Pod dębami Mamre
HOMILIA
1. Na czym polegała gościnność na Bliskim Wschodzie:
- gość wchodzi w przestrzeń domu, nie tylko obejścia, ścian, ale też ducha,
- wchodząc do domu gość staje się sprzymierzeńcem,
- zaproszenie do gościnności kieruje mężczyzna – głowa domu,
- odmowa przyjęcia zaproszenia byłaby obrazą honoru gospodarza,
- gospodarz daje to, co ma najlepszego; od gościa oczekuje się podzielenia się wiadomościami ze świata oraz okazania wdzięczności,
- gość pozostaje pod osobistą ochroną gospodarza na jego terenie.
2. Widzimy w czytaniu elementy gościnności. Goście odwdzięczają się czymś zdumiewającym: zapraszają Abrahama do przyjęcia gościnności w obietnicy Boga. Do wyjścia ze swojego świata, który jest już poukładany (Sara schowana, syn z niewolnicy).
3. Goście wnoszą zawsze do domu coś nowego. DO radykalnej nowości zapraszają Abrahama i Sarę. Niech im się stanie, jak uwierzą.
Radonie, 1 lipca 2023, Rdz 18,1-15; śpiew Łk 1,46-54; Mt 8,5-17
LEKTURA DODATKOWA
I . W NAJGORĘTSZEJ PORZE DNIA
Opowiadanie o pobycie Boga u Abrahama jest opowieścią gminną mieszkańców okolic Morza Martwego. Ukazuje ona w sposób antropomorficzny nawiedzenie rodziny Abrahama przez Boga oraz bliskość i zażyłość relacji Boga z Abrahamem. A. Rublow w swojej słynnej ikonie Trójca Święta przedstawił Gości Abrahama w obrazie Trójcy Świętej. Podobnie sądzą niektórzy ojcowie Kościoła.
Rozpocznijmy naszą kontemplację od zwrócenia uwagi na porę, w której przychodzi Bóg do Abrahama. Abraham wypoczywa przed namiotem w najgorętszej porze dnia. W tym czasie nikt nie pracuje. Każdy wypoczywa w cieniu drzew czy namiotów. Wśród ludów nomadycznych pora południowa nie jest czasem na wizyty i odwiedziny. I właśnie tę porę wybiera Bóg na wizytę u Abrahama.
Wybór najgorętszej pory dnia na wizytę jest pierwszym paradoksem tego spotkania. Wszystkie następne, np. zapowiedź narodzin syna w podeszłym wieku Abrahama i Sary, będą podkreślać odmienność logiki Boga i człowieka. Myślenie człowieka nie jest myśleniem Boga. I odwrotnie: logika Boga przekracza ludzkie myślenie. Uświadommy sobie w tej modlitwie tę odmienność myślenia i dróg Boga w porównaniu z nami.
To sam Bóg wybiera czas i sposób, w jaki chce przyjść do nas, w jaki chce nam się objawić. Bóg przychodzi jednak często w czasie, który z ludzkiego punktu widzenia wydaje się niewłaściwy; w porze, naszym zdaniem najbardziej nieodpowiedniej, najmniej spodziewanej.
W naszej relacji do Boga może pojawić się pewne niebezpieczeństwo: możemy chcieć narzucać Bogu sposób i czas przyjścia do nas, sposób i czas działania. Zwróćmy np. uwagę na nasze modlitwy prośby, które często są swoistymi instrukcjami dla Boga. Narzucamy w nich Bogu warunki, informujemy Go, co powinien dla nas uczynić i w jaki sposób ma to zrealizować.
Może nam się również wydawać, że przyjście Boga będzie wielkim świętem, że objawi nam się w sposób cudowny. Oczekując takiego przyjścia możemy nie zauważyć Jego codziennej obecności lub nie wykorzystać czasu łaski, jaka nam jest dana. Dlatego prośmy o zgodę na to, że to Bóg wybiera sposób i czas spotkania z nami. Prośmy o otwartość, czujność i gotowość na Jego przyjście.
