Zbroja Boża

Grupa docelowa: Dorośli Rodzaj nauki: Homilia Tagi: Ef 6, Łk 13, Ps 144, Zbroja Boża

„PEŁNA ZBROJA BOŻA” (Ef 6, 13) W KATECHEZIE DOROSŁYCH

1. Można założyć na siebie wszelki możliwy rynsztunek, wziąć do ręki najlepszy oręż i przegrać.

2. Źródłem mocy w duchowych zmaganiach jest modlitwa w Duchu – ona jest darem! Zawsze jest darem i oczekuje tylko otwartego serca.

3. Znakiem tego będzie czuwanie, wrażliwość serca, gotowość.

4. Można mieć ręce zaprawione do walki, palce – do bitwy. Ale to Pan daje zwycięstwo i wyzwala swe sługi.

Radonie, 27 października 2022, Ef 6, 10-20; Ps 144; Łk 13, 31-35

LEKTURA DODATKOWA

Szatan od zawsze był groźnym wrogiem ludzkości, niezliczona rzesza ludzi ulega jego atakom, kłamst-wom i podstępnym oszustwom. Używa on wielu strategii: usiłuje przekonać ludzi, że podążanie za własnymi chęciami i pragnieniami przynosi szczęście lub wmawia im, że są beznadziejnymi grzesznikami, którym nie można pomóc. Szatan zna proroctwa i wie, że grozi mu straszny koniec. (Objawienie Jana 20;10). Pragnie więc pociągnąć za sobą tak wielu ludzi, jak tylko jest to możliwe – póki jeszcze ma ku temu możliwość. „Dlatego weźcie całą zbroję Bożą, abyście mogli stawić opór w dniu złym i, dokonawszy wszystkiego, ostać się.” (List do Efezjan 6;13)

Musimy być czujni, gotowi do obrony i zacząć pełną ofensywę, by go przepędzić i zmusić do ucieczki! Osoba, która ma na sobie zbroję, nie jest leniwa ani obojętna wobec wrogich sił, które nadchodzą. Spodziewa się ataku; jest czujna! „Stójcie tedy, opasawszy biodra swoje prawdą, przywdziawszy pancerz sprawiedliwości i obuwszy nogi, by być gotowymi do zwiastowania ewangelii pokoju, a przede wszystkim, weźcie tarczę wiary, którą będziecie mogli zgasić wszystkie ogniste pociski złego; weźcie też przyłbicę zbawienia i miecz Ducha, którym jest Słowo Boże. W każdej modlitwie i prośbie zanoście o każdym czasie modły w Duchu i tak czuwajcie z całą wytrwałością i błaganiem za wszystkich świętych” (Ef 6;14-18)

Opasawszy biodra swoje prawdą

Prawda jest owinięta, opasana wokół osoby, która używa prawdy. Nikt nie jest w stanie przyłapać takiej osoby na jakimkolwiek kłamstwie. Tak, jak prosta prawda uwalnia, tak też osoba, która żyje w prawdzie, staje się wolna. Nawet niewielkie kłamstwo daje mocom ciemności sposobność, by się wedrzeć do serca ludzkiego, lecz prawda przepędza te moce bardzo daleko.

Przywdziawszy pancerz sprawiedliwości

Prawda i sprawiedliwość są nierozłączne. Oskarżenia szatana opierają się na osobistej sprawiedliwości. Moce ciemności próbują się wkraść do serca człowieka nawet przez najmniejszą niesprawiedliwość i dlatego wszelka niesprawiedliwość daje szatanowi moc nad osobą, która się jej dopuszcza. Jezus mówi: „nadchodzi bowiem władca świata, ale nie ma on nic do mnie.” (Ew. Jana 14;30) Mógł tak powiedzieć, gdyż przywdział pancerz sprawiedliwości. Oby można było tak samo powiedzieć o nas, kiedy szatan zażąda, by nas przesiać, jak pszenicę.

