkryli, co znaczy być dzieckiem, być synem naszego Ojca w niebie.

Rozmawiajmy z Bogiem Ojcem prosząc Go, abyśmy poznali, kim On jest naprawdę, byśmy odkryli Jego Boską miłość. Ojcostwo jest rodzeniem, dawaniem życia z miłości. Prośmy, abyśmy w tych rekolekcjach zdemaskowali lęk przed Bogiem, który wypływa z naszego poczucia zagrożenia, z lęku przed śmiercią. Czujemy się niekochani przez Boga, odbieramy Go nieraz jako zagrożenie, ponieważ byliśmy zranieni przez ludzi. Zamykamy się na Boga, ponieważ obawiamy się, że On także może nas zranić tak, jak ranili nas bliźni. Prośmy, abyśmy umieli odczuć bezsens naszego bronienia się przed Bogiem, naszego uciekania przed Nim

Źródło: mateusz.pl

LEKTURA 4

Bóg chce być zwyciężony

W bezpośredniej konfrontacji ze świętym Bogiem, grzeszny człowiek nie ma najmniejszych szans. Ciągnie się za nim, jak za Jakubem, bardzo niechlubna przeszłość: oszustwa, zdrady, podstęp. Pozostaje tylko ufność w Boże miłosierdzie i w Bożą wierność obietnicy.

Tekst wygłoszony podczas sympozjum „Wspólna Radość Tory”, organizowanego przez Polską Radę Chrześcijan i Żydów, Laboratorium Więzi oraz Centrum Myśli Jana Pawła II na Papieskim Wydziale Teologicznym „Bobolanum” w Warszawie w 2008 roku. Teksty wystąpień zostały zebrane i wydane w książce „Wspólna Radość Tory”.

Tekst o wydarzeniach nad Jabbokiem (Rdz 32, 25-33) można komentować na wiele sposobów: traktować jako jedno z wielu opowiadań etiologicznych albo jako świadectwo kształtowania się religii Izraela, doszukiwać się w nim elementów henoteizmu wyznawanego przez patriarchów, przeprowadzać psychoanalizę Jakuba albo podawać jako doskonały przykład teologii apofatycznej. W ciągu trzech tysięcy lat, jakie dzielą powstanie tekstu od naszych czasów, wykorzystano na pewno prawie wszystkie dostępne metodologie. Ponieważ powierzono mi wygłoszenie komentarza chrześcijańskiego, chciałabym skupić się przede wszystkim na chrześcijańskim rozumieniu tego tekstu, jego reminiscencjach nowotestamentowych, typologii i aspekcie egzystencjalnym.

Modlitwa w sytuacji granicznej

To, co przydarzyło się Jakubowi nad Jabbokiem, jest częścią dłuższej sagi obejmującej nie tylko dzieje patriarchy, ale też historię Izaaka i Abrahama. Motywem łączącym jest tu obietnica dana najpierw Abrahamowi (Gen 12,2-3), potem Izaakowi (Gen 26,3-5): ich potomstwo miało być liczne jak gwiazdy na niebie i ziarnka piasku; naród, jaki stworzą, będzie narodem sławnym, cieszącym się szczególnym Bożym wybraniem. Elementem wspólnym jest też łamanie przez Boga naturalnych praw, aby obietnica mogła się ziścić. Mimo iż Abraham miał dwóch synów, Ismaela oraz Izaaka, Bóg wyraźnie wskazał na tego drugiego jako na beneficjenta obietnic.

Podobnie stało się przy wybraniu Jakuba zamiast starszego – Ezawa. Tym razem okoliczności są dużo bardziej dramatyczne. Jakub najpierw kupuje od zmęczonego Ezawa jego prawa pierworodnego syna, potem oszukuje starego, oślepłego ojca i podszywając się pod brata, wyłudza błogosławieństwo. Nic dziwnego, że musi uciekać przed gniewem Ezawa. Mimo że Izaak wyraźnie czyni Jakuba odbiorcą obietnicy danej Abrahamowi (Gen 28,3-4), mimo że Bóg potwierdza ją w Betel, Jakub przez 20 lat przebywania z dala od ziemi obiecanej, mógł odczuwać niepokój, czy rzeczywiście błogosławieństwo uzyskane podstępem jest wiążące. Wezwany przez Boga (Gen 31,3), udał się z powrotem do Kanaanu. Aby zamieszkać w ojczyźnie, musiał jeszcze poddać się konfrontacyjnemu spotkaniu z bratem, co wzbudzało w nim zrozumiały strach.