II. GOŚCINNOŚĆ ABRAHAMA
Abraham nie reaguje opieszale, obojętnie, czy agresywnie z tego powodu, że został zakłócony jego poobiedni odpoczynek. Przeciwnie, jego reakcja świadczy o wielkiej gościnności i radości z wizyty niespodziewanego gościa. Najpierw oddaje pokłon do ziemi, który świadczy o głębokim szacunku i czci, jaką darzy gościa. Następnie zaprasza gości z wielką szczerością: O , Panie, jeśli darzysz mnie życzliwością, racz nie omijać Twego sługi! Przygotowuje im pośpiesznie wodę do obmycia nóg a następnie najlepszy posiłek: ciasto z trzech miar najczystszej mąki i tłuste, piękne cielę.
Abraham nie tylko sam angażuje się w serdeczne przyjęcie nieznanych Gości, ale wciąga również żonę Sarę i sługę. Kiedy goście usiedli do stołu, Abraham pozostał w pozycji stojącej, która wyraża oddanie i gotowość służenia.
Abraham przyjmuje nieznanych mu Gości z całą patriarchalną gościnnością, jak przyjaciół. Niczego im nie szczędzi. Służy wszystkim, co posiada. Później będzie gotów poświęcić również syna Izaaka (por. Rdz 22). Ta, z serca płynąca gościnność, sprawia, że Abraham gości samego Boga. Autor listu do Hebrajczyków w komentarzu do tego wydarzenia pisze: Nie zapominajmy też o gościnności, gdyż przez nią niektórzy, nie wiedząc, aniołom dali gościnę (Hbr 13, 2).
Zadajmy sobie w tej modlitwie dwa pytania. Pierwsze o naszą gościnność. Abraham, będąc człowiekiem gościnnym, otrzymał największą nagrodę – stał się przyjacielem Boga. Gościnność jest realizacją fundamentalnego powołania chrześcijańskiego, jakim jest miłość. Czy ja jestem człowiekiem gościnnym? Czy jestem gościnny wobec Boga i moich bliźnich?
I drugie pytanie, pytanie o naszą hojność. Czy jestem hojny wobec Pana Boga? Czy jestem zdolny oddać Mu wszystko, jak Abraham? Czy też skąpię Bogu Jego własnych darów? Daję tylko tyle, ile muszę i kiedy muszę? A jak wygląda moja hojność wobec bliźnich, wobec moich najbliższych, wobec tych, wśród których żyję i do których jestem posłany? Czy jestem hojny wobec siebie? Jeżeli nie jesteśmy hojni dla siebie, nie będziemy też hojni dla innych i Boga. Człowiek, który skąpi sobie, będzie również skąpy wobec innych.
Święty Paweł pisze: Tak bowiem jest: kto skąpo sieje, ten skąpo i zbiera, kto zaś hojnie sieje, ten hojnie też zbierać będzie. Każdy niech przeto postąpi tak, jak mu nakazuje jego własne serce, nie żałując i nie czując się przymuszonym, albowiem radosnego dawcę miłuje Bóg (2 Kor 9, 6n).
Czy moja hojność jest radosna, czy wynika z przymusu, obowiązku?
III. OBIETNICA BOGA
Na gościnność Abrahama Bóg odpowiada obietnicą: O tej porze za rok znów wrócę do ciebie, twoja zaś żona Sara będzie miała wtedy syna. Abraham jest człowiekiem starym. Ma siedemdziesiąt pięć lat. Wydaje się, że nic więcej w życiu nie może go spotkać, nic więcej nie otrzyma. Ponadto Abraham jest w jakimś stopniu człowiekiem sfrustrowanym, skrzywdzonym przez życie. Jego żona Sara jest bezpłodna. Brak dzieci, bezpłodność były dla ludów patriarchalnych tamtego okresu znakiem hańby i braku błogosławieństwa Boga. Stąd sytuacja ta musiała być przeżywana przez Abrahama boleśnie. Ponadto Abraham jest nomadem, koczownikiem, nie ma stałej ziemi. Brak ziemi i dzieci były największym dramatem człowieka.
Bóg, który przychodzi do Abrahama z obietnicą, idzie po linii jego pragnień. Wchodzi w jego cierpienie i niespełnione marzenia. Obiecuje mu ziemię i potomka, który będzie protoplastą wielkiego narodu. Bóg obiecuje Abrahamowi to, co jest jego największym pragnieniem, a nawet, w swojej hojności przewyższa jego marzenia i oczekiwania.