Gotowość do walki

„I obuwszy nogi, by być gotowymi do zwiastowania ewangelii pokoju.” (List do Efezjan 6;15). Jeśli spróbujemy bosymi stopami chodzić po szkle lub ostrych kamieniach, daleko nie zajdziemy, nie mówiąc już o możliwości walki na takim terenie. Dlatego musimy włożyć obuwie. Podobnie osoba, która głosi ewangelię, musi być w stanie cierpieć dla ewangelii. Nie może narzekać na zranienia i przeciwności, które ją spotykają – tak, jak bose stopy na ostre kamienie i szkło. Musi nałożyć obuwie na swoje duchowe nogi. Ewangelia pokoju sama w sobie ma zdolność, by przygotować nas do walki. Jednak – chociaż mamy coś pod ręką, zazwyczaj trzeba samemu po to sięgnąć – tak też jest w tym przypadku.

Tarcza wiary

Wiara idzie wbrew wszelkim pożądliwościom. W każdym pokuszeniu szatan posyła ogniste pociski do naszego umysłu, który jest decydującą mocą, czy posłuchamy Boga, czy też ulegniemy i poddamy się chęciom ciała. Kiedy Abraham szedł na górę Moria, by ofiarować swojego syna Izaaka, być może płonące pociski szatana wysłane były w takiej formie: „Co na to powie Sara? Pewnie serce jej pęknie i to będzie smutne zakończenie naszego długiego, szczęśliwego życia. Będziesz przecież mordercą, podwójnym mordercą. Musiałeś coś źle zrozumieć. Miłujący Bóg nie mógłby dać takiego polecenia.” Tak brzmi mowa szatana, kiedy dusza wykonuje dzieło wiary. Każde słowo w okoliczności, w jakiej znalazł się Abraham, działało jak płonący pocisk. Jednak Abraham dobrze zrozumiał Boże polecenie i odważnie szedł naprzód, ponieważ wiedział, że to Bóg je wydał, a wiemy, jaki był rezultat jego posłuszeństwa. Płonące strzały szatana odbiły się od tarczy wiary.

Przyłbica zbawienia oraz miecz Ducha

Duchowe zastępy złego w okręgach niebieskich pragną – kiedy tylko mogą – skrzywdzić wierzącego. Ale przyłbica zbawienia jest twarda i odporna na wszelkie pociski zła. Radosnej duszy nie da się pokonać. To zwątpiali i nieszczęśliwi ludzie są w niebezpieczeństwie. Przygnębienie jest niewiarą, niewiara zaś poddaje się mocy szatana. Jeśli wierzysz w to, wtedy wszystko pójdzie źle. Załóż więc w wierze i zaufaniu porządną przyłbicę zbawienia na głowę i weź miecz Ducha do ręki! Siła i moc Dawida nie była szczególnie duża, lecz w wierze włożył kamień do procy i wystrzelił w kierunku Goliata. Pewien kaznodzieja powiedział kiedyś, że choćby nawet czoło Goliata miało dziesięć metrów grubości, to i tak kamień by przez nie przeszedł. Ja myślę tak samo. Miecz Ducha, użyty w swojej ostrości i kierowany przez oświecony zmysł w pełnym przeświadczeniu wiary, może doprowadzić całe armie złych, duchowych mocy do ucieczki. Jednak nikt nie potrafi używać miecza Ducha i odnieść zwycięstwo, jeśli nie przywdział wcześniej wyżej opisanej zbroi.

Tutaj możesz przeczytać więcej o tym, jak powinniśmy używać miecza.

O każdym czasie zanoście modły w Duchu

Modlitwa w Duchu przynosi nam dużo więcej korzyści niż to, o co prosimy lub co rozumiemy. Osoba, która nie jest przyzwyczajona się modlić, musi najpierw zmuszać się do modlitwy. Później sam Duch prowadzi nas do modlitwy. Jest to wewnętrzna modlitwa, modlitwa w głębi serca, bez użycia słów – a Duch przesyła ją do umysłu, by mogła być tam użyta. Taka bezustanna modlitwa zwiększa zawartość życiową oraz pomnaża skarby w niebie. Samoistnie zaczyna się pojawiać cierpliwość i łagodność, gdyż Pan jest blisko. Jeżeli przywdzialiśmy całą Bożą zbroję, zupełnie możliwe jest to, by „umacniać się w Panu i w potężnej mocy jego.” (List do Efezjan 6;10)