Miotany niepewnością i strachem o życie własne i najbliższych dociera Jakub do potoku Jabbok, za którym rozciąga się ziemia obiecana. To nic innego jak zobrazowanie „sytuacji granicznej”, dodatkowo wzmocnione wzmianką o samotności i nocy. Tu nasuwa się pierwsza chrześcijańska analogia, którą zauważyli już starożytni Ojcowie Kościoła. Taką samą sytuację graniczą przeżywa Jezus (por. Łk 22,44), jego walka zostaje opisana jako wewnętrzne zmagania, wykorzystywane czasem w dogmatycznym dowodzeniu o dwóch naturach Chrystusa. Walkę Jakuba autor biblijny przedstawił jako rzeczywistość fizyczną. Zastosowanie analogii pozwoliło przetransponować zmagania patriarchy z planu fizycznego na plan duchowy i uznać Jakuba za prefigurację Jezusa. Obie walki poprzedza modlitewna prośba (Gen 32,9-12): „Wyrwij mnie, proszę z ręki brata mego, z ręki Ezawa” – prosi Jakub. „Ojcze, jeśli chcesz, oddal ten kielich ode mnie” – modli się Jezus. Obaj otrzymują podobną odpowiedź: przed Jakubem staje tajemnicza postać, Jezusowi ukazuje się anioł (Łk 22,43). Oznacza to, że odpowiedź na modlitwę w sytuacji granicznej nie należy do porządku tego świata i nie podlega logice tego świata. Bo jak racjonalnie wytłumaczyć walkę Jakuba z boską postacią, która władna pozbawić patriarchę życia, odchodzi pokonana, i jak racjonalnie wytłumaczyć krzyżową śmierć Jezusa?

Walczyć z Bogiem?

Tu oczywiście pojawia się pytanie, z kim naprawdę walczył Jakub? Śródtytuły w wielu wydaniach Biblii sugerują, że chodzi o anioła. Taką interpretację podsuwa prorok Ozeasz pisząc, że „[Jakub] walcząc z aniołem zwyciężył” (Oz 12,5) i taką miał na myśli ewangelista Łukasz, odwołując się do obrazu znad Jabboka przy opisie wydarzeń nad Cedronem. Ale czy słusznie? Ozeasz wspomina też wyraźnie, że patriarcha „będąc w pełni sił, walczył z Bogiem” (Oz 12,4), a końcowe wiersze naszej perykopy równie wyraźnie podają, że Jakub oglądał Boga twarzą w twarz (Gen 32,30). Jeśli Jakub rzeczywiście walczył z Bogiem, to jak interpretować jego zwycięstwo?

Z pomocą przychodzi dawna egzegeza aleksandryjska. Już Filon w przeciwniku Jakuba dostrzegał Logos, a Klemens schrystianizował tę ideę. Tłumacząc nasz passus, Klemens odwołuje się do Septuaginty i greckiego słowa palaiein, oznaczającego zarówno „walczyć” jak i „mocować się”, „trenować”. Nietrudno zgadnąć, że używa czasownika w tym drugim znaczeniu: walka Jakuba z Logosem była w istocie ćwiczeniem, jak starogreckie zapasy w gimnazjonie. Bóg pragnie wytrenować Jakuba w wewnętrznej walce ze słabościami i namiętnościami. Chce też, aby Jakub zwyciężał, dlatego – jako trener – daje się pokonać, a patriarcha poznaje smak zwycięstwa nie nad Bogiem, lecz nad sobą.