Spróbujmy w tej egzystencjalnej sytuacji Abrahama odnaleźć siebie. Możemy wprawdzie być młodzi wiekiem, ale jak Abraham czuć się starzy duchowo; starzy w sensie negatywnym. Możemy czuć się już sfrustrowani, zmęczeni, obojętni, bez większych pragnień i oczekiwań. Jakby nic wielkiego więcej w naszym życiu nie miało się wydarzyć, jakby Bóg nie mógł więcej zaingerować i odpowiedzieć na nasze oczekiwania.
Czy jestem młody duchem? Czy mam wielkie oczekiwania, pragnienia? Czy wierzę, że Bóg może je zrealizować? Czy ufam Bogu? Czy też podejmuję samotny trud, a gdy pojawią się problemy, trudności, wpadam w poczucie bezsensu, frustrację, zgorzkniałość, apatię? Czy pamiętam w moim życiu o słowach, które Bóg wypowiedział do Abrahama: Czy jest coś, co byłoby niemożliwe dla Pana?
W spotkaniu Boga z Abrahamem i obietnicy Boga jest analogia do naszego powołania. Bóg powołując nas, daje nam obietnicę. Obietnica Boga odpowiada na zasadnicze pytania i problemy człowieka. A nawet więcej – przerasta nasze pragnienia i oczekiwania. Hojność Boga jest nieporównywalna z hojnością ludzką: każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy (Mt 19, 29).
Co jest dla mnie Bożą obietnicą? Czego ja spodziewam się od Boga? Jakie są moje pragnienia i jaki mają one związek z Bożą obietnicą? W jaki sposób spełniają się Boże obietnice w moim życiu?
IV. STAWAĆ W PRAWDZIE
W czasie tej modlitwy zwróćmy jeszcze uwagę na reakcję Sary, żony Abrahama. Sara przysłuchiwała się rozmowie Boga z Abrahamem. Gdy usłyszała obietnicę Boga, wyraziła cały swój sceptycyzm śmiechem. Sara, podobnie jak Abraham była w podeszłym wieku i pogodziła się już ze swoją niepłodnością. Śmiech Sary spotkał się z dezaprobatą Gości: Dlaczego to Sara śmieje się?
Reakcją Sary jest lęk, strach, przerażenie. Bojąc się, Sara wypiera się prawdy i kłamie. Bóg jednak zna dobrze serce i myśli człowieka. Dlatego wyrzuca Sarze kłamstwo: Nie. Śmiałaś się.
Pokusą niedowiarstwa objęty został również Abraham. Abraham upadłszy na twarz, roześmiał się; pomyślał bowiem sobie: Czyż człowiekowi stuletniemu może urodzić się syn? Albo czy dziewięćdziesiątletnia Sara może zostać matką (Rdz 17, 17).
Ojcowie Kościoła widzą tutaj pewną różnicę. Odróżniają uśmiech Sary od uśmiechu Abrahama. Pierwszy jest negatywny, gorzki, nieszczery, drugi natomiast pozytywny, radosny i błogosławiony. Uśmiech Sary jest uśmiechem niedowierzania. Abraham uśmiechnął się inaczej, tzn. rozradował się (Iszodad z Merw).
Ponad niedowierzającym uśmiechem Abrahama i Sary rozlegnie się jeszcze śmiech Pana Boga, wyrażony w imieniu syna Izaaka. Izaak znaczy Jahwe (Bóg) się zaśmiał.
Postawa Sary i dezaprobata Boga wobec tej postawy są dla nas jeszcze jedną wskazówką. Przed Bogiem możemy stawać tylko w prawdzie. Nie będziemy zdolni do przyjęcia Dobrej Nowiny, obietnicy, jaką Bóg do nas kieruje, jeśli nie będziemy szczerzy, jeśli będziemy trwać w zakłamaniu, w fałszywym obrazie siebie. Bogu nie chodzi o to, byśmy przed Nim udawali, zakładali maski. Bóg oczekuje jedynie, byśmy byli przed nim szczerzy, byśmy zawsze trwali w prawdzie, nawet, gdy będzie ona dla nas bardzo bolesna.