Jest to skrócony fragment książki „List do Efezjan,” wydanej przez Skjulte Skatters Forlag w maju 1920 roku.
Źródło tekstu: aktywnechrzescijanstwo.pl
© Copyright Stiftelsen Skjulte Skatters Forlag

Modlitwa w Duchu Świętym

Zapytuje się często, w czym modlitwa odnowy charyzmatycznej różni się od innych form modlitwy; czy nie jest ona po prostu ,,modlitwą spontaniczną”? Nie jest ona niczym w tym rodzaju. Wydaje mi się, że modlitwa w Duchu występuje wtedy, gdy z jednej strony mogą się w niej przejawiać charyzmaty (por. 1 Kor 14, 15-16; Ef 5, 19), a z drugiej strony, ujmując sprawę głębiej, gdy modlitwa ta, czy to liturgiczna czy swobodna, przeżywana jest jako prawdziwie otrzymana od Pana. Można by w ten sposób określić modlitwę w Duchu: jest to modlitwa, która przyjęta jako dar Boży, przybiera wymiar profetyczny.

I. Modlitwa jest dana

Początek każdej modlitwy to podstawowe odkrycie naszej niezdolności modlenia się – ,, Panie, naucz nas się modlić”. Nie wiemy, co czynić, aby modlić się jak należy i dlatego Duch przychodzi z pomocą słabości naszej. I nieraz będziemy mogli powiedzieć jak Ezechiasz w swej chorobie, zwracający się do Pana: ,,Cóż mam mówić? Wszak On mi powiedział i On to sprawił”. Sam Jezus również przeżył te chwile , w których jesteśmy ogołoceni, jakby bezsilni: ,, Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? (J 12, 27). Modlitwa Ezachiasza zatem, jak i modlitwa wielu psalmów, kończy się uwielbieniem (por. Iz 38, 20). Tak samo Jezus w chwili, gdy oznajmił: ,, Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć?” odpowiada: ,, Ojcze, wsław Imię Twoje” (J 12,27-28). To odkrycie uwielbienia w cierpieniu, w nieszczęściu nie może być niczym innym jak darem Pana. Bez Jego łaski nie możemy odkryć, że w chwili gdy brak nam słów, słowo, które zostaje dane jest słowem uwielbienia.

Każde wkroczenie w modlitwę zaczyna się wołaniem, prośbą, aby Pan włożył do naszych serc, na nasze wargi modlitwę, która się Jemu podoba. Daje On nam wtedy ,,Swoją” modlitwę, która staje się uwielbieniem. Uwielbieniem, ponieważ jesteśmy pewni, że zostaliśmy wysłuchani, gdyż jest to ,,Jego” modlitwa. ,,Mamy w Bogu tą pewność, że jeżeli prosimy o coś zgodnie z Jego wolą, wysłuchuje nas… i wiemy, że posiadamy to, o cośmy Go prosili” (1 J 5,14-15). Wszyscyśmy doświadczyli tych modlitw, które zostały nam dane, jako już wysłuchane, tych prostych modlitw, które wychodziły nam z serca i które Pan spełnił.

On tworzy owoc warg

W bardzo ważnym tekście Izajasza, Pan mówi: ,,Uzdrowię go, pocieszę go, pokrzepię go, jego samego i opłakujących go, tworząc owoc warg: Pokój, pokój, temu, który jest daleko i temu, który jest blisko” (Iz 57, 18-19). Pan tworzy owoc warg: modlitwę, która jest dobrą nowiną o pokoju, uzdrowieniu, która jest dziękczynieniem, uwielbieniem.

Nasza modlitwa jest darem Boga. Pochodzi spoza nas, z dalszej odległości niż my. Pochodzi ona z samych głębin serca Boga. Jest to modlitwa Ducha Świętego, która bada jednocześnie nasze serce i głębiny Boże, który daje nam wstawiennictwo odpowiadając zamiarom Bożym. Ta modlitwa jest dana, modlitwa ta nie jest nasza, choć wydawałaby się naszą. Gdyż jest to modlitwa Ducha Świętego w nas, która pozwala nam mówić: ,, Abba”.