Taką walkę musiał stoczyć też Jezus, gdy na pustyni kusiciel roztoczył przed nim uroki świata: bogactwa, władzę, sławę. W tej próbie Jezus nie przestał być instruktorem – pokazał swoim uczniom i wyznawcom odpowiednie „chwyty” i uniki. Jednak mimo tej lekcji słabość wszystkich, najbardziej nawet uzdolnionych i wytrenowanych uczniów Chrystusa często daje o sobie znać, skoro w Modlitwie Pańskiej musiały znaleźć się słowa: „Nie pozwól, abyśmy ulegli pokusie”.

Starotestamentowy obraz fizycznej walki pozwala też zwrócić uwagę na relacje pomiędzy Bogiem a człowiekiem. Aby takie zapasy mogły dojść do skutku, niezbędna jest osobista więź i zaufanie. Jakub był pewien, że w starciu z boskim napastnikiem nie ma najmniejszych szans, jednak zaufał i podjął walkę. Transpozycja tego obrazu do planu egzystencjalnego prowadzi do chrześcijańskiej nauki o usprawiedliwieniu. W bezpośredniej konfrontacji ze świętym Bogiem, grzeszny człowiek nie ma najmniejszych szans, ciągnie się za nim, jak za Jakubem, bardzo niechlubna przeszłość: oszustwa, zdrady, podstęp. Bezpośrednia konfrontacja grozi śmiercią, ponieważ „zapłatą za grzech jest śmierć”. Pozostaje tylko ufność w Boże miłosierdzie i w Bożą wierność obietnicy. Zgładzenie Jakuba uniemożliwiłoby realizację obietnicy, zastosowanie sprawiedliwości wobec grzesznika pozbawiłoby go możliwości zbawienia. I jak Jakub nie przekroczył potoku Jabbok, zanim nie otrzymał Bożego błogosławieństwa, tak grzesznik nie dostąpi zbawienia bez usprawiedliwienia w Chrystusie. Warto tu zwrócić uwagę również na fakt, że Jakub „zwycięża” Boga dlatego, że Bóg sam mu to umożliwia i chce być zwyciężony. Już nad Jabbokiem zawiesza swoje boskie atrybuty, żeby zbliżyć się do człowieka, w Chrystusie kenoza będzie pełniejsza (Flp 2,6-8). Bóg zatem zniża się do człowieka i dla człowieka, by w pełni mu błogosławić i go usprawiedliwić.

Prawdziwe nawrócenie

Błogosławieństwo i usprawiedliwienie wiążą się bezpośrednio z nawróceniem, którego warunkiem jest poznanie i uznanie własnej grzeszności, ułomności i beznadziejnej sytuacji, co bardzo często symbolizowane jest przez pustkę i noc. Motyw światła poranka z kolei równie często odnosi się do początku nowego życia z Bożym błogosławieństwem i świadomością usprawiedliwienia. Między nocą a nowym dniem rozgrywa się walka, z której człowiek wychodzi zmieniony, zwycięski, ale też poraniony. To zranienie przedstawione zostało obrazowo jako porażenie stawu biodrowego Jakuba, a w kategoriach wewnętrznych oznacza ono grzeszną naturę i konieczność śmierci. Ona wciąż istnieje mimo przebóstwienia człowieka i usprawiedliwienia go przez mękę i zmartwychwstanie Chrystusa.

Symbolem nowego życia i potwierdzonego ostatecznie wybrania staje się nowe imię. Odtąd Jakub będzie nazywał się Izrael. Zmiana imienia oznacza, że Jakub stał się innym człowiekiem; „odrzucił starego człowieka z jego poprzednim postępowaniem i oblekł się w nowego człowieka, stworzonego na Boży obraz” (Ef 4,22.24) – jakby skomentował apostoł Paweł. Dalsza historia patriarchy to potwierdza: z człowieka butnego, przebiegłego i wyrachowanego Jakub przemienia się w dążącego do zgody z bratem, pokornego i wiernego jednemu Bogu. Pojednanie z Ezawem wskazuje, że prawdziwe nawrócenie i nowe życie oznacza nie tylko nawiązanie osobowej relacji z Bogiem, wewnętrzne przewartościowanie, ale też naprawę relacji z bliźnimi.