Czy jestem szczery wobec siebie i Boga? Czy jestem zdolny przyjąć prawdę o sobie? Czy nie żyję w zakłamaniu i fałszywym obrazie siebie? Czy nie stosuję racjonalizacji i innych form ucieczki, by jak Sara ukryć pychę i brak wiary Bogu?
Jaki jest mój uśmiech? Niedowierzający, cyniczny, arogancki, głupi, jak śmiech świata? Czy radosny, pogodny, duchowy, jak uśmiech z Panem Bogiem?
Źródło tekstu: gorka.jezuci.pl
Opowiadanie o objawieniu się Pana pod dębami Mamre daje nam pełny obraz tego, kim była kobieta przed Zwiastowaniem. Istota kobiety odsłania się zawsze tylko w bliskości Boga. Sara jednak nie zbliżyła się do Boga jak Abraham, który już od wejścia swego namiotu pospieszył na spotkanie z trzema mężczyznami. W czasach przed Chrystusem istotę kobiety wyrażało właśnie to, że nie miała bezpośredniej relacji z Bogiem. Kiedy Bóg ukazał się Abrahamowi, Sara stała za drzwiami namiotu. Nie słuchała Bożego słowa, lecz podsłuchiwała zza drzwi obietnicy, której Bóg składał Abrahamowi. Słuchanie tego, co mówi Bóg jest znakiem wiary, zaś podsłuchiwanie tego, co Bóg mówi innym –znakiem niedowiarstwa. Sara również mogła słuchać. Jeżeli jednak, zamiast słuchać, podsłuchiwała, wynikało to z jej pozycji. Stała bowiem za drzwiami. Za drzwiami stały też wszystkie kobiety, zanim anioł wszedł do pokoju Dziewicy i pozdrowił ją słowami: „Bądź pozdrowiona łaski pełna, Pan z Tobą” (Łk 1, 28).
„I Sara śmiała się”. Nic nie charakteryzuje lepiej córek Sary niż ów śmiech z Bożego słowa. Sara śmiała się tak, jak zwykle kobiety śmieją się z mężczyzn, gdy jeden z nich opowiada niestworzone rzeczy, a drugi w nie wierzy. Sara bowiem była kobietą: wiedziała, czym jest ciało i znała jego prawa. Ciało inspirowało jej myśli i, z głębi swego ciała, mogła tylko śmiać się z Bożej obietnicy. To ciało sprawiło, że Sara niedowierzała obietnicom Boga. Jeżeli wcześniej powiedzieliśmy, że Sara nie była z Nim w bezpośredniej relacji, gdyż stała za drzwiami, to teraz odkrywamy, dlaczego się za nimi kryła: Sara stała za ciałem. Właśnie ciało zabaniało jej słuchać słów Boga. Z powodu ciała Sara mogła jedynie przysłuchiwać się rozmowie Boga z Abrahamem.
Czym jest jednak to ciało, które nie pozwoliło Sarze słuchać, każąc jej tylko podsłuchiwać Boże słowo? Jest ciałem kobiety, która została „poznana” przez mężczyznę, ciałem kobiety która „wie” – „ma wiedzę” o niej samej i o mężczyźnie jako płci przeciwnej. To nie jest ciało Dziewicy, która rzekła: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa Twego” (Łk 1,38). Podsłuchując zza drzwi, Sara nie poprzestała na zwykłym śmiechu. Przyszło jej na myśl wspomnienie współżycia i to ono wzbudziło jej śmiech. Intymne pożycie z mężczyzną – oto treść wspomnienia tej starej kobiety.