Modlitwa Kościoła

Nie przyjmujemy jedynie modlitwy każdy z osobna, z serca Boga do naszego serca; lecz jest ona dana każdemu z osobna i wszystkim razem, całemu ludowi Bożemu. Jest to modlitwa, którą Duch tworzy w całym Kościele. Jest to modlitwa dana przez Jezusa Chrystusa całemu swemu ciału, całemu swemu ludowi. Modlitwa ta jest modlitwą Marii, Apostołów, wszystkich świętych od Abla, od początku świata, aż do naszej matki, która nauczyła nas modlić się. Jest to modlitwa tego tłumu świętych, którzy nas otaczają, niezliczonych świadków, którzy modlą się za nas, z nami. Są to psalmy, hymny, natchnione kantyki, cała liturgia. A modlitwa par excellence to Eucharystia.

II. PRZYJMOWAĆ MODLITWĘ

Modlitwa jest darem Boga, lecz musi ona być przyjęta tzn. przeżywana w uważnym wsłuchaniu się i wyrażana przez naszą istotę. Nie powinniśmy przyjmować biernie tego daru Pana, którym jest modlitwa, przeciwnie, powinniśmy uczynić ją naszą, wcielić ją w nas całym sobą. Jednym z kluczowych słów Pisma Św. jest słowo – słuchać. Pan nie przestaje mówić swemu ludowi, każdemu z nas: ,,Słuchaj, Izraelu”. Powraca to jako motyw przewodni w pierwszych rozdziałach Ezechiela: ,, Słuchaj, synu człowieczy , słuchaj…”. To słuchanie zakłada uwagę całym sobą: ,,Głos powiedział mi: ,,Synu człowieczy, powstań, gdyż będę do ciebie mówił” / Ez 2, 1/ . Ta uwaga, która pozwala usłyszeć słowo Boże, dana jest przez Ducha, w Duchu: ,, Wstąpił we mnie Duch, postawił mnie na nogi i słuchałem Tego, który do mnie mówił” (Ez 2, 2).

Święty, Święty, Święty Pan

Pan dał nam język, aby mówić, aby wołać do Niego. W Piśmie Św. prawie zawsze z tematem wyrażania się silnym głosem, związana jest obecność Ducha Świętego. Elżbieta przyjmująca Maryję niosącą Jezusa silnym głosem ,,wykrzykuje”. To samo Jezus, mówi List do Hebrajczyków, ,,zanosi z głośnym wołaniem i łzami, modły i błagania” (Hbr 5, 7). Ta modlitwa dana przez Ducha Świętego, w Duchu Świętym jest modlitwą, którą wyraża się z całej siły. Duch każe nam wołać – wykrzykiwać. Serafini przed tronem Bożym wołają – wykrzykują do siebie wzajemnie te słowa : ,,Święty, Święty, Święty Pan…”. Uwielbienie czy wstawiennictwo – modlitwę tą wyrażać mamy silnym głosem, nie tylko osobiście, ale z całym Kościołem, całym ludem odkupionych, potężnym głosem z Apokalipsy, ,,jakby szum wielkich wód i jakby huk potężnego gromu” (Ap 14,2). Nie po to, aby mówić nie, aby czynić hałas, lecz aby modlić się całą mocą naszej istoty, zaprowadzeni przez Ducha Świętego w wielbieniu Boga i Baranka.

Tzw. ,,modlitwa charyzmatyczna” nie jest zatem, jak się o niej zbyt często sądzi, modlitwą czysto spontaniczną, swobodnym dzieleniem się swymi wewnętrznymi uczuciami. Jest to prawdziwie modlitwa, która jest nam dana, przeżywana w uważnym słuchaniu, która wychodzi z serca będąca w nim wołaniem – krzykiem. Czytanie Psalmu, uczestnictwo w Liturgii, mówienie ,,Ojcze nasz” może i powinno być w wysokim stopniu ,,charyzmatyczne”.

Jak rozżarzony węgiel na naszych wargach

Modlitwa staje się ,,charyzmatyczną”, gdy posiada ona tą intensywność uwagi i życia, które Pan włożył w nasze serca i na nasze wargi. Czy będzie to modlitwa tryskająca z wewnętrznego natchnienia, czy będzie to modlitwa liturgiczna przekazywana od pokoleń, przeżywana jako modlitwa Ducha Świętego w Kościele.