Bóg zawsze dostosowuje sposób teofanii do konkretnego momentu dziejowego, kulturowego, do etapu rozwoju religii i do mentalności człowieka

Pozostaje jeszcze kwestia znaczenia nowego imienia Jakuba. Tekst podsuwa ludowe tłumaczenie: „Będziesz się nazywał Izrael, bo walczyłeś z Bogiem i ludźmi i zwyciężyłeś”. Filologicznie można też imię Izrael przekładać jako „Boży wojownik” lub „Bóg walczy”. A jeśli wyprowadzić je od innego czasownika – wtedy Izrael może oznaczać „Bóg ocalił”, „Bóg zbawił”. Druga etymologia wypada bardziej przekonująco, zwłaszcza gdy rozciągnie się ją także na nowy Izrael – chrześcijan. Obietnica zbawienia jest elementem łączącym historycznych i nowych synów Izraela. Często powołuje się na nią apostoł Paweł i przypomina, że jej spełnienie prowadziło do łamania naturalnych praw: najpierw narodziny dziecka parze starców, potem dominacja młodszego brata nad starszym (np. Rz 9,4nn). W ten sposób bardzo wyraźnie akcentuje, że wybranie i zbawienie jest dziełem Boga, to Bóg zbawia niezależnie od historycznej, narodowej czy indywidualnej, przeszłości człowieka. I równie mocno podkreśla myśl o niezmienności Bożego wybrania, co oznacza, że wśród wszystkich dzieci obietnicy, wśród nowego Izraela, jest zarezerwowane miejsce dla Izraela historycznego.

U progu ziemi obiecanej

Mimo nawiązania osobowej relacji z Bogiem, Bóg nie staje się dla Jakuba równorzędnym partnerem. Nie zdradza mu swojego imienia, co nie znaczy, że nie daje mu się poznać. Jest to jednak poznanie typu intuicyjno-egzystencjalnego. Bóg zawsze dostosowuje sposób teofanii do konkretnego momentu dziejowego, kulturowego, do etapu rozwoju religii i do mentalności człowieka. Jakub – oczekujący od Boga przede wszystkim potwierdzenia obietnicy i błogosławieństwa – nie był jeszcze gotowy na poznanie Bożego imienia. To stało się udziałem Mojżesza kilkaset lat później, kiedy dojrzała idea osobowego, ale transcendentnego Boga. Jeszcze później, kiedy – jak mówią ewangelie – nadeszła pełnia czasów, Bóg objawił się ludziom w Chrystusie. Jednak nawet to bezpośrednie objawienie w Chrystusie nie jest jeszcze ostatecznym poznaniem Boga. Ono ma nastąpić dopiero w końcu czasów. „Teraz bowiem widzimy jakby w zwierciadle i niby w zagadce, ale wówczas twarzą w twarz. Teraz poznanie moje jest cząstkowe, ale wówczas poznam tak, jak jestem poznany” – podsumowuje Paweł w 1 Kor (13,12), zupełnie jakby komentował dialog Jakuba z Bogiem.

Aspekt eschatologiczny wyziera zresztą z wielu miejsc tego tekstu. Najbardziej naturalne jest postrzeganie stania u progu ziemi obiecanej i wejścia do niej jako prefiguracji wejścia do Królestwa Bożego. Beneficjenci obietnicy zbawienia, wywodzący się ze starego i z nowego Izraela, będą tam „oglądać oblicze Boga, a Jego imię [zostanie wypisane] – na ich czołach” (Ap 22,4).

Nim jednak do tego dojdzie – każdy człowiek skazany jest na wielokrotne przeżywanie tego, co stało się udziałem Jakuba: na stawianie czoła sytuacjom granicznym, na zmagania ze sobą, walkę z pokusami, codzienne nawrócenia i codzienne prośby o błogosławieństwo, wreszcie na niepełne poznanie. Nie pozostaje nic innego niż całkowite zaufanie Bogu.