Kiedy anioł wszedł do pokoju Dziewicy, nie zastał jej za drzwiami. Dziewica otworzyła drzwi aniołowi, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Ciało Dziewicy rzekło do anioła: „Jak mi się to stanie, skoro nie znam męża?” (Łk 1, 34). To nie jest pytanie kobiety która już „wie”, ale pytanie Dziewicy, która nie wie. Nie wie, gdyż nie została „poznana” przez mężczyznę, lecz poznana przez Boga. Dziewica nie żyje we „wspomnieniu”. Ona nie ma wspomnień, ponieważ ten, kto został „poznany” przez Boga „nie wie, czy przebywa w ciele, czy poza ciałem, gdyż Bóg to wie” (por.: 2 Kor 12,2). Jednak niewiedza Dziewicy nie jest nieznajomością dziecka, ale niewiedzą tego, kto w obliczu anielskiego Zwiastowania porzucił wszelką wiedzę. Kiedy Sara roześmiała się, Bóg zapytał Abrahama: „Dlaczego to Sara się śmieje?”. Oto Pan pyta Ojca Wiary o niedowiarstwo jego małżonki. Sara zaparła się swego śmiechu, ponieważ „ogarnęło ją przerażenie”. Jednak Bóg usłyszał śmiech Sary i orzekł: „Nie. Śmiałaś się”.
Również i to wyraża istotę kobiety sprzed Zwiastowania: Sarę ogarnia przerażenie z powodu jej śmiechu i ze strachu ucieka się do kłamstwa. Kłamstwo kobiety wynika bowiem z jej strachu. Wie ona, że Bóg słyszał jej śmiech, wie również, że śmieje się jako kobieta, że śmieje się zza drzwi. Jej kłamstwo jest jednak nierozsądne – kłamiąc bowiem, Sara nie zmienia swej pozycji, lecz zostaje za drzwiami i w ten sposób podpada pod sąd, skierowanego do niej Słowa Bożego, które brzmi: „Nie. Śmiałaś się”.
Na anielskie pozdrowienie Pełna Łaski „zmieszała się” (Łk 1, 29), a anioł odrzekł: „Nie bój się Maryjo” (Łk 1, 30). Bojaźń Dziewicy nie ma nic wspólnego ze strachem kobiety, którą śmiała się z obietnicy Boga. Tym, co wprawia Dziewicę w zamieszanie i napełnia ją bojaźnią, gdy otwierają się drzwi i do pokoju wchodzi anioł – jest nadmiar łaski.
Jedynym słowem, jakie Bóg skierował do Sary, było słowo osądzenia: „Nie. Śmiałaś się”. Dziewica natomiast otrzymała słowo Jego łaski: „Znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna… Będzie on wielki i zostanie nazwany Synem Najwyższego” (Łk 1, 31, 32).
Kiedy Sara zaśmiała się, Bóg zapytał Abrahama: „Dlaczego to Sara się śmieje?”. Mężczyzna jest pytany o śmiech kobiety i sam Abraham – Ojciec Wiary – nie jest zwolniony z tego pytania. Jednak Abraham milczy. Nie zna odpowiedzi. Mojżesz zdaje się jej udzielać, gdy ustanawia zasady oczyszczenia kobiet, wyznaczając tym samym ich status aż do chwili Zwiastowania. Tymczasem kobieta – wyłączona z bezpośredniej relacji z Bogiem (to znów jest teza Kierkegaarda), ta, która nie słucha, lecz za pośrednictwem mężczyzny „podsłuchuje” słowa Boga – właśnie ona otwiera drzwi aniołowi, przyjmując, jako Dziewica, słowo zwiastowanej przez niego nowiny. To nie „wiara” mężczyzny każe Maryi powiedzieć: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa Twego”. Dziewica wyrzeka je sama mocą swego tajemniczego posłuszeństwa. Trudno jest wytłumaczyć ten duchowy akt Dziewicy. Jest czymś więcej niż biernym przyjęciem mistycznym i czymś mniej niż czysto ludzką zgodą. Jedno jest pewne: to jednorazowe, zbawcze słowo wyzwala nie tylko całą ludzkość, ale i całą kobietę. Słowo Dziewicy nie jest wypowiedziane przed Bogiem, lecz przed Bożym aniołem. Nie ma w nim tego nieskrępowania, z którym Sara mówi do Boga, biorąc Go za mężczyznę. Dziewica przyjmuje Zwiastowanie Boże za pośrednictwem anioła, odpowiada aniołowi, jej dziewictwo sublimuje się wobec anioła.