Gdy Pan mówi nam: ,, Nie bądźcie gadatliwi jak poganie”, sądzę, że wzywa On nas do tej uwagi w modlitwie, w tych danych sformułowaniach, ale nie będących już formułami, gdyż stają się one rozżarzonym węglem na naszych wargach. Pan przyszedł dotknąć naszego serca i naszych warg.

III. MODLITWA W DUCHU ŚWIĘTYM JEST PROFETYCZNA

Myślę, że Paweł był świadomy tej bliskości między modlitwą a proroctwem, gdy mówił do Koryntian – jak gdyby była to praktycznie ta sama rzecz – ”gdy człowiek modli się lub prorokuje” (1 Kor 11,4). W modlitwie, Duch Święty przypomina nam miłość, wierność Boga i oznajmia nam swoje przyszłe łaski. Jest to rola proroka: przypominać Przymierze, uobecniać je i oznajmiać niewyczerpaną miłość Pana. Każda modlitwa w Duchu czy w ten czy inny sposób tego dokonuje. Modlitwa w Duchu jest profetyczna, gdyż z nią niebiosa się otwierają na chrzcie Jezusa, jest ona dana przez Boga. Pozwala nam ona wkroczyć w plan Jego miłości, objawia nam ona tajemnicę Jego Serca, uzgadnia nas ona z Jego wolą. Z tego powodu zostaje ona wysłuchana. Objawia nam ona coś, co było dla nas dotąd tajemnicą Boga. Czyni nas ona, w pewnym sensie, współczesnymi Jego wieczności, Jego wiecznej miłości, wczoraj, dziś i na zawsze. ,, Powiadam wam: wierzcie, że otrzymaliście już wszystko, o co prosicie w modlitwie, a zostanie wam to udzielone” (Mk 11,24). Modlitwa oznajmia to, co Pan chce nam dać. On kładzie ją w nasze serca i na nasze wargi, gdyż On miał plan miłości dla nas.

Tak, Ja ją uzdrowię

Modlitwa jest profetyczna w tym, że ona uzdrawia, uspokaja. ,,Pan dał mi język biegły, abym umiał znużonego pokrzepiać…” (Iz 50, 4). ,,Uzdrowię go, pocieszę i obdarzę pociechami jego samego i płaczących z nim, tworząc owoc warg”. Ten owoc warg, który jest uwielbieniem i pokojem. ,,Pokój temu, który jest daleko i temu, który jest blisko”. I tekst dodaje; ,, Tak, Ja ciebie uzdrowię”. Jest to modlitwa profetyczna, obojętnie czy będzie w językach czy naszym rozumem, czy wznoszona z naszego serca czy dana nam w Liturgii lub Piśmie Św., gdyż modlitwa ta przewyższa nas z każdej strony. Pochodzi ona spoza nas i będzie spełniona w sposób, którego jeszcze nie znamy, tak wielka jest jej obfitość. W końcu modlitwa jest profetyczna w tym, że wsławia ona imię Jezusa; w tym, że jest ona wypowiadana, ogłaszana w Jego Imię, wraz z Nim. Jest ona świadectwem Jego mocy. ,,Świadectwem o Jezusie jest duch proroctwa” (Ap 19, 10). Każda modlitwa musi być w Imię Jezusa, w Jego oddaniu się woli Ojca i w przejawianiu Jego chwały.

Marana tha

Każda modlitwa przeżywana jako słowo, które Duch mówi do Kościołów jest modlitwą profetyczną, tak jak za każdym razem, gdy celebrujemy Eucharystię, oznajmiamy śmierć Pana, głosimy Jego miłość daną dzisiaj, ogłaszamy Jego powrót, aż przyjdzie. Za każdym razem, gdy modlimy się modlitwą daną i przyjętą od Pana, prorokujemy Jego powrót, przyspieszamy Jego przyjście. Wraz z Duchem, Kościół cały – i każdy z nas – woła: ,, Marana tha”

A. M. de MONLEON OP, fragment z czasopisma „Il est vivant”; Źródło tekstu: oaza.pl

Modlitwa w Duchu1 wymaga od nas przede wszystkim pragnienia spotkania Boga. Możemy być hojni na modlitwie jedynie wówczas, gdy gorąco pragniemy spotkać się z Bogiem. Zacznijmy zatem od modlitwy o owo głębokie pragnienie widzenia Boga, wiedząc, że już ono samo jest owocem Ducha. To dobry początek; jak pisze św. Paweł, nie umiemy się modlić tak, jak trzeba (Rz 8, 26). To Duch wprowadza nas w modlitwę i budzi w nas jej głębokie pragnienie.