Źródło: wiez.pl

LEKTURA 5

W Księdze Rodzaju (32, 25-31) czytamy, że nad rzeką Jabbok Jakuba napadła jakaś tajemnicza istota podobna do człowieka i walczyła z nim przez resztę nocy aż do wschodu słońca. Tożsamość istoty walczącej z Jakubem spowita jest początkowo tajemnicą. Z Jakubem walczy ktoś, kto z pewnością nie jest człowiekiem i kto nie chce ujawnić swego imienia. Niektórzy z komentatorów wysnuwali dziwaczne hipotezy, na przykład, że Jakub walczył z Szatanem, albo że podłoża tej opowieści należy szukać w miejscowej legendzie o demonie zamieszkującym rzekę, który przy przekraczaniu brodu żądał od przeprawiających się na drugą stronę ofiary pieniężnej. Z kolei według rabinackiej egzegezy Hamy bar Haniny przeciwnikiem Jakuba nad rzeką Jabbok był osobisty Orędownik i Anioł Stróż Ezawa, któremu Bóg pozwolił zaatakować Jakuba i zranić go za zło jakiego się dopuścił wobec brata (Midrasz Genesis 77,3). Dla odmiany Orygenes twierdził, że w walce Jakuba uczestniczyły dwie istoty duchowe: jakaś siła ciemna i wroga Jakubowi, która walczyła przeciwko niemu, oraz jakaś siła Boża, która walczyła wraz z Jakubem, aby go wspomagać.

Kiedy jednak podążamy za narracją, nie możemy mieć wątpliwości, że Jakub interpretuje przeżycie nad rzeką Jabbok jako spotkanie z Bogiem, o czym świadczą chociażby słowa: dał temu miejscu nazwę Penuel, mówiąc: «Mimo że widziałem Boga twarzą w twarz, jednak ocaliłem me życie».(Rdz 32,31). Występuje tu termin Elohim, który w Biblii odnosi się zarówno do Boga, jak i Jego posłańców. Patriarcha wierzy, że walczył z Bogiem, ale mógł równie dobrze walczyć z jakąś pozaziemską istotą z kręgu Najwyższego. Tak właśnie rozumiał to prorok Ozeasz, pisząc o Jakubie: W pełni sił będąc, walczył nawet z Bogiem. Walcząc z Aniołem, zwyciężył, płakał i błagał Jego o łaskę – spotkał Go w Betel i tam z Nim rozmawiał (Oz 12, 4-5). Dlatego epizod ten jest powszechnie nazywany walką Jakuba z Aniołem. Zgadza się to całkowicie z biblijnym myśleniem. Walka z duchem wysłanym przez Boga jest de facto walką z samym Bogiem. Mamy tu do czynienia z pewną wymiennością, tak charakterystyczną dla tekstów, w których pojawia się postać określana jako Anioł Jahwe.

Opowiedziana w Księdze Rodzaju walka Jakuba z istotą nadprzyrodzoną jest wydarzeniem tak zagadkowym i tajemniczym, że najczęściej porzuca się drogę interpretacji dosłownej w poszukiwaniu głębszego sensu. Tajemnicze nocne przeżycie Jakuba niektórzy uznają za doświadczenie mistyczne. Sądzą, że mowa tu o intensywnej modlitwie Jakuba, o duchowym „wadzeniu się z Bogiem”, które mogło wywołać – jak to bywało np. u mistyków – zmiany fizyczne w ciele, w tym wypadku utykanie na jedną nogę. W tym duchu wyjaśnia ten tajemniczy epizod Katechizm Kościoła Katolickiego: „Zanim Jakub zmierzy się ze swym bratem Ezawem, walczy on przez całą noc z «kimś» tajemniczym, który odmawia wyjawienia swego imienia, ale błogosławi go, zanim opuści go o świcie. Duchowa tradycja Kościoła widziała w tym opisie symbol modlitwy jako walki wiary i zwycięstwa wytrwałości” (KKK 2573).

Inni idą w kierunku analizy psychologicznej. Według autorów hołdujących temu rozwiązaniu, narrator chciał pokazać wewnętrzną walkę głównego bohatera z samym sobą oraz ze swą nie zawsze pozytywną przeszłością. Jakub musiał uświadomić sobie ciemne strony swojej natury, zanim ponownie spotka się z bratem. Psycholodzy interpretują też przygodę Jakuba jako walkę z wyolbrzymioną przez psychikę Jakuba postacią Ezawa.