Kiedy Sara podsłuchuje obietnicy, myśli o mężczyźnie i w swym wspomnieniu przywołuje jego pożądanie. W odpowiedzi na śmiech Sary, Bóg pyta Abrahama: „Dlaczego to Sara się śmieje?”. Wiara Abrahama i niedowiarstwo Sary zdają się być ze sobą zestawione. Sam Bóg, kierując swe pytanie do Abrahama widocznie bierze udział w dialektyce płci. Lecz kiedy anioł wszedł do Maryi, ona rzekła „Nie znam męża”. Dla Dziewicy nie istnieje żadna dialektyki płci. Zbawcze słowo młodej dziewczyny „Niech mi się stanie według słowa Twego” uwalnia pytanie o istotę kobiety od dialektyki płci. Dziewica staje się równa aniołowi: „Przy zmartwychwstaniu bowiem nie będą się żenić, ani za mąż wychodzić, lecz będą jak aniołowie Boży w niebie” (Mt 22, 30). Żaden anioł nie przyszedł do Sary, by zwiastować jej narodziny Izaaka, lecz do Maryi anioł znalazł drogę. To anioł przyszedł do Maryi, a nie Dziewica do anioła, ponieważ dziewiczość jest czymś więcej niż anielskość. Przyjście anioła do Dziewicy jest zapowiedzią tego, że cielesność świętych jest nieskalana śmiercią.
W ten sposób kobieta, która – jak nikt inny – wydaje się być związana z ziemią, o czym świadczy śmiech Sary w jej córkach, – ta kobieta zostaje wyniesiona do nieba.
Cóż w obliczu tego metafizycznego wyniesienia znaczą wszystkie dyskusje na temat równouprawnienia kobiet w społeczeństwie ludzkim? Czy postulaty lub zdobycze w tej sferze nie są czasem zwodnicze? Czy nie są związane z nadzieją mężczyzny, by zręczną taktyką postawić kobietę z powrotem w miejscu, w którym stała Sara, gdy Bóg nawiedził Abrahama pod dębami Mamre? Czy kult ciała i płciowości kobiety nie doprowadzi jej kiedyś do jej ponownej izolacji? A śmiech Sary – czy nie ściągnie znów na mężczyznę pełnego wyrzutu pytania Boga: „Dlaczego to Sara się śmieje?”. I wreszcie: czy kłamstwo Sary, popełnione z przerażenia własnym śmiechem, nie podtrzyma Boskiego sądu nad kobietą: „Nie. Śmiałaś się”? Cokolwiek kobieta zdobyła przez wieki, nie zdobyła tego przez „historyczny postęp”, lecz tylko dzięki „Dziewicy”. Istota kobiety jest naznaczona głębokim zagubieniem: w narodzinach tka ona śmierć i szuka w sobie dziewiczego łona Maryi. Każda z nich staje przed pytaniem, czy będzie podsłuchiwać zza drzwi obietnicy, którą Bóg składa mężczyźnie, czy też przyjmie nowinę, którą zwiastuje jej anioł. Lecz na zawsze podsłuchiwanie lub słuchanie pozostaną czynnościami wynikającymi z pozycji, jaką zajmie całe jej ciało.
Erik Peterson, tłum. Aleksandra Głos, artykuł ukazał się w „Christianitas” nr 52.
Abraham miał dziewięćdziesiąt dziewięć lat i przeżywał kryzys nadziei na spełnienie Bożej obietnicy, zgodnie z którą miał się doczekać potomstwa z Sary, swojej małżonki. Minęły kolejne dwadzieścia cztery lata. Bezdzietny nomada szedł za głosem Niewidzialnego, który raz po raz ponawiał obietnicę (Rdz 13,16; 15,4.18; 17,6.16), a jednak słowo, jak dotąd, nie stało się ciałem.
Pewnego upalnego dnia, w samo południe, gdy Abraham obozował pod dębami Mamre, na Bożym zegarze wybiła godzina nawiedzenia, moment szczególnej łaski. W najgorętszej porze dnia, w pustynnym klimacie ludzie zazwyczaj udają się na spoczynek, tymczasem on nie zapadł w poobiednią drzemkę, ale siedzi u wejścia do namiotu. Jego namiot i jego oczy pozostają otwarte – Abraham czuwa.
