Śmierć – męczeństwo Jana Chrzciciela
Powołanie Jeremiasza w świetle retoryki żydowskiej
WSTĘP
Otwórzmy nasze oczy na Boże dary, na piąteczek, rodzinę, łaski, zadania, przyjaciół, przebaczenie… Dzisiaj w czytaniu Pan mówi nam dzisiaj: zadowalajcie się tym, co macie… Dziękujmy za to, kim jesteśmy i co mamy, niech to będzie dla nas impulsem do modlitwy dziękczynnej…
HOMILIA 1
1. Tańcem można opowiedzieć wszystko. Każde uczucie. Każdy stan duszy. Nie wiemy, jak tańczyła Herodiada, ale możemy się domyślić, że jej taniec mógł wyrażać jakieś pragnienie.
2. Pamiętam kazanie jednego z moich braci, który był zdania, że córka Herodiady tańcem chciała wyrazić pragnienie spotkania ze swoim ojcem. Ponieważ Herod zabrał jej matkę i ją samą swojemu bratu…
3. Tymczasem Herodowi wydawało się, że jeśli jej da połowę królestwa, to powinna być szczęśliwa.
4. Nie wiemy, czy tak było. Jedno jest pewne – ta historia nieszczęśliwie kończy się dla św. Jana Chrzciciela, który traci swoje życie z powodu intrygi samej Herodiady. A może bardziej precyzyjnie z powodu jej zawiści.
5. I w centrum tego dramatu – pijany król.
6. Jaka z tego dobra nowina? Bezsensowna śmierć? Ale o sensie nie decyduje tutaj ani zawistna matka, ani tańcząca córka, ani pijany król.
7. Jezus ruszy ze swoją misją.
Poznań, Msza św. popołudniowa, 8 lutego 2013, Jer 1, 17-19; Ps 71; Mk 6, 17-29
HOMILIA 2
1. Herod – przykład człowieka zagubionego, który żyje bezbożnie, ale mimo to ciągnie go ku Bogu – chętnie słucha Jana Chrzciciela – Bożego proroka.
2. Gubi go jednak jedna rzecz – taniec. Można nim wiele wyrazić. Być może córka tańczy pragnienie ojca, a ten w zamian chce jej coś dać… Być może jest to tylko taniec, aby – wg zwyczajów – być hojnie obdarowaną przez możną osobę…
3. Historia Jana Chrzciciela kończy się tragicznie, ale dla nas to nadzieja, abyśmy mimo wszystko szukali i pragnęli…
Gidle, 6 lutego 2015, Jer 1, 17-19; Ps 71; Mk 6, 17-29
HOMILIA 3
1. Historia opisana w Ewangelii dzieje się dzięki pewnej zagadce, której rozwiązania nie znamy i nigdy nie poznamy. Otóż w ucztach królewskich brali udział tylko mężczyźni. Jeśli były tam kobiety, to zazwyczaj jako tancerki, które jako kobiety dobrą opinią raczej się nie cieszyły. Nie było od tego wyjątku.
2. I właśnie na pytanie – co wśród nich robi córka królewska – nie znajdziemy nigdy odpowiedzi. Jedno jest pewne – nie powinno jej tam być.
3. Być może było to wszystko znakomicie uknutą intrygą Herodiady, jej matki?… Intryga przyniosła zamierzony skutek w postaci śmierci Jana Chrzciciela.
4. Ale nie można się oprzeć przekonaniu, że winę za to wszystko ponosi jednak sam Herod. Niechby i był pijany, oczarowany tańcem, łatwo rzucający obietnice…
5. „Zasmucił się król” – zapewne nie spodziewał się takiego żądania. Nie cierpiał Jana Chrzciciela, a przecież chętnie go słuchał…
6. Św. Mateusz specjalnie kreśli barwną opowieść, która ma pokazać kontrast miedzy pysznym królem, a skromnymi uczniami, między kobietami żądającymi śmierci i tymi, które potem staną pod krzyżem Jezusa…
7. Kontrast ten ma za zadanie wydobyć dla nas myśl ukrytą w Ewangelii – wierność Bogu kosztuje, czasem płaci się wysoką cenę… dlaczego warto ją zapłacić – to pytanie i dzisiaj jest aktualne…
Poznań, Msza św. popołudniowa, sobota, 4 sierpnia 2012, Jer 1, 17-19; Ps 71; Mk 6, 17-29
HOMILIA 4
1. Scena z dzisiejszej Ewangelii była dowodem na to, jak bardzo złe skutki płyną z tańca! Pisał o tym z całym przekonaniem Jak z Ząbkowic, XV-wieczny dominikanin, jeden z najwybitniejszych teologów swego czasu, inkwizytor papieski i reformator.
2. Ale czy to taniec był przyczyną śmierci Jana Chrzciciela? Czy może mix różnych okoliczności: uczty urodzinowej, alkoholu wypitego, ogólnej atmosfery, także tańca dziewczyny, pochopnie złożonej przysięgi, nienawiści Herodiady, podporządkowania się jej córki…
3. Można dzisiaj powiedzieć: Panie Boże, słabo broniłeś swojego posłańca i proroka. Ale czy któryś z proroków miał łatwo w życiu? Godzili się na trudny i niewdzięczny los, bo Pan Bóg był ich Opoką, ucieczką i twierdzą. Dlatego ustami Biblii do dzisiaj „głoszą Twoje cuda, Panie!