Aby lepiej zrozumieć tę opowieść należy przyjrzeć się jej kontekstowi. Przypomnijmy sobie koleje losu patriarchy Jakuba, syna Izaaka.

Po dwudziestu latach spędzonych w Padan Aram Jakub z dwiema żonami, dwiema nałożnicami, jedenastoma męskimi potomkami, nieznaną liczbą córek, niewolnikami, kozami, owcami, baranami, wielbłądami i osłami idzie w kierunku swej ojczystej ziemi, którą opuścił jako uciekinier i banita. Na granicy witają go aniołowie Boży. Na początku swej banicji, gdy szedł w przeciwną stronę, śnili mu się aniołowie wstępujący i zstępujący po drabinie. Gdy wita swą ziemię, znów pojawiają się wysłannicy Boga. Za pierwszym razem Jakub widział aniołów we śnie. Tym razem dostrzega ich w pełnej świadomości. Miejsce spotkania z aniołami nazywa Machanajim, co znaczy „dwa obozy”. Pierwszym jest obóz Jakuba, drugim aniołów. Wzmianka o spotkaniu z aniołami jest lakoniczna i jakby poczyniona mimochodem. Zaraz potem czytamy, że Jakub posyła swoich wysłanników do Ezawa, na którego ziemie chce wejść. Próbuje zarazem uśmierzyć podarunkami gniew swego brata (33,13-20) Boi się tego  gniewu, bo przez dwadzieścia lat wygnania żył w cieniu oszustwa, którego dokonał. Jakub za namową swojej matki Rebeki posunął się do podstępu, by wyłudzić od ojca Izaaka błogosławieństwo przeznaczone dla pierworodnego syna Ezawa. Trudno się dziwić, że Ezaw znienawidził swego brata (27,41), a Jakub musiał uciekać (27,42nn). Gdy uciekał przed bratem, był sam. Teraz wraca jako człowiek żonaty i ojciec, a oto spełnia się najgorsza z obaw Jakuba – otrzymuje wiadomość, że mimo prób. ugłaskania brata, Ezaw zbliża się na czele czterystu zbrojnych ludzi. Wtedy patriarcha rozdziela swoje obozy, sądząc prawdopodobnie, że gdy Ezaw pobije jeden, drugi ocaleje. Ma wiele do stracenia: dzieci, żony, materialne dobra. Można odnieść wrażenie, że utracił wiarę w swoich opiekuńczych aniołów, których przecież widział tak niedawno.  Ostatniej nocy przed spotkaniem z bratem Jakub postanawia się jeszcze przeprawić przez potok Jabbok, robiąc przysłowiowy krok w tył, jak gdyby chciał uciec przez Ezawem na drugą stronę potoku. I właśnie wtedy ktoś napada go znienacka w nocy, a zmagania z przeciwnikiem trwają aż do świtu.Gdy zaś wrócił i został sam jeden, ktoś zmagał się z nim aż do wschodu jutrzenki, a widząc, że nie może go pokonać, dotknął jego stawu biodrowego i wywichnął Jakubowi ten staw podczas zmagania się z nim. A wreszcie rzekł: «Puść mnie, bo już wschodzi zorza!» Jakub odpowiedział: «Nie puszczę cię, dopóki mi nie pobłogosławisz!»” (Rdz 32, 25-27).

Ponieważ Jakub zauważa, że ma do czynienia z kimś niezwykłym, wysuwa warunek: błogosławieństwo, czyli wzmocnienie jego życiowych możliwości, udzielenie siły, która mogłaby zapewnić mu ocalenie wobec zbliżającego się spotkania z Ezawem.

Czy anioł reprezentujący Boga „przegrał”? Pozornie wydaje się, że tak mówi tekst, który przecież sugeruje, że „nie mógł pokonać” Jakuba i został zmuszony do udzielenia Jakubowi błogosławieństwa, ale rzecz w tym, że Jakub to błogosławieństwo miał od początku, tyko sobie z tego nie zdawał sprawy (było to przed nim zakryte, dlatego tak rozpaczliwie walczył o rzecz dla siebie cenną). Jakub wygrał, bo Bóg mu na to pozwolił. Jego prośba o zmiłowanie, opiekę i wybaczenie została wysłuchana. Wprawdzie okazał się on zwycięzcą (lub może – lepiej powiedzieć – tym, który przetrwał w tych zmaganiach), nie wydaje się to jednak być jego zasługą. Ocalenie przynoszą mu nie jego własne usiłowania (takie jak przeprawa przez bród w nocy czy też dary wysłane do Ezawa), lecz spotkanie z Bogiem i Boża obietnica. Zwyciężając, stał się nowym człowiekiem. Nie był już Jakubem, który wyłudził błogosławieństwo, ale kimś silnym, wybranym na księcia Boga.