Gdy podniósł oczy, ujrzał trzech ludzi stojących naprzeciw niego, jakby na coś czekających. Owo „podniesienie oczu” w opowiadaniach biblijnych bywa zapowiedzią czegoś ważnego, czego nie można przeoczyć (Rdz 22,4.13; 24,63-64; 33,1; 43,29). Mógł ich zignorować, mógł pomyśleć: «Niech idą sobie z Bogiem, mam dość własnych zmartwień, to nie pora na przyjmowanie gości…» Tymczasem jego zachowanie jest zdumiewające. Bez mała stuletni człowiek porzuca schronienie w cieniu dębu, wybiega im naprzeciw i składa pokłon twarzą do ziemi, co jest gestem wyrażającym cześć boską, i prosi, by zechcieli skorzystać z jego zaproszenia: «O Panie, racz nie omijać Twego sługi» (por. 18,3). Rozumie doskonale, że ta wizyta jest dla niego błogosławieństwem.
Św. Ambroży tłumaczy tę scenę jako antycypację objawienia Trójcy mówiąc: «Tres vidit, unum adoravit ‑ Ujrzał trzech, uczcił jako Jednego». A przecież Abraham kierował się po prostu świętym prawem gościnności, spontanicznie i bezinteresownie, bez ukrytych kalkulacji. W każdym człowieku, który zjawiał się przed jego namiotem głodny, spragniony, bez dachu nad głową, przyjmował i czcił samego Boga. Postawę taką Nowy Testament nazywa gościnnością (gr. filoxenía – Rz 12,13; Tt 1,7-8; 1 P 4,9). W dzisiejszej kulturze zaczyna niestety dominować postawa przeciwna, która daje odczuć przybyszom, jak wielką łaskę i z jakim trudem wyświadczamy poświęcając im nieco czasu i coś z naszych zasobów.
Abraham troszczy się o rzeczy najprostsze: obmycie zmęczonych nóg, odpoczynek w cieniu drzew i posiłek. Jego zaproszenie spotyka się z wdzięczną akceptacją: «Uczyń tak, jak powiedziałeś» (Rdz 18,4-5). Boża Mądrość znajduje radość przy synach ludzkich (por. Prz 8,31), a miłość bliźniego nie polega na pięknych i pustych słowach lecz na czynach (por. Jk 2,15-16). W rzeczy samej, Abraham zwraca się do swych gości w sposób serdeczny i skromny, a równocześnie podejmuje ich z niezwykłą szczodrobliwością. Mówi: «Przyniosę kawałek chleba», tymczasem poleca przygotować pieczywo z ponad dwudziestu litrów najlepszej mąki i całego cielca o delikatnym, tłustym mięsie. Przynosi jeszcze mleko i twaróg ‑ wszystko, co ma najlepszego, o wiele więcej niż potrzeba, by zaspokoić głód trzech ludzi. Dostojny starzec mógł wyręczyć się swoimi sługami, jednak sam biega (hebr. „ruc” – Rdz 18,2.7) około swoich gości z radosnym pośpiechem i przynagla również swoją żonę i służącego. Gdy zaś stół jest już zastawiony, «stoi przed nimi pod drzewem» (w. 8) w postawie wyrażającej uważną obecność, gotowość do rozmowy. Podobne wyrażenie – «stać przed Panem» – oznacza adorację i modlitwę słuchania (18,22; 19,27). Gościnność „zewnętrzną” Abraham łączy harmonijnie się z gościnnością serca, która jest – jak mówią rabini komentujący ten tekst – właściwym pokarmem, jakim Pan rozkoszuje się w gościnie u niego. Podkreśla to szyk zdania, który niektóre przekłady gubią ze względów stylistycznych: I wziął twaróg i mleko, i cielca, którego przygotował, i postawił przed nimi, a on sam stał przed nimi pod drzewem, i jedli. Można by dodać: dopiero wtedy zaczęli jeść.