Teolog Wilkie Au opowiada historię o uczniu, który prosił mistrza, by go nauczył się modlić. Mistrz zaprowadził ucznia na płytki brzeg rzeki i zanurzył głowę chłopca w wodzie. (Prawdopodobnie uczeń pomyślał sobie, że jest to jedna z technik skupiania uwagi, używanych podczas zajęć szkolnych). Mistrz trzymał głowę ucznia pod wodą tak długo, dopóki nie zaczął się wyrywać; dopiero wtedy go puścił. Chłopiec był zdumiony: prosił przecież mistrza o to, by go nauczył się modlić, a nie o to, by próbował go zabić. Wówczas mistrz udzielił mu pierwszej lekcji modlitwy. Rzekł mu: „Jeśli twoje pragnienie modlitwy nie będzie tak proste i jednoznaczne, jak twoje pragnienie powietrza, nie nauczysz się modlić”. Dlatego, ucząc się modlitwy, powinniśmy najpierw nauczyć się z całego serca pragnąć spotkania z Bogiem.

Ludzie, którzy bardzo angażują się w posługę, zawsze znajdują sobie wymówki zwalniające ich z modlitwy. My, księża, jesteśmy często tak zajęci, że nie wiem, jak wielu z nas ma jeszcze ochotę się modlić. Obowiązki duszpasterskie nie pozostawiają nam nieraz zbyt wiele czasu na pozostawanie w samotności. Ogromnie złości mnie, gdy ludzie znajdują czas, by iść do supermarketu, do teatru, kina czy restauracji, a nie znajdują dość czasu na kontemplację. Czemu potrafią znaleźć czas na te powszednie rozrywki i zajęcia, a wymawiają się od modlitwy? Być może brak im nie tyle czasu, ile raczej chęci.

Tak jest w przypadku wielu z nas. Dzieje się tak w rodzinach; podobnie jest też z młodzieżą, która znajduje czas na wiele zajęć z wyjątkiem kultu i modlitwy. Powinniśmy zatem modlić się, by dar Ducha Świętego doprowadził nas do modlitwy. Bez tego daru nasze wysiłki będą sporadyczne, rutynowe i krótkotrwałe. Modlitwa zależy od intensywności obecnego w każdym z nas pragnienia spotkania Boga, pragnienia, które rozpala w nas Duch, stabilizując nasze życie modlitwy.

Drugim warunkiem modlitwy jest pokora. Bez pokory nie poznamy Ducha. Wspomniałem już, że pokora to postawa, w której pozwalamy Bogu być Bogiem. Pokora wymaga od nas, byśmy zrezygnowali z naszego dążenia do panowania nad wszystkim. Ci z nas – wyświęceni i niewyświęceni – którzy sprawują posługi duszpasterskie, przyzwyczajeni są do komenderowania. Potrafimy znakomicie planować, zarządzać, administrować i realizować własne wizje; jesteśmy zawsze gotowi do zmieniania świata. Przychodzi jednak czas, gdy musimy puścić stery i pozwolić Bogu być Bogiem. Sekret polega na tym, by umieć poddać się powiewom Ducha. Rozumiana w ten sposób pokora nie jest biernością, lecz gotowością do działania w harmonii z Bogiem, oddania się do dyspozycji Bogu, służenia Mu. Nie powinno nas zatem dziwić, że ludzie pokorni potrafią niekiedy działać z ogromną determinacją, okazując wielką siłę woli.

W pokorze powinniśmy zatem starać się na modlitwie dążyć do transparencji, do stawania przed Panem takimi, jakimi jesteśmy. Gdy modląc się, oczekujemy przyjścia Ducha, odsłońmy nasze prawdziwe „ja”, nasze zranienia, zmęczenie, ból i troski. Zrezygnujmy z „ja”, którym chcielibyśmy być, z pseudojaźni, którą sobie skonstruowaliśmy. Mamy przecież spotkać się z Duchem Prawdy; módlmy się więc o dar przejrzystości w obliczu Boga.