Najważniejszym przesłaniem tego, co wydarzyło się w czasie nocnej walki Jakuba jest nie tyle jego paradoksalne zwycięstwo (a raczej ocalenie życia mimo doświadczenia nadzwyczajnej bliskości Boga), ile objawienie mu przez Jahwe jego nowej misji, którą symbolizuje zmiana jego dotychczasowego imienia:«Odtąd nie będziesz się zwał Jakub, lecz Izrael, bo walczyłeś z Bogiem i z ludźmi, i zwyciężyłeś». Potem Jakub rzekł: «Powiedz mi, proszę, jakie jest Twe imię?»Ale on odpowiedział: «Czemu pytasz mnie o imię?» – i pobłogosławił go na owym miejscu (Rdz 32, 29-30).

W Biblii (i starożytnym Bliskim Wschodzie) nadawać imię, czy je zmieniać, mógł władca swojemu słudze (imię nadawali też rodzice dziecku), czyli zawsze ktoś społecznie wyżej stojący komuś, kto mu podlegał (już począwszy od Rdz 2,20).

Bóg zabiera Jakubowi jego dawne imię, oznaczające tego, który podstępnie i nieuczciwie wyłudził błogosławieństwo należne innemu, a razem z imieniem zabiera jego przeszłość, niejako udzielając patriarsze „rozgrzeszenia” z win młodości.

Jakub otrzymuje nowe imię (a to oznacza jakby nowe życie): Izrael, to imię tego, kto walczył, ale nie został pokonany. Wyjaśnienie imienia Izrael opiera się na grze słów z czasownikiem śrh (walczyć) w połączeniu z wyrazem ‘el (Bóg): imię to miałoby więc wskazywać według narratora na tego, który walczył z Bogiem. Nie jest to właściwa, a co najwyżej ludowa etymologia wyrazu Izrael. Wyjaśnienie z wersetu 29b poszerza jeszcze znaczenie tego imienia: Jakub jako Izrael nie tylko walczył z Bogiem, lecz także z ludźmi i wytrwał w tej walce, zwyciężył. Opowiadanie nie relacjonuje mam żadnej walki z innymi ludźmi, więc z pewnością – jak pokazuje to bezpośredni kontekst – słowa te dotyczą Ezawa. Nie chodzi tu zatem po prostu o nadanie Jakubowi nowego imienia, lecz o obietnicę – Izrael: zarówno w zmaganiu się z Bogiem, jak i ludźmi będzie zwycięzcą.

W zmaganiach Jakuba stawką jest istnienie narodu wybranego, a nocne zmagania okazują się sprawdzianem sił praojca i tym samym są zapowiedzią losu całego Izraela. Jednak to zwycięstwo i otrzymanie błogosławieństwa związane było także z udzieleniem Jakubowi ułomności fizycznej. W wyniku tej walki stał się po ludzku słabym człowiekiem, kaleką. Dopiero wtedy potrafił się (mocą Bożą i Bożego błogosławieństwa) zmierzyć z problemem z którym zmagał się przez całe życie i przed którym uciekał – z Ezawem, bratem bliźniakiem. I dopiero po tym zmaganiu, przetrącony w swojej ludzkiej sile, oparty tylko na Bożym błogosławieństwie, był w stanie zmierzyć się i pojednać z Ezawem. To trwałe kalectwo po spotkaniu z objawiającym się mu Bogiem jest niejako formą zadośćuczynienia za popełnione w przeszłości wykroczenia.

Źródło: wiara.pl

LEKTURA 6

Walka Jakuba a Aniołem PDF