Podobną myśl znajdujemy w Ewangelii, gdzie pełna troski i zaangażowania diakonia Marty znajduje swoje konieczne dopełnienie w postawie Marii wsłuchanej w słowo Pana. Obie siostry reprezentują dwa wymiary prawdziwej gościnności, których nie można rozdzielać (Łk 10,38-39). W tym kontekście właściwej wymowy nabiera też zdanie z drugiej modlitwy eucharystycznej: «Dziękujemy, że nas wybrałeś, abyśmy stali przed Tobą (słuchanie i kontemplacja) i Tobie służyli» (diakonia).
Gdy Abraham usługuje w ten sposób swoim gościom zapominając w pewnym sensie o sobie i swoich potrzebach, wtedy właśnie przychodzi długo oczekiwana odpowiedź na jego najboleśniejszy problem: Za rok o tej porze twoja żona, Sara, będzie miała syna (Rdz 18,10). Sara słysząc te słowa w swoim namiocie, tuż za plecami gości, śmieje się cicho. Chyba przestała już oczekiwać spełnienia obietnicy, a jej nadzieja zaczęła więdnąć podobnie jak i jej ciało (ww. 11-12). Bóg przyszedł w samą porę, by ożywić w niej wiarę, że dla Niego żadne słowo nie jest niemożliwe do wypełnienia (w. 14; por. Łk 1,20.36-37). Komentatorzy żydowscy podkreślają, że śmiech Sary był w takim samym stopniu wyrazem niedowierzania, co i ogromnej radości z tego, że Bóg jednak da jej to, co tak upragnione, a po ludzku niemożliwe. Podobnego uczucia doświadczał Abraham, gdy niewiele wcześniej po raz kolejny usłyszał od Boga obietnicę potomstwa (Rdz 17,17-18). A jednak oboje dają wiarę słowu Boga i rok później rzeczywiście będą trzymać w objęciach słowo, które stanie się ciałem – syna, którego nazwą: „Uśmiech Boga” (hebr. Jicchak – Rdz 21,5-6).
Opowiadanie to, jedno z najpiękniejszych w całej Biblii, prowadzi nas do kilku prostych wniosków. Po pierwsze, Bóg, który nas miłuje, jest wierny swoim obietnicom i zawsze wysłuchuje naszych modlitw, ale trzeba mu pozostawić czas i sposób ich wysłuchania. Po drugie, Bóg pomaga zawsze, ale najczęściej z półgodzinnym opóźnieniem, abyśmy mogli pokazać, dokąd sięga nasza wiara (Abbé Pierre). Jeśli każe czekać, to dlatego, że chce dać więcej niż prosimy i rozumiemy (Ef 3,20-21). Po trzecie, Bóg lubi zajmować się naszymi osobistymi problemami właśnie wtedy, gdy my decydujemy się służyć innym. Nie znaczy to, że mamy uciekać od swoich problemów w jakiś niemądry aktywizm, ale o to, byśmy odważyli się kochać tu i teraz, pomimo naszych deficytów i frustracji. Otwierając się z serdeczną gościnnością na drugiego, który dziś przechodzi obok naszego namiotu, otwieramy się na błogosławieństwo Boga, który powiedział o sobie: Byłem przybyszem… (Mt 25,35). Mówi też o tym List do Hebrajczyków: Nie zapominajcie o gościnności (gr. filoxenía), gdyż przez nią niektórzy, nie wiedząc, aniołom dali gościnę (Hbr 13,2). A Bóg z pewnością nie pozwoli się prześcignąć w hojności.
Piękny, rusko-bizantyjski fresk na ścianie tęczowej w lubelskiej kaplicy zamkowej przedstawia trzech aniołów jako Trójcę Przenajświętszą w gościnie u Abrahama i Sary. Choć to oni udzielają gościny, w rzeczywistości sami są zaproszeni do stołu Boga na ucztę eucharystyczną, na której niepokalany Baranek daje siebie na pokarm pod postacią chleba i kielicha z ofiarnym cielcem. Wspólnota boskich Osób jest otwarta dla człowieka. Ten, kto staje przed ikoną, może zająć czwarte, wolne miejsce, i przyjąć boski Dar, który nas samych czyni wiecznym darem dla Niego (III Modlitwa Eucharystyczna).
Źródło tekstu: sfd.kuria.lublin.pl.