Radonie, wspomnienie męczeństwa Jana Chrzciciela, 29 sierpnia 2022, Jer 1, 17-19; Ps 71; Mk 6, 17-29
LEKTURA DODATKOWA
Pewna myszka w czasie rozpaczliwej ucieczki przed kotem wpadła do piwnicy…
Nagle zauważyła, że pogrąża się w jakiejś dziwnej kałuży. Była to kałuża doskonałego koniaku, który wyciekł z dębowej beczułki. Myszka nieśmiało spróbowała płynu. Smak się jej spodobał. Był mocny i zdecydowany, spływał do gardła jak ogień. Gdy wypiła kałużę, wyprostowała się, zrobiła groźną minę i zawołała: „Gdzie jest kot?”. Nie ma co dywagować na temat odwagi myszki. Myszka jest myszką. Podobnie jak Jeremiasz jest młodym (ponoć miał tylko 15 lat), małomiasteczkowym (Anatot to mieścinka położona na północny-wschód od Jerozolimy), zakompleksionym (pokolenie Beniamina to potomkowie najmłodszego syna Jakuba) człowiekiem.
Nie miał ani przygotowania, ani chęci do występowania w roli Bożego proroka. Powołanie przyszło jak grom z jasnego nieba albo – nawiązując do opowieści o myszce – jak upadek w kałużę w piwnicy. Ogniem okazało się działanie Boga.
Ileż razy Pan Bóg z nami postępuje podobnie. Pielgrzymuje ku nam, by nas wytropić, ukazać się i objawić swą miłość. To On wybiera drogi, które nie zawsze nam się podobają. I okoliczności trudne do zrozumienia i zaakceptowania, sprzeczne z naszymi oczekiwaniami. Czasem zepchnie nas do mrocznej piwnicy, w kałużę porażki, grzechu i upokorzenia. Na dno niewoli i bezsilności – jak Izraelitów w Egipcie. Bez tego doświadczenia Boga pośród słabości nasza wiara pozostanie na zawsze infantylna i niegotowa. Wówczas otwierają się oczy, by dostrzec coś dotąd nieoczywistego: Ty uwalniasz mnie ze zła i lęku, Ty mnie dźwigasz ponad me demony, kompleksy i zmory, Ty sprawiasz, że czuję się silny i dobry.
Izraelici, gdy opuszczali Egipt, idąc za Bogiem, który ich wyzwalał, mieli biodra przepasane. Jezus też nakazał swym uczniom, by mieli przepasane biodra, czyli byli uzbrojeni w moc, przygotowani do długiej drogi. To nie koniak usuwał z ich serc zniewalający lęk, ale doświadczenie miłości potężniejszej od śmierci.
Mamy tyle kotów, których się lękamy; ludzie żyją zniewoleni podobnymi obawami. Potrzebujemy proroka, który powie, że nosimy w sobie grzech, a ten nas niszczy (choć tego nie widzimy), i że wisi nad nami Boża kara (z której nie zdajemy sobie sprawy). I że Bóg nas dźwiga z kałuży upadku, czyni mocnymi i kochanymi. Jezus zmartwychwstał!
Potrzebują proroków „chrześcijanie”, którzy łatwo pogodzili się z perspektywą ciągłego unikania kota. Niech przepaszą się mocą Boga i ruszą w drogę ku prawdziwej wolności.
Źródło tekstu: biblia.wiara.pl
17. ”przepasz swoje biodra”: Werset ten i następne są logiczną konsekwencją w. 10. Akcentują one postawę proroka w czasie jego posługi. Przepasanie bioder wskazuje na gotowość do wypełniania rozkazów (1 Krl 18,46), jak i na bezpośrednie przygotowanie do bitwy (Hi 38,3; 40,7).
18. ”twierdzą warowną”: W powołaniu Ezechiela (3,8-9) znajdujemy tę samą nieugiętą moc wyrażoną podobną symboliką. Tymi, którzy będą musieli spotkać się z silnym człowiekiem Boga, są zarówno polityczni jak i religijni przywódcy Judy oraz ich poddani, nawet ci z samych nizin społecznych (por. 4,9; 32,32).
Nie ma wątpliwości, że Jeremiasz jest w narracji o powołaniu porównany do Mojżesza, jako prawdziwy spadkobierca pod względem przekazywania słowa Bożego. Ponadto jeśli porówna się powołanie Jeremiasza z powołaniami Izajasza (6,1-13) i Ezechiela (2,1-3,15), będzie można dostrzec trzy charakterystyczne cechy. Przeznaczenie proroka do jego posługi jest jasno podkreślone: plan Jahwe wobec takiego człowieka istnieje od momentu jego zaistnienia (por. Sdz 13,5; Iz 49,1-2; Łk 1,15; Gal 1,15-16). Po drugie, dialog ten ukazuje intymności relacji istniejącej pomiędzy Jahwe i jego prorokiem; kilka innych fragmentów wykaże, że ta intymność nieustannie przybiera na sile. Jeremiasz jest jedynym prorokiem, który odkrył wewnętrzne zmaganie, wywołane przez powierzoną misje. Ostatecznie, prześladowanie, które nieodłącznie idzie w ślad za misją, jest silnie podkreślone: cała księga jest przepleciona tragicznymi wydarzeniami.
Vocatio, 2001.