Na modlitwie potrzeba nam też oczywiście dyscypliny ciszy. Starajmy się nie o tę groźną ciszę, która zapada pomiędzy ludźmi nieodzywającymi się do siebie z gniewu. Z doświadczeń rekolekcyjnych wiem, że czasem narzucenie ludziom ciszy jest dość łatwe, gdyż w swym codziennym życiu często unikają kontaktów z bliźnimi, do których są wrogo nastawieni. Cisza nie jest dla nich zatem niczym nowym; jest to jednak najbardziej hałaśliwy rodzaj ciszy, nie ten, którym żywi się modlitwa i który wypełnia modlitwę. Cisza jest gotowością oczekiwania, wsłuchiwania się w powiew nadchodzącego Ducha. Ludzie karmiący się prawdziwą ciszą stają się bardziej wrażliwi na innych i ich potrzeby. Stają się „sercem” wspólnoty. Bez ciszy nie zdołamy poczuć poruszeń Ducha w naszych sercach, w sercach innych ludzi i w zgiełku świata. Kto nauczy się ciszy na modlitwie, będzie umiał skutecznie rozeznać i odczytać działanie Ducha w historii Kościoła, świata, a także w swym własnym życiu.

Modlitwa tworzy wspólnotę. Prawdziwa wspólnota trwa na modlitwie. Modlitwa jest szkołą życia wspólnotowego. Poprzez modlitwę w Duchu nawiązujemy kontakt z naszym prawdziwym „ja”, otwierając się na większą od nas Tajemnicę. Modlitwa to sposób trwania w harmonii z Bogiem i życia zgodnie z Bożą wolą. Owocem modlitwy jest człowiek, który kocha. Nieporządek, jaki widzimy w świecie, bierze się z rozpaczliwego wysiłku odrzucania prawdy. Wypracowaliśmy wyrafinowane metody maskowania zła i wytwarzania wirtualnej rzeczywistości, która staje się normą prawdy. Nieomal wszystkie aspekty naszego życia cechuje niedostatek odpowiedzialności, nie ma w nim bowiem tajemnicy, przed którą bylibyśmy odpowiedzialni. Owocem tego braku jest pycha, lęk, nietolerancja i strach. Jeśli ludzie na całym świecie ponownie odkryją modlitwę i wezmą ją sobie do serca, zdobędą potężne narzędzie budowania ogólnoświatowej wspólnoty.

Chcę zakończyć ten rozdział o wspólnej modlitwie opowieścią o moim spotkaniu z pewną kobietą z naszej parafii w Cavite w diecezji Imus. Przyszła na moje spotkanie z żonami i dziećmi Filipińczyków pracujących poza granicami kraju. Jej mąż pracował na statku, który eksplodował i zatonął w Norwegii na początku roku 2004. Jego ciała nigdy nie odnaleziono. Powiedziała mi: „Czasem mówię Bogu, że wiem, że mój mąż jest gdzieś cały i zdrowy; może dotarł na jakąś wyspę. Kiedyś go odnajdą. Są jednak dni, gdy coś we mnie prosi Boga, by wybaczył mojemu mężowi i dał mu wieczny spoczynek”. Gdy to mówiła, widziałem, jak jej serce miota się pomiędzy zaprzeczeniem i pogodzeniem się z losem. „Klękam przed Najświętszym Sakramentem – mówiła dalej kobieta – lecz nie mogę wydobyć z siebie słowa. Często nie wiem, co powiedzieć. Nie wiem, o co mam się modlić. Łapię się na tym, że płaczę przed Panem. Myślę, że łzy to najlepsza rzecz, jaką mogę dać Bogu. Ufam, że Bóg zatroszczy się o moje dzieci i da mi siłę, bym mogła je wychować”. Zmuszając się do uśmiechu i powstrzymując się, by nie wybuchnąć płaczem, spytała mnie: „Myśli ksiądz, że się modlę?”. „Tak – odpowiedziałem – właśnie nauczyła mnie pani, jak się modlić”.

Tłumaczył Marek Chojnacki

1 Fragment książki: Kard. Luis Antonio Gokim Tagle, Ludzie Wielkiej Nocy, Wydawnictwo WAM, Kraków 2014, s. 127-132.